Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Trochę prawdy...?
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> "MIĘDZY NAMI EMERYTAMI"
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:35, 02 Kwi 2014    Temat postu:

Witamy w gronie uprawnionych do pierwszeństwa

Po raz drugi podejmuję na łamach „Głosu Weterana i Re¬zerwisty” temat dostępu kombatantów do lekarzy publicznej służby zdrowia.

Nieprzypadkowo. Ostatnio bowiem tu i ówdzie w publicznych przychodniach (zatrudniających lekarzy pierwszego kontaktu, zwanych inaczej lekarzami rodzinnymi) pojawiły się anonse informujące, że poza dotychczas uprawnionymi pierwszeństwo w dostępie do świadczeń medycznych mają także weterani działań poza granicami państwa, uprawnieni żołnierze i pracownicy, którzy doznali urazów lub nabawili się chorób podczas udziału w zagranicznych misjach.

To dobrze, ale nie należy popadać w euforię, bo i nie ma powodów. Po prostu nikłe dobrodziejstwo, mało znaczący gest. Należy zauważyć, że w przychodniach każdy pacjent, bez względu na, to czy ma preferencje czy nie, może skorzystać z wizyty u lekarza podstawowej opieki bez większego trudu. Jeżeli nie uda mu się danego dnia, może skorzystać z pomocy internisty dnia następnego. A nie za kilka miesięcy czy lat, jak w przypadku publicznych placówek lecznictwa specjalistycznego. Tu bowiem trzeba czekać na równi z innymi kombatantami. Być może będą czekać weterani, wspomniani żołnierze i pracownicy. Moje doświadczenia wydają się wskazywać, że preferencje są w zasadzie tylko w zapisach ustawowych. W rzeczywistości jest gorzej niż można sobie wyobrazić. Przysłowiowe schody zaczynają się już przy okienku rejestracji. Rejestratorka wyznacza termin kontaktu z lekarzem, zwykle bardzo odległy. Już tu kombatant doznaje rozczarowania i upokorzenia. Prośby o krótszy termin to rzucanie grochem o ścianę. Odpowiedź bywa niezmienna: proszę załatwić sprawę z lekarzem. A rozmowa z lekarzem nie zawsze jest miła i nie zawsze kończy się powodzeniem. I właśnie w takim przypadku kombatant ma możliwość oceny, na ile jego uprawnienie ma jakąkolwiek wartość. Nasuwa się zatem refleksja, że to nie zapis w przepisach, lecz sam lekarz decyduje o przyjęciu pacjenta i udzieleniu mu stosownej pomocy.

Ze smutkiem muszę stwierdzić, że są lekarze, którzy wykazują brak zrozumienia dla kombatantów wojennych, ludzi w zaawansowanym wieku, jakże często nieporadnych i niezaradnych. Nie zawsze okazują im szacunek i uznanie dla ich wojennej przeszłości. Jak się wydaje, weteranów oraz nowo uprawnionych żołnierzy i pracowników wojska czeka podobny los.
Jak są traktowani kombatanci wojenni, ilustrują następujące fakty.
• W jednej z rejonowych przychodni publicznej służby zdrowia internistka zwróciła kombatantowi w ostrej formie uwagę, że ośmielił się poza kolejnością wkroczyć do jej gabinetu po pomoc lekarską. Tłumaczenia pacjenta nie załagodziły konfliktu. Lekarka pozostała w przekonaniu, że tylko ona jest władna przyjąć go poza kolejnością. Jak się okazało, nie miała pojęcia o preferencjach przysługujących kombatantom, chociaż – jak na ironię – stosowny anons był zamieszczony na tablicy ogłoszeń w danej placówce.
•Kombatant miał wyznaczoną wizytę w poradni urologicznej. Jednakże z powodu urlopu urologa wizyta nie doszła do skutku. Obawiając się, że pozostanie bez leków, zwrócił się do innego urologa z tej samej przychodni o wystawienie recepty. Nie poszło łatwo. Najpierw musiał wysłuchać uwag doktora, między innymi o tym, że w warunkach wolnorynkowych nic nie ma za darmo, a jemu praco-dawca za zastępcze wystawianie recept nie płaci. Gdy pacjent powtórzył opinię rejestratorki, że nie spotka go odmowa, lekarz przekroczył granicę arogancji. Po prostu drwiąc, odesłał pacjenta po receptę do... rejestracji. Widząc jednak jego krańcowe oburzenie, zreflektował się i receptę wystawił.
Pacjent chorował na jaskrę i postępujący zanik wzroku spowodowany tzw. żółtą plamką. Dla ratowania wzroku zbawienne miały być specjalne zastrzyki aplikowane do gałki ocznej (koszt jednego około tysiąca złotych). Pacjent od trzech lat był pod opieką poradni siatkówki, nie doczekał się jednak tego dobrodziejstwa. Dyrektor odniósł się negatywnie do zarzutów zawartych w skardze do niego skierowanej. Czy mógł postąpić inaczej, skoro – jak wieść korytarzowa niesie – osobiście dokonuje doboru pacjentów do tego rodzaje zabiegów.
• Wiosną 2013 roku kombatant dochodził odszkodowania za doznaną szkodę. Ubezpieczyciel zażądał wypełnienia stosownego formularza, przy czym zobowiązał ubezpieczonego, aby jeden z za-łączników wypełnił i poświadczył neurolog, który udzielał poszkodowanemu pomocy lekarskiej. Lekarz, poirytowany charakterem czynności, odmówił spełnienia prośby, odsyłając kombatanta w tej sprawie do administracji przechodni. Uległ dopiero po interwencji kierowniczki przychodni.
• Kombatant miał przejść badanie kardiologiczne jako podstawę do ewentualnego zakwalifikowania go do operacji chirurgicznej. Wprawdzie wcześniej ustalił termin wizyty u kardiologa, ale chodziło o jej przyspieszenie i dopasowanie do terminu operacji. Gdy jednak przedstawił prośbę lekarzowi, ten zdecydowanie odmówił, dodając złośliwie, by zwrócił się do ministra zdrowia.
Jeżeli chodzi o zabiegi chirurgiczne, to pacjenci w ogóle nie mają żadnych preferencji. Doświadczyłem tego osobiście, gdy składałem w szpitalu skierowanie na operację stawu biodrowego. Załączyłem kserokopię zaświadczenia kombatanckiego, licząc na wyznaczenie krótszego terminu. Faktu tego szpital nie uwzględnił, wyznaczając termin według kolejności zapisów.
Przytoczone fakty świadczą o tym, jak mizernie wygląda, zapisana w ustawie kombatanckiej, szczególna ochrona zdrowia kombatantów. Przykłady zaczerpnąłem z życia. Nie chodziło mi przy tym o wszczęcie jakichkolwiek postępowań wyjaśniających czy wywoływanie emocji. Moim celem było zilustrowanie problemu, który powinien dać do myślenia kompetentnym organom, jak dalece rzeczywistość odbiega od stanu prawnego. W związku z tym należałoby uzmysłowić ośrodkom decyzyjnym, że szczególna ochrona zdrowia kombatantów powinna się odnosić nie tylko do świadczeń z zakresu podstawowej opieki zdrowotnej, lecz także do usług świadczonych przez lekarzy specjalistów.
Chciałbym, aby nasze prawo było szanowane i konsekwentnie przestrzegane. A może być szanowane i przestrzegane tylko wówczas, gdy jego normy będą oparte na czystych i trwałych podstawach. Wypowiadam się przeciwko tworzeniu martwych przepisów zawierających deklaracje bez pokrycia.
Witold BUGAJNY
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:15, 15 Maj 2014    Temat postu:

Dlaczego w Polsce jest bezprawie?


Na tym forum przez wiele miesięcy trwała walka o przyzwoitość, ludzie szukali sprawiedliwości, łudząc się, ze w końcu sprawiedliwość musi zwyciężyć. Niestety nie w tym kraju i nie w tym czasie. Władza pokazała swoje prawdziwe oblicze, rządzący przez cały czas zmagań rezerwistów ze spokojem obserwowali sadowe przepychanki, doskonale wiedząc, że zależny od władzy rząd nie zrobi nic przeciwko władzy. Naiwnili sadzili, że w Europie znajda sprawiedliwość, a okazało się, ze to jest to samo towarzystwo, to jest ta sama sitwa.
Poniżej autor przestawia spojrzenie na przyczyny. Niestety trzeba się zgodzić i wiedzieć, ze w tym kraju i przy tej władzy nie ma sprawiedliwości.

Nie jest to odkrywcze, ale na Boga nie głosujcie na nich.

[/b[b]]Sędziowie i Sądy – klucz do normalności!

Chyba nawet nie zdajemy sobie sprawy jak ważna dla społeczeństwa i ładu społecznego, jak fundamentalna dla istnienia zdrowego i normalnego państwa prawa jest kwestia tego, kto i na jakich zasadach może nas sądzić – czyli komu de facto dajemy władzę rozstrzygania wszelkich sporów i ustalania obowiązujących praw.

.http://3obieg.pl/sedziowie-i-sady-klucz-do-normalnosci

Dziś o fundamencie państwa – czyli Sądownictwie…
Zapraszam:
.
PS. Link do wywiadu, który przeprowadził ze mną portal wGospodarce.pl:http://wgospodarce.pl/informacje/12802-konrad-daniel-podziemnatv-popieram-tylko-jeden-cel-zjednoczenie-sie-polskiego-spoleczenstwa-w-celu-odsuniecia-pookraglostolowej-patologicznej-wladzy-od-wplywu-na-nasze-zycie


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 8:39, 19 Maj 2014    Temat postu:

Wyciszając się od obrzydliwej i nachalnej propagandy, sięgnijmy po poniższy tekst. Dziś jak wiemy mamy ustrój prawie dyktatorski, bowiem jeden człowiek -TUSK – decyduje o wszystkich zasadniczych sprawach w naszym otoczeniu, no może z wyjątkiem fizycznego unicestwiania. Przestaliśmy być czymś , co nazywa się państwo, bowiem wszystkie jego atrybuty i ich funkcjonowanie zależy od jednego człowieka. Sposób wyborów, przestrzeganie norm demokratycznych, skupienie w jednym ręku całej władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej nie może bowiem być uznawane, jako przejaw demokracji.A do tego tzw. Czwarta władza na kolanach spełnia wszelkie zachcianki tego gościa i ukrywa jego ciemne strony.
Dlatego z uznaniem witam sen o dyktaturze, bowiem takiego nam trzeba dyktatora. My zaś mamy satrapę partyjnego i europejskiego domokrążcę.
Zresztą przeczytajcie Państwo sami:
SEN O DYKTATURZE
Miałem sen („ — I have a dream...”). Straszny sen, typowy „ nocny koszmar” („ nightmare”). W owym śnie byłem dyktatorem— władałem V Rzecząpospolitą despotycznie. Przez co działy się nad Wisłą rzeczy okropne. Kara śmierci została przywrócona (za bezspornie udowodnione morderstwo wielokrotne, oraz za zbrodnie o bestialskim charakterze), i już samo to wystarczyło, by Bruksela usunęła Polskę z Unii Europejskiej. A przecież na tym nie kończył się rejestr totalitarnych dekretów satrapy Łysiaka. Zakazane zostało jawne demonstrowanie i reklamowanie gejostwa (bez penalizacji samego homoseksualizmu, lecz z surowym karaniem jego propagowa¬nia). Pedofilia kosztowała sprawców wie¬le lat odsiadki, a recydywa oznaczała dodat¬kowo przymusową kastrację. Majątki dzie¬lone były rozwodowo „fifty-fifty” tylko gdy wina małżonków w rozbiciu małżeństwa okazywała się równa lub gdy nie można by¬ło ustalić sądownie proporcji winy; w przy¬padku ustalenia tych proporcji majątek dzie¬lono adekwatnie. Wszelka biurokracja (od administracyjnej do fiskalnej) ponosiła per¬sonalnie kamą odpowiedzialność za decyz¬je, które skrzywdziły obywatela (zniszczy¬ły mu firmę, zubożyły w nieuzasadniony sposób, itp.). Kary za korupcję były bardzo dotkliwe i objęte progresją kodeksową: im bardziej znaczący łapownik, tym surowszy wymiar kary. Udział w „przestępczości zor¬ganizowanej” skutkował, obok kraty, bez¬względną konfiskatą mienia, a siadanie za kierownicą ze „wskazaniem” powyżej 1 pro¬mila — bezwzględną konfiskatą pojazdu i dożywotnim odebraniem prawa jazdy. Na¬tomiast wobec aborcji, czyli mordowania istot poczętych, stosowane było odwróco¬ne antyprostytucyjne prawo, które panuje u Szwedów (Szwedzi karzą tylko klientów prostytutek): bezkarność klienteli lekarza lub innego pokątnego skrobacza, a surowa kara dla osoby dokonującej „zabiegu”.
Co gorsza — w tej Łysiakowej despotii mocno byli brani za twarz także ludzie nie- dokonujący cięższych lub lżejszych przes¬tępstw kryminalnych, a tylko grzeszący wy-kroczeniami (tłuczenie szyb, paskudzenie elewacji, rzucanie opakowań batonów i pu¬dełek po papierosach na chodnik, etc.) bądź uprawiający „stalking” (nękanie), zakłócający ciszę nocną czy zostawiający odchody swych czworonogów wokół trasy spacerów. Wszystko to było karane bez miłosierdzia, wedle starej reguły kabaretowej Janka Kobuszewskiego (jesteśmy na „ ty”): „Hamstwu należy się przeciwstawiać siłom i god¬nościom łosobistom!". A propos godności osobistej podwładnych tyrania Łysiaka wno¬siła jednak nie tylko restrykcje oraz repres¬je, lecz również abolicje, na przykład zwal¬niając kierowców od obowiązku zapinania pasów, wedle zdroworozsądkowej reguły, że jeśli niezapięcie pasa mogłoby zrobić krzy¬wdę komukolwiek z zewnątrz (chociażby gołębiowi), to zapinanie pasa winno być psim obowiązkiem, ale gdy niezapięcie mo¬że przynieść szkodę tylko kierowcy — ma on prawo decyzji, wolną wolę zapinania lub niezapinania, a władzy wara leźć buciora¬mi w jego pościel, w jego prywatność. Co chyba bardzo ucieszy pana Janusza Mikke, neoendeckiego przeciwnika zapinania sa¬mochodowych pasów, lecz mniej ucieszy go fakt, że za takie procarskie brednie hi¬storyczne, jakie on ciągle głosi, caudillo Ły¬siak kazałby go zapiąć w pasy kaftana.
Tak doszliśmy do kwestii politycznych, ideologicznych, historiograficznych i eko-nomicznych ustroju Łysiakowego. Śniło mi się, że pod moim butem kwitła swobodnie wszelaka (prócz kryminalnej) gospodarcza przedsiębiorczość, a także wszelakie par- tyjniactwo — prawicowe, lewicowe i cent¬rowe — jednak z wykluczeniem ugrupo¬wań powołujących się na ideologię ludobój¬czą i rasistowską, ergo: zakazany był neo- nazizm, neokomunizm, wojujący neosyjo-

I HAVE A DREAM...
nizm, alkaidowy neoislamizm, itp. Swas¬tyka, sieip/młot, gwiazda, kałachowy pół¬księżyc — won! „Zamawianie pięciu piw ” gestem „ — Heil, Hitler!” bądź „ — Sieg, heil! ” kosztowało pójście do paki. Śpiewa¬nie „Międzynarodówki” czy „Bandiera rossa” — takoż. Tęczowe flagi lub kwietne instalacje, proszę bardzo, ale we własnym wychodku, a nie na ulicy. Wszystkie bol¬szewickie patronaty szkół tudzież nazwy ulic — na śmietnik; wszystkie pomniki wyzwolicieli-gwałcicieli—na złom. No i nie¬miecka mniejszość w mojej Polsce miała takie same prawa jak polska mniejszość w Merkelrzeszy, czyli żadne, zero! Natomiast duże prawa otrzymała mniejszość rodziców: rodzice posiadający więcej niż dwójkę dzie¬ci, i rodzice dzieci upośledzonych/niepeł¬nosprawnych, byli całkowicie zwolnieni od płacenia podatku dochodowego i w razie ko¬nieczności solidnie finansowo wspomagani.
Śniłem również, że pod moją dyktaturą wyrządzone zostały ogromne szkody nie tyl¬ko ulicom, monumentom, flagom, psim od¬chodom i dewiantom, ale też szkolnictwu, które zostało przeze mnie cofnięte do epo¬ki ciemnoty łupanej narodowej i zacofania społecznego, plasując Rzeczpospolitą w rzę¬dzie krajów piątego świata. Znowu trzeba było czytać Reya, Mickiewicza, Sienkiewi¬cza, Słowackiego, Kochanowskiego, Prusa, których wyjęto z lamusa, by młodzież mu¬siała psuć sobie wzrok ślepieniem na teks¬ty dłuższe od esemesa. Znowu trzeba było pamiętać datę chrztu Polski, datę bitwy pod Grunwaldem i datę śmierci Marszałka Pił¬sudskiego, tak jakby nie wystarczyła data śmierci Jacka Kuronia albo Bronisława Ge¬remka. Prelekcje o ewidentnej wyższości homosatyryka Gombrowicza nad heterosatyrykiem Fredro nie zostały uwzględnione w programach lekcyjnych nawet wyższych szkół śmieciowych wypuszczających gros absolwentów. Fizykę genderową usunięto, aby przywrócić fizykę kwantową, chemia erotyczna musiała ustąpić chemii organicz¬nej, patologia — biologii, trendografia — geografii, dopalacze:— słonym paluszkom, a maluchom przestano wtykać do rąk pre¬zerwatywy dla naciągania na marchewkę lub banan. Na gęby humanitarnych humanis¬tów, którzy za swoją dochodową profesję uznali wmawianie polskiej młodzieży, że jej matki i ojcowie za swą preferowaną profes¬ję uznawali mordowanie Żydów (w komo¬rach i stodołach) — nałożyłem gips spec-jalnym antydefamacyjnym dekretem.
Bezwzględny terror zaprowadziłem rów¬nież w sferze budownictwa (architektury, urbanistyki itp.). Zabroniłem mianowicie: budowania kilometrów plastikowych para¬wanów wzdłuż lasów, łąk i pól; wznosze¬nia apartamentowców na miejscu parków krajobrazowych; wyburzania zabytków pod megacentra handlowe; mnożenia megastadionów, na których trzeba dopłacać kilka milionów za koncert Madonny; kładzenia autostrad, których nawierzchnię trzeba zry¬wać i remontować tydzień po oddaniu do użytku; wznoszenia meczetów, póki w kra¬jach muzułmańskich nie zostanie zniesio¬ny zakaz budowania kościołów. Z tą ostat¬nią kwestią wiązało się też zakazanie prak¬tykowania w Polsce islamu, dopóki w kra¬jach islamskich chrześcijanie będą krwawo prześladowani przez władze i masowo mor¬dowani przez motłoch (całkowicie bezkar¬nie) za wyznawanie wiary Chrystusowej. Nazwałem ten dyktat „prawem równowa¬gi ” vel „ sprawiedliwością symetryczną”.
Obudził mnie wstrząs Jakiego doznałem, gdy mi się przyśniło, że straż miejska wle¬piła mi mandat za parkowanie pod pałacem dyktatora. Bezzwłocznie więc nakryłem się kołdrą i zapadłem ponownie w sen, aby zro¬bić porządek ze strażą: nakazałem im sprzą¬tać parki, dyscyplinować meneli, ścigać zło¬dziei, monitorować kieszonkowców, a nie prześladować kierowców li tylko, czym zaj¬mowali się dotychczas wyłącznie. Wtedy oni sklamrowali mi koła limuzyny służbo¬wej, i przez to spadłem z łóżka, budząc się na twardym. Jak my wszyscy. A będzie jesz¬cze gorzej w „nowym wspaniałym świecie” tych demokratów.
Waldemar Łysiak


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pon 15:58, 30 Cze 2014    Temat postu:

Ostatnio miałem okazję kolejny raz obejrzeć uroczystość święta jednostki wojskowej, w której trwa jeszcze tradycja zapraszania rezerwistów z tej okazji, by przywitać ich w przygotowanym przemówieniu, zaprezentować długi ceremoniał wręczania dyplomów, odznak i zdjęć na tle sztandaru.
Pozostawiam uroczystość bez dłuższego komentarza, bowiem gościowi, to nawet nie wypada zbytnio odsłaniać prawdziwy obraz obecnej rzeczywistości. Moją uwagę skupiła osobą posła, który nie pomija takich okazji, by przypomnieć żołnierzom i ich rodzinom, że u nich bywa i głosi przemówienia. Całe szczęście, że asystent miał nad nami litość i wystąpienie było krótkie, a z treści zapamiętałem tylko życzenia dobrego zdrowia.

Tak się złożyło, że po zakończeniu części oficjalnej był bufet na stojąco i moja skromna osoba znalazła się w pobliżu przedstawiciela naszego parlamentu. Na samym początku usłyszałem, że posłowie są bardzo zainteresowani sytuacją sił zbrojnych oraz sytuacją naszych rezerwistów i kombatantów. Zostałem więc nadepnięty na obolały odcisk. Gdy pan poseł zakończył swoją tyradę na temat wielkich wysiłków, a zwłaszcza, gdy rozwodził się nad waloryzacją emerytur, nie wytrzymałem i zrobiłem mu krótki kurs o kłamstwach czołowych notabli polskiego parlamentaryzmu w stosunku do żołnierzy rezerwy.

Trudno mi uwierzyć, by mój rozmówca cokolwiek z tego zapamiętał, a raczej jestem przekonany, że dalej będzie bredził o tym, że nie mamy pieniędzy i emeryci muszą zrozumieć, że trzeba oszczędzać. Kolejny raz potwierdziłem sobie ten bolesny fakt, że nasi następcy nie zawracają posłom głowy tymi problemami, bowiem ich głupota i niewiedza przekracza to wszystko, co mieści się w zwyczajowych ustawach. Załatwiają swoje sprawy, powiedzą kilka bzdur na placu koszarowym, wręcza dyplom i po kawie i ciastku wracają do domu w przekonaniu, że zdobyli kolejne głosy na wybory.
Jednak, niezależnie od mojej oceny całej uroczystości, możliwość nazwania po imieniu//słuchaczy z boku było też kilku / sprawców manipulacji przy emeryturach wojskowych i ciągłego szkodzenia wojsku wynagrodziło mój niedosyt. Tak więc trzeba bywać na takich uroczystościach i władzy przypominać o ich szkodliwej działalności.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 9:52, 12 Lip 2014    Temat postu: Wołyń 1943-przypominamy

W czasach PRL prawda o ludobójstwie, którego w latach 1939 – 1947 dokonali nacjonaliści ukraińscy z UPA i SS Galizien, była zakazana, gdyż Ukraina była wówczas częścią składową ZSRR.
Dziś w stolicy wielkie milczenie. Główna informacja to poszkodowany Boni, obrona rządu Tuska oraz Metallica w Warszawie. Koncert 11 lipca na Stadionie Narodowym.
Jednak wbrew niechęci decydentów patriotyczna warszawa uczciła pamięć pomordowanych na Kresach.
W uroczystościach udział wzięli żołnierze rezerwy WP.
Oto wystąpienie Admirała Marka Toczka, a poniżej Apel Poległych.

- KOMBATANCI I WETERANI WALK O NIEPODLEGŁOŚĆ II RP!
- KRESOWIANIE I POTOMKOWIE KRESOWIAN!
- ŻOŁNIERZE WOJSKA POLSKIEGO!
- MIESZKAŃCY WARSZAWY!
- RODACY!

Chociaż rok temu Sejm RP nie zgodził się na nazwanie ludobójstwa – ludobójstwem, nie zgodził się na ustanowienie 11 lipca „DNIEM PAMIĘCI MĘCZEŃSTWA KRESOWIAN”, my w odruchu solidarności i patriotyzmu stajemy dziś do apelu pod tablicą upamiętniającą „OFIARY LUDOBÓJSTWA DOKONANEGO NA KRESACH WSCHODNICH II RP …”.
Chcemy uczcić męczeństwo Polaków na Kresach Wschodnich II RP, oddać hołd pomordowanym oraz zaprotestować przeciwko tej najokrutniejszej w dziejach nowożytnej Europy, do dzisiaj nie osądzonej, zbrodni na ludności cywilnej.
Martyrologia ludności polskiej na Kresach Wschodnich II RP rozpoczęła się we wrześniu 1939 r. po wycofaniu się jednostek WP. Już wówczas ukraińscy nacjonaliści z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii rozpoczęli swoje pierwsze bandyckie akcje mordowania polskich rodzin.
Po wkroczeniu sowietów rozpoczął się terror NKWD - fizyczna likwidacja Polaków w więzieniach i kazamatach oraz deportacja całych polskich rodzin do niewolniczej pracy w łagrach Syberii, Kazachstanu i innych podobnych miejsc na nieludzkiej ziemi.
Od końca czerwca 1941 r., w okresie „bezkrólewia” ponownie aktywizuje swą zbrodniczą działalność formacja OUN-UPA. Ofiarami ich barbarzyństwa obok Polaków, mieszkańców małych miejscowości i wsi, stają się także obywatele polscy innych narodowości.
Wejście Niemców stworzyło nacjonalistom ukraińskim warunki do formowania i uzbrojenia, wyspecjalizowanych w mordowaniu ludności cywilnej, niemiecko-ukraińskich batalionów „NACHTIGAL” i „ROLAND”, podporządkowanych Abwerze. Podobne działania miały miejsce na Litwie, gdzie sformowano niemiecko-litewski Oddział Egzekucyjny, składający się głównie z nacjonalistów litewskich, odpowiedzialnych za zbrodnie w Ponarach na Wileńszczyźnie.
Lata 1941- 44 to eskalacja zbrodni poprzez tworzenie kolejnych ukraińskich formacji zbrojnych – 14 Dywizji Waffen SS „Galizien”, pułków Policji SS, oddziałów Ukraińskiej Policji Pomocniczej, Służby Bezpeky OUN-UPA i innych. Krwią setek tys. niewinnych ludzi, okrutnie pomordowanych, spływają ziemie: lwowska, wołyńska, stanisławowska, tarnopolska i wschodnia małopolska.
Po tragicznej dla Polaków decyzji w Jałcie i zajęciu Kresów Wschodnich II RP przez Armię Czerwoną, do akcji represyjnych ponownie przystępuje NKWD.
Skala zbrodni na Kresach II RP poraża. Według udokumentowanych danych, w wyniku popełnionych w latach 1939 – 1947 zbrodni przez okupantów, a także ich ukraińskich i litewskich kolaborantów, niedoścignionych w okrucieństwie bandytów, życie straciło ok. 600-700 tys. obywateli II RP, w tym ok. 250 tys. Polaków, kilkaset tys. Żydów oraz kilkadziesiąt tys. obywateli innych narodowości: Ukraińców, Ormian, Rosjan, Czechów, Białorusinów, Cyganów i innych.
Jako Polacy jesteśmy chyba jedynym narodem na świecie, który na swojej ziemi, w swojej Ojczyźnie, w wyniku zdradzieckiej agresji sąsiadów i ich zbrodni ludobójstwa, stracił w bestialski sposób tylu synów i tyle córek, i do dnia dzisiejszego jego polityczne elity nie doprowadziły do osądzenia i ukarania zbrodniarzy.
Nie uczyniono, jak dotąd, także zbyt wiele dla godnego uwiecznienia pamięci o męczeństwie Rodaków na Kresach Wschodnich II RP.
Koszmar Polaków na Kresach trwa do dnia dzisiejszego. Rozpad ZSRR niczego nie zmienił. Nie dość, że nie osądzono zbrodniarzy, to dano przyzwolenie na ich gloryfikację. Proces pauperyzacji Polaków, jako obywateli Ukrainy i Litwy trwa nieprzerwanie, a III RP odwróciła się od nich plecami.
Pozwolono na reaktywację i aktywizację działalności nowych formacji szczycących się dzisiaj tradycjami Bandery i OUN-UPA.
A przecież w świetle prawa międzynarodowego OUN – UPA i wszystkie inne formacje zbrojne Ukrainy z czasów II wojny światowej to organizacje przestępcze, to kolaboranci
III Rzeszy, to mordercy ludności cywilnej. Ich przywódcy z Banderą, na czele – to organizatorzy ludobójstwa Polaków, Żydów, Ukraińców, Ormian, Rosjan, Czechów, Białorusinów i innych narodowości. Skalę tej niewyobrażalnej zbrodni ograniczyła tylko skromność środków jaka była w ich dyspozycji, bo determinacji do mordowania im nie brakowało.
Po latach pozornej ciszy, na Ukrainie, głównie w Zachodniej Ukrainie i o zgrozo w południowo – wschodniej Polsce, widać wyraźnie jak odradza się skrajny nacjonalizm ukraiński. Patronami tej reaktywacji są Bandera, Mylnik i Szuchewycz.
Coraz częściej organizuje się marsze pogrobowców OUN - UPA. Coraz częściej słyszymy złowieszcze okrzyki „Galizja – dywizja bohaterów”, „Mylnyk – Bandera - Szuchewycz – bohaterowie Ukrainy”, „Smert Lachom – sława Ukrainie”, „Lachy za San” …

W kolejnych miejscowościach odsłania się pomniki Bandery, coraz wyraźniej słyszymy w publicznych wystąpieniach liderów zgłaszane roszczenia terytorialne pod adresem Polski, różne pogróżki … Komu i czemu ma to służyć?
Dotąd żaden z przywódców politycznych III RP nie potępił tych praktyk, nie protestowano też gdy niedawno prezydent Ukrainy Juszczenko swą decyzją uznał Stepana Banderę i Romana Szuchewycza za bohaterów narodowych Ukrainy.
Chichotem historii można nazwać późniejszy akt uhonorowania gloryfikatora zbrodniarzy Polaków - Juszczenkę tytułem doktora h.c. Katolickiego Uniwersytetu w Lublinie.
To są owoce polskiej polityki wschodniej prowadzonej przez ostatnie lata przez kolejne rządy III RP. Polscy politycy nie mają oporów moralnych na Majdanie, gdy podskakują na tle łopoczących flag banderowskich, w otoczeniu liderów takich organizacji jak SWOBODA, PRAWY SEKTOR i BATKIWSZCZYZNA. Nie zawahali się przed wspólnie wykrzykiwanym, tak złowieszczym dla Kresowian haśle: „SŁAWA UKRAINIE…”.
Takim zachowaniem dali dowód braku swojej politycznej roztropności, żeby nie powiedzieć - braku patriotyzmu i wręcz głupoty. Komu służycie? Gdzie wasze zobowiązanie wobec Narodu Polskiego, wobec Polski… wyrażone chociażby w słowach ślubowania?

Hitler i Stalin byli zbrodniarzami, i za takich uważa ich dzisiaj cały cywilizowany świat, podobnie oceniono Gestapo i NKWD. Faszyzm był tragedią, rodził niewyobrażalną patologię i rozprzestrzeniał zło. Niemcy po latach uporali się jakoś ze swą przeszłością.
A na Ukrainie?
Czy ocena historii jaką prezentują dzisiaj przywódcy ukraińscy wywodzący się z takich organizacji jak PRAWY SEKTOR, SWOBODA, BATKIWSZCZYNA i innych im podobnych, może być przez Polaków akceptowana? To pytanie retoryczne.
To nie są partnerzy do budowania jakiegokolwiek sojuszy i długotrwałej współpracy gospodarczej z Polską? Oni pokazują, że mają inne, obce naszym interesy.

Historia każdego narodu, w całej swej rozciągłości, ma swoje niepodważalne znaczenie. To nie jest coś tam, co było i już się nie liczy. Tamte tragiczne wydarzenia nadal ciążą w naszej świadomości i będą ciążyć nadal. Ich nie da się ot tak przemilczeć czy wymazać z pamięci, nie tylko w Polsce, ale także tam na Ukrainie i na Litwie, tam gdzie popełniono te zbrodnie.

Domagamy się sprawiedliwości. W Polsce nikt nie obwinia o ludobójstwo całego narodu ukraińskiego i litewskiego. My Polacy obwiniamy bezpośrednich organizatorów i sprawców zbrodni, stanowiących mały margines swych narodów. Sprawcy kaźni niech nie zasłaniają się interesami swoich narodów, walką o niepodległość, bo oni nie walczyli z żadnymi formacjami militarnymi, oni mordowali ludność cywilną. Na to nie mieli przyzwolenia od swych narodów, działali samowolnie w imię swojej zbrodniczej ideologii, mordując także swych braci. I takimi pozostaną w naszej pamięci.
Dalsze przyzwolenie na kontynuację tej nacjonalistycznej doktryny to droga do dalszych kłopotów, tak dla nas jak i dla Ukraińców i Litwinów. Historia dała już tego przykłady. My Polacy nie tego chcemy.

Prawda o tamtych czasach jest dzisiaj już dobrze znana. Dzięki wręcz benedyktyńskiej dociekliwości i naukowej konsekwencji Polaków i Ukraińców, udało się zebrać i uporządkować materiały - świadectwa tamtych tragicznych dni.
Szczególną rolę w udokumentowaniu wydarzeń i popełnionych zbrodni na Kresach Wschodnich II RP w latach 1939 – 1947 miały opracowania naukowe dr. hab. Wiktora POLISZCZUKA i prof. Witalija MASŁOWSKIEGO, ze strony ukraińskiej oraz prof. Edwarda PRUSA, dr. Romana KORMANA, dr Lucyny Kulińskiej oraz Władysława i Ewy Siemaszko z Polski.
Domagamy się upublicznienia tej wiedzy, nie tylko w Polsce, ale także na Ukrainie i Litwie oraz innych państwach Europy i Ameryki.
Nie do przecenienia jest osobiste zaangażowanie w szeroko rozumianej działalności na rzecz Kresowian ks. Tadeusza Isakowicza–Zaleskiego oraz płk. Jana Niewińskiego, ostatniego żyjącego komendanta samoobrony. Dziękuję wszystkim społecznikom, którzy przyczynili się do zorganizowania tu w Warszawie dzisiejszych uroczystości, a szczególnie pani Beacie Kaczkowskiej, panu dr. Tadeuszowi Samborskiemu z Ogólnopolskiego Społecznego Komitetu Organizacyjnego 70 Rocznicy Ludobójstwa w Małopolsce Wschodniej II RP.
Dzisiaj, w 70 rocznicę zbrodni ludobójstwa w Małopolsce Wschodniej pamiętamy o krwawej niedzieli na Wołyniu, pamiętamy o zbrodniach dokonanych na ziemi lwowskiej, w tym o rzezi w samym mieście Lwowie, pamiętamy o zbrodni w Ponarach na Wileńszczyźnie, na ziemi stanisławowskiej, tarnopolskiej, pamiętamy o Polakach deportowanych do sowieckich łagrów.

Dzisiaj czcimy pamięć wszystkich pomordowanych Polaków na Kresach Wschodnich II RP.


APEL PAMIĘCI. „Nie o zemstę lecz o pamięć wołają ofiary”

- Wzywam do apelu mieszkańców Kresów Wschodnich II RP.
Do Was wołam, Siostry i Bracia, pomordowani przez siepaczy zbrojnych ukraińskich formacji z: Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Ukraińskiej Powstańczej Armii, Służby Bezpky OUN, Ukraińskiego Legionu Suszki, Samoobronnych Oddziałów Kuszczowych oraz niemieckich kolaborantów - Ukraińców na żołdzie Hitlera, podporządkowanych Abwerze i Gestapo z: ukraińskiej 14 Dywizji Waffen SS „Galizien”, ukraińskich pułków policji SS, oddziałów ukraińskiej Policji Pomocniczej, ukraińskich batalionów „Nachtigal” i „Roland” oraz litewskiego oddziału egzekucyjnego - Sonderkommando, przydzielonego do Gestapo.

STAŃCIE DO APELU ! (zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam do apelu mieszkańców Małopolski Wschodniej II RP.
Do Was wołam, kobiety, dzieci, starcy, społecznicy oddani działalności na rzecz ludności ukraińskiej, których ludzie zaślepieni szowinizmem uznali za zagrożenie dla wolnej Ukrainy i bestialsko zamordowali w ich domach rodzinnych, w czasie zgromadzeń na Mszy świętej w kościołach, podczas wykonywania swoich codziennych obowiązków.
Wzywam, niech staną pośród nas bestialsko pomordowani mieszkańcy z: BARYSZY, BIAŁYCH, BOHORODYCZYNA, BEDNAROWA, CHODACZKOWA, HANACZOWA, HUCISKA, HUTY PIENIACKIEJ, KOROŚCIATYNA, KRECHOWIC, KUT, LUBIENIA, LUDWIKÓWKI, MOOSBERGA, PALIKROWÓW, PODKAMIENIA, STAŃKOWA, STEFANÓWKA, WOLI WYSOCKIEJ, oraz setek innych miejscowości z województwa lwowskiego, tarnopolskiego, stanisławowskiego i lubelskiego.

STAŃCIE DO APELU! (zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam do apelu mieszkańców WOŁYNIA II RP.
Do Was wołam, Siostry i Bracia, którym życie przerwały ciosy drągów, noży i siekier,
ogień palonych domostw oraz kule karabinów ukraińskich nacjonalistów.
Wzywam, niech staną pośród nas zamordowani mieszkańcy: BRZEZINY, BUD OSSOWSKICH, CHRYNOWA, CZMYKOSU, GAJU, GŁĘBOCZYCY, GRABINY, GUROWA, HURBÓW, HUTY STEPAŃSKIEJ, JANOWEJ DOLINY, KĄTÓW, KOŁODNA, LEONÓWKI, LIPNIK, MAJDAŃSKIEJ HUTY, MARII WOLI, MIELNICY, ORZESZYNA, OSTRÓWKA, PAROŚLI, PENDYK, PORYCKA, PRZEBRAŻA, RUDNI, SĄDOWEJ, SOKOŁÓWKI, STANISŁAWOWA, TERESINA, WIŚNIOWCA, WŁADYSŁAWÓWKI, WOLI OSTROWIECKIEJ, WYGRANKI, ZAGAI oraz setek innych miejscowości województwa wołyńskiego.

STAŃCIE DO APELU! (zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam do apelu mieszkańców Lwowa i ziemi lwowskiej II RP,
Do was wołam, Siostry i Bracia, bestialsko kaleczonych i mordowanych w więzieniach i kazamatach NKWD, brutalnie wysiedlonych i deportowanych do niewolniczej pracy w łagrach Syberii i innych podobnych miejscach na nieludzkiej ziemi.
Was wołam Rodacy, mordowani przez oprawców z batalionu Nachtigal na wzgórzach Wuleckich, gdzie zgładzono kwiat polskiej inteligencji, z trzykrotnym premierem II RP Kazimierzem Bartlem, profesorami uczelni lwowskich i twórcami kultury i sztuki.
Wzywam, okrutnie katowanych w lwowskich Brygidkach, więzieniach przy ulicy Łęckiego, Zamartynowskiej i innych miejscach okrutnych kaźni.
Wzywam brutalnie wysiedlonych ze swych domostw, zesłanych na poniewierkę i zatracenie, pomordowanych przez pospolitych bandytów.

STAŃCIE DO APELU! (zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam do apelu mieszkańców Ziemi Wileńskiej II RP.
Do was wołam, Siostry i Bracia, uczniowie wileńskich gimnazjów, kwiecie inteligencji polskiej z Uniwersytetu Stefana Batorego, twórcy kultury i nauki polskiej, żołnierze Armii Krajowej, którym
litewscy zwyrodnialcy zadawali śmierć przez upodlenie, tyranię okaleczania i okrucieństwa.

STAŃCIE DO APELU! ! (zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam do apelu Was, Polskie Matki – własnym ciałem chroniące dzieci, ojców, siostry i braci – dzieci Polskich Kresów, przez lata wymazywanych z narodowej pamięci.
Wzywam Was, księża katoliccy, mordowani nawet w trakcie odprawiania Mszy świętej, siostry zakonne i duchowni innych wyznań, wobec których stosowano szczególnie wymyślne tortury.

STAŃCIE DO APELU ! (zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam ofiary małżonków z mieszanych małżeństw polsko – ukraińskich, zmuszanych pod groźbą męczeńskiej śmierci do skrajnego bestialstwa - zabijania swych polskich krewnych.
Wzywam tych mężnych i prawych Ukraińców, którzy odmówili udziału w zbrodni, którzy udzielali pomocy i schronienia Polakom, którzy stając w obronie swych rodzin, za swą szlachetność zapłacili życiem.

STAŃCIE DO APELU ! ( zginęli śmiercią męczeńską, - werble -)

- Wzywam członków POLSKICH ODDZIAŁÓW SAMOOBRONY, żołnierzy AK i BCH oraz innych zbrojnych formacji podziemia, żołnierzy Wojska Polskiego, którzy stanęli do walki w obronie polskiej ludności na Kresach Wschodnich i oddali swe życie.

STAŃCIE DO APELU ! (chwała bohaterom, - werble 3x -)

"Władze Trzeciej RP, i to różnych opcji politycznych, zbudowały swoją politykę wschodnią w oparciu o zapomnienie o owym ludobójstwie" - mówi o stosunku polskich elit politycznych po 1989 do pamięci o ludobójstwie Polaków na Kresach Wschodnich dokonanym przez OUN-UPA podczas II wojny światowej i tuż po niej ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Kapłan zauważa, że zarówno w czasach tzw. Polski Ludowej, jak i w III RP, prawda o ludobójstwie jest przemilczana:
"W czasach PRL prawda o ludobójstwie, którego w latach 1939 – 1947 dokonali nacjonaliści ukraińscy z UPA i SS Galizien, była zakazana, gdyż Ukraina była wówczas częścią składową ZSRR. Pozwalano jedynie, choć w ograniczonym zakresie, mówić i pisać o walkach w Bieszczadach. Po 1989 r. sytuacja znów się powtórzyła, gdyż władze Trzeciej RP, i to różnych opcji politycznych, zbudowały swoją politykę wschodnią w oparciu o zapomnienie o owym ludobójstwie. Głównie dlatego, aby przypodobać się Ukrainie, która w 1991 r. po raz pierwszy jako niepodległe państwo pojawiła się na mapie Europy" - mówi ksiądz.
Kapłan zauważa również, że w tej kwestii miały zbieżne poglądy osoby pozostające na przeciwnych biegunach sceny politycznej:
"Warto jednak zauważyć, że w tej kwestii poglądy czy to Adama Michnika i Jacka Kuronia, czy prezydenta Lecha Kaczyńskiego były wręcz identyczne" - twierdzi ks. Isakowicz-Zaleski. Duchowny dodaje, że politykę tę kontynuują obecne władze wywodzące się z Platformy Obywatelskiej - z prezydentem Komorowskim i ministrem Sikorskim na czele.
Ksiądz krytykukuje ponadto postawę - jak to określa - umizgów do neobanderowców z partii "Swoboda" oraz z "Prawego Sektora", a także surowo ocenia sformułowane w polskiej publicystyce hasło „lepsza Ukraina banderowska niż sowiecka”:
"Mottem tych dziwacznych, żeby nie napisać idiotycznych, działań jest teza sformułowana przez jednego z prawicowych publicystów „lepsza Ukraina banderowska niż sowiecka”. Pełna żenada. Banderyzm jest bowiem tak samo groźny jak komunizm" - uważa duchowny.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski podkreśla, że choć nie wierzy w przełom, to jednak dostrzeglane jest, iż "coraz więcej Polaków, zwłaszcza z młodego pokolenia, ma dość dalszego zakłamywania prawdy o ludobójstwie".
O tym, że nie mówi się o kwestii rozliczenia ludobójstwa w kontekście aspiracji Ukrainy do stania się członkiem Unii Europejskiej, ksiądz Isakowicz-Zaleski oskarża polskich polityków - "zwłaszcza tych, którzy wierzą ślepo w tzw. mit Jerzego Giedroycia". Zarazem duchowny uważa, że "trzeba brać przykład z Żydów czy Ormian, którzy od dziesiątków lat, niezależnie od politycznych nacisków Moskwy, Waszyngtonu, Berlina czy Brukseli, walczą o pamięć o ludobójstwie swoich rodaków".
Kapłan uważa, że rozwój ruchu neobanderowskiego może być groźny dla Polaków zamieszkujących tereny współczesnej Ukrainy:
"Kiedyś neobanderowska „Swoboda” była ruchem marginalnym, wspieranym finansowo tak przez Rosję, jak emigracje ukraińską z Kanady i USA. W 2010 r. zdobyła jednak większość w samorządach na Ukrainie Zachodniej. Dwa lata później zdobyła aż 11 procent w parlamencie w Kijowie. W tym roku wprowadziła kilu swoich ministrów do rządu Arsenija Jaceniuka. Nie zaistniała wprawdzie w wyborach prezydenckich, ale wszystko wskazuje na to, że odniesie sukces w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Jest to bardzo groźne dla Polaków na Ukrainie i dla innych mniejszości narodowych w tym kraju" - mówi ksiądz.
wmeritum.pl/Kresy.pl


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez julevin dnia Sob 10:12, 12 Lip 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:35, 19 Gru 2014    Temat postu:

Jak sędziowie na przekór ministrom kolegę obronili?
Maciej Lisowski gru - 17 - 2014
Poleć ten tekst:
Uwagę mediów i społeczeństwa rozpaliła niedawno „afera madrycka”, która nie tyle okazała się być skandalicznym „wybrykiem” kilku posłów, ile pozwoliła, by światło dzienne ujrzały kolejne niedopuszczalne w państwie prawa praktyki. Praktyki, dzięki którym politycy beztrosko mogli marnotrawić nasze pieniądze. Jednak ta sprawa, to tylko wierzchołek góry lodowej.
Wszyscy wiemy, że – czy tego chcemy, czy nie – są na świecie „równi” i „równiejsi”. W polskiej armii także dzieją się „cuda” i nie jest to dla nikogo żadną tajemnicą. Sprawa aktualnego Wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa, o której pisaliśmy pod koniec października w serwisie naszej Fundacji, pokazuje, że są w kraju osoby, które nawet dla władz pozostają nietykalne oraz instytucje, które same – wyjątkowo skutecznie – stawiają się ponad prawem.
Sikorski, Hofman i inni
Nie ma nic specjalnie dziwnego w tym, że politycy odbywają częste podróże – także zagraniczne. To, bez wątpienia, jest integralnym składnikiem zawodu przez nich wykonywanego. Kiedy posłowie PiS Adam Hofman, Mariusz A. Kamiński i Adam Rogacki wybrali się służbowo do Hiszpanii, prawdopodobnie nie wzbudziłoby to niczyich podejrzeń, gdyby nie incydent z udziałem ich żon na pokładzie samolotu. „Nieparlamentarne” zachowanie pań przyczyniło się do ujawnienia jednej z poważniejszych afer ostatnich czasów. Okazało się, że choć politycy mieli brać udział w spotkaniach Rady Europy, to Kamiński pojawił się tam tylko raz (30 października, tylko na chwilę), a pozostali posłowie wprawdzie trzykrotnie, ale za to za każdym razem późnym popołudniem – tylko po to, by złożyć podpis. Przede wszystkim jednak światło dzienne ujrzały zadziwiające fakty dotyczące samej podróży: politycy mieli wybrać się do Madrytu samochodami i pobrali na ten cel stosowne zaliczki na poczet diet. Ale polecieli razem samolotem taniej linii lotniczej, dzięki czemu zaoszczędzili w sumie kilkanaście tysięcy złotych.
Wziąwszy pod uwagę, że te pieniądze pochodzą z budżetu, czyli z płaconych przez nas wszystkich podatków (a więc bezpośrednio z naszych kieszeni), nie trudno się dziwić społecznemu oburzeniu. „Wycieczka” posłów sprawiła, że media i niektórzy bardziej dociekliwi politycy zaczęli dokładniej przyglądać się temu, w jaki sposób funkcjonuje system opłacania służbowych podróży posłów. Odkrycia okazały się wręcz szokujące. Prywatne wyjazdy, niepotrzebne do niczego zagraniczne wycieczki, obecność posłów w kilku miejscach jednocześnie – co wynika z dokumentów, gigantyczne kilometrówki i całe mnóstwo potężnych nadużyć… Pokłosia afery nie milkną i wygląda na to, że jeszcze długo będziemy odkrywać coraz to nowe, skandaliczne wydarzenia.
Sprawa dotknęła nawet Radosława Sikorskiego, byłego Ministra Spraw Zagranicznych i obecnego Marszałka Sejmu, który początkowo dość ostro skrytykował postępowanie bohaterów „afery madryckiej”, a nawet doprowadził do ujawnienia rozliczeń poselskich podróży służbowych. Jeszcze przed wybuchem tego skandalu – na początku roku – do prokuratury wpłynęły trzy zawiadomienia przeciwko Sikorskiemu. Dwa dotyczyły rozliczania przez niego ryczałtów na przejazdy prywatnym samochodem do celów służbowych, jeden – urodzin wyprawionych w należącym do Ministerstwa Obrony Narodowej pałacyku. 31 marca Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście odmówiła wszczęcia śledztwa i sprawa na jakiś czas przycichła. Na fali „madryckiej” temat jednak powrócił na łamy mediów.
15 grudnia Prokurator Generalny Andrzej Seremet poinformował, że „decyzja o odmowie śledztwa w sprawie rozliczeń poselskich Radosława Sikorskiego za tzw. kilometrówkę jest przedwczesna” i należy w tej sprawie podjąć postępowanie. Decyzję Seremeta tego samego dnia przekazano Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.
Jak to wszystko się skończy? Jeszcze nie wiemy, ale – w taki czy inny sposób – Marszałek się „nie wywinie”, o ile oczywiście jego wina zostanie potwierdzona. Biorąc pod uwagę społeczne oburzenie i fakty ujawnione w ramach „afery madryckiej” zgody na takie marnotrawienie publicznych (czyli naszych) pieniędzy być nie może.
Tu jednak potwierdza się „ludowa prawda” przytoczona na początku niniejszego tekstu: że są „równi” i „równiejsi” – tacy, jak Wiceprzewodniczący Krajowej Rady Sądownictwa.
Sędziego podróże małe i duże
Samochód służbowy z natury rzeczy przeznaczony jest do realizacji zadań służbowych. Swego czasu Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie posiadał dwa takie auta: Opla i Fiata. Dysponował nimi piastujący stanowisko Prezesa tego sądu pułkownik Piotr Raczkowski. Zasady użytkowania pojazdów służbowych są jasne i chociaż wiele firm „po cichu” zgadza się na korzystanie z nich przez pracowników w celach prywatnych, to jeszcze w roku 2000 Ministerstwo Obrony Narodowej wydało decyzję jednoznacznie określającą reguły. Pomijając inne ustalenia, MON kategorycznie nakazał wykorzystywać służbowe auta wyłącznie do służbowych celów.
Prezes Raczkowski jednak Oplem i Fiatem pojeździł sobie całkiem solidnie pomimo określonych przez MON zasad. Jeździł – nie tylko po Stolicy – dużo i w zasadzie dowolnie, bez żadnego skrępowania załatwiając w tym czasie swoje prywatne sprawy. Pod koniec 2008 roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, w ramach postępowania przygotowawczego, skierowała do Wojskowego Sądu Okręgowego – Sądu Dyscyplinarnego w Warszawie wniosek o wydanie zezwolenia na pociągnięcie płk. Raczkowskiego do odpowiedzialności karnej. Zarzucono mu – w związku z opisaną praktyką – osiągnięcie korzyści majątkowej o wartości ponad 51 tysięcy złotych. Proszę zwrócić w tym miejscu uwagę, że „afera madrycka” rozpoczęła się od „zaledwie” kilkunastu tysięcy i to „rozłożonych” na trzy osoby. Tu natomiast chodzi o jednego urzędnika – i to dodatku Prezesa Sądu!
W czerwcu tego samego roku ówczesny Zastępca Prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego – Sądu Dyscyplinarnego odmówił zgody na wszczęcie postępowania przeciwko pułkownikowi Piotrowi Raczkowskiemu. Wprawdzie poznańska Prokuratura Wojskowa złożyła na to zarządzenie zażalenie – zarzucając mu błąd faktyczny w ustaleniach i (aż czterokrotnie) obrazę przepisów postępowania – ale nic to nie dało. Co więcej, Sąd Najwyższy Izba Wojskowa również pozostawił bez rozpoznania równoległy wniosek Prokuratury o wyłączenie sędziów Wojskowego Sądu Okręgowego z udziału w sprawie.
Tak wyglądała ta historia w skrócie. Gdyby skończyła się tak, jak powinna, czyli wydaniem zgody na wszczęcie postępowania przeciwko Prezesowi Sadu (co wcale nie oznacza jeszcze jego winy) nie było by o czym mówić. Ale tak się nie stało. Z perspektywy czasu cała sprawa wydaje się skandalem nawet nie na miarę „afery madryckiej”, lecz znacznie ją przewyższającą.
Kolega jest od tego
Rzecz w tym, że choć od początku sprawy minęło już ponad 6 lat, pułkownikowi Piotrowi Raczkowskiemu włos z głowy nie spadł. Po pierwsze – jest dziś Sędzią Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie. Po drugie – jest Wiceprzewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa. Po trzecie – decyzją Ministra Sprawiedliwości w porozumieniu z Ministrem Obrony Narodowej z dnia 15 maja 2014 roku – został delegowany „do pełnienia obowiązków sędziowskich w Sądzie Okręgowym w Warszawie od dnia 1 czerwca 2014 r. do 31 maja 2016 r., w wymiarze dwóch sesji w miesiącu.”.
Zwróćmy uwagę na kilka faktów. Przede wszystkim pułkownik Raczkowski nie został w żaden pociągnięty do odpowiedzialności za – zdaniem prokuratury – osiągnięcie korzyści majątkowej przekraczającej 51 tysięcy złotych. Nie został, chociaż w tym samym czasie toczyło się analogiczne postępowanie przeciwko Prezesowi Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, płk. S.P., który w efekcie został – m. in. w wyniku zgody Krajowej Rady Sądownictwa – zdymisjonowany. Pułkownik Piotr Raczkowski wyszedł z całej sprawy obronną ręką nie dlatego, że nie udowodniono mu winy (albo, że on sam udowodnił swoją niewinność), lecz dlatego, że – przypomnijmy – ówczesny Zastępca Prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego – Sądu Dyscyplinarnego po prostu nie pozwolił na to, by przeciwko niemu prowadzono jakiekolwiek postępowanie karne, a tym samym nie zgodził się na jego ewentualne ukaranie.
Po drugie – dziś płk. Raczkowski jest sędzią Wojskowego Sądu Okręgowego. Tego samego, którego Wiceprezes uchronił go przed ewentualną karą. Można się spodziewać, że – mówiąc wprost – kolega podał koledze pomocną dłoń.
Po trzecie – wprawdzie w przepisy wymagają, aby w Krajowej Radzie Sądownictwa zasiadał także przedstawiciel „wojskowego odłamu” Temidy, ale dlaczego został nim akurat pułkownik Piotr Raczkowski?
A wreszcie – dlaczego prócz pełnienia funkcji sędziego w sądzie wojskowym oraz piastowania ważnej funkcji w Krajowej Radzie Sądownictwa, został delegowany do sądu powszechnego – Sądu Okręgowego w Warszawie? „Ćwierkają jaskółki”, że pozwoli mu to pobierać wojskową emeryturę i równocześnie także otrzymywać pensję (niemałą przecież w wypadku sędziego) w ramach orzekania w sądzie powszechnym. Takie plotki krążą wśród stołecznego sądownictwa…
Ale to i tak jeszcze nie koniec.
Minister się nie liczy
W grudniu 2008 roku Ministerstwo Sprawiedliwości w osobie Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego złożyło do Krajowej Rady Sądownictwa oficjalny wniosek „o wyrażenie opinii w przedmiocie odwołania z zajmowanej funkcji Prezesa Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie”. Wniosek podpisał także Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich.
Wnioskując z lektury dokumentu (dołączonego do naszego wcześniejszego artykułu na ten temat, zamieszczonego w witrynie internetowej Fundacji LEX NOSTRA), trzeba przyjąć, że obaj ministrowie byli wysoce zadziwieni „nietykalnością” pułkownika Raczkowskiego. Powołując się na szereg obowiązujących przepisów ministrowie jasno stwierdzają, że w tym przypadku „dalsze pełnienie funkcji (przez płk. Raczkowskiego – przyp. red.) z innych powodów nie da się pogodzić z dobrem wymiaru sprawiedliwości”, co jest podstawą do jego odwołania przez Ministra Sprawiedliwości w porozumieniu z Ministrem Obrony Narodowej – tyle tylko, że „po zasięgnięciu opinii Krajowej Rady Sądownictwa”. Opinia Krajowej Rady Sądownictwa była negatywna, a dziś płk. Raczkowski jest tej Rady Wiceprzewodniczącym!
Ministrowie podkreślają również, że w świetle decyzji Krajowej Rady Sądownictwa odnośnie wspomnianego już drugiego sędziego – Prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, płk. S.P. – decyzję Zastępcy Prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego o braku zgody na pociągnięcie płk. Raczkowskiego do odpowiedzialności karnej ich zdaniem „można odczytać jako wyraz nierównego traktowania osób pozostających w zbliżonej sytuacji procesowej i całkowicie bezzasadne przekroczenie kompetencji (przez Zastępcę Prezesa WSO – przyp. red.)”.
Reasumując: pomimo interwencji dwóch ministrów i pomimo zgromadzonego materiału dowodowego wykazującego – zdaniem prokuratury – potężne nadużycie (czy też – mówiąc wprost – przestępstwo w postaci celowego osiągnięcia korzyści majątkowej), sędzia płk. Piotr Raczkowski nie tylko nie został w żaden sposób ukarany, ale wręcz jego kariera nabrała rozpędu!
Kiedy posłowie wyciągnęli z państwowej (czyli naszej) kiesy kilkanaście tysięcy złotych (choć oni sami twierdzą, że są niewinni) i kiedy nawet Marszałek Sejmu musi zmierzyć się z poważnymi zarzutami tej samej natury – wojskowy sędzia może czuć się bezkarny: koledzy pomagają mu uniknąć odpowiedzialności, pomagają awansować i załatwiają cywilne „fuchy”. Chociaż mówimy o znacznej kwocie i chociaż sprawa dotyczy sędziego – przedstawiciela wymiaru sprawiedliwości, a więc osoby, która nie dość, że orzeka o winie lub niewinności innych (orzeka w Sądzie Okręgowym w Warszawie Wydziale Karnym – Odwoławczym!), to sama tym bardziej powinna być wzorem dla społeczeństwa. I to sędziego wojskowego, którego – z racji przynależności do sił zbrojnych kierujących się, w założeniu przynajmniej, podwyższonymi standardami etycznymi – obowiązują w pewnym sensie podwyższone rygory przyzwoitości.
Wygląda jednak na to, że wojskowe sądy i ich przedstawiciele stawiają się ponad prawem. Jak się okazuje – bardzo skutecznie. I bezkarnie.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:36, 03 Lut 2015    Temat postu:

Wklejam do wiadomości list kpt. w st. spocz. Leszka Szymanskiego dotyczący naszych spraw.
Informację proszę wykorzystać wg własnej decyzji.
Pozdrawiam – julevin

Informacja – dotyczy załącznika.
SzanowniPaństwo.
W załączeniu przesyłam pismo "Do rąk własnych" Pani Premier. Wersję pisemną wysłałem pocztą. Ponieważ w piśmie zaznaczyłem, że jestem reprezentantem wielotysięcznej rzeszy byłych żołnierzy zawodowych oczekujących na sprawiedliwość w postaci urzeczywistnienia zapisów konstytucyjnych i ustawowych, pismo to przesyłam w formie elektronicznej z powiadomieniem zainteresowanych pozostających w mailowym kontakcie.
Z żołnierskim pozdrowieniem
kpt. w st. spocz. mgr inż. Leszek Szymański

Warszawa, 30 stycznia 2015 r.




Leszek Szymański
ul. Kawy 12 m. 22,
01-496 Warszawa.

Pani Ewa Kopacz
Prezes Rady Ministrów RP
Al. Ujazdowskie 1/3
00-583 Warszawa.
„Do rąk własnych”

Pani Premier
W nawiązaniu do pisma z 24 listopada 2014 r. kierowanego do Dyrektora Wojskowego Biura Emerytalnego w Warszawie oraz przekazanego do Pani wiadomości, w Kancelarii Premiera uzyskałem informację, że nie otrzymam żadnej pisemnej odpowiedzi. Jest to dla mnie, byłego żołnierza zawodowego, nie do przyjęcia. Każdy przełożony poinformowany (choćby pismo było tylko do wiadomości) o bezprawnym działaniu podwładnych obowiązany jest sprawę wyjaśnić, wyciągnąć wnioski i powiadomić zainteresowanego. Moje pismo dotyczyło nieprawidłowości w podległej Pani Premier jednostce organizacyjnej – Ministerstwie Obrony Narodowej, tolerującym bezprawne poczynania podległego mu dyrektora Wojskowego Biura Emerytalnego w Warszawie. Pomijam kwestie uchybień formalnych. Istotnym naruszeniem prawa jest waloryzowanie mojego świadczenia niezgodnie z art. 186 ust. 2 pkt 1 ustawy z 17 grudnia 1998 r. o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (DzU 1998 Nr 162, poz. 1118). Przepis ten w opinii prawnej Biura Analiz Sejmowych (pismo sygn. BAS-WAL-1773/14 z 29 sierpnia 2014 r.) określony został jako przepis intertemporalny. Stanowi to potwierdzenie, że dotychczasowe roszczenia byłych żołnierzy zawodowych w sprawie zmiany sposobu waloryzacji były słuszne, a sądy broniące swoich przywilejów poprzez tendencyjne i pozbawione niezawisłości wyroki, się mylą. Bzdurne powoływanie się aparatu państwowego na rzekomą sprawiedliwość społeczną nie może być przykryciem dla naruszania Konstytucji RP, obowiązujących przepisów prawa, podłości urzędników powołanych do dziania na rzecz a nie przeciwko Obywatelom.
Pani Premier.
Kolejne rządy, poczynając od Jerzego Buzka, manipulując przepisami prawa pomiatały byłymi żołnierzami zawodowymi, choć to im zawdzięczano, że granice Państwa Polskiego w czasie „zimnej wojny” były bezpieczniejsze niż dziś. Tylko jest jeden problem…
Pani Premier.
My (występuję tu jako reprezentant wielotysięcznej rzeszy byłych żołnierzy zawodowych) już WIEMY:
• Kto i jak w kwietniu 1999 r. przeprowadzał legislację dla przykrycia bezprawnego wprowadzenia przez dyrektora Departamentu Ekonomicznego MON waloryzacji cenowej świadczeń w miejsce stanowiskowej.
• Jaką rolę odegrał w 1998 r. ówczesny Przewodniczący Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, Bronisław Komorowski, który na posiedzeniu wspomnianej komisji zgodnie z relacją zawartą w Biuletynie sejmowym nr 690/III z 16 lipca 1998 r. stwierdził:
„Pragnę przypomnieć, że prawa nabyte razem odbieraliśmy w poprzedniej kadencji, tworząc obecnie obowiązującą ustawę emerytalną. Tego typu stwierdzenia trzeba wygłaszać dość ostrożnie. Wg rządzących prawa nabyte można odbierać kiedy tylko się chce jeśli nie ma się przeciwko sobie grupy prawniczej albo wpływowej grupy politycznej, związkowej itd.” Tak postrzega przestrzeganie Konstytucji obecny Prezydent RP (sic!) traktujący światłych Obywateli jak idiotów, co potwierdza podpisanie przez niego ustawy o waloryzacji kwotowej świadczeń w 2010 r. i później skierowanie jej do spolegliwego władzy wykonawczej Trybunału Konstytucyjnego. Śmieszność to mało powiedziane…
• Jak Premier Buzek (dziś europejski mąż stanu – sic!) złożył propozycję nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych innych ustaw z art. 15 (później art. 16), niezgodnie z Konstytucją cofając prawo do 1.01.1999 r. Ten niekonstytucyjny projekt przeszedł przez wszystkie etapy legislacji (w Sejmie i w Senacie) i w końcu został podpisany przez Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego. Dziś jego szef Kancelarii, Pan Ryszard Kalisz kandyduje na najwyższe stanowisko (sic!) w Państwie. To kpina!!!
• Jaką rolę odegrał Sąd Najwyższy z takimi sędziami jak Lech Gardocki oraz Teresa Romer, Jerzy Kuźniar, Maria Mańkowska, Zbigniew Myszka, Stefania Szymańska, Maria Tyszel, Barbara Wagner, podejmujących uchwałę III ZP 6/99 w dniu 21 kwietnia 1999 r. z naruszeniem art. 193 Konstytucji RP. Nie sposób nie wspomnieć o bzdurzącej w mediach na temat nadzwyczajnej roli sędziów w społeczeństwie, obecnej I Prezes SN, Pani Małgorzacie Gersdorf.
• Jaką rolę odegrała Pani Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich dla obrony interesów na pewno nie Obywateli. Wykorzystanie powołanej przez nią opinii prawnej prof. Bińczyckiej-Majewskiej przejdzie do historii perfidii urzędniczej. O opinię tą pytała w Sejmie poseł Stanisława Prządka w czasie sprawozdania RPO za rok 2013, ale odpowiedź była wymijająca na wzór odpowiedzi udzielanych obecnie przez podległych Pani urzędników.
• Jak na banialuki prof. Teresy Bińczyckiej-Majewskiej reagowało Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego, które, podobnie jak jej przełożony, rektor Uniwersytetu Łódzkiego, nie dostrzegało analogicznej sytuacji, jaka miała miejsce w związku kłamstwami prof. Rońdy w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz jak tenże resort odmówił weryfikacji zawartych w opinii ww. naukowca treści.
• Jaką opinię, pomijającą najważniejsze i korzystne argumenty dla skarżącej byłej milicjantki , podpisała Pani jako Marszałek Sejmu RP w procesie przed Trybunałem Konstytucyjnym, sygn. akt SK 29/12. Wyrok w tej sprawie z 17 grudnia 2013 r. oczywiście nie mógł być pozytywny, choć naruszenie konstytucyjnych praw skarżącej było ewidentne. Dziś sądy pracy i polityki społecznej, rozpatrujące skargi byłych żołnierzy zawodowych, powołują się na ten wypaczony m.in. przez Pani opinię wyrok, traktując go jako analogię dla ich sytuacji.
• Jaką rolę odegrali urzędnicy obecnie podległych Pani resortów (np. Marek Bucior i Mariusz Kubzdyl z MPiPS, Czesław Mroczek i płk Sławomir Filipczak z MON, dyrektorzy wojskowych biur emerytalnych), którzy na Zapytania Poselskie (nr 3662 z 6 marca 2013 r. posła Ryszarda Kalisza, pismo posła Stefana Niesiołowskiego z 24 kwietnia 2013 r., pismo poseł Stanisławy Prządki z 28 czerwca 2013 r.) i Interpelacje (nr 26499 z 27 maja 2014 r. posła Stanisława Wziątka) odpowiadali z pominięciem istoty problemu lekceważąc reprezentantów Narodu oraz ukazując społeczeństwu stan faktyczny parlamentarnej kontroli nad władzą wykonawczą.
• Jak w porozumieniu ze środowiskiem sędziowskim stworzono zakamuflowany system odstraszania byłych żołnierzy zawodowych od występowania ze słusznymi roszczeniami do sądów, naruszając 36 art. ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin z 10 grudnia 1993 r. (DzU 1994 Nr 10, poz. 36).
Pani Premier.
Ma Pani wybór:
• Skończyć z tą farsą, przez którą tysiące byłych żołnierzy zawodowych jest pomiatanych i gnojonych przez podległych Pani urzędników, dyletantów z nadania partyjnego, broniących za wszelką cenę budżetu państwowego kosztem polskich Obywateli
lub
• Trwać w kłamstwie i zapisać się w historii jako osoba tolerująca bezprawie i sprzeniewierzająca się złożonemu ślubowaniu.
Oczekuję, podobnie jak tysiące byłych żołnierzy zawodowych, od Pani Premier zdecydowanej reakcji mającej na celu:
1. Przywrócenie stanowiskowej waloryzacji naszych świadczeń zgodnej z obowiązującym prawem.
2. Zrekompensowanie poniesionych przez nas strat materialnych oraz w razie śmierci świadczeniobiorców przez ich rodziny.
3. Spowodowanie poniesienia konsekwencji przez sprawców przestępstw urzędniczych, którzy realizowali bezprawie wobec naszych świadczeniobiorców, tych sprzed 1999 r.,
a przez to przywrócenie obecnie nieistniejącego autorytetu władzy państwowej.

Z poważaniem
Już nie oficer, ale numer na zielonym kartoniku 1 ….

mgr inż. Leszek Szymański
P.S. Oczekując od Pani Premier odpowiedzi, powyższe przekazuję do wiadomości zainteresowanych byłych żołnierzy zawodowych, pozostających w łączności mailowej w całej Polsce z prośbą o rozpowszechnienie w swoich środowiskach.
1/ Takie wydano legitymacje byłym żołnierzom zawodowym: bez zdjęcia i stopnia, ale z numerem. Odczucie? Kolejny raz zdegradowano nasze dokonania w służbie dla Ojczyzny usiłując w ramach rzekomej, medialnie rozpowszechnionej, sprawiedliwości społecznej (o dziwo nie dotyczącej sędziów i prokuratorów), zrównać nas z tzw. cywilbandą. Szkoda, że ta cywilbanda decydująca o naszych świadczeniach nie wie, że służba wojskowa za naszych czasów była służbą 24-godzinną przez 7 dni w tygodniu i była w wielu wypadkach związana z długotrwałą rozłąką rodzinną.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Sob 12:02, 01 Sie 2015    Temat postu:

Stosunkowo rzadko udaje mi się znaleźć interesujący mnie artykuł w tym miesięczniku. Musze jednak przyznać, że z momentem pojawienia się nowego redaktora naczelnego, jego przemyślenia zawarte na pierwszej stronie są warte uwagi.Redaktor Naczelny takiej gazety pokazuje, że ma odwagę napisać prawdę, czego niestety nie można było uświadczyć w przeszłości.
Polecam poniższy artykuł z miesięcznika GWiR.


Wakacyjne rozważania
Doczekaliśmy się wreszcie odzewu na nasze
krytyczne artykuły na temat żołnierzy wyklętych.
Kilka naszych publikacji, pokazujących
nie najlepszą stronę życia niektórych z tych
„patriotów”, wywarło niewątpliwy wpływ na
spojrzenie pewnej grupy dziennikarzy na tę kwestię. Dotyczy ono, jak
na razie, warszawskiej tzw. Łączki na Powązkach, na której – oprócz
zgładzonych opozycjonistów – pochowano zwłoki zwykłych bandytów,
którym wyrok śmierci bezwzględnie się należał. Spór dotyczy budowanego
panteonu dla wszystkich poległych, w tym i tych niemających nic
wspólnego z opozycją. Szczególną uwagę dziennikarzy zwrócił bandyta
spod znaku OUN i UPA – niejaki Orest, czyli Mirosław Onyszkiewicz,
który wydawał rozkazy dotyczące przeprowadzania czystek z elementu
polskiego – bezwzględnego unicestwiania Polaków. Słuszne oburzenie,
które popieram. Niemniej sprawa jest głębsza i powinna objąć wszystkich
żołnierzy wyklętych, których trzeba zweryfikować pod względem
ich udziału w bratobójczych walkach po wojnie. Wspomniany przypadek
to tylko wierzchołek góry lodowej, który – obawiam się – trudno będzie
rządzącym ruszyć. Pokazywaliśmy wiele przykładów bestialstwa tych
ludzi. Mordowali niewinnych, którzy postanowili wiernie służyć Ojczyźnie
odradzającej się po wojnie w czasach, jakie zgotowali im przywódcy
świata. Walka polityczna, którą toczyli, nie była walką z okupantem,
lecz z legalną władzą, chociaż przez nich niechcianą. Mimo wszystko –
polską. Mordowanie całych rodzin to ludobójstwo i inaczej tego nazwać
się nie godzi. Jak temat ten jest niewygodny dla władzy, można było
zauważyć podczas audycji emitowanej w TVP1. Rozmawiając z gościem
programu, który poruszył sprawę zamordowania przez żołnierzy
wyklętych (przewodził im niejaki Bury) jego dziadka, żołnierza wojny
polsko-bolszewickiej, kawalera Virtuti Militari, prowadzący program
natychmiast zmienili pytanie, unikając kontynuowania tego tematu. To
są wolne media? Może Pan Prezydent zbyt pochopnie podjął decyzję
w sprawie żołnierzy wyklętych pod wpływem garstki cwaniaków, którym
kombatanctwo potrzebne było do oczyszczenia duszy przed śmiercią?
Społeczeństwo dawało wiele sygnałów, lecz w walce o władzę trzeba
było pozyskać garstkę, a utracić tysiące. Pogratulować wyczucia.
Apeluję do dziennikarzy i historyków, aby potrafili wznieść się ponad
uprzedzenia i spróbować przedstawić historię powojenną Polski bez
zabarwień politycznych – racjonalnie, a nade wszystko prawdziwie.
Milowymi krokami zbliżają się wybory parlamentarne. Kto wie, czy nie
najważniejsze od czasu zmian ustrojowych w 1989 roku. Oto bowiem
na scenie politycznej walczą ze sobą dwa ugrupowania prawicowe.
Jedno bardziej skrajne, drugie bardziej liberalne. Biorąc pod uwagę
potencjalnych satelitów, na przykład dla PO partia Ryszarda Petru,
dla PIS zaś ruch Pawła Kukisa, znajdziemy się w niezwykle trudnej
sytuacji. Albo wybierzemy partię, której obietnice mogą pogrążyć kraj
w chaosie ekonomicznym, jak przewidują znani ekonomiści, albo
będziemy dążyć w kierunku zwiększania majątku tej części społeczeństwa,
która potrafiła wykorzystać warunki do własnego rozwoju,
pogłębiając biedę większości narodu, która pozostaje na garnuszku
Państwa. Ma rację pan Leszek Miller, twierdząc, że naród nie zawsze
potrafi wybrać racjonalnie. Zdeptano lewicę w okresie, kiedy wchodziliśmy
do NATO i UE, a gospodarka była stabilna. Wybrano „policyjne”
państwo PIS-u, w którym nikt nie mógł być pewny, czy nie wyważą
mu drzwi z rana. Następnie postawiono na „ciepłą wodę z kranu”, jak
ocenia się rządy PO. Wszystko wskazuje na to, że kolejne cztery lata
będziemy rozważać, czy aby dobrze wybraliśmy i znowu narzekać na
zły los, winą obarczając wszystkich innych, tylko nie siebie. Polaryzacja
postaw politycznych w Polsce nie zawsze wychodziła nam na dobre.
Czasami trzeba do towarzystwa wprowadzić nowe twarze i wzmacniać
te partie, które w niedalekiej przeszłości pokazały, że coś potrafią. Samodzielne
rządy PO czy PIS nie wróżą najlepiej. Przydałoby się, aby
na scenie pojawiła się mimo wszystko zjednoczona lewica, bo chociaż
to niewiele, jednak między dwie główne partie próbuje wtłoczyć coś
bardziej ludzkiego zarówno w sferze merytorycznej, jak i społecznej.
Ze zdumieniem wysłuchałem samooceny porażki, dokonanej
przez Prezydenta RP pana Bronisława Komorowskiego. Otóż za jej
przyczynę uważa on służalczość swojej partii, która tracąc poparcie
społeczne, pogrążyła i jego. Nic bardziej mylnego. Moim zdaniem, sam
siebie wyeliminował, wymyślając coraz to nowe „igrzyska” polityczne,
których naród nie kupił. Nie zauważył, że mimo ślubowania nie byłprezydentem wszystkich Polaków. Podzielił społeczeństwo na tych
poststyropianowych i tych, o których społeczeństwo miało zapomnieć.
Niestety, nawet styropianowcy powiedzieli „nie”. Pozostali również nie
mieli wątpliwości, by głosować nie tyle za, co przeciw. Bycie prezydentem
wszystkich jest rzeczą niemożliwą. Niemniej trzeba po sobie
pozostawić wrażenie, że w ogóle się chciało i próbowało. Naród jest
politycznie podzielony i obawiam się, że mimo zapowiedzi nowego
prezydenta nie uda się tego zmienić. A może o to właśnie chodzi,
abyśmy nie dostrzegali istoty rzeczy, lecz kłócili się, umożliwiając
manewrowanie Polską niekoniecznie oddanym jej ludziom.
Odsunięcie na boczny tor pokolenia, które dźwigało na swoich barkach
wyzwania związane z usuwaniem powojennych zniszczeń i budową
zrębów nowego ładu oraz z zapewnianiem bezpieczeństwa państwa
było wielkim politycznym błędem. To nie społeczeństwo było winne, lecz
ówczesne uwarunkowania, nie zawsze od tego społeczeństwa zależne,
praktycznie – wcale. Należy się jemu szacunek i podziękowanie. Mimo
bowiem trudnych lat potrafiło wychować młode pokolenie w poczuciu
polskości i w duchu patriotyzmu, nauczyć zdrowego spojrzenia na przeszłość.
Złość, jaka tkwi w starszym pokoleniu za obwinianie go za błędy
polityczne, mści się dzisiaj jego izolowaniem się od bieżących wydarzeń
lub wyrażaniem poglądów w sposób nie zawsze pożądany. A nie jest to
bagatelna liczba potencjalnych wyborców. Warto zweryfikować poglądy,
aby ci ludzie poczuli się pełnoprawnymi obywatelami państwa, któremu
na imię Rzeczypospolita Polska. Jeśli to nie nastąpi, każda następna
władza będzie zbierać zatrute owoce swojej polityki społecznej.
Świętej pamięci ksiądz profesor Józef Tischner wymieniał trzy
prawdy obecne w naszym życiu. Władza wymyśliła na swój użytek
czwartą prawdę, która jest tym, co chce usłyszeć taka lub inna licząca
się w danym momencie grupa społeczna. Niektórzy nie nadążają za
wiedzą, co w określonej chwili sprzedać społeczeństwu. Dowodem
sprzeczne poglądy polityków tej samej opcji. To są działanie dezinformujące
i dezintegrujące Polaków.
Na koniec jeszcze jeden wątek. Wraz z prezydentem odejdzie
duża grupa wysokich urzędników, w tym generałów. I nie ma w tym
nic dziwnego. Jednak obserwując wyczyny niektórych z nich, można
dostać odruchu wymiotnego. Jak można tak podeptać swój dorobek,
nie przejawiając choćby minimum lojalności. Jeden z takich generałów
bowiem pozwolił sobie, z powodu braku zainteresowania poważnych
mediów, udzielić wywiadu kanapowej organizacji kombatanckiej,
w którym źle ocenił swojego pracodawcę, czyli bezpośredniego przełożonego,
którym jest prezydent RP. Postępowanie w myśl zasady:
umarł król, niech żyje król sprawdziło się w czasie rewolucji francuskich.
Nasz król natomiast pójdzie w zapomnienie, nowy zaś i tak pościna
służebne głowy poprzednika i śladu po nich nie zostawi. Ciekawe, co
wpłynęło na owego Pana, że zmienił zdanie. Może brak awansu, ale
trzeba wytrzymać do końca – jeszcze jest szansa. Nie byłoby w tym
nic dziwnego, wielu z nas przecież narzeka często na przełożonych,
nierzadko zapominając o ich istnieniu. W wywiadzie tym moją uwagę
zwrócił także fragment, w którym negatywnymi postaciami stali się
dawni koledzy czy współpracownicy. Rozumiem, że wraz z upływem
lat i wzrostem stężenia cholesterolu opowiada się często historie,
które mają podnosić wartość rozmówcy, a stawiać w gorszym świetle
innych. Myli się wówczas fakty i nazwiska, a swój udział w działaniach,
które dzisiaj są uważane za szkodliwe dla Polski, pomija całkowicie
lub dopisuje się swoje prawie że bohaterstwo. Ten niezwykle ponury
fakt świadczy, niestety, źle o naszej klasie oficerskiej. Bo to nie jest
odosobniony przypadek, gdy za cenę służebności współczesnym
depcze się godność własną i swoją przeszłość. Ludzie odchodzą ze
stanowisk, przyjaźń pozostaje. Utrata jej to jak śmierć społeczna za
życia. Panowie, jak mawiał znany człowiek, „Nie idźcie tą drogą”.
Zastanawiam się, jak wielu jeszcze popełni ten błąd, zapominając
o korzeniach, zapominając o tym, że służba wojskowa to służba Polsce,
a nie temu czy innemu stojącemu na piedestale. Więzi służbowe są
nieśmiertelne i powinny nas tylko i wyłącznie łączyć bez względu na
stanowiska i stopnie. Tak jak w naszym Związku. Otwórzcie Panowie
oczy i spójrzcie na tych, którzy tych przykazań nie przestrzegali. Dzisiaj
w samotności i zapomnieniu środowiska przemykają uliczkami,
szczęśliwi, jak jakiś były podwładny pozdrowi ich dobrym słowem.
Większość ____________jednak nie pozdrawia.
Marek BIELEC


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Nie 7:52, 06 Wrz 2015    Temat postu:

W kraju wszystko poszło precz, bowiem media zmuszają nas do zaakceptowania imigrantów.

Oto druga strona tego medalu:







Bulonis Kamil

4 września o 22:20 · Edytowany ·

.
Półtorej godziny temu na granicy Włoch i Austrii na własne oczy widziałem ogromne zastępy imigrantów... Przy całej solidarności z ludźmi znajdującymi się w ciężkiej sytuacji życiowej muszę powiedzieć, że to co widziałem budzi grozę... Ta potężna masa ludzi - przepraszam, że to napiszę - ale to absolutna dzicz... Wulgaryzmy, rzucanie butelkami, głośne okrzyki "Chcemy do Niemiec" - czy Niemcy to obecnie jakiś raj? Widziałem jak otoczyli samochód starszej Włoszki, wyciągnęli ją za włosy z samochodu i chcieli tym samochodem odjechać. Autokar w którym się znajdowałem z grupą próbowano rozhuśtać? Rzucano w nas gównem, walili w drzwi żeby je kierowca otworzył, pluli na szybę... Pytam się w jakim celu? Jak ta dzicz ma się zasymilować w Niemczech? Czułem się przez chwilę jak na wojnie... Naprawdę tym ludziom współczuję, ale gdyby dotarli do Polski - nie sądzę by otrzymali u nas jakiekolwiek zrozumienie... Staliśmy trzy godziny na granicy przez którą ostatecznie nie przejechaliśmy. Cała grupa w kordonie policji została przetransportowana z powrotem do Włoch. Autokar jest zmasakrowany, pomazany fekaliami, porysowany, wybite szyby. I to ma być pomysł na demografię? Te wielkie potężne zastępy dzikusów? Wśród nich właściwie nie było kobiet, nie było dzieci - w przeważającej większości byli to młodzi agresywni mężczyźni... Jeszcze wczoraj czytając newsy na wszystkich stronach internetowych podświadomie litowałem się, martwiłem ich losem a dzisiaj po tym co zobaczyłem zwyczajnie się boję a zarazem cieszę, że nie wybierają naszej ojczyzny jako celu swojej podróży. My Polacy zwyczajnie nie jesteśmy gotowi na przyjęcie tych ludzi - ani kulturowo, ani finansowo. Nie wiem czy ktokolwiek jest gotowy. Do UE kroczy patologia jakiej dotychczas nie mieliśmy okazji nigdy oglądać, I wybaczcie jeśli kogokolwiek obraziłem swoim wpisem... Dodam jeszcze, że podjechały auta z pomocą humanitarną - przede wszystkim jedzeniem i wodą a oni te auta zwyczajnie przewracali... Z megafonów Austryjacy nadawali komunikat, że jest zgoda by przeszli przez granicę - chcieli ich zarejestrować i puścić dalej - ale oni tych komunikatów nie rozumieli. Nic nie rozumieli. I to było w tym wszystkim największym horrorem... Na tych kilka tysięcy osób nikt nie rozumiał ani po włosku, ani po angielksu, ani po niemiecku, ani po rosyjsku, ani hiszpańsku... Liczyło się prawo pięści... Walczyli o zgodę na przejście dalej i tą zgodę mieli - ale nie rozumieli, że ją mają! W autokarze grupy francuskiej pootwierali luki bagażowe - wszystko co znajdowało się w środku w ciągu krótkiej chwili zostało rozkradzione, część rzeczy leżała na ziemi... Jeszcze nigdy w swoim krótkim życiu nie miałem okazji oglądać podobnych scen i mam poczucie, że to dopiero początek. Na koniec dodam, że warto pomagać, ale nie za wszelką cenę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 16:49, 08 Gru 2016    Temat postu:

PUŁKOWNIK WZYWA DO NIEPOSŁUSZEŃSTWA I WYJŚCIA WOJSKOWYCH NA ULICĘ.

Wojsko znów stało się obiektem ataku. Tym razem za sprawą politycznej aktywności jednego pułkownika. Jakby tego było mało, zyskuje on głośne wsparcie wielu uczestników publicznej dyskusji. Nie mam nic przeciwko temu panu, bowiem nawet dobrze prezentuje się w mundurze, ale wzywanie wojskowych do nieposłuszeństwa rządowi i do wyjścia na ulicę 13 grudnia, jest nie tylko sprzeczne z obowiązującym prawem, ale nie stanowi powodów do dumy środowiska wojskowego. Nie podzielam jego poglądów, co nie oznacza, że łagodnie odnoszę do tych wszelkich zaniedbań w sferze obronności kraju. Każdy oczywiście w demokratycznym kraju / nie ma mowy o jakimkolwiek faszyzmie / może głosić swoje poglądy, a ja mam prawo z tymi nie zgadzać się.
Pan pułkownik zawarł w swoim liście otwartym, to, co on uważał za stosowne. Jego wypowiedź stanowi zbiór krytycznych uwag pod adresem rządzącej partii, typowy dla opozycyjnych polityków. Czytając kolejne zdania, miałem wrażenie, że jestem na manifestacji KOD-u i słyszę wyrwane zdania z ogromnej plejady różnych polityków.
Sprawa dotycząca Powstania Listopadowego, to typowe wywrócenie prawdy historycznej i zastąpienie jej prawdą polityczną. Autor podobnie, jak to czynili również propagandziści poprzedniego systemu usiłuje przykryć prawdę historyczną, wyłuskać i zalać podchorążych na początku ich służby propagandowymi elementami. W innym miejscu wyraziłem pogląd w tej sprawie i nie będę się tym zajmował w tym miejscu.
Oczywiście, trzeba zgodzić się z autorem, że obecnie sytuacja w naszym kraju jest daleka od naszych wyobrażeń, to jednak, przyznamy sami, na ile ona musiała być tragiczna rok temu, skoro tak wielka rzesza naszego społeczeństwa poszła do wyborów i odrzuciła poprzedniego prezydenta i poprzednie partie rządzące. Jeszcze dużo wody w Wiśle upłynie zanim nowe rozdanie upora się z tymi wszystkimi korupcjami, aferami i tą masą złodziejstwa, jakie poprzednicy pozostawili po sobie w tym teoretycznym państwie. Jeżeli jednak, rządzący będą promować „misiewiczów” to oczywiście spotka ich los Tuskowych fanatyków i tu jesteśmy zgodni.
Jeżeli pan pułkownik zauważa że” wojsko bierze czynny udział w zakłamywaniu historii”, to pragnę przypomnieć, że dziś, jest to trudne do udowodnienia, bowiem czasopisma wojskowe nie posiadają żadnej samodzielności i ściśle realizują politykę rządu. Natomiast polityka medialna rządu zawsze jest przeciwna poglądom opozycji. Tak też było przed wyborami, które z wiadomych powodów PO i PSL tak sromotnie przegrały. Ponadto proponuję zerknąć do kart historii, bowiem tam, to dopiero widać udział sił zbrojnych w propagowaniu kłamstwa we wszystkich dostępnych wówczas publikatorach. Jak może zakłamywać historię wojsko milczące.
Autor odezwy do najwyższych dowódców polskiej armii przedstawia, z jednej strony cały zestaw krytycznych sloganów czołowych partii politycznych, a jednocześnie zbiór wezwań, które podobnie jak oskarżenia są półprawdami lub dalekie od prawdy. Czy można rzucać oskarżenia, że w naszym kraju odradza się faszyzm i nacjonalizm, że minister ON jest od lat zdrajcą polskich wartości narodowych, czy też to, że dopiero ostatnio pogorszyła się sytuacja sił zbrojnych. Przecież przez całe dekady trwała manipulacja i pełna dezorganizacja Wojska Polskiego / również przy udziale tych polityków z którymi pan pułkownik podpisał ostatnie wezwanie / w wyniku czego doprowadzono siły zbrojne na samo dno, a ponadto zniszczono wcześniej uchwalony system emerytalny. Tylko nieliczni mieli odwagę protestować w tym czasie. To przecież za dwóch ostatnich szefów resortu MON, doszło do największych zniszczeń, które spowodowały, że nie mamy brygady zdolnej do wykonania zadania bojowego, zgodnie z przeznaczeniem. Stąd dajmy czas obecnemu ministrowi ON na wykazanie się, nie unikając krytycznych uwag, bowiem nie w pełni przekonują mnie również, te wszystkie medialne deklaracje oraz pospiesznie czynione decyzje personalne.
Jednak na obecne siły zbrojne powinniśmy spojrzeć z uwzględnieniem zmian, jakie nastąpiły 25 lat temu. Być może panu pułkownikowi nie podoba się kościół w wojsku / i nie tylko katolicki /, ale nastąpiła zmiana hasła na sztandarach jednostek wojskowych i od tego nie ma odwrotu. Ciekawe, że nikt nie protestował, gdy wojsko nie szkoliło się, gdy znajomości towarzyskie decydują o najwyższych awansach, sprawy socjalne odkładane są w nieznaną przyszłość, a wszyscy ze spokojem akceptują koncepcję rozwinięcia w tak krótkim czasie wojsk OT.
Jestem daleki od kreowania się na obrońcę najwyższych dowódców, bowiem mam w tym temacie swoje uwagi, ale to nie oznacza bym akceptował wypowiedzi jednego z panów rezerwistów i oskarżał ich o łamanie konstytucji, czy wzywał do zachowania świeckości armii. Jeżeli pułkownik rezerwy zaczyna wypowiadać się w sprawach politycznych, to dobrze byłoby nie pokazywać się w mundurze, ponadto podpieranie się propagandowymi sloganami, traktującymi prawdę jako nieistotny dodatek, nie służy dobrze środowisku i przez jedną wypowiedź sprowadza na ludzi w mundurach nagromadzony od dawna w umysłach naszych rodaków balast frustracji i nienawiści. Politycy z którymi podpisał się żołnierz w mundurze w przeszłości wielokrotnie przyczynili i się do degradacji naszych sił zbrojnych i obniżenia statusu polskich żołnierzy.
Z wielu wypowiedzi pana pułkownika jedynie ten akapit mnie przekonuje:” Musimy pamiętać, że tzw. "dobra zmiana" jest niestety wyborem podjętym demokratycznie. I to całkiem niedawno. W związku z tym, wojsko nie może występować przeciwko demokratycznie wybranym władzom. Na razie pozostaje więc czekać”. I tego się trzymajmy. Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:01, 08 Gru 2016    Temat postu:

NIE DAJMY SIĘ WPLĄTAC W POLITYKĘ, WYCIĄGAJMY WNIOSKI Z PONIESIONYCH KLĘSK.

Każdą datę historyczną, każde wydarzenie można wykorzystać, by uzasadniać swoją tezę. Politycy i współpracujący z nimi publicyści wychodzą dziś z założenia, że jeżeli nawet teza gdzieś błądzi i wyraźnie zmierza do załatwienia własnych koncepcji, to potrzeby polityki medialnej upoważniają do zamieszczania w publikacjach i wykorzystywania w wystąpieniach półprawd, w imię nakreślonej przez rządzących polityki informacyjnej. Dawno temu, gdy prawda królowała na salonach wiodącym zagadnieniem publikacji w liczących się z opinią publiczna gremiach, było pojęcie prawdy historycznej. Niestety od pewnego czasu, a może i jeszcze wcześniej, prawda historyczna jest negowana, a raczej zastępowana tzw. prawdą polityczną. Na tej prawdzie wychowywane są kolejne pokolenia naszych rodaków, dla których historia ostatniej wojny światowej, Katyń, Lenino, Wołyń, Kresy Wschodnie wymagały rodzinnych korepetycji.
Rodzi się zatem pytanie, czy w świecie zdominowanym przez zawodowych „ulepszaczy rzeczywistości”, warto dążyć do poznania prawdy i mówić prawdę? Nie mam wątpliwości, że tak. Prawda zawsze była i być musi fundamentem rozwoju człowieka i świata. Przez kilkadziesiąt lat poprzez podręczniki szkolne usiłowano w umysłach polskiej młodzieży, z agresora i najeźdźcy ze wschodu, uczynić przyjaciela i wyzwoliciela, a z tragicznej dla polskiego żołnierza tzw. bitwy pod Lenino, innych bitew i potyczek 1 i 2 AWP chlubę i dumę polskiego oręża. Również przemilczanie ludobójstwa na Kresach Wschodnich – np. poprzez unikanie używania tego określenia wobec zbrodni, która ludobójstwem niewątpliwie była – jest formą kłamstwa. Jeszcze większym kłamstwem i uderzeniem w fundamentalne wartości cywilizacji jest wybielanie sprawców tego ludobójstwa, pisanie dla nich sfalsyfikowanej, heroicznej historii oraz uznawanie – w imię postmodernistycznego dogmatu pluralizmu prawd i aktualnego zapotrzebowania politycznego – że tak wolno czynić, bo „nowa Ukraina” powinna mieć swoją heroiczną i antysowiecką historię.
Wiodącym zagadnieniem publikacji jest pojęcie prawdy historycznej. Dlaczego prawda historyczna jest negowana poprzez zastępowanie jej tzw. prawdą polityczną?
W tym roku na czoło rocznicowych wydarzeń, wysunęła się za sprawą Dnia Podchorążego, kolejna rocznica wybuchu Powstania Listopadowego. A wszystko z racji kolejnych nominacji generalskich. Temat ich zasadności pozostawiam na inny tekst. Nie zgadzam się tylko z wybiórczym, jednostronnym i typowo politycznym potraktowaniem tego zrywu powstańczego.
Mimo, dosyć bogatej literatury fachowej między innymi: [link widoczny dla zalogowanych] czy mojej wypowiedzi w tym temacie, w dalszym ciągu prawda naginana jest do potrzeb politycznych. Trudno zgodzić się z szefem resortu MON, który traktując wybiórczo ten temat stwierdził: „Podchorążowie musieli przejść drogę wydobycia ducha niepodległości z wojska, które było wówczas wspaniałe i znakomite, ale ducha niepodległości nie miało, bo nie miało go DOWÓDZTWO”.
Panie ministrze. To jest propaganda medialna. Czas na prawdę.
Jeżeli ponadto czytam wypowiedź pewnego rezerwisty, który w liście otwartym do czołowych polskich dowódców pisze: “Obchodzimy dzień chwały niepodległej ojczyzny i polskości. Dzień dumy, że nawet grupa podchorążych, niekoniecznie wysokich oficerów, może dać sygnał do niepodległego zrywu zrzucenia kajdan w drodze do wolności”. A jednocześnie pułkownik rezerwy wzywa żołnierzy w czynnej służbie :” Wzywam do przeciwstawienia się łamaniu Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, w tym do ochrony Trybunału Konstytucyjnego, jako gwaranta jej przestrzegania.
Wzywam Was do interwencji w sprawie obrażania munduru, do poszanowania naszej historii i umacniania wojska.
Wzywam Was do odrzucenia ideologii wiary smoleńskiej i zachowania świeckości armii!”
Pamiętajmy, że Powstanie Listopadowe, to medal dwustronny, to nie tylko Piotr Wysocki i jego podchorążowie, ale bezlitosne morderstwa popełnione na tych, co rozsądnie i z troską o przyszłość usiłowali nie dopuścić do tej nieprzygotowanej awantury. Groby, polskich generałów, pułkowników, duchownych i części inteligencji wciąż czekają naprawdę, a losy Wielkiej Emigracji są zbyt ogólnie potraktowane.
Radykalizm i dyletanctwo wojskowe inicjatorów wybuchu zbrojnego starły się z próbami studzenia tych zapędów przez wyższych dowódców, którzy jedynie pod groźba utraty życia godzili się na aktywne zaangażowanie w wojnę. Stąd i przebieg działań wojennych nie mógł rokować zwycięskiego zakończenia. Mieliśmy wiele przykładów częściowych sukcesów na polach bitew wynikających zarówno z patriotyzmu żołnierzy, jak i umiejętności niektórych dowódców.
Żołnierz polski walczył dzielnie, jednak już po kilku miesiącach wojny wobec przewagi ilościowej, wyszkolenia i uzbrojenia armii carskiej , nasz oddziały musiały złożyć broń lub opuścić terytorium Królestwa.
W wojnie uczestniczyło ok 130-150 tysięcy naszych rodaków, co było 2-3 krotnie mniej od dobrze wyszkolonych i wyposażonych Rosjan. Ponadto, nie mieliśmy w tym zrywie żadnych sprzymierzeńców.
Niestety, po dokonaniu podboju resztek naszej państwowości od jesieni 1831 roku rozpoczął się czas zagłady. Represje i przemieściły część rodaków na daleką Syberię lub do krajów Zachodniej Europy. W kraju zniesiono konstytucję, zlikwidowano sejm i polską armię. Przestała istnieć jakakolwiek odrębność państwowa, staliśmy się częścią Imperium Rosyjskiego. Naród został sparaliżowany na długie lata. Inspiratorzy wyjechali z kraju lub też urządzili się wygodnie w nowej rzeczywistości. Byli i tacy, co przejęli majątki walczących przeciwko carowi i do dziś ich potomkowie korzystają z tych nabytków.
Potomkowie tamtych bohaterów nie znaleźli sposobności, by wyciągnąć właściwe wnioski z poniesionej klęski, nie spojrzeli prawdzie w oczy, co zaowocowało kolejnymi nieudanymi zrywami zbrojnymi jak to w styczniu 1863 roku, czy też w sierpniu 1944 roku. Zbyt często stać nas jedynie na wywołanie powstania, ale nie dokonujemy właściwej oceny jego zakończenia.
Niech młodzi podchorążowie znajdą czas przestudiowania wszystkich okoliczności tej rocznicy i nie pozostają jedynie przy znajomości daty wybuchu tego wielkiego narodowego zrywu o niepodległość Również wielu otrzymującym szlify generalskie nie zaszkodzi pogłębienie swojej wiedzy w tym temacie. Przestańmy wybierać z historii jedynie propagandowo korzystne urywki.
Powstanie Listopadowe – kult błędów politycznych, fałszywych bohaterów i jego skutki
Powstanie Listopadowe – kult błędów politycznych, fałszywych bohaterów i jego skutki Opracowanie:…
myslnarodowa.wordpress.com


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jacek-50




Dołączył: 13 Lut 2009
Posty: 66
Przeczytał: 1 temat

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:52, 12 Gru 2016    Temat postu:

na stonie ZŻWP znalazłem to: /treść znana redakcji/.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:56, 12 Gru 2016    Temat postu: Stanowisko ZŻWP w sprawie projektu ustawy

S T A N O W I S K O
Prezydium Zarządu Głównego
Związku Żołnierzy Wojska Polskiego
wobec projektu ustawy o zmianie
ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym
żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin

W godzinach popołudniowych 2 grudnia 2016 r. na stronie internetowej Sejmu opublikowany został projekt ustawy o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin. Projekt ten drastycznie obniża emerytury żołnierzom pełniącym służbę na rzecz „totalitarnego państwa” w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 sierpnia 1990 r. oraz z Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego. Intencją twórców ustawy jest zniesienie przywilejów emerytalnych tych żołnierzy, ponieważ ich zdaniem „nie zasługują oni na ochronę prawną ze względu na poczucie naruszenia w tym zakresie zasady sprawiedliwości społecznej”.
Z projektu ustawy nie wynika kto jest jej autorem, czyżby był on sierotą? Został przygotowany w tajemnicy z rażącym naruszeniem obowiązującego prawa. Wbrew twierdzeniu autorów ustawy zamieszczonym w jej uzasadnieniu nie został on opublikowany w Biuletynie Informacji Publicznej na stronie internetowej Rządowego Centrum Legislacji. Naruszono liczne przepisy Regulaminu Pracy Rady Ministrów dotyczące postępowania z projektami dokumentów rządowych. Nie można go znaleźć w wykazie prac legislacyjnych i programowych Rady Ministrów. Nie przeprowadzono uzgodnień ani konsultacji społecznych. Nie został on rozpatrzony przez Komitet Stały Rady Ministrów. Nie było go również w porządku obrad Rady Ministrów w dniu 24 listopada 2016 r. ani we wcześniejszych. Mimo tych naruszeń prawa w dniu 2 grudnia br. został on podpisany przez Panią Premier Beatę Szydło i jako projekt rządowy skierowany do Sejmu. Pani Premier nie zna ani projektu ustawy, ani jego uzasadnienia. W piśmie przewodnim przy którym przesyła projekt ustawy do Sejmu pisze, że ”w załączeniu przedstawia opinię dotyczącą zgodności proponowanych rozwiązań z prawem Unii Europejskiej”. Treść uzasadnienia mówi natomiast, że „zakres projektu ustawy nie jest objęty prawem Unii Europejskiej”.
Analiza projektu ustawy wskazuje na zwykłe niechlujstwo w pracach nad nim. Nie zawiera on definicji „państwa totalitarnego”. Autorzy projektu ustawy nie zauważają, że w polskim systemie prawnym ustawa z dnia 9 grudnia 1993 r. o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin jest jednakowa dla wszystkich żołnierzy. Zasady obliczania wysokości emerytur wojskowej są jednakowe dla każdego żołnierza, a jej wysokość zależy od uposażenia pobieranego w ostatnim miesiącu pełnienia służby. Wyjątek stanowią żołnierze powołani po raz pierwszy po dniu 31 grudnia 2012 r. do zawodowej służby wojskowej lub służby kandydackiej. Jakie więc przywileje mają oni na myśli. Nie wyjaśniają, dlaczego żołnierze pełnili służbę „na rzecz państwa totalitarnego” w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 sierpnia 1990 r. a funkcjonariusze pobierający emerytury policyjne w okresie od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r.
Prezydium Zarządu Głównego stoi na stanowisku, że projekt ustawy narusza zasady Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, zwłaszcza art. 2. Autorzy ustawy nie przestrzegają wyroku Trybunału Konstytucyjnego w tej materii (sprawa K 6/09). Nie wyjaśniają, dlaczego dzielą żołnierzy pełniących służbę po 1990 r., w wolnej Polsce, na żołnierzy „gorszego sortu”, którym należy drastycznie ograniczyć uprawnienia emerytalne oraz na lepszych, których ustawa pomija. Żołnierze „gorszego sortu” potrzebni są, gdy zachodzi potrzeba pochwalić się wysiłkiem naszego kraju w misjach pokojowych. Twórcy ustawy zapominają o rodzinach żołnierzy poległych w misjach poza granicami kraju obcinając im renty rodzinne. Nie pamiętają o zasługach żołnierzy przy wprowadzeniu naszego kraju do NATO. Świadomie wprowadzają się w błąd społeczeństwo poprzez określenie „specjalne przywileje emerytalne”, co jest zamierzonym brakiem rozróżnienia systemu zaopatrzenia emerytalnego żołnierzy i ich rodzin z systemem ubezpieczeń społecznych.
Prezydium Zarządu Głównego zwraca uwagę, że pozostali emeryci i renciści wojskowi, a także żołnierze pełniący obecnie zawodową służbę wojskową nie mogą czuć się bezpiecznie. Pojawiły się już żądania polityków, aby takimi rozwiązania objąć również kadrę dowódczą Wojska Polskiego oraz działaczy partyjnych. Żołnierzom zawodowym ich polityczny przełożony wskazał już, że to nie oni są prawdziwymi patriotami gotowymi bronić Ojczyzny, że to nie oni stanowią elitę armii. Przy pogarszającej się sytuacji gospodarczej, na co wskazują liczni ekonomiści, system zaopatrzenia emerytalnego ich obejmujący może ulec zmianie.
Prezydium przypomina, że w dniu 5 lutego br. ówczesny Dyrektor Gabinetu Politycznego Ministra Obrony Narodowej - Rzecznik Prasowy Bartłomiej Misiewicz, w trakcie spotkania Konwentem Korpusu Oficerów Zawodowych poinformował, że w Ministerstwie Obrony Narodowej oraz w innych ministerstwach nie są w tej chwili prowadzone prace, które pogarszałyby sytuację żołnierzy zawodowych oraz emerytów wojskowych. Podkreślił także, że takie prace nie są planowane w komórkach resortu obrony narodowej.
Prezydium Zarządu Głównego stwierdza, że projektodawcą kierują wyłącznie motywy polityczne, wynikające z zobowiązań wyborczych. Gdy brak pieniędzy na realizację rozdętych programów wyborczych najłatwiej sięgnąć po emerytury, tym bardziej, że towarzyszące temu hasła populistyczne znajdują wielu zwolenników. Nie zauważają, że projekt jest wewnętrznie sprzeczny, gdyż w jednym miejscu prezentuje zasady procentowe obliczania wysokości emerytur, a w innym określa maksymalną jej wysokość bez względu na te obliczenia.
Autorzy projektu ustawy stawiają się ponad prawem. Nie są i nie chcą być uczestnikami procesów demokratycznych zawarowanych w Konstytucji RP. Bezkrytycznie akceptują dążenia IPN do objęcia zakresem jego działania coraz większej grupy obywateli. Mając to na uwadze Prezydium rekomenduje twórcom ustawy zapoznanie się i traktowanie jako niedoścignionego wzorca treści art. 81 oraz 82 ustawy z dnia 11 grudnia 1923 r. o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszów państwowych i zawodowych wojskowych (Dz. U. z 1924 nr 6, poz. 46).
Prezydium Zarządu Głównego zwraca się do parlamentarzystów o odrzucenie projektu ustawy, przy tworzeniu której naruszono tak wiele przepisów. Pamiętajmy wszyscy o słowach Juliana Tuwima, który w wierszu „Modlitwa 2” prosi Boga „niech prawo zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość – sprawiedliwość”.
PREZYDIUM ZARZĄDU GŁÓWNEGO ZŻWP

Komentarz.
Przez okres wielu lat kolejne ekipy polityczne, kolejni szefowie MON niszczyli polską armię. Niestety, odbywało się to nie tylko za milcząca aprobatą wojskowych i rezerwistów, ale oficjalne stowarzyszenia też milczały lub wspierały tych ministrów. Podobno nie chciały wchodzić do polityki. A teraz?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:09, 12 Gru 2016    Temat postu:

Dawno przestałem wierzyć w możliwości działania ZBŻZ. Po zmianie nazwy nie zmieniły się działania. Dziś jest oczywiście grupa wspierająca działanie ZŻWP. Ich odezwa jest polityczna i nie ma wiele wspólnego z troską o wszystkich rezerwistów, a jedynie ich małą część. Niestety, stracono zbyt wiele lat, by pokazać społeczeństwu, że wojskowi rezerwiści nie mają nic wspólnego z przestępcami w mundurach którzy w SW usiłowali wykazać swoje przywiązanie do ówczesnej ideologii.
Stan Wojenny powinien być rozliczony, ale nie poprzez wychodzenie na ulice i okrzyki pułkownika rezerwy, że SW to była demokracja.
Wzywanie wojska do nieposłuszeństwa i wyjścia na ulicę uważam za przestępstwo.
Jesteśmy bardzo podzieleni, Nie dzielmy się dalej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:03, 14 Gru 2016    Temat postu: Posiedzenie sejmowej komisji.

Komisja ds. służb specjalnych o obniżeniu emerytur pozytywnie, ale z uwagami
Sejmowa komisja ds. służb specjalnych pozytywnie, ale z uwagami oceniła projekt ustawy zmniejszającej emerytury i renty byłych funkcjonariuszy aparatu bezpieczeństwa PRL - dowiedziała się dziś Państwowa Agencja Prasowa w komisji. Posłowie przypomnieli o wyroku TK z 2010 r.
W opinii przygotowanej podczas dzisiejszego posiedzenia komisji, posłowie ocenili, że - zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego z lutego 2010 r. - mimo znaczącego upływu czasu od przemian ustrojowych ustawodawca ma prawo wprowadzania regulacji obniżających świadczenia emerytalne za okres służby w organach bezpieczeństwa PRL
Komisja przypomniała, że zgodnie z tamtym wyrokiem na emeryturę funkcjonariuszy składają się dwie części - za pracę w III RP i wypracowana w PRL. Część wypracowana w III RP uwzględnia podstawę świadczenia i dodatki przy rocznym wskaźniku podstawy 2,6 proc. Jedynie druga część - zgodnie z tamtym wyrokiem TK - ulega stosownemu ustawowemu obniżeniu - zaznaczyli posłowie.
Posłowie obawiają się, że w obecnym kształcie projektowanej ustawy jej zapisy mogłyby narazić się na zarzut niekonstytucyjności, jeśli nie zostanie uwzględniony ten podział przy obniżaniu świadczeń.
Opinia komisji ds. służb specjalnych została przekazana komisjom administracji i spraw wewnętrznych oraz polityki społecznej i rodziny. Te dwie komisje dziś po południu rozpoczęły prace nad rządowym projektem ustawy o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Służby Kontrwywiadu Wojskowego, Służby Wywiadu Wojskowego, Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Więziennej oraz ich rodzin.
Jeśli zakończą prace, Sejm jeszcze podczas tego posiedzenia może zająć się drugim czytaniem projekt

PAP 13.12.2016 r. /Onet.wiadomości

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> "MIĘDZY NAMI EMERYTAMI"
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin