Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Polska jest w Europie
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> EUROPA I ŚWIAT
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:06, 09 Gru 2011    Temat postu:

W ciągu dwóch ostatnich dekad trwa nieustanna wyprzedaż polskiego przemysłu, polskiej marki i tego wszystkiego, co przypomina o polskości. [/

b]Ostatnio nieudaną próbę likwidacji polskiego orła wykonał prezes PZPN. Na szczęście bez powodzenia. Gdyby nie ostra reakcja opinii publicznej byłoby podobnie, jak z polską flota handlową. Były statki z polską banderą, były polskie statki, a uczelnie morskie kształciły polskich inżynierów i marynarzy.

[b]Jeżeli zadajemy sobie pytanie dlaczego, to przeczytajmy artykuł o barierach polskiej gospodarki morskiej R. Ślązaka i J. Pytlakowskiego.


[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 21:50, 22 Gru 2011    Temat postu:

II wojna światowa – odwrotna strona medalu

Prawdziwy powód ataku Japończyków na Pearl Harbour
Gigantyczny łańcuch zbrodni amerykańskich



To wszystko wbrew pozorom wiąże się ze światem finansów. Jest to szczególnie ważne, gdy porównamy z medialnym wrzaskiem w sprawie udzielenia przez Polskę MFW. Pieniądze maja być rzekomo przezn
aczone na pomoc dla „biednych „ Włoch, Grecji i innych państw strefy euro.

Czytaj całość:

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:57, 29 Sty 2012    Temat postu:

Tej informacji nie można pominąć. Trzeba ja przeczytać, bowiem i nasz kraj może wkrótce powielić ten przykład.

Pierwsza kolonia UE Grecja
Czy „Pakt fiskalny” jest zaledwie wstępem do zamiany demokracji na „demokrację UE”?

Cytat:
Jak informuje Peter Spiegel z Kerin Hope w dzisiejszym pierwszostronicowym artykule Financial Times’a „Call for EU to control Greek budget” rząd Niemiec żąda od Grecji „scedowania suwerenności nad podatkami i wydatkami budżetowymi na rzecz „komisarza budżetowego” eurostrefy."
Ten wyjątkowy przykład polityki kolonialnej ma zapewnić pierwszeństwo spłaty greckich długów nad innymi zobowiązaniami budżetowymi. Zgodnie z tą propozycją określoną jako „nadzwyczajne zwiększenie kontroli Unii Europejskiej nad jego członkiem” komisarz (trafniej gubernator UE) „miałby prawo weta nad decyzjami budżetowymi podjętymi przez rząd Grecji, jeżeli nie byłyby zgodne z planami międzynarodowych kredytodawców”!

Gubernator „byłby powołany przez innych ministrów finansów eurostrefy i jego zadaniem byłoby kontrolowanie „wszystkich głównych części wydatków” Grecji.” Jak uzasadniają Niemcy: „Ze względu na niezadowalające działania do tej pory, Grecja musi [!-cm] zaakceptować przesunięcie suwerenności nad budżetem na poziom europejski na pewien okres czasu.” „Ateny [Parlament Grecji w ramach demokratycznych procedur UE – cm] również zostałby zmuszone do uchwalenia ustawy do przeznaczania dochodów państwa w pierwszej kolejności do obsługi swojego zadłużenia "przede wszystkim”.”

No cóż okazuje się że „namaszczony” w listopadzie przez UE nowy premier Grecji Lucas Papademos nie może dać sobie rady z niesfornymi obywatelami i ich emanacją polityczną, dlatego możliwe że jesteśmy świadkami wylansowania niemieckiego komisarza w osobie Horst Reichenbach’a który obecnie jest „zaledwie” znienawidzonym szefem misji UE „pomagającej” Grecji
Powstanie powyższego dokumentu jest poważnym ostrzeżeniem przed podpisywaniem wszelkiego typu „paktów fiskalnych”, których implementacja zgodnie z formalnie przedstawionym w piątek planem musi się skończyć utratą resztek suwerenności.


W koloniach w imieniu brytyjskiej korony władzę sprawował gubernator. Oczywiście ma to być na czas określony, na jakieś 100-200 lat, tyle bowiem czasu będzie potrzebowała Grecja na spłatę długów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:10, 03 Lut 2012    Temat postu:

Aby lepiej zrozumieć problem ACTA warto sięgnąć do bardziej specjalistycznych opracowań.
Dr. Krzysztof Lachowski szeroko przedstawia problemy nurtujące świat na początku XXI wieku. Z pełnym zaufaniem polecam cykl wykładów tego znanego ekonomisty na naszej witrynie.

Cytat:
Szybki rozwój internetu, kart cyfrowych i biochipów umożliwia technologiczne przyśpieszenie procesów globalizacji. Internet spełnia obecnie i najprawdopodobniej będzie spełniał także w przyszłości cztery zasadnicze funkcje w skali całego świata:
 dostarczanie informacji,
 jako narzędzie komunikacji i przekazu informacji,
 umożliwianie dokonywania transakcji handlowych i finansowych,
 jako narzędzie manipulacji ludźmi, społeczeństwami i firmami, zwłaszcza w połączeniu z zastosowaniem cyfrowych kart, a następnie biochipów.
Z internetu korzystało w 1994 r. zaledwie 13,5 miliona użytkowników, a w roku 2000 szacuje się ich liczbę na ok. 700 milionów, a ile w roku bieżącym? Efektywne korzystanie z tej sieci wymaga pewnego poziomu wiedzy technicznej w zakresie posługiwania się i umiejętności rozróżniania rzeczy ważnych od nieistotnych. Internet jest źródłem dostępu do informacji mało cennych i informacji mało cennych i służy za wielkie wysypisko „śmieci informacyjnych”. Dostęp do wiedzy, zwłaszcza najnowszej i tzw. wysokiej techniki jest ograniczony. Internet nie będąc kierowany przez jeden pojedynczy ośrodek mógłby być nieocenzurowanym narzędziem komunikacji i przekazu informacji. Przykładem takiego użycia internetu jest samoorganizowanie się organizacji pozarządowych ponad granicami państw w proteście przeciw globalizacji w Seattle, Londynie, Davos, Canberze i ostatnio w Pradze. Jednak w wielu krajach internet zaczyna być obecnie kontrolowany. Przechwytywana jest poczta elektroniczna, najpopularniejsza aplikacja internetu, a także wprowadzana cenzura informacyjna. 7
Internet łącząc komputery w wielką światową sieć elektroniczną może umożliwić w przyszłości całkowite przejście światowych operacji finansowych, handlowych i ekonomicznych na to narzędzie transakcji.

Czytaj całość: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:51, 04 Lut 2012    Temat postu:

W drugiej części wystąpienia „ Dokąd zmierza świat” dr Krzysztof Lachowski w rozdziale Proces zmian ekonomiczno – gospodarczych- zwraca uwagę na rozwarstwienie i zróżnicowanie w rozwoju poszczególnych państw świata.
Autor podkreśla,
Cytat:
że w tym procesie zauważamy stale rosnące uzależnienie krajów biednych od krajów bogatych w wyniku zadłużenia i wysokiego oprocentowania długów; wg Carasco doradcy byłego prezydenta Meksyku - Portillo – kraje Ameryki Łacińskiej zaciągnęły do 1979 r. 259 mld USD kredytów, do 1996 r. spłaciły – 488 mld USD i mimo to pozostało im jeszcze do spłacenia w tymże roku – 657 mld USD;
 następuje szybkie ograniczanie osłon socjalnych, często w połączeniu z prywatyzacją służby zdrowia, oświaty, ubezpieczeń społecznych - w wyniku czego, więcej pieniędzy trafia na rynek papierów wartościowych,
 pośpiesznie prywatyzowany jest majątek państwowy, w tym o charakterze infrastrukturalnym jak energetyka, koleje itp.
Obserwujemy dziwne zjawisko, bowiem jak podkreśla autor „obecnie bogate oraz silniejsze kraje domagają się otwartych rynków w III świecie i równocześnie zamykają własne. Podobnie TNC narzucają wolny rynek słabszym krajom” .


Stąd widzimy, że „Przedstawione procesy liberalizacji i globalizacji gospodarki i finansów światowych prowadzą w sferze spekulacji na rynkach finansowych do wielkiego kryzysu. Zwiększający się z roku na rok wielki „balon” spekulacyjnego pieniądza wkrótce pęknie powodując wielki kryzys finansowy, a w następstwie gospodarczy, społeczny i polityczny świata.
W rozdziale proces zmian politycznych - autor wskazuje , że
Cytat:
:” Na rozwarstwienie w poziomie życia i bogactwie między Południem i Północą oraz na rozpad ZSRS duży wpływ miały procesy globalizacji. I obecnie w wyniku rosnącej liczby ludności, biedy i głodu w krajach Południa, będzie się nasilać migracja ludności, aż do wielkiej wędrówki ludów z tych krajów do krajów Północy, przede wszystkim do bogatych byłych krajów kolonialnych. Mało realne jest to, aby egoistyczny, bogaty Zachód chciał temu zapobiec, dokonując wielkich inwestycji w krajach Południa i wyrównując stopniowo poziom życia między tym obszarem, a Północą. To jest raczej jedyny sposób zapobieżenia wędrówce ludów. Wymaga to odwrócenia obecnych procesów i zastopowania globalizacji w obecnym rozumieniu tego słowa w odniesieniu do finansów, gospodarki, monopolu informacyjnego, a zwłaszcza władzy”.
Globalny kapitalizm niczym rozpędzona i ciągle przyśpieszająca lokomotywa niszczy podstawy swej egzystencji: sprawnie funkcjonujące państwa narodowe, ich międzynarodowe instytucje np. ONZ i jeszcze istniejącą demokratyczną stabilność.

Bardzo ciekawy i aktualny temat. Całość: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:21, 04 Lut 2012    Temat postu:

Trzecia część wystąpienia dr. Krzysztofa Lachowskiego, to podsumowanie i przedstawienie możliwych wariantów rozwoju sytuacji w świecie.

Dokąd zmierza świat część trzecia-możliwy scenariusz zdarzeń w XXI wieku1.3.
Proces przemian kondycji fizycznej, psychicznej i społecznej człowieka

Cytat:
Tworzymy świat samotności, w którym sąsiedztwo jest dżunglą,
obcy człowiek – bestią, przed która trzeba się chować,
a własny dom – sprywatyzowanym więzieniem.
Charles Handy
Ubóstwo, niekiedy skłania narody do nieludzkich obyczajów
Adam Smith

Przedstawione wyżej procesy: wzrostu bezrobocia i obszarów biedy, rozwarstwienia dochodowego, zaniku klasy średniej, potrzeby szybkiej adaptacji do zachodzących zmian w połączeniu z wysokim przyrostem naturalnym świata, silnie oddziaływują na przemiany kondycji fizycznej, psychicznej i społecznej człowieka.
Ludność świata liczyła w 1960 r. – 3027 mln, w 1980 r. - 4447 mln, a w 2000 r. przekroczyła już 6 mld osób. Wysoki przyrost naturalny jest udziałem krajów Południa, natomiast kraje wysokorozwinięte posiadają nieznaczny dodatni wzrost, a kraje byłego bloku wschodniego nawet ujemny przyrost naturalny.
Pogłębia się dysproporcja dochodowa między krajami biednymi i bogatymi. Rozpiętość średniego dochodu na głowę mieszkańca między krajami najbiedniejszymi, a najbogatszymi kształtowała się 40 lat temu jak 1:30, a obecnie zwiększyła się do poziomu jak 1:74. 30 Szybko rosną także rozpiętości dochodowe wewnątrz krajów, także najbogatszych. W rezultacie poszerzają się obszary głodu w całym świecie. Corocznie umiera w wyniku śmierci głodowej co najmniej kilka milionów ludzi, głównie dzieci. Wielokrotnie więcej umiera w wyniku chorób spowodowanych niedożywieniem i brakiem podstawowej opieki lekarskiej w krajach biednych.

Autor wskazuje brutalną prawdę: Brak podstawowej opieki lekarskiej oraz pieniędzy na leczenie i wykup drogich leków staje się główną przyczyną zgonów w warunkach zamiany państwowego systemu opieki zdrowotnej na prywatny np. w USA, Wielkiej Brytanii.
Ale takich prawd w tekście jest znacznie więcej.
I co dalej?
To co pisał autor kilka lat temu sprawdza się.Kto bowiem zaprzeczy słowom:
"Aktualna sytuacja na światowym rynku finansowym wskazuje, że w ciągu kilku miesięcy do kilku lat nastąpi potężne załamanie tego rynku, a w konsekwencji wielki kryzys gospodarczy. Skala tego załamania oraz to czy będzie gwałtowne czy rozłożone w czasie wpłynie na kierunek dalszych wydarzeń. Załamanie to, najprawdopodobniej będzie przebiegało drogą inflacyjna, lub nawet poprzez hiperinflację".

Warto przeczytać: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:38, 26 Mar 2014    Temat postu:

Z Tomaszem Antonim Żakiem, autorem książki „Dom za żelazną kurtyną”, uczestnikiem konferencji Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy w Hebdowie rozmawia Agnieszka Piwar.



Jeśli nie wrócimy na Kresy, będzie ubywać Polski



Na rynku wydawniczym ukazała się niedawno Pana książka „Dom za żelazną kurtyną. Listy do pani S.”. Publikacja powstała w efekcie podróży na Kresy Północno-Wschodnie, ziemie leżące dzisiaj w granicach Republiki Białoruskiej. Skąd w ogóle potrzeba takiej wyprawy?

altTomasz A. Żak: Każde podróżowanie jest „takie”, czyli wypełniające naszą potrzebę bycia gdzie indziej, ale – przynajmniej w moim przypadku – bycia w efekcie bliżej siebie. Odnajdywanie siebie w podróży, w określonym pejzażu. I ten pejzaż ja rozumiem tak, jak to sformułował wielki polski pisarz Józef Mackiewicz, skądinąd wywodzący się z tamtych północno-wschodnich Kresów naszej Ojczyzny, o które Pani pyta. Tak więc chodzi o patriotyzm pejzażu, w którym łączy się niebo i ziemia, ptaki i zwierzęta, zapachy i dźwięki, kościoły i domy, ale także ludzie w tym pejzażu żyjący ze wszystkimi ich radościami i smutkami... A dlaczego tam? Bo byłem i na Kresach południowo wschodnich i na północnych, byłem też w Rosji, a na tych naszych Kresach jeszcze nigdy nie byłem. I jeszcze dlatego, bo bardzo mnie od lat do tej podróży zachęcała córka tamtej ziemi - pani Stanisława Wiatr-Partyka. To ta pani, która była adresatem kolejnych rozdziałów - listów, co przywołuje podtytułu mojej książki. Osoba jak najbardziej rzeczywista i - dziękować Bogu, wciąż inspirująca i twórcza.

Jak wygląda życie religijne mieszkających tam Polaków?

Pytanie brzmi dość egzaminacyjnie, a ja przecież tam żadnych studiów na ten temat nie robiłem. Tak, bywałem w kościołach; uczestniczyłem w Mszach św., widziałem jak ludzie się modlą, np. na cmentarzu. Widziałem również znaki wiary w tym pejzażu obecne – w domach, przy drogach, czy osobiste, jak choćby święte medaliki.

Ale powiedzmy tak: polskość kojarzy się słusznie z katolicyzmem, co wcale dzisiaj nie musi oznaczać, że praktykujący wiarę obywatel Białorusi to Polak właśnie. Również nie wiemy, czy obywatel Białorusi polskiego pochodzenia, który uczęszcza do cerkwi, to bardziej nasz czy obcy (w tym odwoływaniu się do definicji, że jak Polak to katolik). Pomieszkiwałem np. w Nieświeżu u Białorusinów rosyjskiego pochodzenia – katolików, a w Mińsku poznałem prawosławnego Polaka.

Jedno jest pewne – na Kresach współczesny ekumenizm się nie sprawdza. Granica pomiędzy obrządkami jest bardzo wyraźna, a moskiewskie prawosławie ekspansywne i ortodoksyjne.

Co do katolików natomiast, to ich życie religijne tam niewiele się różni od tego po tej stronie granicy - ten sam rytm roku kościelnego, te same święta i ci sami kapłani. Ci sami, bo przecież parafie kresowe funkcjonują dzięki posłudze księży wychowanych w seminariach po tej stronie granicy. Na pewno wierni obrządku rzymsko-katolickiego na Białorusi łatwiej odzyskują swoje świątynie zabrane im w czasach komunizmu sowieckiego, niż to ma miejsce na Ukrainie czy na Litwie. Mam jednak i gorzką refleksję – tam także kościoły pustoszeją, a średnia wieku na nabożeństwach jest coraz wyższa. Ludzie źle też odbierają tzw. nowinki liturgiczno-obrzędowe wprowadzane przez młodych kapłanów (np. takie jak Komunia św. na stojąco), co skutkuje nawet odchodzeniem od Kościoła. Smutne to, bo przecież właśnie Kościół był zawsze dla tych ludzi egzemplifikacją polskości i patriotyzmu, ostoją życia rodzinnego. I dzisiaj tam także wciąż jeszcze najłatwiej spotkać Polaków koło świątyni lub przy różnych inicjatywach przez Kościół pilotowanych.

W książę pisze Pan o Kresach: „Jeżeli tutaj nie wrócimy (...) poprzez ludzi, to także tam, w III RP będziemy się kurczyć. Będzie nas ubywać, będzie ubywać Polski”. Z czego wysunął Pan taki wniosek?

altNajłatwiej byłoby mi teraz odesłać wszystkich do lektury mojej książki. Jestem przekonany, że bardzo dobrze na to pytanie w niej odpowiadam. Ale Pani pewnie oczekuje na jakąś kompilację, jakiś skrót. Wniosek, o który Pani pyta, nie tyle wysnułem podczas tej białoruskiej kresowej wyprawy, co on mi się tam ostatecznie zdefiniował. Może pomógł ów pejzaż, o którym mówiliśmy, a może powietrze, którym oddychałem. Posłużę się porównaniem: niech każdy z nas wyobrazi sobie, że ze swej pamięci wyrzuca dziadka i babcię; że przy kolejnych domowych porządkach na śmietniku ląduje stary album ze zdjęciami naszych przodków; że w ramach jakiejś europejskiej mody zmienimy nazwisko na brzmiące bardziej z niemiecka lub francuska; i jeszcze, że w czas Wszystkich Świętych nie pójdziemy zapalić światełek na grobie naszych rodziców… Ot, i będzie nas ubywać, aż znikną jacyś Kowalscy czy Malinowscy. Znikną na zawsze. I dokładnie tak jest z Polską.

Jak współżyją Białorusini z mieszkającymi tam Polakami?

Normalnie. Nie ma tam litewskiego szowinizmu, ani nie ma tam ukraińskiej nienawiści do Polaków. Moi znajomi bywają co najmniej zaskoczeni, gdy mówię im, iż Białoruś, to najbardziej przyjazne Polakom państwo, z którymi sąsiadujemy. I jeżeli by nie liczyć tej głupiej politycznej „zadymy” z wykreowaniem drugiego Związku Polaków na Białorusi i także z uznaniową Kartą Polaka dla Polaków - obywateli białoruskich, to w ogóle nie byłoby pola do jakichś konfliktów międzyludzkich. Bo nie narodowych, gdyż nie ma w tym, jak dotąd - dziękować Bogu - nacjonalistycznej trucizny.

Tam ludzie żyją nie bogato, co nie znaczy, że „klepią biedę”. Wielu, bardzo wielu z nich uczy się i pracuje w Polsce. To naturalny pęd ku poprawieniu sobie standardu życia, lepszym zarobkom. Przecież robiliśmy i robimy to samo. Często wiąże się to z łączeniem się w nowe rodziny. Bardzo wiele jest takich związków białorusko – polskich i one najlepiej budują relacje pomiędzy nami. Powiem nawet, że o niebo lepiej, niż politycy.

Skoro przywołał Pan polityków – co obecnie musiałoby się zmienić w administracji obu państw, aby zarówno Polakom jak i Białorusinom ułatwić budowanie wzajemnych pozytywnych relacji?

To chyba najtrudniejsze pytanie z tych, które Pani mi zadała. Nie dlatego, że nie potrafię na nie odpowiedzieć, ale dlatego, że obecna narracja rządzących nie daje nam szans na budowanie tych pozytywnych relacji, o które Pani pyta. Moje i wielu innych ludzi przekonanie o tym, że obecne stosunki polityczne Rzeczypospolitej z Republiką Białoruską mijają się z polską racją stanu, prowadzi więc tylko do frustracji i tzw. bezsilnego zaciskania pięści. I jeszcze jedna gorzka refleksja. Wbrew schematowi, także w tym przypadku, prawda nie leży pośrodku. Wyciągnięcie z tego wniosków, to jest dopiero wyzwanie dla nas wszystkich; nie tylko tych, którzy rozumieją, o co chodzi z tymi Kresami.

Być może będziemy to mogli kiedyś zmienić przy urnach wyborczych, starając się przy okazji uwierzyć jeszcze raz w „mądrość demokracji”.

Dziękuję za rozmowę.



-----

*TOMASZ A. ŻAK – reżyser teatralny, scenarzysta, aktor, twórca Teatru Nie Teraz; organizator i współorganizator festiwali teatralnych i zdarzeń artystycznych, m.in. Festiwali Niepodległości w Tarnowie; publicysta.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:20, 06 Kwi 2014    Temat postu:

Marzenia, a realia.

Gen. Piotr Makarewicz.

Z uwagą obserwuję dyskusję w mediach na temat ewentualnego wprowadzenia na terytorium Polski wojsk NATO. Ponieważ chyba nikt, oprócz ministra Sikorskiego, nie sprecyzował skali sił, które miałyby być sprowadzone na teren naszego kraju, w swoich dalszych rozważaniach pozostanę przy owych słynnych już „dwóch ciężkich brygadach”. Z pierwszych reakcji zachodnich polityków, na przykład ministra spraw zagranicznych Niemiec oraz rodzimych przywódców partyjnych, na przykład Jarosława Kaczyńskiego, na słowa ministra Sikorskiego, wnioskuję, że najbardziej prawdopodobne było by rozlokowanie w naszym kraju dwóch ciężkich brygad armii Stanów Zjednoczonych. Na podstawie tej hipotezy chciałbym podzielić się z Czytelnikami kilkoma refleksjami na ten temat.

Swego czasu miałem okazję zapoznać się z jednym z miejsc w Europie, w którym rozmieszczone były wojska amerykańskie. Mam na myśli miasto Heidelberg w Niemczech. Była tam cała dzielnica zajęta przez sztaby i oddziały wojsk USA, bloki mieszkaniowe dla rodzin żołnierzy i cała pozostała infrastruktura. Robiło to imponujące wrażenie i gdy po raz pierwszy pojawiły się dywagacje na temat stacjonowania obcych (w tym wypadku amerykańskich) wojsk w naszym kraju, od razu oczami wyobraźni zobaczyłem owe bazy i kwartały mieszkalne przeznaczone dla sojuszników. Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że takie bazy (koszary, garaże, składy, obiekty szkoleniowe) z całą przyległą infrastrukturą cywilną dla rodzin (mieszkania, szpitale, sklepy, szkoły, kluby, komunikacja itp.) trzeba by wybudować w Polsce od podstaw i to według standardów amerykańskich. Na pewno nie dało by się „adaptować” do tych celów jakiś starych, jeszcze przedwojennych (bo powojennych nie ma) i to czasami jeszcze sprzed pierwszej wojny światowej, kompleksów koszarowych. W takich zdewastowanych i zużytych technicznie obiektach żaden amerykański sojusznik (nie mówiąc o jego rodzinie) nie dałby się zakwaterować. Powstaje oczywiste pytanie, kto za to powinien zapłacić? Myślę, że strona zapraszająca, a więc my, konkretnie – podatnicy. Kolejne pytanie: a ile to wszystko może kosztować? Dzisiaj trudno powiedzieć, ale na pewno dużo i raczej powinniśmy mówić nie o milionach, lecz o grubych miliardach złotych lub nawet dolarów. To były by tylko koszty przygotowania do dyslokacji wojsk, a do tego trzeba doliczyć następne koszty ich utrzymania w Polsce.

Popuśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że zrezygnowaliśmy z jakiś dróg i autostrad, ostatecznie z organizacji olimpiady w Krakowie oraz innych ważnych inwestycji, a za te pieniądze wybudowaliśmy bazy dla owych dwóch ciężkich brygad i amerykańskie wojska zostały rozmieszczone na terenie naszego kraju. Niewątpliwie, mielibyśmy do czynienia z wieloma problemami związanymi z koegzystencją miejscowej ludności z przybyszami zza oceanu. Takie problemy występowały szczególnie w Niemczech i w Japonii, a więc tam gdzie wojska amerykańskie znalazły się po drugiej wojnie światowej początkowo, jako wojska okupacyjne. Można by mieć tylko nadzieję, że ewentualna „wizyta” sojuszników w naszym kraju byłaby traktowana przez nich, jako pomoc, a nie jako „okupacja”. Konfliktów nie dałoby się uniknąć, o czym świadczy choćby ostatni incydent między żołnierzami amerykańskimi stacjonującymi w Łasku, a grupą Polaków na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie doszło do „przepychanek i utarczek słownych”. Przy tej okazji należałoby przypomnieć, że amerykański personel wojskowy, gdziekolwiek stacjonuje, podlega wyłącznie jurysdykcji Stanów Zjednoczonych, a nie kraju stacjonowania. W czasie pokoju takie wojska funkcjonowałyby i szkoliłyby się zapewne według własnych standardów. Dowodzone byłyby również zza oceanu. Pytanie, komu by podlegały w czasie narastania kryzysu, nie mówiąc już o wojnie? Jeszcze jedno ważne pytanie: kto podejmowałby decyzję o ewentualnym zaangażowaniu i użyciu tych dwóch brygad w działaniach bojowych? Problem polega na tym, że gdy mówimy o zagrożeniu ze strony Rosji, to jest jasnym, że jakiekolwiek wojska sojusznicze stacjonujące na terenie Polski musiałyby bezpośrednio skonfrontować się z potencjalnym agresorem. Gdyby to były, dajmy na to, wojska niemieckie, belgijskie czy nawet brytyjskie, to bezpośrednie zwarcie ich z Rosjanami nie musiałoby oznaczać automatycznie wybuchu trzeciej wojny światowej, natomiast bezpośredni kontakt bojowy wojsk amerykańskich i rosyjskich taką wojnę o nieograniczonej skali niewątpliwie by wywołał. Dlatego uważam, że gdyby nawet takie dwie amerykańskie brygady rozlokować na terenie naszego kraju, to spełniałyby one raczej rolą odstraszającą niż rozstrzygającą. Po pierwsze, dwie brygady, nawet ciężkie, pancerne, nie zmieniłyby istotnie stosunku sił na tym teatrze działań. Po drugie, uważam, że w obliczu groźby zbrojnego zaangażowania tych niewielkich przecież w stosunku do całości armii USA sił w konflikt, którego konsekwencją mogłaby być wojna globalna obejmująca również terytorium USA, decydenci z Waszyngtonu mogliby podjąć decyzję o nieangażowaniu swoich wojsk w Polsce w konflikt i ewakuację ich z naszego kraju jeszcze w fazie narastania zagrożenia wojennego. Być może wykazuję tutaj małą wiarę w nasze sojusze i sojuszników, ale zawsze wolałem analizować najgorsze scenariusze, a zaskakiwanym być tymi lepszymi, niż odwrotnie. Niestety, w naszej historii mamy przykłady jak „pomagały” nam państwa, z którymi mieliśmy podpisane pakty i układy. Zatem w naszym hipotetycznym wariancie mogłoby dojść do sytuacji, w której sojusznicy wcześniej by się ewakuowali z Polski, nim pierwsze wraże czołgi przekroczyłyby nasze granice. Można by sobie wtedy zadawać pytania o koszt pobytu tych wojsk sojuszniczych w stosunku do końcowego efektu.

Widzę jeszcze jedno „niebezpieczeństwo” wynikające z pobytu wojsk sojuszniczych na terenie naszego kraju. Dotyczy ono tym razem naszych decydentów. Obecność owych „dwóch ciężkich brygad” mogłaby paradoksalnie spowolnić tempo modernizacji naszych sił zbrojnych. Mógłby się pojawić taki oto tok myślenia: skoro mamy tarczę przeciwrakietową na naszym terenie, skoro mamy dwie ciężkie brygady, to któż się ośmieli nas teraz zaatakować, a więc może by środki przeznaczone na modernizację armii przeznaczyć na inne cele? Może się mylę, ale widząc wokół siebie tyle potrzeb społecznych i gospodarczych wymagających olbrzymich pieniędzy, trudno nie mieć i takich wątpliwości.

Jednym słowem, dobrze mieć marzenia, takie jak minister Sikorski, ale w zderzeniu z realiami mogą się one okazać bardzo kosztowne (oczywiście, nie dla ministra Sikorskiego), trudne do spełnienia i o niemożliwych do przewidzenia konsekwencjach. Myślę, że rolą ministra spraw zagranicznych jest raczej budowanie bezpiecznego otoczenia Polski, a nie publiczne obnażanie na zewnątrz jej słabości (żeby nie powiedzieć: zawoalowane skomlenie o pomoc sojuszników), bo tak oceniam owe marzenia ministra o dwóch brygadach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 14:39, 29 Maj 2014    Temat postu:

Nie tylko Rosja ucieka od dolara

Miesiąc temu sygnalizowałem, że cała sprawa z rzekomym ograniczeniem dodruku przez FED może być tylko mitem i fakty wydają się to potwierdzać. Cały program Quantative Easing rozpoczęty w roku 2008 miał dwa podstawowe cele. Po pierwsze FED za nowo wydrukowane dolary skupował od banków komercyjnych bezwartościowe aktywa, na które nie było chętnych. Było to konieczne aby nie doprowadzić do kaskady bankructw wśród banków „zbyt dużych aby upaść”. Drugim ale równie ważnym celem QE było skupowanie obligacji aby w ten sposób wygenerować sztuczny popyt na obligacje USA, podnieść ich cenę a tym samym obniżyć rentowność. Dzięki temu możliwe było utrzymanie praktycznie zerowych stóp procentowych przez 5 lat oraz znaczne zwiększenie zadłużenia.
Wzrastające tempo dodruku dolarów zaczęło jednak przerażać wielu inwestorów stąd też FED wpadł na pomysł ograniczenia dodruku. Początkowo druk zmniejszono z 85 mld/ m-c do 75 mld. Od maja FED rzekomo ma skupować obligacje za 45 mld USD miesięcznie. Lukę popytową ma wypełnić malutka Belgia, która skupuje obligacje USA za pieniądze pożyczone z FED-u. W ten sposób FED oficjalnie ogranicza tempo skupu/dodruku dolarów co ma wzmocnić wiarę w dolara jak i instrumenty denominowane w dolarze. Prawda jest jednak taka, że jeżeli dodamy skalę oficjalnego dodruku oraz zakupy dokonane przez Belgię za pożyczone z FED środki to okaże się, że miesięcznie FED zwiększa podaż dolarów o ponad 100 mld. W wyliczeniu nie ujmuję innych sztuczek księgowych w stylu odwróconego REPO czy ogromnej ilości derywatów, których zadaniem jest sztuczne utrzymywanie niskiego oprocentowania obligacji USA. Wydaje się jednak, że Belgia jest osamotniona w desperackich próbach ratowania USA przed bankructwem. Od października 2013 roku do kwietnia 2014 ilość obligacji USA ulokowanych poza Stanami Zjednoczonymi wzrosła o 300 mld USD, z czego 200 mld czyli ponad 65% zakupów przypadło właśnie na Belgię.
Wygląda na to, że świat zdaje sobie sprawę z niewypłacalności USA i nikt nie chce skupować papierów bankruta. W artykule „Malutka Belgia ratuje obligacje USA” wskazywałem, że od 2013 roku świat bardzo ograniczył skalę zakupów obligacji Stanów Zjednoczonych. Nawet Europa czyli największy sojusznik wypiął się na USA.
Jak widać w powyższej tabeli ilość UST trzymanych przez największe kraje Europy praktycznie się nie zmieniła od 14 lat. Jedynie kraje peryferyjne oraz Szwajcaria zwiększały ilość posiadanych obligacji i to tylko do 2013 roku.
Podsumowanie
Ostatnie wydarzenia pokazują, iż coraz więcej krajów odwraca się od USA co jest wyraźną odpowiedzią na militarystyczną postawę USA. Stany Zjednoczone przez ostatnie 40 lat były w stanie spłacać swoje długi dodrukiem dolarów. Permanentny deficyt w USA był finansowany przez lata przez eksporterów ropy, Chiny oraz Japonię. Obecnie następuje jednak odwrót od dolara. Przekręt z Belgią pokazuje stopień desperacji po stronie FED. Jednocześnie wydaje się, że skoro elita finansowa USA musi odnosić się do takich sztuczek to bardzo obawia się podania do publicznej wiadomości realnej skali dodruku. Ostatecznie dojdzie do sytuacji, w której brak kupców zmusi władze FED do monetyzacji wszystkich nowych obligacji co jest prostą drogą do bankructwa, resetu długów oraz wprowadzenia nowej waluty.
Świat nie ma jeszcze alternatywnego rozwiązania w stosunku do systemu dolarowego lecz jak pokazują przykłady Iranu czy Rosji w razie potrzeby błyskawicznie mogą powstać lokalne alternatywy umożliwiające handel poza dolarem.
Obecnie mamy już blok wschodnio-azjatycki zdominowany przez juana. W grę wchodzi także eksport surowców rosyjskich rozliczany w rublu lub Euro (o ile wcześniej nie rozpadnie się Euro). Grupa krajów z regionu Zatoki Perskiej także przygotowuje się do wprowadzenia nowej regionalnej waluty. Największym problemem wszelkich alternatyw jest ich brak powiazania z aktywami materialnymi. Nawet nowe SDR’y propagowane przez Jamesa Rickardsa mają w 80% opierać się na papierowych walutach, w 20% na metalach szlachetnych. To zdecydowanie za mało aby zapewnić stabilizację. Moim zdaniem powoli formujący się Gold Trade Settlement ma bardzo duże szanse aby odebrać dolarowi podobny udział jaki odebrał mu juan w ostatnich latach.
Autor: Trader21
Źródło: IndependentTrader.pl
Nadesłano do „Wolnych Mediów”
Poglądy wyrażane przez autorów i komentujących użytkowników są ich prywatnymi poglądami i nie muszą odzwierciedlać poglądów administracji "Wolnych Mediów". Jeżeli materiał narusza Twoje prawa autorskie, przeczytaj informacje dostępne tutaj, a następnie (jeśli wciąż tak uważasz) skontaktuj się z nami! Jeśli artykuł lub komentarz łamie prawo lub regulamin, powiadom nas o tym za pomocą formularza kontaktowego.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:03, 15 Mar 2018    Temat postu: Śmierć nie zawsze była jednakowa.

W tym czasie, gdy Europa i świat interesowały się uprowadzonym do Izraela Adolfem Otto Eichmannem, którego po procesie rozstrzelano, w środku Europy, nie niepokojony przez nikogo żył sobie spokojnie i cieszył się zaufaniem Niemców i innych narodów Europy generał SS w stanie spoczynku Heinz Reinefarth.
Eichmanna szukał cały żydowski świat i nikt nie pozwoliłby sobie na bezkarne zatrudnienie go na stanowisku burmistrza niemieckiego miasta. Powód był prosty. Na nim ciążyły zarzuty dotyczące zbrodni popełnionych na narodzie żydowskim.
Niestety, generał SS Heinz Reinefarth odpowiadał tylko za śmierć 150 tys. Polaków z okresu Powstaniu Warszawskiego.
W Europie i Polsce nie było nikogo, by chciał zauważyć tego zbrodniarza na honorowym stanowisku. Nie widziały go również wyspecjalizowane organizacje żydowskie, które penetrowały całe Niemcy. Dziś wiemy, że :
ODPOWIADAŁ ZA ŚMIERĆ TYSIĘCY WARSZAWIAKÓW. PO WOJNIE ZOSTAŁ SZANOWANYM BURMISTRZEM. Ale on jest odpowiedzialny tylko za śmierć Polaków.

Był hitlerowskim zbrodniarzem i oddanym generał SS Heinz Reinefarth admiratorem nazizmu. Nigdy nie dosięgła go jednak sprawiedliwość. Po wojnie zrobił karierę polityczną w zachodnich Niemczech, a po jej zakończeniu pobierał wysoką emeryturę generalską.
W 1973 r. przybył do RFN Krzysztof Kąkolewski, wybitny polski pisarz, publicysta i autor scenariuszy. Spotkał się tam z ludźmi, którzy aktywnie wspierając hitlerowski aparat państwowy, zostali uniewinnieni, pomimo że ich zbrodnie wojenne oraz zaangażowanie w rabunkową politykę III Rzeszy były powszechnie znane. Kąkolewski przeprowadził z nimi wywiady, które zebrał potem w książce „Co u pana słychać?”. Jednym z jego rozmówców był Heinz Reinefarh, esesman, którego żołnierze mordowali podczas pacyfikacji Woli i Ochoty nie tylko powstańców warszawskich, ale również bezbronną ludność cywilną. Oto wybrane fragmenty tego wywiadu:
„- Generale Reinefarth, jest pan jedną z najbardziej znienawidzonych postaci w Polsce. Czy wie pan o tym?
– Wiem.
– Czy zna pan swój przydomek „kat Warszawy”?
– Także jest mi znany. A czy panu jest znany fakt, że przewód sądowy w mojej sprawie trwał dwadzieścia lat i zostałem uniewinniony?
[…] Czy pan nie obawia się, że przyjechałem, żeby zastrzelić pana?
– Nie. Widzę drugiego Polaka od dwudziestu dziewięciu lat. […] Zawsze, wtedy też, mówiłem, że polscy bojownicy o wolność bardzo odważnie i bardzo wspaniale walczyli.
– Mniej ich [powstańców] ginęło z ręki pana podkomendnych niż ludności cywilnej. Ona, niewinna, poniosła najstraszliwsze ofiary.
– To było nie do rozróżnienia, kto jest ludnością cywilną, bo nie wszyscy nosili opaski.
– Ci, którzy nie walczyli, nie nosili.
– Nie, nie! Nosili nawet mundury SS.
[…] potwierdza pan, że strzelano do nie uzbrojonych dzieci?
– Żołnierze opowiadali: „Dzieci do nas strzelają, więc my strzelamy do dzieci”.
– A egzekucje?
– Ja potępiam te egzekucje nie od dziś, ale wtedy także. Dochodziły mnie meldunki i wtedy odwoływałem egzekucje, ale tylko wtedy, gdy dochodziły mnie meldunki”.
Nigdy nieosądzony Reinefarth dożył spokojnej starości, pobierając do końca swych dni rentę generalską przyznaną mu przez rząd RFN. Zmarł 7 maja 1979 r. w swojej rezydencji w Westerland. W chwili śmierci miał 75 lat.
Rozliczenie z przeszłością
31 lipca 2014 r. na budynku ratusza miasta Westerland odsłonięto tablicę upamiętniającą Powstanie Warszawskie i potępiającą zbrodnie Reinefartha. Kilka dni wcześniej parlamentarzyści Szlezwika-Holsztynu przyjęli jednogłośnie specjalną ustawę, w której wyrazili ubolewanie, że zbrodniarz wojenny jakim był Reinefarth mógł zrobić karierę polityczną w RFN.
Przewodniczący rady gminy Peter Schnittgard stwierdził, że odsłonięcie tablicy jest „dobitnym, jasnym znakiem pamięci”. Na tablicy umieszczono napis w języku niemieckim i polskim o następującej treści:
Warszawa, 1 sierpnia 1944. Żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego przystąpią do walki przeciwko niemieckiemu okupantowi. Powstanie zostaje stłumione przez reżim nazistowski, Ponad 150.000 osób zostaje zamordowanych, niezliczona jest liczba rannych i maltretowanych mężczyzn, kobiet i dzieci. Heinz Reinefarth, od 1951 do 1963 burmistrz Westerlandu, był jako dowódca grupy bojowej współodpowiedzialny za tę zbrodnię. Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie”.

Czytaj całość: [link widoczny dla zalogowanych]
x x x
Proszę zauważyć, że na tablicy pojawia się napis” Powstanie zostaje stłumione przez reżim nazistowski-nie było tam niemieckiego okupanta. Czy ktoś może sobie wyobrazić, by osobas odpowiedzialna za śmierć Żydów w czasie ostatniej wojny mogłaby piastować taki urząd i być na wolności?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> EUROPA I ŚWIAT
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin