Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wieści wojenne z Iraku i Afganistanu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wolski




Dołączył: 13 Lut 2008
Posty: 96
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon 19:20, 03 Mar 2008    Temat postu:

Uważam, podobnie jak nadawca postu, że znaczna część żołnierzy zawodowych i nadterminowych wyjeżdża do na tzw. misję ,ażeby zarobić ,a nie wypełniać zadania bojowe o których im się nie mówi prawdy. W tym opisanym przypadku nie zadziałało powiedzenie " jeden za wszystkich, a wszyscy za jednego. Osobiście też byłem w sytuacji bojowej z moimi podwładnymi , a gdy kilku zostało rannych wynosiliśmy ich z pod ognia nie patrząc na to co sie z nami stanie. Trudno uwierzyć ,że ci koledzy z sanitarki tak sie zachowali. Uważam, że jeśli tak było, jak twierdzi oficer to powinni ponieść karę.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzych




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 19:18, 26 Mar 2008    Temat postu: Na kłopoty - ambasador

Na kłopoty - ambasador
Hanna Hartwig 26 marca 2008
W Iraku coraz bezpieczniej - twierdzi (wg IAR) ambasador Edward Pietrzyk. Doprawdy?

W Iraku coraz bezpieczniej - twierdzi (według IAR) polski ambasador w Iraku, Edward Pietrzyk. Najwyższy czas nawiązać współpracę gospodarczą: „sprzyja temu widoczny już proces pojednania miedzy samymi Irakijczykami".
Wypowiedź ambasadora nosi datę 25 marca. W tym samym dniu donosił Reuters:
Starcia między zwalczającymi się ugrupowaniami szyitów w Bagdadzie;
Armia Mahdiego opanowała część miasta Kut na południu Iraku, z miasta słychać wybuchy i strzały;
Amerykański dyplomata umiera wskutek odniesionych ran;
Wojska amerykańskie okrążają Sadr City we wschodnim Bagdadzie;
W miastach na południu Iraku wprowadzono godzinę policyjną;
Gwałtowne starcia w Basrze, gdzie wojsko irackie walczy z Armią Mahdiego (Independent);
I jeszcze: Choć dane szacunkowe się różnią, liczba ofiar śmiertelnych wojny w Iraku mogła przekroczyć milion (AFP).
 Bilans tego wtorku, 25 marca: 54 Irakijczyków i jeden żołnierz amerykański zabity, 129 Irakijczyków rannych.
 To jednak szczęście, że mamy wiarygodne, optymistyczne źródło na miejscu. Bo z relacji agencyjnych i prasowych można by odnieść zupełnie inne wrażenie. Mylne, oczywiście. Czarnowidze siedzą w tych agencjach.
-----------------------------------
Widać, że Pan Generał szybko swoich poglądów nie zmienia. Sukces goni sukces. Dla kariery można być 2 - krotnie ambasadorem w Iraku, aby tylko ciągle zaistnieć. Można otrzymywać prestiżowe stanowiska i ordery, jednak, to ten „Pan” odpowiadał za przygotowanie, wysłanie "siły żywej” i wyposażenie wojska w Iraku. Ci co tam byli wiedzą jak tam było i wyglądało to wszystko na początku. Widzieli co sami żołnierze robili, aby chociaż trochę zwiększyć stopień swojego bezpieczeństwa, bo przełożeni w kraju włącznie z tym „Panem”o tym nie myśleli. Przez cały okres misji tylko uzupełniano sprzęt, poprawiano bezpieczeństwo, zwłaszcza zakazami wyjazdów poza bazy bez potrzeby.

Jeżeli robi się coraz bezpieczniej to dlaczego nadal przebywa w twierdzy zwanej zieloną strefą. Zakłamanie na całej linii. Wiem jest jeszcze P. Prezydent, można jeszcz tu wejść w jego łaski.
Krzych


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Krzych dnia Śro 19:19, 26 Mar 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzych




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 14:02, 27 Mar 2008    Temat postu:

Jak Zachód rozkrada Afganistan

Wojciech Jagielski 2008-03-27, ostatnia aktualizacja 2008-03-26 15:58 Źródło: Gazeta Wyborcza

Afganistan dostał ledwie połowę z miliardów obiecanych na odbudowę kraju. A połowa z tego i tak wróciła na Zachód jako kontrakty dla firm i niebywale wysokie zarobki dla specjalistów.
Rabunek pomocy na odbudowę Afganistanu jest jedną z przyczyn, że w siódmym roku po amerykańskiej inwazji kraj ten wciąż zmaga się z wojną domową, biedą i wciąż nie może stanąć o własnych siłach na nogi.

O grabieży dolarów ofiarowywanych jako pomoc Afganistanowi od lat piszą zagraniczne gazety, także "Gazeta". We wtorek relacje te potwierdził opublikowany raport Agencji Koordynującej Pomoc dla Afganistanu (ACBAR). Powołując się na informacje i dane z blisko stu działających w tym kraju organizacji pozarządowych (m.in. Oxfam, CARE, Christian Aid, Save the Children czy Islamic Relief), ACBAR stwierdził, że z 25 mld dol. obiecanych przez wspólnotę międzynarodową Afganistanowi do kraju tego dotarło ledwie nieco ponad połowa pieniędzy.

Co gorsza, połowa z wysłanych do Afganistanu pieniędzy już wróciła na Zachód w formie kontraktów rozdzielanych między zachodnie firmy, wysokich pensji dla specjalistów i konsultantów oraz w wielu wypadkach absurdalnie zawyżanych kosztów realizowanych projektów. Jako przykład tych ostatnich ACBAR przytacza budowę przez amerykańską firmę drogi z Kabulu do stołecznego lotniska. Z przedstawionych rachunków wynika, że każdy kilometr remontowanej, poszerzanej i asfaltowanej drogi kosztował prawie 2,5 mln dol. - cztery razy więcej niż średni koszt budowy drogi w Afganistanie.

ACBAR podliczył też, że na roczne zarobki cudzoziemskiego specjalisty zatrudnionego na pełny etat w zagranicznej firmie trzeba wydać od 250 do 500 tys. dol z pieniędzy na odbudowę kraju.

- W ten sposób bogaci odbierają biednym to, co im podarowali, zachowując przy tym opinię dobrego samarytanina - mówiła rok temu "Gazecie" afgańska dziennikarka Farida Nawa, autorka bulwersującego raportu "Afghanistan Incorporated" o rozkradaniu i marnotrawieniu pieniędzy obiecanych na pomoc dla jej kraju. Mustafa Kazimi, przewodniczący komisji ds. gospodarki w afgańskim parlamencie, twierdził zaś, że "z każdego podarowanego dolara siedemdziesiąt pięć centów wróciło z powrotem na Zachód".

Dwie trzecie pieniędzy zagraniczni dobrodzieje wydają bez pytania, a nawet informowania afgańskiego rządu co się z nimi stanie ani na co są potrzebne. Według ACBAR osłabia to i tak rachityczne afgańskie państwo, podważa wiarygodność rządu, a także demoralizuje jego ministrów.

Raport ACBAR stwierdza w dodatku, że słowa nie dotrzymali nawet Amerykanie - główni mecenasi i dobrodzieje prezydenta Hamida Karzaja. Waszyngton obiecał najwięcej - ponad 10 mld dol. - i najwięcej ze wszystkich dał, ale tylko 5 mld. Ledwie trzecią część obiecanych pieniędzy przekazały Niemcy i UE, ledwie połowę - Bank Światowy. Wielka Brytania, która obiecała 1,45 mld dol i przekazała już 1,3 mld, jest wyjątkiem.

ACBAR podkreśla też, że z ofiarowanych Afganistanowi pieniędzy niemal wszystkie i tak idą na wydatki wojenne, a tylko grosze wydawane są na projekty związane z rzeczywistą odbudową kraju. Klapa sponsorowanej przez Zachód powojennej odbudowy jest jednym z najważniejszych powodów sukcesów talibów, którym coraz łatwiej przychodzi przekonywać Afgańczyków, że zachodnie wojska przybyły jedynie po to, by okupować kraj, przerobić na własną modłę i walczyć z islamem. I że aliantom wcale nie zależy, by po epoce 30-letnich wojen domowych pomóc Afganistanowi odrodzić się i stanąć na własne nogi.

Według opublikowanego we wtorek raportu brytyjskiej "Jane's Information Group" Afganistan jest jednym z trzech najniebezpieczniejszych miejsc na świecie, ustępując jedynie Strefie Gazy i Zachodniemu Brzegowi. Łaskawsze dla Afganistanu jest amerykańskie pismo "Foreign Policy", które w tym samym rankingu umieściło ten kraj na ósmym miejscu.
-------------------------------------

To żadna rewelacja to rzeczywistość. Na Kosowie, Iraku czy Afganistanie najwięcej zarabiają sami Amerykanie. Potężne fundusze przeznaczone na dany kraj, są wykorzystywane na utrzymanie administracji wspomagającej rodzime rządy, spejalistów i firmy wykonujące prace na rzecz sił stabilizacyjnych lub teoretyczny rozwój gospodarczy danego kraju. Siedzi tam banda nierobów i tylko liczą pieniądze, ale dla siebie i tak naprawdę nikt im nic nie zrobi, a co zarobią będzie ich. Prasa trochę pokrzyczy, a ludzie szybko zapomną.
Krzych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzych




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 18:43, 22 Kwi 2008    Temat postu:

2008-04-21,Źródło: Gazeta Wyborcza

Sadr grozi Irakowi wojną

Sekretarz stanu USA Condoleezza Rice niespodziewanie przyleciała wczoraj do Bagdadu, żeby wesprzeć iracki rząd, któremu najpotężniejszy szyicki watażka grozi otwartą wojną
To moje ostatnie ostrzeżenie: niech iracki rząd zmądrzeje i wróci na ścieżkę pokoju! - ogłosił w sobotę przywódca Armii Mahdiego Muktada as Sadr. - Inaczej ogłosimy otwartą wojnę, którą zakończymy dopiero po pełnym wyzwoleniu!

Walki między siłami rządowymi a nielegalną Armii Mahdiego, liczącą kilkadziesiąt tysięcy szyickich bojowników, zaczęły się w zeszłym miesiącu w Basrze. Premier Nuri Maliki wysłał tam 30 tys. żołnierzy i policjantów, którzy mieli wyplenić nielegalne religijne milicje panoszące się w tym mieście, drugim co do wielkości w Iraku. Operacja zakończyła się klęską - siły rządowe nie były w stanie zdobyć dzielnic kontrolowanych przez najpotężniejszą z milicji, czyli właśnie Armię Mahdiego. Całe oddziały policji odmawiały walki z bojownikami lub przechodziły na ich stronę. Premier nakazał zwolnienie 1300 funkcjonariuszy, którzy odmówili wykonania rozkazów.

Potem walki przeniosły się do Miasta Sadra, slumsów Bagdadu zamieszkanych przez dwa miliony szyickich biedaków. To tutaj zaraz po wojnie Muktada, potomek rodziny słynnych ajatollahów prześladowanych przez Saddama, zakładał swoją armię. Zaczynał od pomocy biednym, ale wkrótce stworzył państwo w państwie: bojownicy pełnią w ogromnej dzielnicy funkcję policji, patrolują ulice, mają swoje sądy.

Od kilku tygodni Miasto Sadra jest praktycznie odcięte od świata przez irackich i amerykańskich żołnierzy. W odwecie mahdyści, wykorzystując burzę piaskową, która w zeszłym tygodniu ograniczyła widoczność w Bagdadzie, ostrzeliwali zieloną strefę, czyli ściśle strzeżony obszar wydzielony dla Amerykanów i irackiego rządu. Dlatego premier Maliki i Amerykanie zdecydowali się w czwartek posłać oddziały do Miasta Sadra. Wybuchły najcięższe od kilku tygodni walki, w których zginęło kilkadziesiąt osób, a kilkaset jest rannych.

Powtarza się scenariusz z Basry: pewien amerykański oficer raportował, że cały oddział irackiego wojska mimo jego próśb, gróźb i zaklęć nie chciał walczyć, a potem przeszedł na stronę wroga. Mahdyści są na tyle bezczelni, że w specjalnych odezwach wzywają żołnierzy do dezercji, obiecując im "amnestię": "Bracia z sił rządowych, żałujcie swoich występków i wracajcie na stronę narodu!".

Większość irackich policjantów to biedni i niewykształceni szyici, a właśnie ta grupa stanowi bazę społeczną Armii Mahdiego. Kiedy dwa lata temu odwiedziłem posterunek policji w Bagdadzie, kilku śwież upieczonych funkcjonariuszy zwierzało mi się: - Nasz komendant to kiepski przywódca, słuchamy go, ale nie szanujemy. Co innego Muktada, to jest prawdziwy przywódca!

Sytuacja jest na tyle poważna, że w niedzielę nagle i bez zapowiedzi pojawiła się w Bagdadzie sekretarz stanu USA Condoleezza Rice. - Przyjechałam poprzeć umiarkowane środowiska irackich polityków skupionych wokół premiera Malikiego i niezwiązanych z nielegalnymi grupami - mówiła dziennikarzom. - Chciałabym się dowiedzieć, co możemy dla nich zrobić.
-----------------------------
Z armią Mahdiego problemy były od samego początku. Wielokrotne negocjacje nie przynosiły żądanego skutku. W 2003 r. siły te nie były tak liczne, jednak i sami Amerykanie “przymykali wówczas oko” na zbrojne patrole armii Mahdiego w okolicach meczetów. Mówiono, iż przekona się do Amerykanów i proponowanej demokracji. Jak zwykle pomylili się. Ponadto nigdy Muktada as Sadr nie usłyszał od głównego ajatollaha Sistaniego, słów krytyki i zaprzestania swojej działalności. Sam trafiając na podatny grunt biedoty irackiej sfrustrowanej brakiem perpektyw życiowych i nieprawdziwości głoszonych przez Amerykanów haseł poprawy ich bytu, całymi rodzinami zaczęli wstępować do jego armii, lub popierać przez niego głoszone hasła o wolnym Iraku i wyrównaniu rachunków z najeźdzcami i znienawidzonymi Sunitami. Siła ich polega aktualnie na ilości i dobrym uzbrojeniu oraz olbrzymim poparciu społecznym. Aktualnie as Sadr ze swoją armią, jest poważnym problemem dla władz irackich jak i sił koalicyjnych. Jest w stanie wzniecić ponowne powstanie przeciwko władzy i koalicji nie tylko lokalnie w jednym miejscu, ale w większości wielkich miast. Napewno zwolenników mu nie zabraknie na co wskazuje aktualna sytuacja w Iraku. Dobrze jedynie, że nasze wojsko ma być wycofane, ale czy zdążą wyjść z tego bez szwanku.
Krzych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzych




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 19:42, 28 Kwi 2008    Temat postu:

Strach strzelać

Marcin Górka, Adam Zadworny, Źródło: Gazeta Wyborcza ostatnia aktualizacja 2008-04-28 14:13

Syndrom Nangar Khel. Żołnierze boją się jechać na misje, a dowódca wojsk lądowych zapowiada, że zrzuci mundur, jeśli sąd skarze żołnierzy z Bielska oskarżonych o zbrodnie wojenne w Nangar Khel. - Może rozwiązać armię? - mówi dowódca komandosów gen. Wójcik

Osiem miesięcy po tragedii w Nangar Khel w Afganistanie, gdzie od polskich pocisków moździerzowych zginęło ośmioro cywilów, w tym dzieci, nasza armia jest w kryzysie. Wszystko dlatego, że siedmiu bielskim komandosom, którzy siedzą w areszcie, grozi wyrok za zbrodnie wojenne. Taki jest zarzut prokuratury.

Jednak śledztwo zaczyna się przechylać na korzyść komandosów. Ekspertyza moździerza, którym ostrzelali wioskę, dowiodła, że broń miała szeroki rozrzut, a granaty - ukrytą wadę. Oznacza to, że strzelając w punkty obserwacyjne talibów, Polacy mogli przypadkowo trafić w cywilów.

-Jeśli ta siódemka zostanie skazana, to ja nie widzę dla siebie miejsca w armii - mówi dowódca wojsk lądowych gen. Waldemar Skrzypczak, który ręczy za niewinność komandosów.

Generał Jerzy Wójcik, dowódca 6. Brygady Desantowo-Szturmowej z Krakowa, który dowodzi bielskim batalionem komandosów: -Może trzeba rozwiązać armię? Jeśli szeregowy otrzymuje rozkaz, to nie ma czasu na dyskusję. Nie roztrząsa, czy przełożony dobrze namierzył cel, ocenił sytuację. Nie ma oglądania się na konwencje, bo one są w tej chwili gdzieś tam daleko. Armia to nie sejmik, szeregowy nie dyskutuje z dowódcą. Skazanie szeregowych podważy sens istnienia armii. Daliśmy im prawo użycia siły i broń, bez żadnych ograniczeń, jak to zrobiły inne armie. Gdzie wtedy byli prawnicy?! Dlaczego nie mówili, że to niezgodne z naszymi konwencjami, dlaczego nie mieli zastrzeżeń, że nasi żołnierze są pod dowództwem Amerykanów, których żadne konwencje nie obowiązują?

Polska armia staje murem za aresztowanymi żołnierzami.

Gen. Skrzypczak opowiedział nam o"syndromie Nangar Khel". - Ludzie, którzy mieli jechać na kolejne misje, zastanawiają się teraz: po co? Żebym się bał wyciągnąć broń i strzelić? Nie mówią tego wprost, ale to się już podskórnie czuje w rozmowach z żołnierzami. Mamy kłopot ze skompletowaniem kontyngentów na kolejne zmiany do Afganistanu. Zamiast zwartych oddziałów będziemy wysyłać zbieraninę ludzi z całej Polski.

-Dwa razy się zastanowię, zanim znów wyjadę - żali się nam podoficer w bazie Ghazni w Afganistanie. -Na razie robię swoje, ale za każdym razem, gdy trzeba wyciągnąć broń, przebiega myśl: a jeśli strzelę i zabiję, to zamknie mnie prokuratura?

- Zgłosiłem się do wyjazdu, zanim to wszystko się zaczęło - mówi inny podoficer, który za kilka dni wylatuje do Afganistanu. Walczył już na trzech misjach w Iraku. -Teraz wiem, że bać się muszę nie tylko talibów. Bo na nich mam broń, a na prokuraturę - żadnej obrony. Za murami koszar 18. Bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego największym wrogiem jest Żandarmeria Wojskowa. Tu wciąż mówi się o Nangar Khel i rozwiązaniu Delty. To nieoficjalna nazwa pierwszego plutonu, do którego należeli aresztowani żołnierze: "Osa", "Bokser", "Dżej Dżej", "Bolec", "Ligo", "Borys" i "Olo". -Byli zawsze z przodu - opowiada komandos z Bielska. -Na każdej akcji, podczas każdego szkolenia. Mówili o nich, że sztandarowy pluton, najbardziej doświadczeni. Elita polskiej armii.

Siedzą w celach ze zwykłymi przestępcami. Zarówno ci ostatni, jak i klawisze mówią o nich "internowani".

- Słyszeliśmy, że Delta to także skrót -dopytujemy komandosa z pierwszego plutonu.

-Dynamiczny Element Likwidacji Talibów Afgańskich - tak sobie wymyśliliśmy dla zgrywy. Jak prokurator się dowiedział, to poszła legenda, że kilerzy - opowiada.

Delty już nie ma. -Po Nangar Khel, żeby oczyścić atmosferę, rozrzucili nas po różnych plutonach - tłumaczy jeden z żołnierzy. - Kazali zapomnieć.


Ostatnia wiadomość z 28.04. 08 r.

Generał Jerzy Wójcik, dowódca brygady, z której pochodzą żołnierze aresztowani w związku z masakrą w Nangar Khel, został odwołany ze stanowiska. Powód? Wypowiedzi w prasie, w których wojskowy komentował decyzje szefa MON Bogdana Klicha ws. Nangar Khel.
Jak podał resort obrony na swojej stronie internetowej, minister obrony Bogdan Klich z dniem 15 maja przeniósł gen. Wójcika do rezerwy kadrowej. "Odwołanie ma związek z komentowaniem na łamach jednego z tytułów prasowych decyzji podejmowanych przez szefa resortu, co nie mieści się w standardach obowiązującej w naszym kraju cywilnej kontroli nad armią" - głosi komunikat MON.

Pisaliśmy wielokrotnie w naszych tekstach, iż czas aby wojsko się obudziło i żeby zaczęło szanować się same. Jest jeden kwiatek, który politycy od razu podcieli. Chwała temu Generałowi. Politycy zapomnieli, że to oni zgodzili się wysyłać żołnierzy na takie misje i sami też ponoszą za to odpowiedzialność.
Też nie chciałbym jechać na taką misję, gdzie jednym z zagrożeń dla własnego bezpieczeństwa jest zagrożenie ze strony swojego państwa. Dla polityków chyba najlepiej jak żołnierze wracają na tarczy, bo krótka „imprezka”, trochę żalu, pośmiertny awans, a dla siebie większa medialność i pokazówka zżycia się z problemami wojska. Fikcja i obłuda. Widać, że nawet generał mówiący prawdę to też zło dla wojska, a może tylko dla politycznych nieudaczników. Brawo Panie Generale Wójcik jestem za i nic więcej nie mogę Panu pomóc.
Krzych


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ANDRE54




Dołączył: 28 Mar 2008
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: SULEJóWEK/OKUNIEW

PostWysłany: Pon 23:23, 28 Kwi 2008    Temat postu:

Krzych, no no...jeszcze takiego zdecydowanego to ja Ciebie nie widziałem, brawooooo.
A to za solidarność i cieple słowa dla Pana gen. Jerzego WóJCIKA, któremu dzisiaj naszego wsparcia potrzeba, bo nie widać, słychać ani czuć z żadnej strony, zwłaszcza medialnej. Pan minister MON obraził się, no bo skoro ma wokół siebie samych "pingwinów" a tu jakiś "szczeka" na swego pracodawcę. Przecież to MON wie najlepiej a żołnierz nie jest od myślenia, od myślenia jest każdy polityk bez względu na orientację polityczną.
Przydałby się tu taki Piłsudski..., ale, ale był jeden generał i gdy tylko wspomniał o czołgach na Warszawę, to zaraz chłopu podziękowali, a może co nie daj Panie Boże też chciałby zostać pochowany na Wawelu. Władza nie lubi, oj nie lubi czupurnych żołnierzy. Władza uwielbia -Krzych masz pełną rację- żołnierzy ołowianych do zabawy albo dla medialnego szpanu niesionych w metalowych trumnach, bo ma za darmo super reklamę z ludzkiego nieszczęścia. No i władza lubi defilady i parady wojskowe, bo wtedy wszyscy oddają władzy stojącej na trybunie hołd a ludziska biją brawo, bo to idą ich synowie, Synowie Narodu a nie rządzących. No i co nie mam racji o Piłsudskim???
Chcąc być obiektywnym to należy tu się kilka ciepłych słów pod adresem dowódcy wojsk lądowych Pana gen. Waldemara SRZYPCZAKA, stoi chłop twardo za tymi żołnierzami - co prawnicy nazywają ich zbrodniarzami, zapowiada dymisję, gdyby zapadł wyrok skazujący - a na to czeka tylko "czerwony berecik z Krakowa". Odwiedza ich w więzieniu, dzieli się wielkanocnym jajkiem, opiekuje się ich rodzinami. Postawił swój honor i autorytet - to jest generał, oby takich więcej, jak ojciec, jak brat, jak przyjaciel - nie zawodzi, zwłaszcza w potrzebie.
Panowie Generałowie myślę, że nie tylko ja i Krzych was wspieramy tu i teraz, ale wspierają Was nasi internauci i sympatycy "PRO MILITO". My nie zapominamy, że żołnierzem się jest, a ministrem, ministrem się tylko bywa i szybko ze stanowiska spływa. Pozdrawiam.ANDRE54.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
neoconstantine




Dołączył: 11 Cze 2008
Posty: 239
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 9 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:02, 19 Cze 2008
PRZENIESIONY
Czw 16:30, 19 Cze 2008    Temat postu: Zagrożenie trroryzmem.

Wiadomość z "Onet.pl":
"
Cytat:
Dyrektor unijnego Europejskiego Urzędu Policji (Europolu), Max-Peter Ratzel obawia się, że terroryści z al-Kaidy mogą w przyszłości sięgnąć po "brudne bomby", z materiałami chemicznymi lub biologicznymi, by zwiększyć liczbę ofiar swych zamachów.
Jest to scenariusz, który należy traktować poważnie - oświadczył Raztel, w wywiadzie dla czwartkowego wydania niemieckiego dziennika "Neue Osnabruecker Zeitung". Na całym świecie, eksperci do spraw bezpieczeństwa uważają za realne, że al-Kaida ma dostęp do takich środków - dodał.
Zdaniem szefa Europolu, Al-Kaida wyszła wyraźnie wzmocniona z fazy odwrotu i konsolidacji. - Liczba umieszczanych w internecie filmów wideo, z pogróżkami pod adresem krajów Unii Europejskiej zwiększa się, ton deklaracji świadczy o dużej pewności siebie. W oczywisty sposób rośnie także - i to właśnie w państwach UE - liczba osób, które al-Kaida za pośrednictwem internetu radykalizuje i rekrutuje - powiedział Ratzel, który był wcześniej wyższym funkcjonariuszem niemieckiego Federalnego Urzędu Kryminalnego (BKA)."

Zachodnia Europa sama wychodowała sobie węża na piersi. Przez wiele lat, imigranci z krajów muzułmańskich byli "pieszczochami" tamtejszych elit, zwłaszcza lewicowych. No to teraz owi imigranci, odwdzięczają się za te "pieszczoty".
Bardziej poważnie. Po zamachach w Nowym Jorku, rozgorzała jak zwykle dyskusja, o skutkach i przyczynach. Jeden z samolotów, jak wiadomo, nie doleciał do celu; pilotujący go terrorysta pochodził z Libanu. Jak wynika z relacji jego znajomych - z bardzo tolerancyjnej części Libanu - podobno chrześcijanie i muzułamanie, żyli tam w pokoju przez cały okres wojny domowej. Ów zamachowiec (muzułmanin) kształcił się w katolickim liceum. Jego dyrektor wspominał go, jako dobrego ucznia i bynajmniej nie fanatyka, gdyż w Libanie fanatyzm oznacza wojnę. W wyniku dalszej dyskusji, jej uczestnicy doszli do wniosku, że ów zamachowiec "zradykalizował się" dopiero po podjęciu studiów w Europie Zachodniej. Dyrektor wspomnianego licuem, zadał wówczas znamienne pytanie: "Co takiego złego dzieje się w Europie, skoro jego uczeń stał się terrorystą właśnie po przybyciu do Europy"?
Co może wkurzyć muzułmanina w Europie Zachodniej? Mniej wiecej to, co chrześcijanina, tyle że muzułmanie walczą z tymi zjawiskami po swojemu (Dżihad), a że nadal są "pieszczochami" elit, to zawsze mogą rzucić adwersarzom oskarżenie o rasizm.
Mieliśmy przykład Francji - tamtejsze mass-media, jak ognia unikały podawania narodowości uczestników bijatyk z podparyskich przedmieść; mówiły tylko o "młodzieży z przedmieść". A przecież, wśród tych chuliganów już mogli znajdować się zdeklarowani członkowie i zwolenicy Al-Kaidy.
Niech Europa nadal będzie taka "tolerancyjna" - to za jakieś dzisięć lat ci, którzy obecnie wyśmiewają pielgrzymów idących do Lourdes, będą MUSIELI pielgrzymować do Mekki.
No bo przecież Europol, nie wyśedzi wszystkich potencjalnych zamachowców; a najprawdopodobniej, będą to obywatele krajów UE - tak ja ci, którzy dokonali zamachu na londyńskie metro.
Co robić - może Europa, wzięła by sobie do serca słowa Jana Pawła II, o "cywilizacji śmierci"; boleśnie przekonali się o tym Serbowie z Kosowa - Serbki nie chciały mieć dzieci, Albanki - i owszem. No i obecnie, Albańczycy stanowią tam miażdżącą większość, a Serbowie mogą tylko sobie protestować.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin