Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Decyzja MON po tragedii CASY.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> "VOX MILITARIS", OBRONNOŚĆ, POLITYKA, WOJSKO W KRAJU I NA ŚWIECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 17:13, 05 Kwi 2008    Temat postu: Decyzja MON po tragedii CASY.

Nawet zbyt długo nie musiałem czekać, aby do ogólnego chóru atakujących siły zbrojne włączył się wszechwiedzący specjalista, jakim sam się określa, a podtrzymują to media-doradca ministra ON, były wiceminister oraz profesor i generał Stanisław Koziej. Ten niewątpliwie zdolny człowiek, którego profesjonalna wiedza i doświadczenie wynikają głównie z umiejętnego przetwarzania przeczytanych opracowań i długotrwałego wsłuchiwania się odgłosy światowych komentarzy, jest zawsze gotowy włączenia się w nurt toczącej się dyskusji, udzielając słuchającym go dziennikarzom, zupełnym dyletantom w dziedzinie wojskowości, niezliczonej ilości opinii i autorytatywnych stwierdzeń. Trzeba również zaznaczyć, że w miarę upływu czasu, nasz pan generał nie tylko sam uwierzył w głoszone przez siebie racje, ale również spowodował, że część świata dziennikarskiego powołuje się na jego wypowiedzi.
Dlatego z pewnym zdziwieniem usłyszałem jego wypowiedź dopiero po decyzji ministra Klicha odwołujących kilku oficerów z zajmowanych stanowisk i przeniesieniu ich do rezerwy kadrowej.Spodziewałem się, bowiem, że doradca przygotuje medialny grunt pod tak doniosłą decyzję. A swoją drogą raz na zawsze, kierownictwo resortu powinno sobie i społeczeństwu wyjaśnić, w jakim celu zostało utworzone pojęcie”rezerwa kadrowa”. Atmosfera i forma, w jakiej została ogłoszona ta decyzja nie tylko nie przystoi powadze stanowiska, ale jednocześnie została zrealizowana z naruszeniem prawa i koniecznych norm przyzwoitości. Trudno, bowiem nie odnieść wrażenia, że pan minister wskazał winnych tej tragedii, ale równocześnie obwinionych pozbawił możliwości przedstawienia swoich ocen i okoliczności. Jeżeli najwyżej stojący przełożony, w stosunku do oficerów, którzy bezpośrednio mu nie podlegają, zabiera się za wymierzanie kar dyscyplinarnych, to powinien czynić z uszanowaniem obowiązujących ustaw. Przestańmy sobie nawzajem mydlić oczy i twierdzić, że przeniesienie dowódcy jednostki do rezerwy kadrowej w takim stylu i formie nie jest dla oficera najwyższą karą dyscyplinarną.
Oczywiście pan generał wpisał się w chórek potępiający polskich pilotów wskazując jednocześnie oczywistość w poniesieniu konsekwencji przez osoby odpowiedzialne za spowodowanie katastrofy lotniczej. Również nieoczekiwanie w opowieściach doradcy ministra pojawiają się oceny dotyczące realizacji szkolenia wojsk i całego procesu modernizacji sił zbrojnych oraz konieczności zwiększenia nakładów na jakość wojsk z jednoczesnym wskazaniem na potrzebę dalszego zmniejszania stanów osobowych. Jest to dla mnie nieoczekiwane, bowiem jak dobrze pamiętam, pan generał przez pewien czas był w ścisłym kierownictwie Wojska Polskiego i mimo posiadania wystarczającej wiedzy nie zauważono jego aktywności na polu doskonalenia systemu szkolenia wojsk. Podobnie odbieram ocenę generała o nonszalanckim zachowaniu się moździerzystów w Afganistanie. Na marginesie warto zauważyć, że słowo „nonszalancja „ staje się niejako wytrychem do wszystkich napastliwych ocen naszego wojska.
Znamienne jest również w wypowiedziach pana generała to, że jak sam przyznaje, mimo, że nie zapoznał się z raportem/”Pan zna treść tego raportu?- nie, nie znam, ja go nie czytałem w szczegółach, znam tylko z opisów medialnych” / autorytatywnie potwierdza słowa pytającego go dziennikarza, którego wiedza i znajomość problemu jest dyletancka i przeraźliwie śmieszna. Mimo, że dziennikarz coś bredzi o bezbronności i bezradności pilotów Casy, powtarza zasłyszane bzdury o nieznajomości tego typu samolotu przez pilotów, pan generał skupia się na redukcji sił zbrojnych, w czym widzi główną przyczynę złego wyszkolenia wojsk.
Panie generale, wcale nie trzeba takich redukcji, ponieważ ten proces trwa już kilkanaście lat, a kolejne ekipy rządowe jedyne sukcesy, jakie osiągają na polu wojskowości, to przeprowadzanie pod różnymi pozorami i hasłami kolejnych redukcji stanów osobowych i tworzenia coraz to nowych instytucji sztabowych.
Jak czytam wypowiedź generała, doradcy ministra ON w rodzaju” Czasu za mało, za mało środków, za mało pieniędzy na paliwa, za mało pieniędzy na limity niezbędne do latania i tak dalej. Trzeba znaleźć dodatkowo, ja myślę, co najmniej 25% więcej środków na szkolenie. Ten sygnał właśnie tego, co pan powiedział, elity polskich sił zbrojnych, bo piloci to jest elita polskich sił zbrojnych, najwyżsi... powinni być najlepszą wizytówką jakościową, a tymczasem doszło do tego typu wielu, wielu niedociągnięć. To jest dramatyczny sygnał moim zdaniem.” To jedno wiem na pewno, osoba, która w tej sprawie ma tylko tyle do powiedzenia, nie powinna ministrowi podpowiadać.
Wszyscy zainteresowani od dawna wiedzą, że polskie siły zbrojne dawno zakończyły szkolenie wynikające z potrzeb utrzymywania koniecznej zdolności obronnej. Dotyczy to wszystkich rodzajów sił zbrojnych i rodzajów wojsk. Niestety mimo wielu krytycznych ocen odpowiedzialnych oficerów w tej sprawie, jedyną reakcją jest zamiana dowódców domagających się niezbędnych środków finansowych i materiałowych dla potrzeb szkoleniowych,na takich, dla których awanse i dobre stosunki z przełożonymi są najważniejszymi priorytetami.
Wypowiedź pana generała SK w odniesieniu do odwołanych ze stanowisk oficerów „.: No tak, chyba niestety nie mają szans służby w wojsku, tym bardziej, że przecież trwa śledztwo prokuratorskie też. Myślę, że niektórzy z nich zostaną objęci tym śledztwem, jeszcze dodatkowo poniosą nie tylko konsekwencje służbowe” jest przyłączeniem się do osób akceptujących stosowanie bezprawia i lekceważenie obowiązujących dokumentów normatywnych.
Okazało się, że ten margines wydłużył się, ale i sprawa jest dużo.
A pomyśleć, że minister mówi i kilkudziesięciu osobach do rozliczenia za tragedię CASY. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy miód spływał na pilotów, aż tu nagle okazuje się, że nie tylko nie moga latać na drzwiach od stodoły, ale nie szkolą się poprawnie na samolotach,a dowiadujemy się o tym dzięki doradcy ministr obrony gen S. Kozieja.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Krzych




Dołączył: 14 Lut 2008
Posty: 109
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 24 razy
Ostrzeżeń: 1/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 12:20, 06 Kwi 2008    Temat postu: Trybuna 05.94.2008r.

LARUM GRAJĄ


Ukaranie oficerów nie naprawi armii

Minister obrony Bogdan Klich podjął pierwsze decyzje personalne po raporcie z katastrofy CASY. Poleciały głowy dowódców średniego szczebla i kontrolerów. ,,Nonszalancja” – tak oceniał przyczyny wypadku. Tylko czy ta nonszalancja odnosi się tylko do kadry oficerskiej jednostek wymienionych w raporcie? Czy nie stała za tragicznymi zdarzeniami w afgańskiej wiosce Nangar Khel? Za wypadkiem na poligonie w Wicku Morskim, gdzie z działka przeciwlotniczego na transporterze ostrzelano drugi taki pojazd? Jeśli za katastrofę CASY nie polecą także głowy „wierchuszki”, będzie to oznaczało, że generalicja oraz politycy ponownie uciekają od odpowiedzialności za bałagan panujący w siłach zbrojnych.

Pokazał to już przykład ostrzelania wioski w Nangar Khel. Za kraty trafiło siedmiu żołnierzy. Prokuratura – być może na razie – nie dopatrzyła się winy wyższej kadry. Nie ma wątpliwości, że polityczną odpowiedzialność za to zdarzenie ponosi b. szef MON Aleksander Szczygło. To on mówił: – Nie oskarżajcie mnie za to, że banda durni strzelała do cywili. A to przecież on przez klikanaście dni wstrzymywał informacje o tym zdarzeniu. Dla dowódcy tamtej zmiany gen. Marka Tomaszyckiego szykował ciepłą posadę szefa Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego.

Czy sytuacja znów się powtórzy? Opinia publiczna żąda głów. Politycy ich jednak nie położą. Choć jak mówił zaraz po publikacji raportu z katastrofy CASY sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa Tomasz Hypki, odpowiedzialność za tę katastrofę spoczywa przede wszystkim na politykach, którzy w sprawie lotnictwa wojskowego podejmują jedynie kroki doraźne, a nie myślą perspektywicznie. – Jak nie ma wyszkolonych ludzi, pieniędzy na ich szkolenie i miejsc, gdzie mogliby być szkoleni, to tak właśnie to wygląda – wyjaśniał.

Problem nie dotyczy jedynie sił powietrznych. Zdaniem gen. Piotra Makarewicza, b. dyrektora departamentu kontroli MON, analizując ostatnie tragiczne wydarzenia można dojść do wniosku, że źle jest z dyscypliną i subordynacją w siłach zbrojnych. – Gdyby w Wicku Morskim przestrzegano wszystkich ustaleń instrukcji i programów, to do żadnego wypadku by nie doszło. Gdyby wytyczne z organizowanych co roku przez Dowództwo Sił Powietrznych konferencji bezpieczeństwa lotów były wdrożone, respektowane i przestrzegane, to w dniu zakończenia tegorocznej konferencji nie zginęłoby 20 lotników – wskazuje.

A za dyscyplinę i subordynację odpowiedzialność ponoszą ludzie z najwyższych szczebli dowodzenia i kierownictwa MON. – Jeżeli na „górze” nie przestrzega się wymogów zawartych w ustawach, rozporządzeniach i innych przepisach, to czego można spodziewać się po niższych szczeblach? – pyta.

W ocenie Makarewicza, bardzo źle się stanie, jeśli do odpowiedzialności za katastrofę CASY pociągnięci zostaną żołnierze tylko z instytucji wymienionych w raporcie. – Obok odpowiedzialności karnej za ewidentne przestępstwa jest odpowiedzialność służbowa za niewłaściwe funkcjonowanie całego systemu – twierdzi. W jego ocenie, wnioski personalne wyciągnięte przez Klicha oznaczają, że tragiczne zdarzenia będą się, niestety, powtarzały. – Larum, larum grają – ocenia.

Gdzie szukać przyczyn takiej sytuacji? – Coraz trudniej sprecyzować cele, jakim służą siły zbrojne. Trwa ciągła, chaotyczna dyskusja, do czego armia ma być przeznaczona i jakie posiadać zdolności. Widzę odwrót od zadań związanych z obroną terytorium kraju na rzecz zadań wykonywanych poza granicami. Wynika to z braku jednej jasnej koncepcji docelowego modelu sił zbrojnych, która powinna być realizowana niezależnie od opcji politycznych rządzących w Polsce – uważa b. szef departamentu kontroli MON. Jego zdaniem, nie ma również ponadpartyjnej zgody co do realizacji jednego modelu sił zbrojnych i dlatego po każdej zmianie ekipy rządzącej przez polskie wojsko przetacza się fala wstrząsów.

Odpolitycznienie armii miała załatwić ustawa o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych z 11 września 2003 r. Była próbą uniezależnienia rozwoju kadry zawodowej od zawirowań politycznych. Jasno określała ścieżkę kariery zawodowej i – do czasu rządów PiS – uniemożliwiało to błyskawiczne awanse. To w czasach PiS dowódcą wojsk lądowych został dowódca dywizji. Ten ruch można jednak jeszcze zrozumieć. Na szefa sił powietrznych mianowano natomiast dowódcę brygady, który przez kilka miesięcy kierował Szkołą Orląt w Dęblinie, dowództwo marynarki wojennej powierzono zastępcy dowódcy flotylli.

– Jest to praktyka niespotykana w innych armiach NATO. Pomiędzy tymi szczeblami istnieje ogromna przestrzeń potrzebna do nabywania doświadczenia i umiejętności w dowodzeniu – wskazuje gen. Makarewicz. Uważa, że nie mogło być jednak inaczej, skoro ówczesny szef MON Aleksander Szczygło mówił: „Jeżeli jakieś stanowisko jest np. przeznaczone dla trzygwiazdkowego generała, to ja nie widzę problemów, żeby w ciągu roku zdolny, czterdziestoparoletni generał brygady zyskał na naramiennikach dwie gwiazdki. W tej materii nie mam żadnych zahamowań – naprawdę chciałbym, aby odpowiedzialność za Wojsko Polskie wzięło na siebie pokolenie ludzi, którzy w 1989 roku dopiero wchodzili w dorosłość”. Owocem takiego stanowiska była nowelizacja ustawy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych w sierpniu 2007 r.

Już za rządów Radosława Sikorskiego w MON przy wyznaczaniu na stanowiska zaczęły obowiązywać „mody” lansowane przez polityków. Sikorski stawiał na sprawność fizyczną i język angielski, Szczygło na „osiągnięcie dorosłości” po 1989 r. To on urządził „polowanie na czarownice”. Wszyscy, którzy kończyli radzieckie i rosyjskie uczelnie wojskowe, byli źli. Dobrymi byli ci, którzy okazywali sympatię jego rodzimej partii. I tak w armii powstał korpus PiS-owskich generałów, którzy teraz kontestują próby uporządkowania spraw wojska. Stąd niemoc decyzyjna w resorcie, brak rozstrzygnięć przetargów, opóźnienia w tworzeniu aktów prawnych.

– Taką sytuację należy szybko zmienić i powrócić do normalności. Nie obejdzie się bez kolejnych ustaw, które przywrócą logiczny i systematyczny rozwój kadry. Nie można pozwolić, aby owi młodzi dowódcy brakującą wiedzę i doświadczenie uzupełniali na obecnie zajmowanych stanowiskach, bo ceną, jak widać, jest życie ludzkie. Jeżeli dowódcy najwyższych szczebli mają poważne luki w wyszkoleniu, to trudno spodziewać się, że będą właściwie szkolić podległe sobie jednostki – podkreśla gen. Makarewicz.

Efektem niskiego poziomu wyszkolenia są tragedie jak ta pod Mirosławcem. Niestety – jak mówi Makarewicz – jedynym dotychczas stosowanym panaceum na obniżanie się wyników było łagodzenie wymogów i kryteriów oceny wojska. I szukanie kozłów ofiarnych.

---------------------------------------
Obiektywny przekaz i prawda koląca w oczy polityków i naszą generalicję. Do zaszczytów wszyscy do odpowiedzialności nikogo. Wina spoczywa tu na politykach, którzy całkowicie podporządkowali sobie armię tworząc swoich dowódców całkowicie nie przygotowanych do pełninenia swoich obowiązków. Dziękczynność góry za lampasy, powoduje że w swoim sobkowstwie myślą jedynie o sobie i dalszej karierze. Aktualnie siły zbrojne zostały pozostawione same sobie i całemu stadu karierowiczów, którym odpowiadają piękne parady i nic poza tym.
Krzych


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zbycho




Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 15:42, 06 Kwi 2008    Temat postu:

Już język boli od powtarzania, że politycy nie mają kompletnie pojęcia o dyscyplinie wojskowej, szkoleniu, tradycji, godności, honorze itd. itp. To jest taka "banda łajdaków", którzy patrzą jedynie jak najefektywniej robić prywatne interesy za państwowe pieniądze. Oczywiście zawsze jest do tego dorabiana jakaś ideologia, a akcje w stylu "łapaj komucha" najeefektywniej pozwalały wstawiać na stanowiska swoich wiernych. Ich kompletnie nie ruszają problemy nad którymi żaden wojskowy w słuzbie czy rezerwie nie potrafi przejście do porzadku dziennego. Obronność i bezpieczeństwo państwa spędza sen z powiek żołnierzy, bo to oni w każdym rachunku będą kłaść swoje głowy. Politycy zawsze prysną wcześniej. Dlatego od 1989 roku niszczą Wojsko Polskie, a pytani jakie racje za tym stoją odwracają się plecami. To ich rachunek ekonomiczny powoduje, że pod nóż idą kolejne elementy systemu obronności i bezpieczeństwa państwa. Bo według tych oszołomów są to tylko zabawki wojskowych. Przecież lepiej transferować publiczny pieniądz na konta partii politycznej, czy jakichś tam PiS-PO-układów niż ulżyć krwi żołnierskiej. Efekty widać już coraz częściej.

Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 22:13, 09 Kwi 2008    Temat postu:

Ukaranie oficerów nie naprawi armii donosi TRYBUNA

Minister obrony Bogdan Klich podjął pierwsze decyzje personalne po raporcie z katastrofy CASY. Poleciały głowy dowódców średniego szczebla i kontrolerów.
Cytat:
nonszalancjo." - tak
oceniał przyczyny wypadku. Tylko czy ta nonszalancja odno-si się tylko do kadry oficerskiej jednostek wymienionych w raporcie? Czy nie stała za tragicznymi zda¬rzeniami w afgańskiej wiosce Nangar Khel? Za wypadkiem na poligonie w Wicku Morskim, gdzie z działka przeciwlotniczego na transporterze ostrzelano drugi taki pojazd? Jeśli za katastrofę CASY nie polecą także głowy „wierchuszki", będzie to oznaczało, że generalicja oraz politycy ponownie uciekają od odpowiedzialności za bała¬gan panujący w siłach zbrojnych.
Pokazał to już przykład ostrzelania wioski w Nangar Khel Za kraty trafiło siedmiu żołnierzy. Prokuratura - być może na razie - nie dopatrzyła się wi¬ny wyższej kadry. Nie ma wątpliwości, że polityczną odpowiedzialność za to zdarzenie ponosi b. szef MON Aleksan¬der Szczygła To on mówił: - Nie oskar¬żajcie ranie za to, że banda durni strze¬lała do cywili. A to przecież on przez klikanaście dni wstrzymywał informa¬cje o tym zdarzeniu. Dla dowódcy tam¬tej zmiany gen. Marka Tomaszyckiego szykował ciepłą posadę szefa Zarządu Szkolenia Sztabu Generalnego.
Czy sytuacja znów się powtórzy? Opi¬nia publiczna żąda głów. Politycy ich jednak nie położą. Choć jak mówił zaraz po publikacji raportu z katastrofy CASY sekretarz Krajowej Rady Lotnictwa To¬masz Hypld, odpowiedzialność za tę ka¬tastrofę spoczywa przede wszystkim na politykach, którzy w sprawie lotnictwa wojskowego podejmują jedynie kroki doraźne, a nie myślą perspektywicznie. - Jak nie ma wyszkolonych ludzi, pie¬niędzy na ich szkolenie i miejsc, gdzie mogliby być szkoleni, to tak właśnie to wygląda- wyjaśniał.
Problem nie dotyczy jedynie sił po¬wietrznych. Zdaniem gen. Piotra Maka¬rewicza, b. dyrektora departamentu kontroli MON, analizując ostatnie tra¬giczne wydarzenia można dojść do wniosku, że źle jest z dyscypliną i sub-ordynacją w siłach zbrojnych. - Gdyby w Wicku Morskim przestrzegano wszystkich ustaleń instrukcji i progra¬mów, to do żadnego wypadku by nie doszło. Gdyby wytyczne z organizowa¬nych co roku przez Dowództwo Sił Po¬wietrznych konferencji bezpieczeństwa lotów były wdrożone, respektowane i przestrzegane, to w dniu zakończenia tegorocznej konferencji nie zginęłoby 20 lotników - wskazuje. A za dyscyplinę i subordynację odpowiedzialność pono¬szą ludzie z najwyższych szczebli do¬wodzenia i kierownictwa MON. - Jeże¬li na „górze" nie przestrzega się wymo¬gów zawartych w ustawach, rozporzą¬dzeniach i innych przepisach, to czego można spodziewać się po niższych szczeblach? - pyta.
W ocenie Makarewicza, bardzo źle się stanie, jeśli do odpowiedzialności za katastrofę CASY pociągnięci zostaną żołnierze tylko z instytucji wymienio¬nych w raporcie. - Obok odpowiedzial¬ności karnej za ewidentne przestęp¬stwa jest odpowiedzialność służbowa za niewłaściwe funkcjonowanie całego systemu - twierdzi. W jego ocenie, wnioski personalne wyciągnięte przez Klicha oznaczają, że tragiczne zdarzęnia będą się, niestety, powtarzały. -Larum, larum grają - ocenia.

Gdzie szukać przyczyn takiej sytuacji? - Coraz trudniej sprecyzować cele, jakim shiźą siły zbrojne. Trwa ciągła, chaotyczna dyskusja, do czego armia ma być przeznaczona i jakie posiadać zdolności Widzę odwrót od zadań związanych z obroną terytorium kraju na rzecz zadań wykonywanych poza granicami. Wynika to z braku jednej jasnej koncepcji iocelowego modelu sił zbrojnych, która powinna być realizowana niezależnie od jpcji politycznych rządzących w Polsce - uważa b. szef departamentu kontroli MON. Jego zdaniem, nie ma również po-ladpartyjnej zgody co do realizacji jednego modelu sił zbrojnych i dlatego po kolejnej zmianie ekipy rządzącej przez polskie wojsko przetacza się fiila wstrząsów.
Odpolitycznienie armii miała załatwić ustawa o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych z 11 września 2003 r. Była próbą uniezależnienia rozwoju kadry zawodowej od zawirowań politycznych. Jasno określała ścieżkę kariery zawodowej i do czasu rządów PiS - uniemożliwiało to błyskawiczne awanse. To w czasach PiS dowódcą wojsk lądowych został dowódca dywizji Ten ruch można jednak jeszcze zrozumieć. Na szefa sił powietrznych mianowano natomiast dowódcę brygady, który przez kilka miesięcy kierował Szkołą Orląt w Dęblinie, dowództwo marynarki wojennej powierzono zastępcy dowódcy flotylli
-Jest to praktyka niespotykana w innych armiach NATO. Pomiędzy tymi szczeblami istnieje ogromna przestrzeń potrzebna do nabywania doświadczenia i umiejętności w dowodzeniu -wskazuje gen. Makarewicz.
Uważa, że nie mogło być jednak inaczej, skoro ówczesny szef MON Aleksander Szczygło mówił: Jeżeli jakieś stanowisko jest np. przeznaczone dla trzygwiazdkowego generała, to ja nie widzę problemów, żeby w ciągu roku zdolny, czterdziestoparoletni generał brygady zyskał na naramiennikach dwie gwiazdki W tej materii nie mam żadnych zahamowań - naprawdę chciałbym, aby odpowiedzialność za Wojsko Polskie wzięło na siebie pokolenie ludzi, którzy w 1989 roku do¬piero wchodzili w dorosłość". Owocem takiego stanowiska była nowelizacja ustawy o służbie wojskowej żołnierzy zawodowych w sierpniu 2007 r.
Już za rządów Radosława Sikorskiego w MON przy wyznaczaniu na stanowi¬ska zaczęły obowiązywać „mody" lanso¬wane przez polityków. Sikorski stawiał na sprawność fizyczną i język angielski, Szczygło na „osiągnięcie dorosłości" po 1989 r. Tb on urządził „polowanie na cza¬rownice". Wszyscy, którzy kończyli ra¬dzieckie i rosyjskie uczelnie wojskowe, byli źli. Dobrymi byli doktórzy okazywa¬li sympatię jego rodzimej partii I tak w armii powstał korpus PiS-owskich ge¬nerałów, którzy teraz kontestują próby uporządkowania spraw wojska. Stąd niemoc decyzyjna w resorcie, brak roz¬strzygnięć przetargów, opóźnienia w tworzeniu aktów prawnych.
- Taką sytuację należy szybko zmienić i powrócić do normalności Nie obejdzie się bez kolejnych ustaw, które przywrócą logiczny i systematyczny rozwój kadry Me można pozwolić, aby owi młodzi do¬wódcy brakującą wiedzę i doświadczenie uzupełniali na obecnie zajmowanych stanowiskach, bo ceną, jak widać, jest życie ludzkie. Jeżeli dowódcy najwyż¬szych szczebli mają poważne luki w wy¬szkoleniu, to trudno spodziewać się, że będą właściwie szkolić podległe sobie jednostki - podkreśla gen. Makarewicz.
Efektem niskiego poziomu wyszkolenia są tragedie jak ta pod Mirosławcem Niestety - jak mówi Makarewicz - jedy¬nym dotychczas stosowanym pana¬ceum na obniżanie się wyników było ła¬godzenie wymogów i kryteriów oceny wojska I szukanie kozłów ofiarnych.
PIOTR 0ŻAD0WICZ

Głos trzeba przyznać nacechowany znajomością tematu. Kto ma inne zdanie?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacek




Dołączył: 02 Kwi 2008
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 15:05, 11 Kwi 2008    Temat postu:

Jestem świeżo po obejrzeniu konferencji prasowej zwolanej przez szefa Sztabu Generalnego i dowódcę Sił Powietrznych w sprawie katastrofy CASY. Muszę przyznać, ze jako człowiek, który wiele lat nosił mundur żołnierza Wojska Polskiego czuję sie zbulwersowany i zawstydzony.
Nagle nasi najwyżsi dowódcy doznali olśnienia. Wiedzą już, że jest cały katalog niedociągnięć i nieprawidłowości w Siłach Zbrojnych. Lista wniosków, planowanych przedsięwzięć i kontroli jest bardzo długa. W moim przekonaniu, chociaż nie byłem lotnikiem, przerażająco długa. Większość tych przedsięwzięć powinna być standardem i realizowana na bieżąco. Programy szkolenia, procedury powinny być stale analizowane i unowocześniane, nie czekając na tragedię.
Wiadomo jednak, ze nawet najlepsze programy i procedury muszą być ćwiczone, a ze szkoleniem wiadomo jak jest. O nakładach na szkolenie wojska nie usłyszeliśmy nic. najwięcej było o podnoszeniu poziomu dyscypliny. Przypominam sobie stary żołnierski żart: "Tylko musztrą i WUF-em zwyciężymy z NRF-efem". W ten sposób kpiono sobie ze słabego wyszkolenia i uzbrojenia i sztucznego zwiększania rangi "mało kosztownych" elementów szkolenia wojska. Teraz mamy podobnie. czekam na oświadczenie, że "polski lotnik, jak trzeba, to poleci nawet na drzwiach od stodoły, pod warunkiem, że ptaszek go wysoki poziom dyscypliny".
Jest jeszcze jedna bardzo bulwersująca sprawa. Dowódca Sił Powietrznych wprowadza nowe, niezwykłe standardy honorowe. Na pytanie dziennikarza, czy nie zamierza podać się do dymisji?, udzielił niezwykłej odpowiedzi. Jej sens sprowadzał się do stwierdzenia, że jest sprawą jego honoru aby naprawić wszelkie niedociągnięcia w Siłach Powietrznych ujawnione w związku z katastrofą CASY. Panie generale, dlaczego tej samej miary nie zastosował pan do swoich podwładnych zawieszonych w czynnościach służbowych ?! Dlaczego nie dał pan im szansy naprawienia ewentualnie popełnionych błędów? Czyżby oni mieli inne poczucie honoru niz pan?
Na konferencji usłyszeliśmy o skandalicznym fakcie, ze system naprowadzania uruchamiany jest od 7 lat!! Oczywiście nie ma winnego. Sprawę ma wyjaśnić komisja. Tego nawet komentować się nie da.
Ostatnia moja refleksja jest taka, że po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z szukaniem kozłów ofiarnych. Winni będą maluczcy, a faktycznie odpowiedzialni znowu nie będą mieli sobie nic do zarzucenia.


Post został pochwalony 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 17:33, 11 Kwi 2008    Temat postu:

Trzeba było wielu negatywnych zdarzeń i tragedii ludzkich, aby znalazł się ktoś, kto napisał, wprost, że w wojsku polskim dzieje się źle. Można tylko zapytać, czy pretekstem do tego musiała być katastrofa samolotu Casa. Mogę, bowiem wyliczyć wiele zdarzeń, które nie tylko zmuszały do złożenia kondolencji rodzinom poszkodowanych, ale równocześnie wyraźnie wskazywał na pilna potrzebę uporządkowania szeregów w siłach zbrojnych.
Jednak wszystko staje się bardziej jasne i zrozumiałe, gdy obejrzy się taka konferencję prasową, jaką zademonstrowali nam dzisiaj szef sztabu generalnego wspólnie z dowódcą sił powietrznych. Trudno, bowiem nie odnieść się do informacji dowódców takiego szczebla, jeżeli słyszymy: „ – Trwa postępowanie sprawdzające ewentualną odpowiedzialność ponad 30 osób za katastrofę samolotu CASA; zostały już zmienione programy szkolenia i regulaminy „
Panowie generałowie. Jeżeli za katastrofę 1 samolotu odwołano już 5 ważnych osób z dwóch jednostek lotniczych, a w zanadrzu macie kolejnych 30 żołnierzy zawodowych, których działanie przyczyniło się do tej tragedii, to stawiam panom następujące pytania.
1/ Czy w sztabie generalnym odbyłaby się taka konferencja prasowa, a w siłach powietrznych nakazano by do realizacji przedstawione przedsięwzięcia?
2/ Czy nie zauważyli panowie generałowie, że ogrom przedstawianych zarzutów daleko przerasta pojedyncze zdarzenie i jest efektem nawarstwiających się od wielu lat niezrealizowaniu bądź zaniedbaniu i odstąpieniu od nadzoru w realizacji szeregu regulaminowych czynności.
3/ Czy nie można przyjąć jako pewnik, że gdyby nie doszło do tragedii, w tych dwóch jednostkach w dalszym ciągu nie stosowano by obowiązujących procedur, a zapisany na wyższych przełożonych sił powietrznych obowiązek nadzoru, pozostałby w dalszym ciągu martwym zapisem.
4/ Czy na podstawie stwierdzonych w tych dwóch jednostkach odstępstwach od obowiązujących procedur nie można stwierdzić, że w pozostałych jednostkach mogłoby dojść do podobnych zdarzeń, gdyby losowo w takich warunkach musiał lądować wówczas taki samolot. Wykazane przez komisję zaniedbania wydaja się, bowiem być nie tyle przypadkowymi, czy też jednostkowymi, ale wskazuje to raczej na systemowe i ogólnie przyjęte.
5/ Czy w związku z tym, nie będzie upoważnionym twierdzenie, że kierowanie siłami powietrznymi przerosło umiejętności i predyspozycje obecnego dowódcy.
6/Czy w takiej sytuacji generalną naprawę sytuacji w siłach powietrznych, nie powinien dokonywać oficer, niemający poczucia odpowiedzialności nie tyle za katastrofę Casy, ale za zaniechanie w okresie swego dowodzenia w obszarze zreorganizowania procedur oraz zmiany odpowiednich zasad w szkoleniu i działalności podległych wojsk.
7/ Czy szefowi sztabu generalnego WP brakuje sił i środków oraz niezbędnych kompetencji, aby stwierdzić te wszystkie, trudne do zrozumienia przykłady bałaganu? Jeżeli komisja po katastrofie była w stanie ustalić przyczyny tak ogromnych zaniedbań, to, dlaczego te wszystkie czynniki kontroli i nadzoru, na czas nie dostarczyły odpowiednich materiałów alarmujących o konieczności szybkiej interwencji? A może w sztabie generalnym znana była sytuacja w siłach powietrznych, a tylko pobłażliwość i niedostrzeganie zagrożeń przyczyniło się do kolejnego powielania tragicznych zdarzeń?

Trudno w tym miejscu nie postawić pytań o sposób wykorzystania dotychczas zaistniałych katastrof lotniczych. Z dużym prawdopodobieństwem można dzisiaj powiedzieć, że gdybyśmy odtajnili oceny przyczyn kilku ostatnich tragicznych zdarzeń, to znaleźlibyśmy identyczne zapisy jak z katastrofy Casy.
Artykuł „Polityki” pt” Wojsko słabo się broni” odkrywa jedynie część prawdy. Wojsko na takie zarzuty nie tylko nie jest w stanie obronić się, ale jak wskazuje wiele faktów nie posiada koncepcji na przyszłość. Jeżeli dzisiaj nagle odkrywa się przed nami, że nie przeprowadzono właściwego i niezbędnego po zakupie nowego sprzętu etapu wdrażania, to musimy mieć świadomość, że nie dotyczy to tylko Casy, ale i innych nowoczesnych egzemplarzy sprzętu. Pamiętamy, co się działo z Rosomakiem, który na dobrą sprawę nie przeszedł niezbędnych sprawdzeń eksploatacyjnych, a koszty kolejnych modernizacji i poprawek są efektem nie tyle planowego testowania, ale tragicznych zdarzeń na wojnie. Nikt dzisiaj nie chce pamiętać ile miał kosztować ten transporter, jakie były wytyczne i jakie uzyskano i za jaką cenę rezultaty.
Jeżeli spojrzymy na te problemy pod kątem ich wpływu na przyszłe tragiczne zdarzenia, to też musimy znaleźć winnych tych zaniedbań.
Opinia publiczna w świetle kolejnych tragedii baczniejsza uwagę zwraca na sposób wykorzystywania budżetu przez siły zbrojne. Atakowana jest przez dziennikarzy z jednej strony wysoka suma, jaką państwo przeznacza na obronność, a z drugiej ciągle wraca wysoki procent przeznaczany na utrzymanie sił zbrojnych. Wojskowi niemrawo i mało przekonywująco pokazują, że armia zawodowa wbrew twierdzeniom niektórych polityków musi kosztować więcej, a wieloletnie cięcia w wyposażeniu doprowadziły ciągle dezorganizowane siły zbrojne nad skraj technicznej zapaści.
Trudno jednak zrozumieć kolejne zmiany organizacyjne i nie sposób uzasadnić zachodzące przemiany w niektórych w rodzajach sił zbrojnych, których dokonują kolejni ministrowie. Często wygląda tak, jakby komuś zależało głównie na utworzeniu kolejnego sztabu wysokiego szczebla, w celu zaspokojenia oczekiwań swoich wyborców. Ciągła rozbudowa Żandarmerii Wojskowej i dopasowanie dowódców rodzajów sił zbrojnych do poszczególnych partii stało się polska specjalnością.
Jeżeli dzisiaj używa się określenia „nonszalancja” w stosunku do sytuacji w siłach powietrznych, to muszę powiedzieć, że w moim przekonaniu, to określenie należałoby rozszerzyć na wiele innych obszarów. Czy tym nie było wysłanie nieprzygotowanych wojsk do Iraku czy Afganistanu? Poniesione straty, to w znaczącej mierze nonszalancja decydentów i osób odpowiedzialnych za przygotowanie i zabezpieczenie naszych żołnierzy. Politycy szukali oszczędności, a dowódcy akceptowali i milczeli wobec widocznych zagrożeń.
Czas pokaże na ile historia nie powtórzy się. Artykuł Polityki nie jest żadnym odkryciem Ameryki. Natomiast kolejny raz zaatakowano siły zbrojne, których przedstawiciele nie znajdują racjonalnych argumentów na wyjaśnienia. Oczywiście wiadomo, dlaczego takie milczenie. Ale o tym innym razem.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zbycho




Dołączył: 25 Mar 2008
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 19:01, 11 Kwi 2008    Temat postu:

A mnie poraziło, że Szef SG WP nie był pewny meldunku swoich podwładnych ....

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> "VOX MILITARIS", OBRONNOŚĆ, POLITYKA, WOJSKO W KRAJU I NA ŚWIECIE
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin