Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czym żyje wojsko?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:20, 04 Lut 2008    Temat postu: Czym żyje wojsko?

CASA leciała za nisko
poniedziałek 4 lutego 2008 10:16
Czytamy w DZIENNIKU. PL

Kulisy tragedii wojskowego samolotu
» Kulisy tragedii wojskowego samolotu Zamknij X


Coraz więcej wiemy na temat ostatnich chwil wojskowego samolotu CASA, który 23 stycznia rozbił się w Mirosławcu. Według informacji DZIENNIKA, maszyna wykonując manewr dochodzenia do pasa, będąc w zakręcie, po prostu runęła na ziemię. "CASA przepadła" - nazywa to, co stało się z samolotem, ekspert prof. Zdobysław Goraj.


Na podstawie analizy miejsca wypadku można próbować odtworzyć ostatnie sekundy lotu CAS-y. Wygląd lasu, gdzie runęła maszyna, zaskakuje. Kilkunastotonowy samolot z dużą prędkością uderzył w ziemię, tymczasem w rejonie katastrofy drzewa praktycznie nie ucierpiały. Są co najwyżej trochę opalone przez pożar, który strawił płatowca. "Wszystkich w bazie to dziwi" - mówi DZIENNIKOWI oficer z Mirosławca.

Sam samolot dosłownie zniknął. Jedyne elementy, jakie dało się rozpoznać na miejscu, to silniki, opona i fragment ogona. Wrak to zmięta kula blach wielkości samochodu osobowego. Reszta maszyny zamieniła się w niewielkie fragmenty rozrzucone w kwadracie 50 na 50 metrów.

Według mapy z zaznaczonym miejscem katastrofy, do której DZIENNIK dotarł w minionym tygodniu, CASA rozbiła się ponad trzysta metrów od osi pasa startowego. Eksperci zgodnie tłumaczą: to znaczy, że pilot w ostatniej chwili wykonywał manewry, że szukał pasa. Czy to przesądza o jego winie? "To tylko jedna z hipotez, które komisja bierze pod uwagę" - ucina płk Wiesław Grzegorzewski, rzecznik sił powietrznych.



--------------------------------------------------------------------------------


Goraj: Za wcześnie, by mówić o winie pilota

KATARZYNA ŚWIERCZYŃSKA: Szczątki kilkunastotonowej CAS-y zebrano ze stosunkowo niewielkiej powierzchni. Co nam mówi miejsce katastrofy?
ZDOBYSŁAW GORAJ*: Ten samolot po prostu się zwalił. Spadł. Możemy tu mówić o tzw. zjawisku przepadnięcia. Ma ono miejsce, kiedy samolot przekroczy krytyczny kąt natarcia.

Co to oznacza?
Samolot, żeby kontynuować lot, musi mieć jakąś prędkość minimalną. Piloci nieraz żartują: lataj nisko i powoli. Oczywiście, trzeba to robić dokładnie na odwrót. Jeśli samolot leci powoli, musi lecieć na coraz większym kącie natarcia, czyli coraz bardziej zadzierać nos do góry. Jeśli prędkość spadnie poniżej określonego minimum, maszyna po prostu traci siłę nośną. CASA musiała mieć za małą prędkość.

Jak to możliwe?
Nie wiemy, co się stało. Ale mogło być tak, że jeśli pilot próbował znaleźć pas, a przecież podchodził do lądowania drugi raz, to skupił się właśnie na dojściu do pasa.

Wiemy też, że kiedy spadł, był ponad 300 metrów od osi pasa.
To oznacza, że szukał go w zakręcie, był przechylony. A więc, że powinien mieć jeszcze większą prędkość minimalną, bo w takiej pozycji maszyna musi pokonać nie tylko własny ciężar, ale i siłę odśrodkową. Ale jeśli nawet pilot się zagapił, zapomniał o kontrolowaniu prędkości, to systemy powinny go ostrzec, że leci za wolno. Nie można więc z całym przekonaniem powiedzieć, że przyczyna katastrofy nie leży po stronie technicznej.

Czy CASA mogła zahaczyć skrzydłem o drzewa? Czy to było przyczyną tego, że spadła?
Żeby tak twierdzić, musielibyśmy znać wskazania wysokościomierza. Teoretycznie mogło tak być, ale zahaczenie o drzewa było raczej konsekwencją tego, co stało się wcześniej. Samolot był nieco wyżej i - jak mówiłem wcześniej - przepadł.

Z CAS-y praktycznie nic nie zostało. Ocalał jedynie ogon. Reszta zamieniła się w kupę złomu nie większą od samochodu osobowego. Co się działo z samolotem, kiedy uderzał o ziemię?
Konstrukcja po prostu uległa zniszczeniu. Samolot, który leci, ma określoną energię. W chwili zderzenia musi ona być wyhamowana, musi się rozładować. Trzeba pamiętać o ogromnych przyspieszeniach, jakie wtedy się pojawiają. Ich miarą jest przyspieszenie ziemskie, którego wartość wynosi 9,8 m/s, czyli 1 g.

Takiego przyspieszenia nie odczuwamy. Większe jest zauważalne, np. przy źle wyregulowanej windzie, kiedy czujemy unoszenie albo wciskanie w podłogę. To samo w aucie podczas gwałtownego hamowania. Najlepsi piloci są w stanie znieść przyspieszenie wartości 6 - 8 g. Przy 9 g zwykle traci się przytomność. Tymczasem podczas katastrofy lotniczej, w momencie uderzenia w ziemię, osiąga ono wartość 200 - 300 g. Dlatego ludzie najczęściej umierają, zanim samolot zacznie się łamać. Są martwi, siedząc jeszcze w fotelach. Dopiero potem samolot się rozrywa, następuje pożar.

Można jeszcze cokolwiek zrobić, kiedy wiadomo już, że samolot nieuchronnie zmierza ku ziemi?
Jedyne, co można zrobić, to sprawić, żeby samolot zderzył się z ziemią pod jak najmniejszym kątem. Chodzi o to, by wszedł w ślizg, wytracił energię, szorując kadłubem po pasie czy polu. To jedyna szansa na przeżycie.

Tak się stało dwa tygodnie temu w Wielkiej Brytanii, kiedy w samolocie pasażerskim Boeing 777, 3 km przed lotniskiem w Heathrow, na wysokości 180 metrów nagle zgasły dwa silniki. Pilot British Airways wylądował płasko na trawie w odległości 300 metrów od betonowego pasa. Ale jest też inny sposób. Jeśli samolot jest wysoko i przepadnie, to może nabrać prędkości, wykonując lot nurkowy i potem skierować dziób w górę.

CASA była bardzo nisko.
I to jest pytanie. Dlaczego była tak nisko? Tego na razie nie wiemy.

Z wraku zostało tylko usterzenie. Dlaczego?
Jeśli samolot ulega zniszczeniu, zawsze w pierwszej kolejności niszczy się przód kadłuba.

Zawsze tak jest i nie ma wyjątków?
Zawsze. I między innymi dlatego czarne skrzynki umieszcza się w ogonie. Tam są najbezpieczniejsze.

Dotychczasowe ustalenia wskazują na to, że za katastrofę CAS-y winę ponosi pilot. Możemy to dziś przesądzić?
Dobry obyczaj nakazuje w ogóle nie wypowiadać się na ten temat, zanim komisja nie zakończy pracy. Bardzo łatwo jest kogoś skrzywdzić. Potem przywrócić mu dobre imię jest dużo trudniej.

Jeśli rzeczywiście piloci popełnili błąd, to jestem przekonany, że robili wszystko, aby bezpiecznie wylądować. Wieźli swoich kolegów, sami też chcieli przeżyć.

Skoro komisja odczytała już zapis czarnej skrzynki, to dlaczego nie może podać wstępnych ustaleń? Na co czekają eksperci?
Komisja działa pod ogromną presją. Pamiętajmy, że zagadkę katastrofy rozszyfrowują nie tylko Polacy, wojskowi, ale również Hiszpanie, producenci samolotu. Każdy chce dowieść prawdy. To nie jest proste zadanie, tym bardziej, że każda ze stron ma inne priorytety. Hiszpanie chcą nadal produkować i sprzedawać samoloty, a wojsko nie chciałoby, aby winą za katastrofę obarczyć pilotów. Dlatego muszą zbadać wszystko bardzo dokładnie. To potrwa miesiące.

*prof. dr hab. inż. Zdobysław Goraj jest kierownikiem Zakładu Samolotów i Śmigłowców w Instytucie Techniki Lotniczej i Mechaniki Stosowanej Politechniki Warszawskiej

Katarzyna Świerczyńska, Daniel Walczak


W tej dyskusji brak jest dzisiaj pytania-dlaczego o tej porze roku odbywaja sie narady na temat bezpieczeństwa lotów, a organizatorzy wybierają najgorsza pod względem pogody porę roku?
Dlaczego loty samolotami transportowymi są traktowane, jako przedsięwzięcia przewozów taksówkowych?
Czy w przyszlości nic w tym względzie się nie zmieni?
Dlaczego nikt z dowództwa SP nie wypowiedział się na temat przewozów oficerów w innych armiach NATO?

Chyba rację ma taki głos w dyskusji

"Jestem zdumiony i zaskoczony wszystkimi bardzo rozbieznymi wypowiedziami przez wojsko i inne osoby,ktore badaja i sa odpowiedzialne za nie prawidlowosci jakie maja miejsce w polskim wojsku,starajac sie ukryc tajemnice tej okropnej i strasznej tragedii.Jak moze profesor wypowiadac sie ,ze piloci musieli szukac pasa,jak wczesniej podane byly wypowiedzi ze strony wojska,ze za drugim podejsciem byl juz calkowicie oswietlony pas,a pilot zglosil ze go widzi-ciekawe jak to naprawde bylo w rzeczywistosc i czy najszczersza prawda ujzy kiedys swiatlo dzienne,bo ja w to bardzo watpie.Komisja badajaca ta katastrofe mydli obywatelom oczy i przyjmuje 3 hipotez-blad pilota,zla pogoda,przyczyna techniczna samolotu....nie biarac pod uwage innych hipotez tj.sabotaz czy atat terorystyczny,gdyz na pokladzie samolotu byly inne osoby z poza listy pasazerow,co starano sie ukryc przed opiniia publiczna.W tej calej zagadce jest duzo winy ze strony samego wojska i dlatego panuje mit tajemnicy wojskowej!!!!Czekam cierpliwie na wiarygodne i rzetelne raporty komisji i ewentualne ukaranie osob jak sie okaze ze w jakis sposob przyczynily sie do tej potwornej katastrofy."


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez julevin dnia Pon 12:36, 04 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin