Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Traktat Lizboński to bomba z opóźnionym zapłonem?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 11:11, 13 Mar 2008    Temat postu: Traktat Lizboński to bomba z opóźnionym zapłonem?

Eurokonstytucja to bomba z opóźnionym zapłonem!
Jesteśmy świadkami ozywionej dyskusji w sejmie o naszej przyszłości nie wiedząc dobrze o co w tym chodzi. Nikt nie mówi o faktach, ale przerzuca się epitetami. Oto glos przeciwny przyjęciu traktatu.


Nowy traktat Unii Europejskiej podpisany 13 grudnia 2007 w Lizbonie nie zawiera żadnych znaczących różnic w porównaniu do poprzedniej eurokonstytucji. Jego wejście w życie, planowane na 1 stycznia 2009, oznacza przede wszystkim ogromne przesunięcie władzy z poziomu narodowego do Brukseli. Nowe ramy konstytucyjne Unii są szczególnie niekorzystne dla Polski. Tracimy wiele, nie zyskując w zamian praktycznie nic. Tylko raz UE pozwoli nam jeszcze na suwerenną decyzję w sprawie naszej przyszłości. Wiemy już, że tej decyzji nie podejmie cały naród w drodze referendum, ale większość posłów na Sejm RP i Prezydent RP. Jeśli dojdzie do ratyfikacji traktatu po raz kolejny nie zostaniemy już zapytani o zdanie, bo kompetencje państwa polskiego i polskiej władzy przejmie państwo europejskie - Unia.



Choć nazwę „Konstytucja dla Europy” z 2004 roku zastąpiono łagodniejszym terminem „Traktat Lizboński” to jednak zawartość nie uległa zmianie! Mamy traktat, który można przeczytać i zrozumieć tylko mając przed sobą kilkanaście wcześniejszych unijnych traktatów, protokołów i deklaracji, które zmienia obecna eurokonstytucja. To nie jest zwarta książeczka, którą można wysłać pocztą każdemu obywatelowi UE. Nowy traktat jest w praktyce nieczytelny dla zwykłego śmiertelnika i również w tym tkwią niebezpieczeństwa związane z jego wprowadzeniem. KONSTYTUCJA UE TO BOMBA Z OPÓŹNIONYM ZAPŁONEM! Tylko rodzime elity polityczne postrzegają ten dokument jako jeden ze swoich największych sukcesów dyplomatycznych i umocnienie pozycji Polski w UE. Wystarczy jednak spojrzeć na główne postanowienia traktatu, aby nabrać wątpliwości.



Eurokonstytucja nadaje UE 105 nowych kompetencji kosztem państw narodowych. Tyle samo co w poprzednim projekcie konstytucyjnym z 2004 roku, odrzuconym we Francji i Holandii. W 68 nowych obszarach decyzyjnych ma obowiązywać głosowanie większościowe. Oznacza to, że przedstawiciele „27” krajów UE na forum unijnej Rady Ministrów będą częściej przegłosowywać decyzje, również wbrew woli mniejszości, w której często może się znaleźć Polska. Przyczyni się do tego nowy system głosowania oparty na tzw. „podwójnej większości” – państw i populacji, które reprezentują. Do tej pory Polska dysponuje 27 głosami na forum Unii Europejskiej, Niemcy zaś i trzy inne największe kraje miały tych głosów 29. Nowy system głosowania, forsowany w eurokonstytucji i zawarty w obecnym traktacie wprowadza nowy układ sił: Niemcy - 82, Polska – 38. Siła państw będzie od tej pory zależeć od wielkości jego populacji. Równość państw członkowskich na forum Unii przechodzi tym samym formalnie do historii. Nigdy wcześniej Niemcy nie mieli tak silnej pozycji jednocześnie na forum Rady UE i Parlamentu Europejskiego. W nowych ramach konstytucyjnych UE Polska jest natomiast w czołówce przegranych. Układ sił zmienia się również na naszą niekorzyść w Parlamencie Europejskim i Komisji Europejskiej.



Według nowego traktatu przyjęcie unijnego aktu prawnego wymaga porozumienia 55% krajów reprezentujących łącznie 65% liczny ludności UE. Kraje, które mogą utrudnić ten proces muszą łącznie reprezentować 35% mieszkańców Unii. Nie trudno zauważyć, że pozycja Polski i mniejszych krajów europejskich ulega marginalizacji. Natomiast Niemcy, Francja a w przyszłości może również Turcja zyskują kluczowy wpływ na kształt unijnej legislacji. W praktyce może to oznaczać więcej unijnych dyrektyw i rozporządzeń, które będą wprost niekorzystne dla Polski i Polaków, a które zostaną przyjęte w Brukseli wbrew stanowisku polskiego rządu. Zresztą już dziś – w ramach nicejskiego systemu głosowania- takie decyzje zapadają wcale nie rzadko. Oznacza to, że praktycznie w każdej dziedzinie życia i w stosunku do każdej grupy społecznej w Polsce Bruksela będzie mogła podjąć negatywne w skutkach decyzje, nawet wbrew stanowisku Warszawy. Unijna Karta Praw Podstawowych – już wprowadza do ponadnarodowego prawodawstwa europejskiego takie zagadnienia jak: godność ludzka, prawo do życia, prawa do zawarcia małżeństwa i prawa do założenia rodziny czy zakaz zbiorowych wysiedleń. Będą one podlegać orzeczeniom Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, którego wyrokom muszą się podporządkować władze narodowe. Unijni sędziowie będą decydować i wykładni i interpretacji Karty. Z polskiego punktu widzenia najbardziej problematyczne zapisy Karty dotyczą kwestii moralności i problemu niemieckich roszczeń wobec Polski. Niekorzystne dla nas wyroki w Luksemburgu mogą zapaść za kilka lat.



Konstytucja w porządku prawnym każdego państwa jest szczególnym aktem prawnym. Reguluje najważniejsze zagadnienia związane z funkcjonowaniem państwa. Decyduje o ustroju państwowym, określa podstawowe zadania organów państwowych, wyznacza ich kompetencje i stanowi gwarancję podstawowych praw i wolności obywatelskich. Wszystkie te elemeny zawiera nowy traktat konstytucyjny Unii Europejskiej przyjęciem Traktatu z Lizbony Unia Europejska stanie się państwem.



Nie mam złudzeń, że posłowie PO, LiD i PSL poprą w tym tygodniu nowy porządek europejski i oddadzą naszą suwerenność władzy brukselskiej. Nie będzie się to jednak możliwe bez poparcia przynajmniej części parlamentarzystów PiS. Mam zatem nadzieję, że nie zdradzą oni swoich wyborców i nie przyłożą ręki do likwidacji polskiej państwowości.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:28, 15 Mar 2008    Temat postu:

Platforma puszczając smrodliwego bąka na temat przedterminowych wyborów chce zmusić pisowców do uległości, a jednocześnie usiłuje zachować twarz w oczach zachodnich i miejscowych euroentuzjastów. Jeżeli wygrało się wybory z solennym przyrzeczeniem włączenia Polski w struktury UE, to wspierający domagają się teraz wypełnienia zobowiązań.
Niezmiennie od dawna wejścia do unii za wszelką cenę, bez jakichkolwiek warunków domaga się LiD, którego części składowe, zarówno SLD, jak i PD usychają z tęsknoty za pełnym podporządkowaniem praw rodzimych ustaleniom z Brukseli.
Ostatnie wybory jedynie mandatowo wyeliminowały z polskiej sceny politycznej zdecydowanych przeciwników pełnego podporządkowania się naszego kraju brukselskiemu rządowi. Wbrew oczekiwaniom rządzących są oni na tyle silni i wpływowi, że sam J. Kaczyński zrozumiał, że bezkrytyczne podporządkowanie się woli Tuska i jego ekipy ustawi PiS w jednym szeregu z LiD i pozbawi w następnych wyborach poparcia patriotycznej części społeczeństwa. A jest się, czego obawiać, bowiem stacja i rozgłośnia toruńska zdecydowanie opowiedziała się przeciw rządowemu, szybkiemu zamiarowi ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego.
Sam traktat, mimo, że przez większość naszych rodaków nie był czytany, jest zarówno mocno broniony, jak i poddawany surowej krytyce.
Strona rządowa zamiast skupić się na promowaniu dobrych stron tego dokumentu, skupiła się jedynie na przypominaniu braciom Kaczyńskim, że to oni go podpisali, więc teraz maja obowiązek ratyfikowania, ponieważ będzie dla Polski wielki wstyd na całą Europę. Chociaż nie pamiętam, by po odrzuceniu przez Francję konstytucji/ poprzedniczka traktatu / ktoś w Paryżu zapłonął rumieńcem z tego powodu. Nigdzie nie zauważyłem, aby zwolennicy traktatu w uzasadniony sposób przekonywali nas do sensowności popierania wszystkich jego zapisów i można odnieść wrażenie, że jest im obojętnie czy będą w „Europie ojczyzn”, czy też w jednej zjednoczonej Europie, w której rządzący nad Wisłą będą mieć podobne możliwości, co wojewodowie Podlasia i Pomorza. Wygląda to trochę tak, jakby Tusk i jego zwolennicy obawiali się życia w suwerennym państwie. Jeżeli natomiast mają zastrzeżenia do obecnych uwarunkowań, to niech wskażą, co im nie odpowiada. Jeżeli dzisiaj media krzyczą, że sondaże optują za wcieleniem do unii i komuś nie odpowiada obecna rzeczywistość, to niech powie otwarcie, w którym momencie czeka nas to lepsza przyszłość.
Jeżeli dzisiaj możemy nieśmiało wyrażać swój sprzeciw wobec rurociągu północnego to po zaakceptowaniu będziemy zupełnie siedzieć cicho i razem z Niemcami cieszyć się z tej budowli.
Dla mnie wystarczającym argumentem na rzecz odrzucenia traktatu jest to, że jeśli dobrze jest, jak jest, to, po co to zmieniać? A jak ma być lepiej, to trzeba to uzasadnić.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 22:20, 15 Mar 2008    Temat postu:

Aby sprawa była zupełnie jasna i nie powodowała żadnych złudzeń, co do przejrzystości intencji pozwalam sobie wkleić poniżej komentarz zamieszczony 14 marca w krakowskim „Dzienniku Polski” autorstwa ST. Michalkiewicza.
Jeżeli dzisiaj ktoś próbuje porównywać się do Rejtana, to powinien dokładniej przeczytać zapiski historii, z których bowiem wynika, że tamten bohater walki o suwerenność Polski kierował się prawdą I CZYSTYMI INTENCJAMI
Oto tekst tego felietonu:

W środę 12 marca Klub Parlamentarny Prawa i Sprawiedliwości, podczas debaty nad rządowym projektem ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, zaproponował poprawki w postaci opatrzenia tej ustawy preambułą, w której byłoby zapisane, iż Polska jest państwem suwerennym, a konstytucja RP zachowuje nadrzędność nad prawem Unii Europejskiej. Jarosław Kaczyński uzależnił nawet poparcie Klubu PiS dla ratyfikacji od przyjęcia tych poprawek.

Ponieważ preambuła do tego rodzaju ustawy nie ma absolutnie żadnego znaczenia prawnego i z równym skutkiem można by do niej dopisać, że Polska jest wielka, piękna, zdrowa, bogata, potężna i szczęśliwa, tym bardziej interesujące staje się pytanie, w jakim celu Jarosław Kaczyński zaproponował tego rodzaju poprawkę. Jedynym wyjaśnieniem może być próba zamydlenia oczu tym wyborcom PiS, którzy dadzą sobie wmówić, że z dodatkiem tej preambuły Traktat Lizboński jest całkowicie bezpieczny, to znaczy, – że jego ratyfikacja nie oznacza już likwidacji niepodległości Polski. Jarosław Kaczyński najwyraźniej ma nadzieję, że ludzie w to uwierzą – i nadal będą głosować na PiS, jako na jedynego obrońcę polskiego interesu narodowego. Ale Donald Tusk właśnie zapowiedział, że nie zgodzi się na ten listek figowy, a w takim razie PiS albo będzie musiał pokazać swoim wyborcom figę bez żadnego listka, albo złamać jakieś sekretne zobowiązania


Jeszcze raz okazało się, że obawa o odwrócenie się wyborców od PiS wymusiło poszukiwanie zastępczych działań.
Spektakl będzie trwał, ale jego wyniki w tym rozdaniu są już przesądzone.
.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:32, 20 Mar 2008    Temat postu:

Zarówno strona rządowa, jak i opozycja, robią wszystko, aby społeczeństwu na tyle zamieszać w głowach, by nikt nie rozumiał, o co w gruncie rzeczy chodzi w tym traktacie. Żadna ze stron nie chce się przyznać do tego, że ratyfikacja Traktatu Lizbońskiego oznacza zgodę Polski na proklamowanie w Europie nowego państwa pod nazwą: Unia Europejska – oraz na włączenie Polski do tego nowego państwa w charakterze jego części składowej. Będzie w UE prezydent, rząd, parlament i Europejski Trybunał Sprawiedliwości, z których decyzjami wszystkie państwa ratyfikujące Traktat muszą,/a nie mogą/ się nie tylko liczyć, ale dokładnie wykonywać. Dlatego zupełnie niezrozumiałym są te waśnie sejmowe i medialne, jakimi przed świętami politycy zamiast życzeń usiłują nam zasłonić wzrastające ceny w sklepach, a sam premier z rozbrajającym cynizmem wmawia narodowi sukces „białego szczytu”. Z jednej strony obserwujemy likwidacje szpitali, która jest jedynie akceptowana przez specjalne do tego powołane organizacje, jako przyszłych po sprzedaży właścicieli, a z drugiej poniewieranych chorych i ich rodziny oraz domagających się uczciwego uregulowania kontraktów lekarzy i pielęgniarek. To, że Prawo i Sprawiedliwość w ostatniej chwili domagało się wprowadzenia do ustawy ratyfikacyjnej preambuły, wynika jedynie stąd, żeby stworzyć u wyborców wrażenie, że oto niepodległość Polski jest uratowana. Tymczasem preambuła do takiej ustawy nie ma żadnego znaczenia prawnego. Ustawa ratyfikacyjna, bowiem stanowi tylko o upoważnieniu prezydenta do ratyfikowania konkretnej umowy międzynarodowej – w tym przypadku – Traktatu Lizbońskiego – natomiast treści samego traktatu już w niczym nie zmienia

Wreszcie powinno dotrzeć do wszystkich, że części składowe nie są podmiotami nie podległymi. Zazwyczaj są to prowincje, departamenty, województwa, które w większym lub mniejszym stopniu są uzależnione od władzy centralnej, która będzie decydować o zakresie autonomicznych decyzji. Przecież dobrze wiemy, że Królestwo Polskie z przed Powstania Listopadowego nie było tworem niepodległym, mimo posiadania pewnych oznak państwowości. Jednym słowem to oznacza rezygnację z niepodległości Polski.
Nie na wiele pomogą w tym przypadku głośne okrzyki naszego premiera, który usiłuje zaprzeczyć tym ocenom, skoro nawet najmniej pojęty student prawa wie, że jednocześnie nie może być niepodległości i pełnego podporządkowania rządom w Brukseli. Wygląda na to, że kilkadziesiąt lat pełnego uzależnienia od rządów w Moskwie tak spodobało się obecnym decydentom, że byli na tyle naiwni i leniwi, że dali się wmanewrować w kolejne pełne uzależnienie. Tym razem, zrobiono to bez udziału Armii Czerwonej, a jedynie ze służalczym podporządkowaniem.
A tak na marginesie. Jeżeli pełnia władzy ma przejść do Brukseli, to należy poważnie zastanowić się, czy naszemu prezydentowi i premierowi będzie potrzebny rządowy samolot? Polityka zagraniczna, obronna i finansowa będzie w gestii UE, to, jaki sens będą miały zagraniczne wypady naszego „rządu”?
Wytworzony hałas w sejmie o preambułę jest jedynie grą pozorów i nie ma żadnego wpływu na treść Traktatu. Taka jest wykładnia prawna głoszona przez światłych konstytucjonalistów, a dzisiaj na dodatek pan prezydent wyskoczył z zapewnieniem o ratyfikowaniu Traktatu przez parlament do końca kwietnia.
Po co więc nam ten cyrk?
Jedynie po to, abyśmy uwierzyli w te kłamstwa i bez protestów zgodzili się na wyprzedaż narodową.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:03, 20 Mar 2008    Temat postu:

W temacie ratyfikacji, pozbawione jakichkolwiek uzasadnień, bezbarwne i napastliwe głosy koalicji rządowej oraz wszelkiej maści euroentuzjastów z racji swego prostactwa nie mogą wzbudzać zainteresowania. Natomiast wypowiedzi przeciwników ratyfikacji, niezależnie od oceny, jaką każdy z obserwatorów stara się wyrobić, z racji konkretności wypowiedzi, muszą zostać odnotowane, chociażby dla przyszłego porównania efektów.
Oto jeden z głosów, w którym zaakcentowano tylko niektóre problemy:
Jakkolwiek skończy się ta niegodziwa gra interesami Polski, zapamiętajcie wszyscy: to Prawo i Sprawiedliwość jest winne temu zamętowi. Liderzy tej partii próbowali rozgrywać grę, której zakresu nie byli w stanie ogarnąć. Teraz padają tej gry ofiarą. Wiją się jak w ukropie, bo nici wymknęły im się z rak. Nienormalność tej sytuacji polega na tym, że Jarosław Kaczyński chce przyjęcia traktatu europejskiego – po to zerwał koalicje, której był liderem i doprowadził z swoim antropologicznym koalicjantem, Platformą Obywatelską do skrócenia kadencji Sejmu. Ale pamięta też, że PiS zostało kolejny raz wybrane do parlamentu głosami wyborcy narodowego, patrioty, odrzucającego wasalizację Polski w strukturach UE. I ma z tą sprzecznością duży problem.
Dlatego hufce specjalistów od promocji Prawa i Sprawiedliwości urządzają niezrozumiałe manewry, z których „czarny lud” – jak mówi o wyborcach PiS, Jacek Kurski, zrozumie tylko tyle, że PiS protestuje przeciw jakiejś polityce PO. Nieważne jakiej polityce. Powiem więcej: „czarny lud” nie może dowiedzieć się przeciwko czemu PiS protestuje, bo PiS nie protestuje przeciw przyjęciu traktatu lizbońskiego! Istotą jest huk armaty a nie los ostrzelanego obiektu.
Pomiędzy PO i PiS toczy się dziś zażarta walka o to, czyje nazwiska zapisze historia na swoich kartach: Tuska czy Kaczyńskich? Inny spór się nie toczy – obie, a właściwie cztery parlamentarne strony zgodziły się co do tego, że zrobią wszystko, aby podpisać traktat konstytucyjny i zakończyć „anachroniczną XIX wieczną formę niepodległości” Polski!

Zbliża się posiedzenie Sejmu na którym rozstrzygnie się forma zamachu na polską suwerenność. Bez poparcia posłów PiS, traktat lizboński nie będzie ratyfikowany. Jestem życiowym optymistą i chcę, aby Sejm odrzucił zdradziecki dokument kończący niepodległy byt Polski, ale jestem też realistą i sądzę z przekonaniem, że skrupulatnie policzone głosy PiS-owskich lojalistów wobec UE dadzą potrzebne 307 głosów za przyjęciem ustawy.


Oczywiście zgadzam się, że w tym sejmie nie ma przeciwników ratyfikacji, a jedynie obawa J. Kaczyńskiego o swój dalszy polityczny byt, a przede wszystkim realna groźba odcięcia od poparcia RM jest powodem tej pseudoawantury, z której pozostanie w Europie pogłębiająca się opinia o beznadziejności polskich elit politycznych.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzych




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 17:32, 21 Mar 2008    Temat postu:

Prezydent: Nie strzelę

Paweł Wroński 2008-03-21, ostatnia aktualizacja 2008-03-21 01:50

- Sądzę, że sprawa traktatu lizbońskiego do końca kwietnia zostanie załatwiona. Nie wyobrażam sobie, by przez Polskę traktat upadł - deklaruje prezydent Lech Kaczyński.
Mam pewne pomysły, ale za wcześnie o nich mówić. Chcę podkreślić: jestem za ratyfikacją traktatu. Choć jestem za wzmocnieniem w ustawie ratyfikującej traktat polskiego sukcesu - mówił prezydent we wczorajszym wywiadzie dla "Dziennika". Dodał, że ratyfikacja powinna odbyć się w parlamencie i "nie wyobraża sobie sytuacji, w której na drodze do przyjęcia traktatu przez UE stanęła Polska. Jesteśmy zbyt proeuropejskim krajem".

Prezydent odniósł się pozytywnie do zapowiedzi premiera Donalda Tuska (w Radiu TOK FM) o przygotowaniu kompromisowej ustawy ratyfikacyjnej. - Na pewno ruch należy teraz do premiera, czekam na tę propozycję - stwierdził.

Zaprzeczył sugestiom z ostatnich dni, że mógłby odmówić ratyfikacji mimo upoważnienia go do tego przez Sejm. - Mogę nie podpisywać, mam takie uprawnienie, ale nie twierdzę i nie twierdziłem, że z niego skorzystam. Chciałem tylko podkreślić, że mam rewolwer, nie znaczy to jednak, że strzelę.

Treść i ton wywiadu prezydenta, który jeszcze w poniedziałek w ostrym orędziu straszył Polaków gejami i niemieckimi roszczeniami, wzbudziły zdziwienie. Cezary Michalski, zastępca redaktora naczelnego "Dziennika", ujawnił w radiowej "Trójce", że jego redakcja od miesięcy starała się o wywiad, a tu niespodziewanie Kancelaria Prezydenta sama go zaproponowała.

Ostatnie badania ukazują, że Polacy coraz gorzej oceniają głowę państwa. Według sondażu we wczorajszej "Rzeczpospolitej" połowa badanych uważa, że prowokuje konflikty albo że "nie ma wpływu na nic". 65 proc. jest przekonanych, że głównie zabiega o interesy PiS.

Lech Kaczyński twierdził, że ze względu na spotkanie z premierem gotów jest odwołać ważną wizytę międzynarodową. Być może do spotkania premiera i prezydenta dojdzie tuż po świętach.

Ma na to nadzieję wicepremier Grzegorz Schetyna, który w Radiu ZET powiedział, że w jego ocenie "prezydent Kaczyński jest trochę ofiarą tej całej sytuacji i zaangażowania się".

Wywiad prezydenta pozytywnie przyjął też marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. - Wynika z niego, że pojawiła się refleksja nad pewnymi słowami wypowiedzianymi nieopatrznie, za szybko i za daleko idącymi - mówił dziennikarzom.

Na razie sytuacja jest jednak niepewna. Komorowski twierdzi, że decyzję o terminie głosowania nad projektem ustawy upoważniającej prezydenta do ratyfikacji traktatu lizbońskiego podejmie "w sytuacji przynajmniej ograniczonej wiedzy, jaki może być jego efekt".

Teraz Sejm rozpatruje ustawę w rządowym kształcie oraz poprawki PiS, które obwarowują zgodą Sejmu, Senatu, rządu i prezydenta jakiekolwiek odstąpienie od tzw. mechanizmu z Joaniny (umożliwiającego czasowe blokowanie decyzji Unii) i protokołu brytyjskiego (ograniczającego stosowanie Karty Praw Podstawowych). Na razie nie wiadomo, czy PO będzie chciała przekonać cały klub PiS do poparcia ustawy ratyfikacyjnej w rządowym kształcie. Nieoficjalnie wiadomo, że niektórzy posłowie PiS nie chcą przyczynić się do klęski traktatu w polskim Sejmie.

Klub PiS zapewnia jednak, że w tej sprawie wewnątrz panuje pełna zgoda. Wczoraj po rozmowie z jego szefem Przemysławem Gosiewskim czterech członków klubu PiS zaprzeczyło, że chciałoby w głosowaniu złamać dyscyplinę klubową. Posłowie twierdzili, że z Gosiewskim wyjaśniali tylko medialne nieporozumienie.

Adam Hofman, Dawid Jackiewicz, Adam Rogacki i Mariusz Kamiński tłumaczyli na konferencji prasowej, że ich wypowiedzi zostały źle zrozumiane albo zmanipulowane. - Będziemy namawiać do kompromisu, ale zagłosujemy tak jak klub - zapewniał Hofman.

Dopytywany, jak ocenia wypowiedź innego członka klubu Zbigniewa Religi w Radiu TOK FM, iż "nie ma mowy, aby się ześwinił, i zagłosuje z własnym sumieniem", powiedział, że on też "zagłosuje z własnym sumieniem".

Profesor nie ujawnił, czy podniesie rękę za traktatem bez przygotowanej przez PiS preambuły. - Nie chcę ułatwiać zadania PO - stwierdził.

W konferencji nie wziął udziału poseł PiS Lucjan Karasiewicz, w którego opinii traktat jest tak ważny, że gotów jest zagłosować także za wersją rządową. Poseł PiS Jacek Kurski zapewnił, że podczas głosowania będzie w PiS obowiązywała dyscyplina partyjna, a obecność będzie obowiązkowa.
=================================
Zobaczymy jak to w końcu będzie z tym „naszym prezydentem” – czyżby wpływ nowtowań dotychczasowej działalności P. Prezydenta spowodował kolejną zmianę jego nastawienia. Zwykły czytelnik w tym wszystkim, jest w stanie szybko się pogubić. Stara teza o polityce jest nadal aktualna.
Krzych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:45, 27 Mar 2008    Temat postu:

Zanim dojdzie do spotkania Kaczyński-Tusk

Z wypowiedzi przedstawicieli PO i PiS wynika, że do porozumienia jest już blisko. Cała awantura, która wybuchła wokół traktatu była tyleż niespodziewana co niezrozumiała. Oba ugrupowania deklarują przecież, że traktat jest Polsce potrzebny, a chwilami nawet że jest „polskim sukcesem”. Taka hipokryzja dwóch największych partii politycznych jest o tyle łatwiejsza, że i tak nikt traktatu nie przeczyta, bo jest to zadanie – przynajmniej dla zwykłego śmiertelnika – niewykonalne.



Jeśli rzeczywiście za punkt niezgody między partiami Donalda Tuska i Jarosława Kaczyńskiego przyjąć dwa enigmatyczne zagadnienia: protokół brytyjski i kompromis z Joaniny to sprawa jest jeszcze bardziej groteskowa. Wśród brukselskich polityków oba zapisy – rzekomo ratujące Polskę przed wszystkimi negatywnymi skutkami traktatu konstytucyjnego – są po prostu puste, a przynajmniej bardzo, bardzo niewyraźne.
Musimy pamiętać, że protokół brytyjski, o ile w ogóle coś wyłącza z unijnej jurysdykcji – to najwyżej socjalne zapisy Karty Praw Podstawowych, których nie chcieli Brytyjczycy. Sławny kompromis z Joaniny został pierwotnie wprowadzony w 1994 roku i od tamtego czasu ani razu nie użyto go skutecznie do zablokowania (zatrzymania w czasie) niekorzystnej decyzji UE. Dwa narodowe hamulce bezpieczeństwa po prostu nie istnieją!



I myślę, że kanclerz Angela Merkel nie musiała zbyt długo tłumaczyć swoich racji. W 2007 roku wykonała kawał dobrej roboty w interesie Berlina. Podpisy szefów MSZ z PiS i PO otworzły drogę do dominacji Niemiec w Europie. W 2008 roku wystarczy tylko poczekać jak 27 krajów potwierdzi zeszłoroczny sukces niemieckiej kanclerz. I choć spokój w Warszawie na chwilę został zmęcony dla potrzeb krajowej opinii publicznej, to niemiecka kanclerz dobrze wie, że rzeczywistego niebezpieczeństwa nie było nawet przez chwilę.

A po spotkaniu zmniejszy się zapas w prezydenckiej piwniczce, ale twarze bohaterów będą uśmiechnięte.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:00, 27 Mar 2008    Temat postu:

Niechciany traktat?


Z badań brytyjskiego instytutu Open Europe opublikowanych w marcu 2007 roku wynika, że w każdym kraju Unii Europejskiej odsetek ankietowanych opowiadających się za przeprowadzeniem referendum w sprawie nowego unijnego traktatu przekracza 54 procent. W przypadku Polski wynosi nawet 74 procent. W badaniach tych zapytano ankietowanych o to, jak głosowaliby, gdyby faktycznie takie referendum się odbyło i gdyby istotą tego traktatu było powiększenie kompetencji Unii. Okazało się, że w przypadku 10 krajów poparcie dla takiego traktatu byłoby wyższe niż sprzeciw wobec niego. W przypadku zaś aż 16 krajów przeważaliby jego przeciwnicy. Czyli w 16 krajach traktat ten byłby odrzucony przez społeczeństwo!

Co ciekawe, według badań instytutu Open Europe, jedynym krajem, w przypadku którego odsetek zwolenników i odsetek przeciwników traktatu był taki sam, jest Polska i wynosi 38 procent. Można by z tego wysnuć wniosek, że jeśliby referendum takie w naszym kraju jednak się odbyło, to walka między obozem zwolenników przekazania większych uprawnień Unii a osobami przeciwnymi przekazaniu tych uprawnień byłaby bardzo zacięta. Jest bardzo ciekawe, że w tych badaniach pytano ankietowanych w specyficzny - z punktu widzenia unijnych zwyczajów - sposób. Już w pytaniu powiedziano im o traktacie po prostu prawdę, a mianowicie, że chodzi o traktat, którego istotą jest właśnie powiększenie kompetencji Unii!

Czytaj całość:http://www.naszdziennik.pl/index.php?typ=my&dat=20080327&id=my12.txt

Jak się czyta poza oficjalną propagandą, to nie wszystko jest już tak jednoznaczne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 21:00, 30 Mar 2008    Temat postu:

Na jednej z witryn autor przedstawił swój wariant. Zanim dokonamy oceny przeczytajmy:

Dzieci czasem zadają głupie pytania. Och nie, nie chodzi o seks: na delikatne zagajenie w tym temacie zwykle pytają z ciężkim westchnieniem: "No dobra, Tata, co chcesz wiedzieć?". O tę sferę dbają wszyscy począwszy od mediów i szkoły przez Internet aż po (to tradycjonaliści) rozmowy z kolegami. Ale czasem pytają o politykę.

Ostatnio natknąłem się na takie pytanie i do dziś mnie gnębi odpowiedź na nie. Otóż rozmowa zeszła na Traktat Lizboński. Jestem jego zdecydowanym przeciwnikiem a o zwolennikach jego podpisania mam bardzo zdecydowane zdanie (nie nadające się do publikacji). To może wywołać u dzieci tzw. dysonans poznawczy: wszyscy mówią i piszą, że to dobrze a ja, że źle. Nic więc dziwnego, że w pewnym momencie syn poprosił mnie o przedstawienie takiego najbardziej czarnego z czarnych scenariuszy.

Puściłem wodze fantazji. Zaproponowałem następujące rozwiązanie:

1) podpisujemy Traktat Lizboński i przechodzimy pod władanie sądów UE

2) w ramach prawa unijnego zostają odzyskane przez potomków wysiedlonych Niemców nieruchomości na Ziemiach Zachodnich

3) W ramach unijnej polityki regionów ziemie zachodnie (na których Niemcy stanowią już większość wskutek pkt 2.) uzyskują autonomię (vide Kosowo - popisałem się nawiązaniem)

4) W filozofii UE następuje zwrot ku "polityce regionów" i - przy zachowaniu nadrzędności prawa unijnego - wydzielenie "regionu polskiego" w nowych granicach bez autonomicznych Ziem Zachodnich.

5) Unia się rozpada (albo w Polsce pozwala się wygrać jakiejś partii populistycznej i pod pozorem narastania nacjonalizmu usuwa się ją z Unii)

6) Polska pozostaje w granicach: zachodnich z 1939 i wschodnich z 1945.

No i wszyscy są zadowoleni (kończyłem). Niemcy bo mają granice zapisane w swojej konstytucji (odzyskane bezkrwawo), Rosja bo ma bezpośredni kontakt z Niemcami, Francja bo może grać maleńką Polską swoje gierki niemiecko-francuskie, a wszyscy inni bo na kawałku Europy mają (mały bo mały ale jednak) rynek zbytu, który nigdy nie stanie się zagrożeniem gospodarczym.

"Ale przecież to już było: to po prostu Księstwo Warszawskie" tym razem syn popisał się znajomością historii. "A było!" odpowiedziałem modląc się w duchu by nie pamiętał o Kongresie Wiedeńskim. Pamiętał.

I wtedy padło głupie pytanie: "Ale chyba nie myślisz, że to naprawdę może się zdarzyć?".

Kazałem mu się nie garbić i wysłałem do odrabiania lekcji. A sam do dziś nie wiem jaka jest odpowiedź na to pytanie.

TBM


Możemy oczywiście nie zgodzić się z autorem. Ale nie można odmówić mu prawa przedstawienia takiej oceny. Historia ludzkości zna wiele jeszcze bardziej niemożliwych zdarzeń. Kto 20 lat temu, będąc przy zdrowych zmysłach pomyślałby, że rozpadnie się ZSRR, a Niemcy zjednoczą się.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:45, 28 Kwi 2008    Temat postu: Prezydent grozi

Kurski ostrzega: Prezydent wstrzyma traktat
Wraca sprawa traktatu lizbońskiego. Wydawało się, że po rozmowie prezydenta z premierem sprawa jest załatwiona, okazuje się jednak, że ratyfikacja nie jest przesądzona. Prezydent odmówi podpisu, jeśli Platforma nie przyjmie ustawy PiS, która miała regulować sprawy traktatu - mówi Jacek Kurski w "Sygnałach Dnia".

"Zgodę Prawa i Sprawiedliwości na ratyfikację traktatu lizbońskiego poprzedziła honorowa umowa między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem" - przypomniał Jacek Kurski z PiS. Szef rządu obiecał, że w zamian za poparcie sejmowej uchwały ratyfikującej traktat, PO zgodzi się na uregulowanie odrębną ustawą zasad, na jakich Polska będzie miała wpływ na decyzje Unii.

PiS chce, by wszystkie ważne decyzje dotyczące przyszłości Unii, a przede wszystkim polskiej obecności w "27", były podejmowane przez polskiego przedstawiciela w Radzie Europejskiej "wyłącznie po uzyskaniu uprzedniej zgody prezydenta, Sejmu, Senatu i Rady Ministrów" - dowiedział się DZIENNIK.

Chodzi między innymi o ewentualną zmianę polskiego stanowiska w sprawie tzw. Joaniny, czyli mechanizmu czasowego blokowania unijnych decyzji. To niemal identyczny zapis jak w prezydenckim projekcie ustawy ratyfikacyjnej sprzed ponad miesiąca. A wtedy rząd i Platforma kategorycznie odrzuciły ten pomysł, podpierając się kilkunastoma ekspertyzami prawnymi. I nie zmieniły zdania. "Tego typu propozycje w ogóle nie wchodzą w rachubę" - mówi DZIENNIKOWI szef klubu PO Zbigniew Chlebowski.

Co na to PiS? Lech Kaczyński jeszcze tydzień temu zapowiadał, że podpisze traktat lizboński, ale Jacek Kurski jest pewien, że prezydent zmieni zdanie. "Kompromis helski był wyrazem dobrej woli prezydenta. Jeśli nie dojdzie do przyjęcia ustawy kompetencyjnej, prezydent odmówi ratyfikacji traktatu" - ostrzega.

Wina za kompromitację Polski na arenie międzynarodowej spadnie na PO - nie ma wątpliwości polityk PiS.
W moim przekonaniu:Jeżeli człowiek normalny czyta, że premier coś komuś obiecał, że to była honorowa umowa między prezydentem a premierem, to w moim przekonaniu ten ktoś jest obcą osobą i są mu obce polskie stosunki panujące na politycznych salonach. Tutaj odbywa się brutalna gra, której stawką jest zdobycie pełnej i absolutnej władzy. Pokonani na kolanach mogą tylko błagać o litość.
Jednocześnie kamuflaż jest tak doskonały, że obywatel nie orientuje się, czy opozycja trzyma z rządem, czy też ma własne zdanie. Przyszłość Polski jest sprawa drugorzędną. Liczy się głównie procentowy wskaźnik poparcia i to jemu podporządkowana jest ta cała gra.
Referendum w Irlandii może pogodzić wszystkich.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin