Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kluszyn 1610, wielkie zwyciestwo WP

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grzegorz




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: EU
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:24, 30 Cze 2010    Temat postu: Kluszyn 1610, wielkie zwyciestwo WP

Ciekawy artykul na temat przemilczanego wielkiego zwyciestwa Wojska Polskiego nad silami rosyjsko-szwedzkimi pod Kluszynem w lipcu 1610r oraz "Holdu Ruskiego".


Cytat:
Polska między historią a geopolityką
Kłuszyn, Moskwa, hołd ruski

Mija właśnie 400 lat od dnia, kiedy w bitwie pod Kłuszynem wojsko polskie rozbiło wielokrotnie silniejszą armię rosyjską. Kłuszyn był nie tylko jednym z najwspanialszych militarnych zwycięstw w całej naszej historii, lecz to także chwała i sława oręża polskiego. To apogeum potęgi politycznej i świetności Rzeczypospolitej pod koniec jej złotego wieku. Takich wiktorii jak Kłuszyn mieliśmy w naszej historii zaledwie kilka. Można je policzyć dosłownie na palcach jednej ręki. Zdecydowanie więcej mieliśmy wielkich klęsk narodowych. Przegrane powstania, tragiczny wrzesień 1939, klęska Polski w II wojnie światowej w 1945 roku, Katyń, Oświęcim, deportacje na Syberię... Tak - rocznice tych tragicznych wydarzeń są na ogół uroczyście czczone, odsłaniane są tablice, pomniki, składa się kwiaty, a politycy przypominają okoliczności historyczne tych wydarzeń. A zwycięstw często jakbyśmy się wstydzili. Dotyczy to przede wszystkim Kłuszyna, którą to nazwę cenzura komunistyczna PRL wykreśliła na pół wieku z kart polskiej historii i ten cenzorski zapis jakby nadal obowiązuje, chociaż PRL już dawno przestała istnieć.
Od połowy XVI wieku, szczególnie w okresie panowania cara Iwana Groźnego, Moskwa prowadziła zdecydowaną ekspansję na Zachód, nie tylko przeciwko Polsce, ale też przeciwko cywilizacji europejskiej, której katolicka Polska była przedmurzem i symbolem, a zarazem stanowiła całkowite zaprzeczenie azjatyckiego systemu ideowo-politycznego, który panował w Rosji. W 1609 r. został zawarty traktat w Wyborgu pomiędzy prawosławną Rosją a protestancką Szwecją. Skierowany był on przeciwko Rzeczypospolitej. W Polsce złotego wieku obaj agresorzy widzieli zamożne, bogate państwo, które można było złupić, a co ważniejsze - przewidywali zagarnięcie i podzielenie się częścią terytorium Polski, co stanowiło preludium do późniejszych rozbiorów. Rosjanie i Szwedzi wnikliwie obserwowali sytuację w Warszawie, a zwłaszcza konflikty polityczne w Polsce, licząc na słabość Rzeczypospolitej. Rachuby te okazały się wtedy jeszcze przedwczesne. Dzięki hetmanowi Stanisławowi Żółkiewskiemu rozpoczęto prewencyjne działania bojowe. Problemem były: brak pieniędzy na sformowanie nowych oddziałów, presja czasu, a przede wszystkim ogromna przewaga rosyjska w ludziach i artylerii. Mimo to wojsko polskie ruszyło na Moskwę, a w październiku 1609 roku rozpoczęło się oblężenie Smoleńska. To w trakcie otoczenia tej twierdzy większość bojarów uznała polskiego królewicza Władysława, który zagwarantował Rosjanom prawosławie, za władcę Rosji.
W tych okolicznościach pomiędzy Smoleńskiem a Moskwą pod Kłuszynem doszło do bitwy 4 lipca 1610 roku. Armia rosyjska złożona z doborowych pułków dowodzona była osobiście przez brata carskiego wielkiego kniazia Dymitra Szujskiego. W jej skład wchodził 5-tysięczny korpus Szwedów, a także ponad 6 tysięcy najemników z Niemiec, Francji, Holandii, a nawet z Hiszpanii. W sumie armia rosyjska przekraczała 40 tysięcy ludzi, w dodatku posiadała artylerię. Przeciwko nim hetman Żółkiewski wystawił zaledwie 7-tysięczny korpus polski, którym dowodził osobiście. Główną siłą uderzeniową i trzonem nielicznych wojsk polskich była husaria - najlepsza wtedy, niepokonana ciężka jazda, słynna w całej Europie. Mobilność wojsk oraz odwaga i determinacja żołnierzy polskich, a wreszcie znakomite dowodzenie i geniusz strategiczny Stanisława Żółkiewskiego doprowadziły do całkowitego rozbicia armii rosyjskiej. Krwawa bitwa miała swój moment krytyczny, kiedy do decydującej szarży ruszyła polska husaria, której uderzenie dosłownie rozniosło wielokrotnie liczniejszego przeciwnika. Pobici i zdemoralizowani Rosjanie w popłochu uciekli z pola bitwy. Zdezerterował m.in. dowódca armii rosyjskiej wielki kniaź Dymitr Szujski. Zwycięscy husarze zdobyli jego złotą buławę oraz główny sztandar armii rosyjskiej ze złowieszczym carskim dwugłowym orłem. Przed polskim wodzem skapitulowali natomiast najemnicy europejscy suto opłacani przez Rosjan. Do polskiej niewoli już po zajęciu Moskwy dostał się zarówno pobity pod Kłuszynem Dymitr Szujski, jak też jego brat - car Wasyl. Rosyjski car dostał się do polskiej niewoli i musiał się ukorzyć przed polskim królem w Warszawie!
W 1611 roku odbył się w Warszawie tzw. hołd ruski, czyli tryumf, jakiego nikt w Polsce nigdy nie widział! Przez Krakowskie Przedmieście "szła kareta skórzana otworzysta Króla Jego Mości, sześciom koni. Siedział w niej car Rosji Wasyl Szujski, przybrany w szatę z białego złotogłowiu i wysoki szłyk futrzany. 'Oczu parzystych, ponurych, surowych' - patrzył w ulicę, na której 'konkurs był większy ludzi'". W Sali Senatorskiej Zamku Królewskiego hetman Stanisław Żółkiewski oddał go królowi, w pięknej i ludzkiej przemowie uszanował jeńców, polecił ich łaskawości zwycięzcy. W obecności wszystkich posłów i senatorów podczas wspólnego posiedzenia Sejmu i Senatu car Wasyl pochylił odkrytą głowę, dotknął dłonią posadzki, ucałował własne palce. Kniaź Dymitr Szujski, niefortunny wódz spod Kłuszyna, uderzył czołem raz jeden. Najmłodszy brat cara kniaź Iwan uczynił to po trzykroć i płakał. Podobnie jak hołd pruski z 1525 roku, tak samo hołd ruski z 1611 roku był zmarnowaną szansą Polski.
Politycznie Rzeczpospolita nie potrafiła wykorzystać wielkiego zwycięstwa pod Kłuszynem, zabrakło woli politycznej, koncepcji polityki wschodniej i szerokich strategicznych pomysłów w polityce zagranicznej. Mało kto wie, że słynna kolumna Zygmunta przed Zamkiem Królewskim została postawiona w 1644 roku, w kolejną rocznicę zwycięstwa wojsk polskich nad Rosją. Wystarczy wczytać się w łacińskie inskrypcje znajdujące się na podstawie kolumny. Strzegą jej z czterech stron polskie orły, bo to nasza polska pamięć i tożsamość.
Klęska pod Kłuszynem jest dla Rosjan od 400 lat ważnym memento. W rosyjskiej tradycji do dziś (!) czuje się charakterystyczny respekt przed Polakami oraz Polską dużo słabszą od Rosji.
Józef Szaniawski

Zrodlo:
[link widoczny dla zalogowanych]

Dobrze azeby w Polsce pamietano i naglasniano rocznice tego wielkiego zwyciestwa podobnie jak np. Bitwe pod Grunwaldem. Niestety z powodu cenzury panujacej w zaborze rosyjskim Henryk Sienkiewicz nie mogl napisac powiesci slawiacej polskie zwyciestwa nad Moskalami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neoconstantine




Dołączył: 11 Cze 2008
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 17:51, 30 Cze 2010    Temat postu:

Rosja przeżywała w tym czasie, okres tzw. "wielkiej smuty", spowodowanej mn. właśnie rządami Iwana Groźnego, który zapisał się w historii Rosji mniej więcej tak samo, jak w dziejach Izraela Herod Wielki, czyli - prawie cały okres panowania to czas świetności, ale ostatnie lata, to moralna, ekonomiczna i polityczna ruina. Na początku XVII wieku, kresowi magnaci Rzeczpospolitej, pod względem narodowości bynajmniej nie Polacy, a pod względem wyznania - bynajmniej nie katolicy (chociaż nie miało to wówczas takiego znaczenia, jak obecnie), postanowili porządzić sobie w Moskwie. Urządzili wyprawę - całkiem prywatne przedsięwzięcie na Moskwę, zwane "Dymitriadą", do którego dopiero później wciągnęli króla. Wszyscy znamy mniej więcej tą historię. W każdym razie, do dziś możemy chwalić się, że byliśmy w Moskwie. Czemu zmarnowaliśmy zwycięstwo pod Kłuszynem? Winę ponosi sam Zygmunt III, któremu zamarzyło się samemu zapanować nad Rosją, a zresztą jego nadrzędnym celem, było odzyskanie tronu w Sztokholmie (a dokładniej - w Uppsali). Chciał stworzyć potężne imperium, od Uralu, po Morze Północne, a Bałtyk miał być jego prywatnym jeziorem. Zresztą jego stryjeczni bracia, królowie Szwecji, mieli podobne marzenia. Dlatego postanowił sam zasiąść na carskim tronie, usuwając swego syna Władysława, co wprowadziło niemałe zamieszenie, w koncepcji panowania nad ogromnym obszarem państwa rosyjskiego. Rosjanie, widząc że sami Polacy nie mogą dojść do ładu, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. W ten oto sposób, zaprzepaszczono olbrzymią szansę, na imperialny rozwój Rzeczpospolitej i pozwolono Rosji odzyskać siły, co spowodowało, iż sto lat później, to właśnie rosyjscy carowie rządzili w Warszawie (choć do czasu rozbiorów - poprzez swoich ambasadorów, a nie namiestników). A Zygmunt III, ma na koncie jeszcze jedno posunięcie, które walnie przyczyniło się do upadku Rzeczpospolitej - oto zezwolił brandenburskiej linii Hohenzollernów, objąć rządami również tereny Prus Książęcych. To spowodowało, że Pomorze Gdańskie i Kujawy, znalazły się w pruskich kleszczach.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grzegorz




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: EU
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:01, 05 Lip 2010    Temat postu:

Bardzo ciekawie Pan to opisal.
Kilka uzupelnien(artykul)

Cytat:
Car Borys Godunow i jego najbliższe otoczenie należało do najbardziej wrogo usposobionych względem Rzeczypospolitej sił w Moskwie
W połowie drogi między Moskwą a Smoleńskiem

4 lipca 1610 roku w pobliżu miejscowości Kłuszyn leżącej w połowie drogi między Moskwą a Smoleńskiem rozegrała się bitwa, która z powodów tylko czysto militarnych jako majstersztyk sztuki wojennej powinna być wymieniana w podręcznikach dziejów wojskowości na całym świecie. Niespełna siedmiotysięczny korpus wojsk polskich rozbił pięciokrotnie większą armię moskiewską, w szeregach której obok 30 tys. Rosjan znajdowało się ponad 5 tys. wojsk cudzoziemskich złożonych z sojuszników szwedzkich oraz najemników francuskich i niemieckich. Ten wspaniały tryumf oręża polskiego był dziełem wielkiej waleczności naszych przodków oraz geniuszu ich wodza, hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego.

Dla dziejów Rzeczypospolitej, a może jeszcze bardziej Rosji, znacznie ważniejsze były polityczne skutki tej bitwy. W XVII wieku odnieśliśmy wiele wyjątkowych sukcesów militarnych, jak choćby w bitwie pod Kircholmem (1605), pod Beresteczkiem (1651), pod Połonką i Cudnowem (1660), pod Chocimiem (1673) czy wreszcie pod Wiedniem (1683), ale nie przyniosły one państwu polskiemu poważniejszych korzyści politycznych. Wymienione przykłady i jeszcze wiele innych posłużyło do sformułowania powtarzanego przez wielu historyków i publicystów uogólnienia, że Polacy potrafią wygrywać znaczące bitwy, a nie są w stanie w taki sposób spożytkować odnoszonych zwycięstw, aby ze skutkami pozytywnymi dla siebie rozstrzygać wojny. Ze zwycięstwem kłuszyńskim było jednak inaczej, chociaż zarówno ówcześni uczestnicy i obserwatorzy wydarzeń, jak i potomni wypowiadający się na ten temat wielce różnią się w ocenie rezultatów dzięki niemu uzyskanych.

Sztokholm - Moskwa

Zanim jednak szerzej przedstawione zostaną skutki polityczne osiągnięte m.in. dzięki militarnemu sukcesowi pod Kłuszynem, należy zacząć od przypomnienia wydarzeń, które poprzedziły bitwę i oddziaływały na następujące po niej rozstrzygnięcia zachodzące w Moskwie oraz wpływające na jej stosunki z Rzecząpospolitą i układ sił w tej części Europy. Na przełomie XVI i XVII stulecia w wyniku rewolty i detronizacji Zygmunta Wazy nastąpiła zasadnicza zmiana orientacji w polityce zagranicznej Szwecji. Państwo, które za rządów Jana III Wazy i jego syna było formalnym bądź nieformalnym sojusznikiem Rzeczypospolitej w hamowaniu ekspansji rosyjskiej nad Bałtykiem, po przejęciu władzy przez Karola Sudermańskiego podjęło działania zbrojne zmierzające do zdobycia Inflant. Dało to początek długotrwałym wojnom szwedzko-polskim. Wkrótce po informacjach o zajmowaniu przez Szwedów kolejnych zamków inflanckich zaczęły docierać również na dwór króla Zygmunta III niepokojące wieści o ocieplaniu stosunków między Sztokholmem a Moskwą. Wprawdzie wygaśnięcie panującej linii Rurykowiczów i nasilające się konflikty społeczne sprawiły, że państwo rosyjskie było wówczas pogrążone w wyjątkowo ciężkim kryzysie wewnętrznym. Był to okres tzw. Wielkiej Smuty. Rosja nie była zdolna do podjęcia działań wojennych przeciwko Rzeczypospolitej. Obawy odpowiedzialnych polityków w Krakowie i Wilnie musiał jednak budzić fakt, że zasiadający od 1598 r. na tronie carskim Borys Godunow i jego najbliższe otoczenie należało do najbardziej wrogo względem Rzeczypospolitej usposobionych sił w Moskwie, podatnych jednocześnie na oddziaływanie jej wrogów, w tym uzurpatora do tronu szwedzkiego.
W tej sytuacji wspieranie sił opozycyjnych wobec Godunowa, a przy tym bardziej życzliwie usposobionych względem Rzeczypospolitej było w jej żywotnym interesie. Dawało szansę na doprowadzenie do korzystnej zmiany na tronie carskim, a gdyby nawet nie udało się tego dokonać, to i tak walka o władzę przedłużałaby czas Smuty, osłabiając możliwości Moskwy do aktywnych działań przeciw swemu zachodniemu sąsiadowi. Dlatego też gdy w otoczeniu książąt Wiśniowieckich pojawił się osobnik podający się za cudem jakoby ocalonego carewicza Dymitra, syna Iwana Groźnego, i znaleźli się możnowładcy, aby sfinansować jego wyprawę po czapkę Monachomacha, król i większość jego rady nie sprzeciwili się, aby żądni "przygód i łupów" mieszkańcy ziem polskich, litewskich i ruskich zaciągali się w szeregi Samozwańca i wyruszyli z nim do Moskwy. Niespodziewana śmierć Godunowa, poparcie ludności chłopskiej oraz grupy opozycyjnych względem cara Borysa bojarów pozwoliły "łże-Dymitrowi" objąć w końcu maja 1605 r. tron moskiewski. Utracił go wraz z życiem niemal równo rok potem.
Jego panowanie było dla Rzeczypospolitej korzystne tylko z jednego powodu. Przerwało na krótko konszachty między Moskwą a Sztokholmem. Przyczyniło się jednak do wzrostu wśród Rosjan niechęci wobec naszych rodaków ze względu na wyjątkową arogancję ludzi z jego otoczenia noszących wprawdzie nazwiska ruskie, litewskie czy polskie, ale wyznających maksymę: "Tam ojczyzna, gdzie dobrze". Wielu z nich poniosło wraz ze swym pryncypałem śmierć w wyniku zamachu stanu z końca maja 1606 roku. Inni z Maryną Mniszchówną, żoną zamordowanego Samozwańca, jej ojcem Mikołajem, wojewodą sandomierskim, i senatorami RP, którzy jako posłowie króla Zygmunta III brali udział w ślubie i koronacji Maryny, zostali uwięzieni.

Koncepcja "ożywienia cara Dymitra"

W rezultacie wspomnianego zamachu tron carski objął Wasyl Szujski, ale wiele znaczących rodów bojarskich nie zamierzało podporządkować się jego władzy. W tych kręgach powstała koncepcja ponownego "ożywienia cara Dymitra" i została zrealizowana. Nic nie znaczyło, że drugi z Samozwańców był - jak pisał Stanisław Żółkiewski - "w tym tylko podobny do pierwszego, że człowiek". Do jego obozu poczęły przybywać pozostające w Rosji oddziały zwerbowane w granicach Rzeczypospolitej na służbę "łże-Dymitra I", a po uspokojeniu rokoszu Zebrzydowskiego udało się do Moskwy wielu żołnierzy spod chorągwi rokoszańskich, ale też pułk wojsk wiernych królowi pod dowództwem Jana Piotra Sapiehy. Wobec wzrostu sił Samozwańca Wasyl Szujski zgodził się w końcu lipca 1608 r. na zawarcie 4-letniego rozejmu między Moskwą a Rzecząpospolitą. Obligował on cara do uwolnienia więzionych od 1606 r. obywateli polskich, a króla do wezwania swych poddanych, aby porzucili służbę u Samozwańca.
Zanim jednak uniwersały królewskie zostały wydane i do nich dotarły, sytuacja Szujskiego uległa poważnemu pogorszeniu. Tracił bowiem władzę nad kolejnymi znaczącymi ośrodkami na rzecz pretendenta, a ponadto najazdem zagrozili Szwedzi. W trakcie rozmów przedstawicieli Karola Sudermańskiego i cara okazało się, że Szwecja jest gotowa zadowolić się jedynie symbolicznym nabytkiem terytorialnym, a także udzielić mu wojskowej pomocy do rozprawy z Samozwańcem i spacyfikowania kraju w zamian za sojusz przeciwko państwom trzecim. Szujski ofertę przymierza przyjął. Jego trwałość po ustabilizowaniu się sytuacji w Moskwie mogłaby stać się wielce niebezpieczna dla Rzeczypospolitej. Sojusznicy uznawali bowiem Inflanty za prowincję szwedzką, a nabytki Wasyla III, czyli ziemię smoleńską i siewierską, za integralną część państwa rosyjskiego. Próba odzyskania jakiegokolwiek z tych terytoriów groziła bowiem włączeniem się do działań wojennych również sprzymierzeńca.

Prewencyjna wyprawa na Moskwę

Zygmunt III na wieść o zawarciu układu w Wyborgu, którego postanowienia jednoznacznie naruszyły warunki rozejmu rosyjsko-polskiego z 1608 r., podjął zdecydowane kroki, aby poprzez prewencyjną wyprawę na Moskwę zapobiec realnemu niebezpieczeństwu wynikającemu z sojuszu obu państw przejawiających zaborcze aspiracje wobec ziem Rzeczypospolitej. Uzyskał też formalne postanowienie rady Senatu odnośnie do podjęcia tej kampanii. W tym przypadku uchwała Sejmu nie była potrzebna, gdyż Moskwa pozostawała z Wielkim Księstwem Litewskim, a następnie z Rzecząpospolitą w stanie wojny od 1507 roku. Dla bezstronnych badaczy nie ulega wątpliwości, że głównym motywem decyzji Zygmunta III dotyczącej wznowienia działań zbrojnych przeciw Rosji było unicestwienie układu z Wyborga. Ponieważ większość rządzących i obywateli RP raczej nie zdawała sobie sprawy z jego groźby, w uniwersale ogłaszającym podjęcie wyprawy oprócz wykazania, że Szujski, podpisując ten akt, złamał rozejm z Rzecząpospolitą, jeszcze większy nacisk położono na możliwość rewindykacji terytoriów utraconych w czasie panowania Zygmunta I. Zwłaszcza zaś ziemi smoleńskiej z jej stołecznym grodem, kluczową twierdzą na pograniczu litewsko-moskiewskim. I właśnie odzyskanie Smoleńska stało się strategicznym celem kampanii rozpoczętej latem 1609 roku.
Nie było to łatwe zadanie wobec wyjątkowo silnych obwarowań oraz dobrego wyszkolenia i zaopatrzenia licznej załogi i nieugiętej postawy dowódców. Oblężenie się przeciągało. Zygmunt III z głównymi siłami wytrwale je kontynuował, a od wiosny 1610 r. przy użyciu jazdy rozszerzał zakres działań ofensywnych. Czynił też starania o pozyskanie oddziałów wspierających drugiego Samozwańca. Jego wysłannicy skłonili część chorągwi do podjęcia służby w armii królewskiej. Pozostałych rozproszyły wojska carskie wspomagane przez posiłki szwedzkie.
Rozprawienie się z pretendentem umożliwiło Szujskiemu zorganizowanie odsieczy dla obleganego Smoleńska. Nie było jej jednak dane dotrzeć na miejsce przeznaczenia. Poniosła druzgocącą klęskę pod Kłuszynem. W dwa dni później nastąpiła kapitulacja jeszcze jednego kilkutysięcznego korpusu wojsk rosyjskich, a dowodzący nim Hrehory Wałujew wszczął z hetmanem Żółkiewskim wstępne układy dotyczące powołania na tron królewicza Władysława i zachęcał do marszu na Moskwę. Hetman pragnął nawiązania dobrych stosunków z Rosją. Był ponadto człowiekiem niezwykle prawym i ufającym ludziom. Spotykając się ze strony bojarów opozycyjnie nastawionych do Szujskiego z przejawami życzliwości okazywanej królewiczowi, czynił im w zamian daleko idące obietnice. One to oraz ponowne zagrożenie stolicy przez Samozwańca przesądziły o detronizacji Szujskiego i rozpoczęciu przez przedstawicieli rady bojarskiej formalnych rokowań w sprawie zawarcia układu, na mocy którego Władysław Waza miał zostać moskiewskim carem. Rosjanie domagali się zwinięcia oblężenia Smoleńska, zwrot zajętych w minionym roku zamków oraz zawarcia pokoju na zasadzie uznania stanu posiadania sprzed 1609 roku. Królewicz miał przejść na prawosławie, zobowiązać się, że urzędy państwowe i godności dworskie będzie powierzał tylko Moskalom, a apostatów od wyznania panującego będzie karał śmiercią. Żółkiewski żądania te zaaprobował i takiej treści układ został przez uczestników rokowań podpisany i zaprzysiężony 28 sierpnia 1610 roku.
Wojska polskie zostały poproszone do obsadzenia Kremla, a twórcy porozumienia udali się do obozu królewskiego pod Smoleńsk, gdzie oczekiwał ich wytrawny znawca Rosjan, kanclerz Lew Sapieha oraz doświadczony realista - Zygmunt III Waza. Wykazali oni, że bojarzy żądają zbyt wiele w zamian za koronę, którą tak łatwo można było utracić, i to nawet wraz z głową. Poza tym król, jak większość ówczesnych gorliwych wyznawców wiary, w której uzyskali chrzest, był przekonany, że tylko ona jest prawdziwa i daje nadzieję zbawienia. Dlatego nie mógł pozbawić syna perspektywy życia wiecznego. Poza tym wynegocjowany w Moskwie układ nie dawał Rzeczypospolitej żadnych korzyści politycznych. Nie zawierał nawet zobowiązania, aby Rosja wypowiedziała traktat w Wyborgu. Dlatego Zygmunt III zaproponował, żeby to jego powołano na tron carski, i to nie z żądzy władzy lub aby narzucić Moskwie katolicyzm, ale żeby przekonać się co do rzeczywistych intencji rosyjskich kontrahentów. Ponieważ propozycji króla nie przyjęli, kontynuował oblężenie Smoleńska aż do jego odzyskania.
W takiej sytuacji większość bojarów opowiedziała się przeciwko oddaniu tronu królewiczowi Władysławowi i z aktywnym udziałem duchowieństwa prawosławnego podjęła ożywioną agitację mobilizującą społeczeństwo do walki z polskimi interwentami. Zadanie to było dość łatwe, gdyż poza oddziałami stanowiącymi załogi Kremla i Smoleńska pozostali wyruszyli do kraju, aby dochodzić należnego i obiecanego żołdu. Dzięki czemu Rosjanie zdołali 6 listopada 1612 r. doprowadzić do kapitulacji żołnierzy polskich utrzymujących aż dotąd stolicę Rosji dla obranego cara - Władysława Zygmuntowicza. Tronu moskiewskiego królewicz nie objął. Do unii między Rosją i Rzecząpospolitą nie doszło, gdyż nie było na nią realnych szans. Zrealizowany natomiast został strategiczny cel podjętej wyprawy. Odzyskano utracone na początku XVI w. ziemie oraz zdołano unieszkodliwić sojusz szwedzko-moskiewski. Dzięki temu Polska przez następnych kilkadziesiąt lat posiadała wciąż status mocarstwa regionalnego.
Prof. dr hab. Jan Dzięgielewski

Autor jest pracownikiem naukowym Instytutu Nauk Historycznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, przewodniczącym Rady Archiwalnej Naczelnej Dyrekcji Archiwów Państwowych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin