Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Refleksje o Śmierci , na 1-2 listopada

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grzegorz




Dołączył: 05 Sie 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: EU
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:38, 01 Lis 2010    Temat postu: Refleksje o Śmierci , na 1-2 listopada

Ciekawe refleksje o smierci autorstwa J. Bochenskiego.

ŚMIERĆ. Nic dziwnego, że śmierć, wydarzenie tak ważne dla każdego człowieka, otoczone jest całą chmurą dziwnych zabobonów. Jedne z nich zostały zawleczone ze starożytności - tak na przykład niejeden zabobon staroegipski - inne natomiast są wymysłem całkiem nowoczesnych filozofów, a mianowicie egzystencjalistów*, z których niektórzy zasługują na miano filozofów śmierci.

Aby zacząć od tych ostatnich, wspomniani filozofowie zaczynają zwykle od odróżnienia strachu od trwogi. Strach ma być, powiadają, obawą przed czymś, na przykład przez złym psem - natomiast trwoga jest obawą przed nicością, zatem przed niczym. Dokonawszy tego rozróżnienia, oddają się z lubością opisowi owej trwogi: jak to grunt zdaje się usuwać zatrwożonemu spod nóg, jak mdłości go ogarniają i tak dalej, i tak dalej. Już to jest zabobonem, w dodatku z kilku względów. Najpierw dlatego, że trwoga jest zjawiskiem dobrze znanym psychiatrom, a więc naukowcom wyspecjalizowanym w tej dziedzinie; filozofowie jako tacy nie mają nic do powiedzenia o niej. Rzecz zresztą uderzająca, że jedyny lekarz psychiatra między egzystencjalistami, Jaspers, nie padł ofiarą tego zabobonu: on wiedział, że chodzi o zjawisko chorobowe, nie należące do dziedziny filozofii. Po drugie chodzi o zabobon dlatego, że jeśli pominiemy stany chorobowe, obawa przed śmiercią nie różni się zasadniczo od innego strachu. Po trzecie mamy do czynienia z zabobonem dlatego, że kto śmierci naprawdę zajrzał w oczy (jak większość ludzi z pokolenia piszącego te słowa) - ten wie, że w chwili, gdy życie jest zagrożone, człowiek boi się przede wszystkim nie samej śmierci, ale ran, cierpienia itd.

Ale główny zabobon szerzony przez filozofów śmierci to przesadny nacisk położony na myśl o śmierci. Człowiek "autentyczny", powiadają, powinien żyć stale z myślą o śmierci. Kto tak żyć nie potrafi, ten nie jest "autentycznym" człowiekiem, żyje w zakłamaniu. Że mamy do czynienia z zabobonem powinno być jasne, jako że kto by chciał żyć według tych przykazań, doszedłby do paraliżu woli. Na próżno słyszymy u tych samych filozofów przydługie kazania o konieczności bohaterskiego czynu. Bo według ich nauki życie jest życiem dla śmierci, a śmierć odbiera życiu i wszystkiemu co czynimy wszelki sens, tym bardziej, że ci sami filozofowie śmierci przeczą równocześnie nieśmiertelności duszy*. Owe nawoływania do czynu są mianowicie u nich najzupełniej gołosłowne. Dlaczegóż miałbym się wytężać, pracować, walczyć, skoro to wszystko i tak nie ma sensu? Tutaj widać, że chodzi o naprawdę groźny zabobon, o rodzaj radykalnego sceptycyzmu* praktycznego.

U jego podłoża leży podwójny błąd w analizie pojęcia sensu życia. Filozofowie śmierci twierdzą, że życie człowieka ma sens wtedy i tylko wtedy, gdy dąży się do czegoś, i że stanowi jeden jedyny łańcuch dążeń, wzajemnie sobie podporządkowanych. A że ten łańcuch jest przerwany przez śmierć, nic nie ma sensu. Otóż oba założenia są fałszywe: życie nie jest jednym szeregiem dążeń i celów, ale wiązką różnych łańcuszków. I to samo życie ma sens nie tylko, gdy człowiek do czegoś dąży, ale także gdy czegoś zażywa, np. słońca albo zadowolenia z dokonanego czynu.

Tyle o zabobonach szerzonych przez niektórych egzystencjalistów. Obok nich rozpowszechnione są nadal starożytne zabobony, niesione w wielkiej mierze przez sztukę, a w niektórych okresach (jak późne średniowiecze) przez religię*. Jednym z tych, doprawdy, kompromitujących wierzeń jest pojmowanie śmierci na kształt "kostuchy", jakiejś straszliwej istoty, która na nas czyha. Każdy przytomny człowiek, zapytany o to, powie oczywiście, że w istnienie takiej "kostuchy" nie wierzy, ale jego zachowanie jest w przytłaczającej większości przypadków na tej wierze oparte. Otóż to jest zabobon: śmierć jest wydarzeniem, nie osobą i spotkać się ze śmiercią nie można, bo jak genialnie mówili starożytni epikurejczycy, kiedy jesteśmy, nie ma śmierci, a kiedy jest śmierć, nie ma nas.

(Druga część wywodów o śmierci, dotycząca pogrzebów, wywołała w rękopisie tak wielkie oburzenie zarówno pobożnych jak i bezbożnych Czytelników, że musiała zostać skreślona przez autocenzurę).

NIEŚMIERTELNOŚĆ. Co najmniej dwa zabobony dotyczą nieśmiertelności. Jeden z nich bardzo rozpowszechniony wśród ludzi wierzących, polega na wyobrażeniu, że dusza* ludzka żyje po śmierci dalej w sposób podobny do życia człowieczego przed śmiercią. Skrajnym przykładem tego zabobonu były np. wierzenia staroegipskie, które nakazywały dostarczać zmarłym jadła, ubrania, narzędzia pracy itp., bo sądzono, że będą dokładnie tak żyli w zaświatach, jak żyli na ziemi. Ale i u chrześcijan nierzadkie jest wierzenie w ten zabobon. Tymczasem dusza nie jest rzeczą i jest z ciałem tak ściśle związana, że choć myśl o jej istnieniu po śmierci nie zawiera sprzeczności, to istnienie musi być całkowicie różne od obecnego.

W rzeczy samej pojęcie treści (dawnej "formy") istniejącej bez podmiotu, którego jest treścią, nie wydaje się sprzeczne, pod warunkiem, że treść, o którą chodzi, nie jest tylko treścią owego podmiotu, ale ma także inne funkcje. A taka jest właśnie dusza ludzka zgodnie z tradycją. Warto też przypomnieć, że wielu Glozofów, którzy nie wierzyli w nieśmiertelność duszy, przyjmowało równocześnie istnienie "czystych treści" bez podmiotów.

Ale pewnym jest, że jeśli dusza istnieje po śmierci, to jej istnienie i działanie nie może być takie same jak w ciele. Na przykład nasza myśl jest ściśle związana z funkcjami fizjologicznymi, to jest cielesnymi - nie ma myśli bez wyobrażeń, które są zjawiskami psychosomatycznymi. Takiej myśli nie może więc być w duszy istniejącej bez ciała. Wyobrażenie o duszy żyjącej po śmierci w taki sam sposób, w jaki istniała za życia, jest więc zabobonem.

Innym zabobonem dotyczącym nieśmiertelności jest opowiadanie o "nieśmiertelnym duchu narodu", o "nieśmiertelnych wieszczach", "wartościach" i tym podobnych. Mało jest zabobonów tak oczywiście sprzecznych z prawdą, jak ten: świat jest przecież wielkim cmentarzyskiem umarłych narodów. Z wielkim trudem zbieramy w nim jakieś szczątki umarłych kultur i narodów, aby starać się choć w przybliżeniu zrozumieć, czym one były. Kto nie wierzy, niech pojedzie do Qantir (ok. 100 km na północ od Kairu) na miejsce, gdzie stał największy bodaj pałac, jaki człowiek kiedykolwiek zbudował - ponad 10 kilometrów kwadratowych budynku; zostało zaledwie kilka kamiennych odłamków.

Oba zabobony mają tę samą przyczynę: pragnienie, aby przetrwać śmierć i żyć dalej jak przed nią. To pragnienie nie jest zabobonem -jest psychologicznym faktem. Ale z tego, że czegoś pragniemy, nie wynika, że to coś jest.

DUSZA. Mało jest wyrażeń i pojęć, wokół których narosło tyle zabobonów, co wokoło duszy. Najważniejsze to bodaj dwa: zabobon materialistyczny i zabobon reistyczny.

1. Zabobon materialistyczny polega na przeczeniu oczywistemu faktowi, że człowiek - a razem z nim chyba także wyższe zwierzęta ma jakieś przeżycia, wyobrażenia, myśli i uczucia, że coś wie i czegoś pragnie. Wszystkie te zjawiska nazywamy razem uczonym słowem "psychika" - a w języku popularnym mówimy o duszy. Przeczyć istnieniu duszy w tym słowa znaczeniu może tylko skrajnie zabobonny człowiek, który zupełnie oślepł na najbardziej oczywiste rzeczy. Warto może podkreślić, że poważniejsi materialiści nie są aż w tym stopniu zabobonni: nie przeczą istnieniu duszy, powiadają tylko, że jest ona "czymś materialnym". Ale i to jest zabobon - równie dobrze można by twierdzić, że drzewo jest w rzeczywistości masłem, a woda żelazem, bo zjawiska psychiczne są przecież najzupełniej różne od fizycznych, materialnych.

2. Istnieje także inny zabobon dotyczący duszy. Nazywamy go tutaj "zabobonem reistycznym", od łacińskiego res, co znaczy tyle co "rzecz". Ów drugi zabobon polega na mniemaniu, że dusza ludzka jest rzeczą podobną do takich rzeczy jak stoły, maszyny do pisania, góry i krokodyle. Skrajny wyraz temu zabobonowi dał francuski filozof Kartezjusz. Według niego człowiek składa się z dwóch rzeczy, z dwóch kawałków (nazywa je "substancjami") a mianowicie z rzeczy cielesnej, to jest ciała, i rzeczy duchowej, tj. duszy. Pogląd Kartezjusza jest zresztą tylko pseudonaukowym sformułowaniem szeroko rozpowszechnionego zabobonu o duszach ludzkich przechadzających się poza ciałem. Tak np. starożytni Egipcjanie wierzyli już w XXV wieku przed Chrystusem, to jest 4500 lat temu, że dusza ludzka przechadza się po śmierci ciała w postaci ptaszka z ludzką głową wokoło grobu zmarłego.

Wobec starożytności tego zabobonu, wspartego jeszcze przez "autorytet" Kartezjusza i jemu podobnych, a także przez źle zrozumianą wiarę chrześcijańską, mamy do czynienia z wierzeniem trudnym do przezwyciężenia. Tym bardziej stanowczo wypada powiedzieć, że mniemanie, jakoby człowiek składał się z dwóch kawałków, ciała i duszy, jest bardzo nędznym zabobonem. Cała nasza nauka i wszyscy poważni myśliciele odrzucają go stanowczo. Aby tylko jeden przykład podać, św. Tomasz z Akwinu, jeden z największych myślicieli chrześcijaństwa, przeczy stanowczo, by dusza ludzka była "substancją zupełną", tj. kawałkiem i broni poglądu, że jest "treścią (forma) ciała".

Rzecz mianowicie w tym, że człowiek nie jest połączeniem dwóch rzeczy, cielesnej i duchowej, ale jedną jedyną rzeczą posiadającą jakby różne strony czy różne warstwy. Takich warstw znajdujemy w człowieku nawet więcej niż dwie. Człowiek jest przecież najpierw ciałem. Jest istotą wyposażoną we wszystkie właściwości roślin, bo odżywia się, rozmnaża itd. jak one. Jest dalej także zwierzęciem, choć nasi humaniści* nie chcą jakoś tego dojrzeć. Jest wreszcie istotą, która umie się modlić itd., słowem jest istotą duchową. Ale te wszystkie jego cechy czy funkcje, wszystkie warstwy składające się na jego istotę, nie są rzeczami, ale stronami, cechami, funkcjami tego samego jedynego podmiotu, jedynej rzeczy, jaką jest sam człowiek.

Jeśli chodzi o przyczynę powstania tych zabobonów, wypada powiedzieć, że pierwszy materialistyczny, wywodzi się z tego, że człowiek z natury rzeczy znacznie łatwiej poznaje rzeczy leżące wokoło niego, a więc byty materialne, niż nawet własną psychikę -i stąd skłonność do pojmowania wszystkiego na kształt bytów fizycznych jest u nas wrodzona. Ta sama skłonność leży u podstaw zabobonu reistycznego - najprzyjemniej by nam było, gdybyśmy mogli pojąć duszę na kształt jakiegoś kawałka, choćby duchowego kawałka, jak chciał Kartezjusz. Ale ten drugi zabobon czerpie też swoją popularność z owej góry guseł i przesądów, nagromadzonych w ciągu stuleci wokoło śmierci*, pogrzebów itp. Uwolnić się od jej ciężaru nie jest łatwo. Swoją rolę odegrało także powszechne pragnienie nieśmiertelności*, której ludzie nie umieją sobie inaczej wyobrazić jak przyjmując reistyczny zabobon.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin