Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Co inni piszą, a co nas też interesuje....
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
JOZIN




Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 127
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 6 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: UE
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:33, 03 Lis 2015    Temat postu:

Zawsze będzie moją ojczyzną.Czy moją Polską?Na ile jest przyjazna dla mnie -innych?Minęło 25 lat przemian-nasuwa się pytanie,co dobrego nam przyniosło.Wielu z nas utozsamia się z autorem powyzszego postu.Nie dziwmy się ze wielu rodaków wyjechało i wyjedzie za lepszym bytem.Zwycięzka PiS -czy zaprowadzi PRAWO i SPRAWIEDLIWOSC.Czas pokaze.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 16:29, 04 Lis 2015    Temat postu:

Niestety, ale to taka jest ta nasza Polska. Zadający sobie to pytanie sprawia wrażenie, jakby dopiero w 2015 roku po ostatnich wyborach zdał sobie sprawę z tych wielu odstępstw, jakie nastąpiły w naszym kraju w ciągu ostatniego ćwierćwiecza. Trzeba przy tym być sprawiedliwym, tego nie uczyniło tylko jedno polityczne ugrupowanie.
W równym stopniu pracował na to Wałęsa z Kwaśniewskim, jak i Kaczyński z Komorowskim.
Oczywiście możemy się licytować, kto był największym sprawcą rozkładu sił zbrojnych, a kto spowodował krach w wojskowych emeryturach, a kto rozwalił rodzima służbę zdrowia.
Jedno nie ulega wątpliwości, za tymi wszystkimi polskimi anomaliami stoją określone partie i politycy, którzy wdrażali określone rozwiązania.
Nie wolno ulegać propagandzie i za wszystko oskarżać jedną partie czy jednego polityka.
Czy znajdzie się ugrupowanie lub polityk, który będzie miał zamiar zmierzyć się z tym bagnem?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 19:47, 05 Lis 2015    Temat postu:

Jesteśmy przed ogłoszeniem składu rządu.
Czy takie rozwiązanie jest możliwe? i jakie są komentarze?


Strach notabli PO
"Mam nadzieję, że nie tylko ja znam Antoniego Macierewicza, ale zna go też prezes PiS i dokona oceny, czy warto narażać polski system obrony, polską pozycję w NATO, polską wiarygodność sojuszniczą powierzając MON w ręce takiego czy innego polityka" - powiedział w "Faktach po Faktach" były prezydent Bronisław Komorowski.
Zapomniano dodać, że A. Macierewicz to człowiek o niesamowitej wiedzy fachowej, dotyczącej zarówno służb jak i polskiej armii, w tym zbrojeniówki. Z tego powodu jest największym zagrożeniem dla tych, którzy doprowadzili do degradacji sił zbrojnych i BUMARU. Zapewne będzie chciał problemy te rozwiązać i winnych rozliczyć, a tam już są sprawy dla Trybunału Stanu. Notable PO, w tym były prezydent B. Komorowski, mają się czego obawiać. Wczoraj Komorowski stwierdził że A. Macierewicz jest zagrożeniem. Zgoda, ale dla niego i ekipy Siemoniaka osobiście. Przecież to B. Komorowski, jako zwierzchnik sił zbrojnych, sprowadził wojsko do wymiaru stadionowego, zawierzając obronę Polski dla NATO. To prezydent B. Komorowski akceptował działania BBN i MON, narażające na niewydolność polski system obronny, pomimo ewidentnego zagrożenia ze wschodu, w związku z sytuacja na Ukrainie. Najwięksi fachowcy i wojskowi analitycy, w tym generałowie, w głowę zachodzą, jak można było dopuścić do takiej sytuacji. Nie chcę używać bardziej dosadnych słów ale same cisną się na papier. Myślę że A. Macierewicz będzie wiedział co z tym zrobić, gdyż jak już wcześniej pisałem, niezależnie kto będzie ministrem Obrony Narodowej, w armii może być tylko lepiej, gdyż już niczego bardziej zepsuć się nie da a tylko naprawić. Polska armia musi zostać odbudowana, do wymiaru sił zbrojnych zdolnych do samodzielnej obrony terytorium państwa. Traktaty wojskowe, jak uczy historia, nie musza działać automatycznie zwłaszcza jak przeciwnikiem jest mocarstwo atomowe. Armia musi być na to przygotowana, nie tak jak obecnie. Musi zostać odbudowana Obrona Terytorialna i rezerwy, tak abyśmy nie byli jedynym krajem w NATO który tego nie posiada.
PiS wygrało demokratyczne wybory i to ono decyduje kto stanie na czele armii. Jeżeli postawi na A. Macierewicza to jest jego suwerenna decyzja, gdyż tak działa demokracja. Jeśli chcemy mieć w Polsce demokracje, to musimy akceptować jej zasady.
głos użytkownika FB /


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Podobin dnia Czw 19:49, 05 Lis 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Pią 15:24, 18 Mar 2016    Temat postu:

Temat: Niegodni - "dobra zmiana"
MILITARIA, POLITYKA
"NIEGODNI"
10 MARCA 2016
Coś się kończy, coś zaczyna. Dziś złożyłem rezygnację z funkcji
wiceprzewodniczącego i członka Rady Programowej Wojskowego Instytutu
Wydawniczego (WIW). Bezpośrednim powodem tej decyzji była odmowa publikacji
zamieszczonego poniższego listu. Napisałem go w reakcji na skandaliczny
wywiad ze Sławomirem Cenckiewiczem, który ukazał się w najnowszej "Polsce
Zbrojnej". Zapewnienie o "rozważaniu dalszego podjęcia tematu" nie usuwa
moich obaw co do charakteru i nowej linii redakcyjnej flagowego pisma WIW -
których nie jestem w stanie zaakceptować. Dlatego poprosiłem o rezygnację ze
skutkiem natychmiastowym.

Co do istoty sprawy - idąc tropem wyznaczonym przez "dobrą zmianę",
dojdziemy do takiej wersji historii, w której jesień 2015 roku uznana
zostanie za "prawdziwy moment odrodzenia Wojska Polskiego". Zaś okres między
1945 a 2015 rokiem zyska miano czarnej dziury, w której nie działo się nic
godnego naszej pamięci. Oczywiście za wyjątkiem wyklętych i pułkownika
Ryszarda Kuklińskiego.

Strasznie to smutne i, przede wszystkim, nieuczciwe.

--

Do Dyrektora Wojskowego Instytutu Wydawniczego

Pułkownika Dariusza Kacperczyka

Szanowny Panie Dyrektorze, Darku,

Piszę do Ciebie jako Buzdyganowicz, gdyż tytuł ów obliguje mnie do reakcji,
gdy opluwany jest honor żołnierzy Wojska Polskiego. Z nadzieją, że mój list
zostanie opublikowany na łamach Portalu i Miesięcznika.

Jestem po lekturze wywiadu udzielonego "Polsce Zbrojnej" przez Sławomira
Cenckiewicza, nowego dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego. Czytamy w
nim:

"(.) Nie chciałbym, żeby (.) siedziba naszego archiwum mieściła się przy
ulicy Czerwonych Beretów! Bo wiem, kim był ich współtwórca i patron gen.
Rozłubirski! Polska ma jedną tradycję komandosów - to cichociemni i
żołnierze gen. Sosabowskiego! Im należy się nasza pamięć!".

I dalej:

"(.) Pogodzenie dwóch tradycji - LWP i Wojska Polskiego jest niemożliwe
(.)".

Wstrząsnęła mną ta lektura. I nie chodzi o niekompetencję pana Cenckiewicza,
który myli spadochroniarzy z komandosami i zdaje się nie wiedzieć, że
"spadakom" już od lat patronują obydwaj wymienieni generałowie. Tych kilka
słów obraża pamięć dziesiątków tysięcy żołnierzy WP, którzy oddali życie w
walkach z Niemcami na Wschodzie. Odbiera sens służby milionom mężczyzn,
poborowych i zawodowców, którzy założyli mundur po 1945 roku. Wśród nich
chłopcom "z desantu", dla których czerwony beret był - i wciąż pozostaje -
powodem do największej dumy. Którzy postać "wodza" - gen. Rozłubirskiego,
oficera nietuzinkowego i honorowego - darzyli ogromnym szacunkiem. Ci ludzie
również służyli Polsce - niedoskonałej, niesuwerennej, ale innej wówczas nie
było. I w większości służyli godnie, o czym świadczy wysoki wskaźnik
społecznego zaufania, jakim cieszyła się armia przez cały praktycznie PRL.

Panie Pułkowniku, w grudniu 2014 roku byliśmy razem na otwarciu Centrum
Weterana. Stoi przed nim ściana z uwiecznionymi nazwiskami żołnierzy WP,
którzy polegli na zagranicznych misjach. Wiele z tabliczek upamiętnia
wojskowych, których śmierć zabrała przed 1989 rokiem. Są tam też nazwiska
"Czerwonych Beretów" służących już III Rzeczpospolitej - bohaterów z Iraku i
Afganistanu. Wspominam o tym także dlatego, że właśnie weteranom poświęciłem
dużą część swojej dziennikarskiej i pisarskiej twórczości. Dziś okazuje się,
że hołubiłem "ludzi niegodnych" bądź "skażonych niewłaściwą tradycją".

Darku, cenię sobie honor - wieloletnie obcowanie z żołnierzami WP, także w
warunkach wojennej codzienności, tylko tę postawę wzmocniło. Staram się też
postępować przyzwoicie. Jednocześnie mam ten wielki komfort, że nie podlegam
rygorowi wojskowej karności. Mówię więc głośne i zdecydowane "nie!" dla
krzywdzących redefinicji i reinterpretacji historii Wojska Polskiego. Dla
grzebania przy faktach na potrzeby bieżącej polityki i symbolicznych
rozliczeń przez nią motywowanych.

Osoba, z którą przeprowadza się wywiad, może mówić wszystko, nawet
największe nikczemności. Nie byłem i nie jestem zwolennikiem cenzury, ale w
takiej sytuacji oczekiwałbym, że Redakcja zdystansuje się od wypowiedzi,
które godzą w dobre imię żołnierzy WP, w dobre imię sporej grupy Czytelników
popularnej "Pezetki". Opatrzy komentarzem, zamieści polemikę, w samym
wywiadzie w sposób zdecydowany da odpór obrzydliwym uproszczeniom. Brak
takich działań rodzi obawy, że Redakcja podziela czarno-białą wizją świata,
stając się de facto narzędziem w politycznej walce.

Przed czym przestrzegam - w imieniu swoim i, jak sądzę, tysięcy Czytelników.

Marcin Ogdowski, reporter wojenny, pisarz. Wiceprzewodniczący Rady
Programowej Wojskowego Instytutu Wydawniczego

Kraków, 9 marca 2016 roku






---
Ta wiadomość została sprawdzona na obecność wirusów przez oprogramowanie antywirusowe Avast.
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:49, 12 Gru 2016    Temat postu: Nowe uzbrojenie dla polskiej armii.

Coraz bliżej finał negocjacji MON-u z amerykańskim rządem. Do polskiej zbrojeniówki ma trafić około 60 nowych technologii
NEWSERIA, 2016-12-12, 06:55

Amerykański koncern Raytheon, producent przeciwlotniczych zestawów rakietowych Patriot, jest obecnie najpoważniejszym kandydatem w negocjacjach do programu „Wisła”. Z dotychczasowych ustaleń wynika, że 50 proc. wartości całego kontraktu ma pozostać w Polsce, a w ramach offsetu do sektora zbrojeniowego trafi około 60 nowych technologii.

Tym samym program „Wisła” to szansa na skok technologiczny dla polskiej zbrojeniówki.
– Toczą się międzyrządowe negocjacje, których efektów możemy się spodziewać w ciągu kilku najbliższych miesięcy. Polski rząd przedłożył swoje wymagania rządowi amerykańskiemu i obecnie wspólnie bardzo intensywnie pracują nad doprecyzowaniem tych propozycji – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes John Baird, wiceprezes ds zintegrowanych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej na Polskę w spółce Raytheon Integrated Defense Systems.
Negocjacje międzyrządowe trwają od września ubiegłego roku, kiedy Polska wystosowała do amerykańskiego rządu zapytanie ofertowe (letter of request) dotyczące zakupu systemu obrony powietrznej średniego zasięgu Patriot, produkowanego przez koncern Raytheon. Zapytanie dotyczyło w sumie ośmiu zestawów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych, z których dwa miałyby się znaleźć w Polsce przed 2019 rokiem, natomiast sześć kolejnych baterii po 2020 roku. Program zakupu systemu obrony przeciwlotniczej dla Polski został ochrzczony przez MON kryptonimem „Wisła”.
– Wystosowanie zapytania do amerykańskiego rządu rozpoczęło formalną procedurę pozyskania systemu Patriot w ramach specjalnej procedury rządu amerykańskiego, w której pozyskuje się amerykańskie systemy uzbrojenia. W tym momencie koncern Raytheon ma nad konkurentami przewagę i największe szanse w postępowaniu na system „Wisła” – uważa Tomasz Smura, kierownik biura analiz Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego.
Jeżeli negocjacje zakończą się podpisaniem kontraktu (którego wartość sięgnie kilkudziesięciu miliardów zł), Polska będzie czternastym państwem na świecie i szóstym członkiem NATO, który ma na swoim wyposażeniu system Patriot. Realizację tego celu przybliża list intencyjny podpisany w ubiegłym tygodniu przez Polską Grupę Zbrojeniową i należący do niej Autosan oraz amerykański koncern Raytheon. Na mocy zawartego porozumienia spółka z Sanoka będzie produkować komponenty dla programu Patriot i zostanie włączona w globalny łańcuch dostaw.
Wiceprezes Raytheon John Baird zaznacza, że jeżeli zakup zostanie sfinalizowany, to 50 proc. wartości całego kontraktu pozostanie w Polsce. Oznacza to, że przynajmniej połowę produkcji będą realizowały rodzime przedsiębiorstwa. Głównymi dostawcami elementów systemu Patriot miałyby być właśnie Polska Grupa Zbrojeniowa i wchodzące w jej skład spółki.
– Tak jak deklarowaliśmy, połowa wartości kontraktu pozostanie w Polsce. Intensywnie współpracujemy z Polską Grupą Zbrojeniową nad tym, aby przyniósł on nie tylko transfer nowych technologii i wiedzy, lecz także by przyczynił się do powstania nowych miejsc pracy. PGZ oraz kilkanaście spółek wchodzących w skład grupy, w tym Autosan, są naszymi głównymi partnerami i to one będą głównymi dostawcami elementów. Większość systemu będzie produkowana w Polsce – zapowiada John Baird, wiceprezes koncernu Raytheon.
Tomasz Smura z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego podkreśla, że program „Wisła” to szansa na skok technologiczny dla polskiego sektora zbrojeniowego. W toczących się obecnie negocjacjach MON zastrzegł około 60 technologii, które powinny trafić Polski w ramach offsetu.
– Z naszego punktu widzenia najbardziej istotne będą te technologie, których Polska jeszcze nie ma, czyli przede wszystkim technologie rakietowe, tzn. napędy wszelkiego rodzaju silników, głowic czy systemów naprowadzania – mówi Tomasz Smura.
Pożądane będą również technologie radarowe, które w Polsce są dobrze rozwinięte. Uzupełnienie ich o elementy pozyskane w ramach offsetu pozwoliłoby jednak unowocześnić systemy radarowe, które wówczas z powodzeniem mogłyby być eksportowane za granicę.
– Nasz przemysł radarowy jest silny, jednak nie doszedł jeszcze do takiego etapu jak na Zachodzie, nie jest aż tak nowoczesny. Jeżeli w ramach transferu technologii udałoby się pozyskać elementy, które pomogłyby unowocześnić polskie systemy radarowe, można by wówczas z powodzeniem eksportować je na zewnątrz. To z pewnością jest obszar, o który będziemy zabiegać – mówi Tomasz Smura.
Ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego dodaje, że w tym momencie Polska nie dysponuje technologiami, które są na tyle nowoczesne, że mogłyby być atrakcyjnym towarem eksportowym. W opinii wiceprezesa koncernu Raytheon w przyszłości Polska jako wytwórca komponentów do Patriotów będzie mogła eksportować je do innych państw, które mają na wyposażeniu systemy antyrakietowe.
– Jedną z zalet Patriota jest to, że obecnie wykorzystuje go trzynaście państw. Wszystko, co będziemy robili w Polsce, może potencjalnie zostać wyeksportowane do innych klientów, co zwiększy korzyści gospodarcze. Ten system może być przeznaczony na eksport, zarówno jeżeli chodzi o materiały, know-how, jak i komponenty. W przyszłości Polska i PGZ stać się bardzo ważnym elementem łańcucha dostaw – zauważa John Baird.
Amerykański koncern Raytheon, producent systemu obrony powietrznej Patriot, jest obecnie najpoważniejszym kandydatem w negocjacjach do programu „Wisła”. Na początku września MON zadeklarował jednak, że wybór nie jest jeszcze przesądzony i wysłał zapytanie ofertowe w sprawie innego systemu MEADS, produkowanego przez amerykańsko-włosko-niemieckie konsorcjum Lockheed Martin i MBDA. Zdaniem Tomasza Smury z Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego jest to jednak element nacisku na koncern, który ma ułatwić negocjacje stronie polskiej.
– W tym postępowaniu prowadzi z pewnością Raytheon. Natomiast polski rząd chce w pewnym sensie wywrzeć presję na ten koncern, rozmawiając z innymi podmiotami. Tak bym oceniał deklarację o wystosowaniu zapytania o ofertę do koncernu MEADS. To kwestia dodatkowych argumentów w negocjacjach, gdyby rozmowy z koncernem Raytheon okazały się trudniejsze, niż wydawało się do tej pory – uważa Tomasz Smura.

Otrzymano od Stanisława Filipiaka.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:22, 27 Sty 2017    Temat postu: List żołnierza – Z portalu J. Zemke.

25 stycznia 2017
Jeszcze jestem oficerem WP, choć pewnie już niedługo… Przeżyłem różne rządy i wielu ministrów, ale nigdy dotąd etos armii, ranga munduru i żołnierski honor nie leżały tak nisko jak obecnie. Wystarczyło niewiele ponad rok, by wszystkie te wartości legły w gruzach. Nie jest to czas dla prawdziwych żołnierzy, dla ludzi honoru. To okres żniw dla koniunkturalistów, osób bez charakteru, bez moralnego kręgosłupa i bez odwagi (nawet tej cywilnej).

Ludzie ci, w zamian za stanowisko, podwyżkę pensji czy przysłowiowy święty spokój, gotowi są firmować największe niedorzeczności i głupoty swoich cywilnych zwierzchników (np. osławiony gen. Głąb). Bo też nigdy dotąd minister ON (a w zasadzie jego „pierwszy kadrowy” Misiewicz) nie uzurpował sobie prawa do tak „ręcznego sterowania” wojskiem i układania kadrowych klocków na najniższych nawet szczeblach dowodzenia.

Trwa permanentna wymiana dowódców. I wcale nie dotyczy to starej PRL-owskiej kadry. Odium nieprawomyślności ciąży na tych, którzy wyznaczeni byli już w III RP, przez poprzedniego, „niesłusznego” ministra. Ich odwołania odbywają się w skandaliczny sposób. Generałów wzywa na rozmowę niewykształcony młodzieniec Misiewicz, który wręcza im bez słowa wytłumaczenia wypowiedzenia. Pułkownicy w jednostkach czekają na swoją kolej, na pismo z MON, w której są tylko dwa zdania (z dniem dzisiejszym zdejmuję ze stanowiska, a w dniu jutrzejszym polecam stawić się do jakiegoś odległego garnizonu).

Zasłużeni dowódcy jednostek zmuszeni są w ciągu jednego dnia opuszczać chyłkiem swoje koszary, jak jacyś przestępcy. Bez godnego, uroczystego pożegnania się z podwładnymi, bez podziękowania ze strony przełożonych, a taką formę drobiazgowo określa przecież Ceremoniał Wojskowy.
Niektórzy jednak opuszczają wojsko z honorem i sami składają dymisje. W tym najważniejsi generałowie WP, którzy nie mogli pogodzić się z tym, że muszą wysłuchiwać „mądrości” i wykonywać polecenia ludzi niemających żadnego pojęcia o obronności, wojsku, uzbrojeniu, szkoleniu… Armia nasza w zasadzie stała się prywatnym poletkiem doświadczalnym Macierewicza i jego pomocników (tzn. pomocników aptekarzy). Bo taki był kaprys prezesa, który takiego człowieka uczynił odpowiedzialnym za nasze bezpieczeństwo, za armię, za 100 tys. żołnierzy. A przecież z różnych przypadłości p. Antoniego wszyscy zdawali sobie sprawę od dawna, bo dlaczegóż to bezczelnie mamiono nas, iż ministrem zostanie Gowin.

Oficerowie czują się więc teraz jak marionetki, jak ołowiane żołnierzyki, którymi bawi się pan minister. Tego przesunie, tamtemu ukręci główkę i wyrzuci z pudełka, innego posadzi wyżej… Prywatna armia, spełnienie chłopięcych marzeń małego Antosia… Najgorzej, że nikt nie ma nad nim kontroli, nikt nad tym nie panuje. Miała być cywilna kontrola nad armią, jako standard demokratycznego państwa. I jest. Ale nie przewidziano przy tym jednego przypadku – kto ma kierować takim nieodpowiedzialnym ministrem i nad nim samym sprawować kontrolę? Premier rządu? Niby tak. Ale pani jest całkowicie nieobecna na tym podwórku. Prezydent, jako zwierzchnik Sił Zbrojnych? Oczywiście, jak najbardziej. Ale też milczy, a obecny był tylko na żołnierskiej wigilii (choć nie; spotkał się ponoć raz z generałami i poprosił ich, żeby mówili szczerze. Jeden w to uwierzył, a po paru dniach już był zwolniony przez ministra).

Wszyscy „odpuścili” sobie wojsko, nikt nie chce wejść w paradę Antosiowi, zabrać mu ulubione zabawki, bo może narazić się na gniew starszego brata (czyt. prezesa). Więc ten robi co chce, co tylko mu się zamarzy, co mu Misiewicz lub dziwne głosy w głowie podpowiedzą. Znamy wszyscy jego teorie nt. Caracali, Mistrali, dronów, broni elektromagnetycznej, wojsk OT, zamachów bombowych itd. Ale wszyscy przywykli już traktować to jak bajki, a ich autora jak dziecko specjalnej troski. I to najbardziej zdumiewa…

Bo przecież obecny minister ON ma ogromną, niczym nieograniczoną władzę. Decyduje o losach wielu ludzi, może też wydawać potężny budżet (37 mld zł.) według własnego widzimisię, bez żadnej kontroli. Na przykład na odszkodowania dla niemoralnych i łapczywych ponad miarę „wdów (hien?) smoleńskich” (patrz zaspakajanie przez wojsko olbrzymich żądań finansowych Błasikowej i Gosiewskiej). Wspomnieć też trzeba o „podkomisji smoleńskiej”, której ponad 20 „ekspertów” również utrzymywanych jest z naszych wydatków na armię.

Macierewicz z upodobaniem testuje godność, poczucie wartości i wytrzymałość psychiczną żołnierzy. Narzuca im nie tylko kult „żołnierzy wyklętych” (np. obowiązkowe oglądanie filmu „Historia Roja”), ale także swoją „religię smoleńską” (np. udział żołnierzy w tzw. miesięcznicach czy też odczytywanie nazwisk „poległych” w Smoleńsku na każdym apelu z udziałem wojska). To również wykorzystywanie żołnierzy do celów partyjnych i kościelnych – np. usługiwanie podczas imprez na „dworze” Rydzyka. Ale na prawdziwie szczytny cel, np. na chore dzieci (WOŚP Owsiaka), to już żołnierze dostali zakaz uczestnictwa.

Najgorsze jest to, że podzielił i skłócił armię, instytucję tak specyficzną, w której jeden na drugim musi polegać, gdzie dowódcom trzeba ufać, a żołnierskie koleżeństwo jest wartością niezwykle ważną. Świadomie, cynicznie dzieli kadrę na tych z LWP, tych z III RP i na swoich wiernych (choć bez kręgosłupa i doświadczenia) potakiwaczy. Tym pierwszym chce obniżyć emerytury, pozbawić stopni, zaliczyć do grona zbrodniarzy komunistycznych (służy temu wniesiony przez niego projekt wojskowej ustawy „dezubekizacyjnej”).

Tych drugich (wyznaczonych na stanowiska w III RP) chce „tylko” zwolnić ze służby. Hołubi natomiast swoich – czyli niedoświadczonych, młodych oficerów, dla których tak zmienił prawo, że mogą awansować od razu o kilka stopni, np. z majora na generała. A że nic nie potrafią? Wszyscy o tym wiedzą, nawet oni sami. Ale najważniejsze, że przyklaskują wszelkim „dobrym zmianom” w wojsku. Cynicznie i z wyrachowaniem – dla awansów i kolejnych podwyżek.

Taka polityka doprowadziła do tego, że kadra wojskowa jest zastraszona i zestresowana, kipiąca emocjami, rozbita wewnętrznie, nieufna wobec siebie, nieufna też wobec państwa, które może pozbawiać praw, podeptać żołnierski honor i żołnierskie życiorysy, podzielić je na słuszne i na niesłuszne. Morale wojska zaczyna sięgać dna. Za chwilę zaczną się pewnie donosy, oskarżenia i wzajemne wyzwiska od „komuchów”, „zdrajców” i „misiewiczów”. Może taki był cel ministra i prezesa? Któż bowiem zna meandry ich myślenia, ich „wojskowej strategii”? To wszystko już jednak coraz mniej ma wspólnego z prawdziwą armią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:47, 22 Mar 2017    Temat postu:

Wojna na szczytach władzy?

Była szorstka przyjaźń, mamy arogancję władzy. Z tej mąki nie będzie dobrego chleba dla Polski. Ambicja przerosła zdrowy rozsądek i brak jest ośrodka do podjęcia dobrej decyzji.

Gdy Kancelaria Prezydenta, pani premier i MON zapewniają nas, że zmiany kadrowe w armii są procesem naturalnym, na linii Pałac Prezydencki – Klonowa (siedziba MON) iskrzy.
Kancelaria Prezydenta nagłaśnia korespondencję z MON, w której pyta o wakaty wojskowe w placówkach dyplomatycznych. To świadczy o słabości tego ośrodka władzy. O tym, że nie jest w stanie normalnie rozmawiać o sytuacji w armii z Antonim Macierewiczem. Bo o tym, że jest problem z obsadami ataszatów, wiadomo od miesięcy. Na problem ten zwrócił uwagę już jesienią Tomasz Siemioniak (PO). Z jego informacji wynikało, że Macierewicz nie wyznaczył oficerów m.in. w USA (od grudnia 2015 roku), Wielkiej Brytanii, Kanadzie, Szwecji, Gruzji, Holandii, Bułgarii, Jordanii i Kazachstanie. My napisaliśmy o tym w grudniu. Bartłomiej Misiewicz, rzecznik prasowy MON, tłumaczył wtedy „Rzeczpospolitej": „informuję, że obecnie zachowana jest ciągłość funkcjonowania Polskich Przedstawicielstw Dyplomatycznych, w skład których wchodzą stanowiska ataszatów obrony. Realizowane są wszystkie zadania zgodnie z zakresem działań ataszatów".
Wtedy jakoś nikogo ten problem nie zainteresował, dlatego dziwi, że temat ten wybuchł teraz i ewidentnie jest kreowany przez Kancelarię Prezydenta.
Jak już pisaliśmy na łamach „Rzeczpospolitej", w ciągu roku mundury zdjęło ponad 30 generałów, a także kilkudziesięciu pułkowników. Teraz z armią żegna się gen. Jerzy Gut, szef Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych. Chociaż nikt tego głośno nie mówi, w tle jego odejścia jest konflikt z szefem resortu obrony.
Generałowie zdejmujący mundury coraz chętniej wypowiadają się w mediach. Dodajmy, że są oni zwykle krytyczni wobec MON. Krytyka sama w sobie nie jest zła, ale staje się niebezpieczna, gdy niektórzy z nich przy okazji ujawniają informacje ważne dla bezpieczeństwa państwa. Ich opinie np. o przegrupowaniu wojsk na wschód czy budowie Wojsk Obrony Terytorialnej biją w fundamenty funkcjonowania Sił Zbrojnych. Na naszych oczach łamana jest dotychczas powszechnie akceptowana zasada, że nie podważa się podstaw działania wojska.
Instytucje publiczne zachowują się tak, jakby tego zjawiska nie zauważały. Jakby państwo było stać na rezygnację z ludzi wykształconych za potężne pieniądze pochodzące z naszych podatków (specjalistyczne szkolenie generała za granicą to koszt od kilkuset tysięcy do 2 mln dol.), ludzi z bojowym doświadczeniem (dowodzili na misjach) i doskonałymi kontaktami z sojusznikami.
Czy stać nas na ten akt rezygnacji w sytuacji, gdy zagrożenie ze wschodu nie maleje, ale przyjmuje bardziej wyrafinowane postaci (wojna informacyjna)?
A może zamiast toczyć jałowy spór, instytucje publiczne powinny się skoncentrować na tym, aby wykorzystać dla bezpieczeństwa państwa generalicję. Wiedząc, że to osoby o silnej osobowości i nieskore do pracy z każdym.
Najprościej byłoby skierować ich na placówki dyplomatyczne (np. na szefów ataszatów) albo do struktur NATO lub UE, gdzie Polska ma słabą reprezentację w tych miejscach.
Dlaczego by nie wykorzystać ich jako mentorów dla młodszych wojskowych? Mając pewność, że nie będą chcieli współpracować z szefem MON, czy takiej roli nie powinna przejąć Akademia Sztuki Wojennej? A może o gest – ponownego wciągnięcia do systemu bezpieczeństwa państwa – powinien pokusić się zwierzchnik Sił Zbrojnych Andrzej Duda? Można wykorzystać ich wiedzę np. w przygotowywanym przez ośrodek prezydencki Strategicznym Przeglądzie Bezpieczeństwa Narodowego, wciągnąć do Narodowej Rady Rozwoju. A może na wzór np. „rady mędrców" NATO zbudować przy prezydencie Radę Generałów? Pomysły można mnożyć.
Na pewno naszego państwa nie stać na to, aby zostawić tych ludzi samym sobie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: [link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
aryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 273
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:13, 18 Sie 2017    Temat postu:

Adam Mazguła do Andrzeja Dudy – Proszę krzyczeć na prezesa PiS i to najlepiej w swoim gabinecie!
Udostępnij Udostępnij 6407 111
Panie Prezydencie – wyjaśnijmy!

Armia ma być polska, nie A. Dudy, nie A. Macierewicza, a tym bardziej nie PiS-u.
Do kogo się więc Pan zwraca podniesionym tonem?

Przecież ten krzyk powinien być skierowany właśnie do Pana. Chyba że Pan Prezydent nie wie, że w kierownictwie MON utrzymuje się na stanowiskach wybitnych dyletantów wojskowych, publicznych krętaczy i Misiewiczów. Nie wie Pan, że Komisja Smoleńska – to bardzo drogie polityczne oszustwo, z hienami cmentarnymi w tle?

Prawie od roku powstają WOT, które podporządkowane są jednej osobie. To przecież wojska wyraźnie polityczne i co? Kto podpisał ustawę? Gdzie był ten, który teraz uważa, że może krzyczeć? Na kogo?

Gdzie Pan był, jak zwalniano hurtem najważniejszych i najbardziej doświadczonych dowódców, a mianowano znajomych i uległych ministrowi, też hurtem?

Czyżby Prezydenta RP nie było przy wdrażaniu polityki zawłaszczania historii Wojska Polskiego, dzieleniu krwi poległych bohaterów za wolność Polski, nazywaniu zdobywców Berlina i Wału Pomorskiego bandytami, przygotowywaniu ustawy o degradacjach żołnierzy oraz o zbiorowej odpowiedzialności wojskowych za histerię partii rządzącej w stosunku do służących wcześniej?

Kogo Pan wzywa do wspólnej odpowiedzialności, jeśli, nawet w Sejmie RP, Pański obóz przyjmuje tryb procedowania nad ustawami, który wyklucza merytoryczną ocenę i dyskusję?

Proszę krzyczeć w gabinecie prezesa PiS albo, jeszcze lepiej, niech Pan krzyczy na niego w swoim gabinecie!

Jako zwykły obywatel oczekuję od Prezydenta RP, że będzie przestrzegał Konstytucji RP, przestanie dzielić Polaków, zachowa spokój i opanowanie w głoszeniu oskarżeń i że będzie konsekwentnie pracował dla wspólnego dobra wszystkich obywateli naszego kraju, dla polskiej armii, a nie dla poklasku wiecowego.

Adam Mazguła


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:24, 28 Kwi 2018    Temat postu: A dobrze wam tak!

Jeszcze raz okazało się, że zbytnie afiszowanie się swoim bogactwem, powoduje chęć uszczuplenia tego nagromadzonego bogactwa. Nigdy nie było napadu na zbankrutowany bank, ale rabunki w bogatych bankach wydarzały się. Premier Tusk i jego ministrowie przez wiele lat narzekali na brak środków finansowych prawie na wszystko, przez co przegrali wybory, ale niepełnosprawni ich nie atakowali. M. Morawiecki i jego rząd, zmienił taktykę, wspomaga potrzebujących, więc worek z potrzebującymi zaczyna się rozwiązywać. Czy w tym nie ma ręki opozycji, też nie byłbym zdziwiony.
A już w kolejce piloci i personel lotnisk, a później będą następni.
Rząd proponuje kompleksowe podejście do tematu, a rodziny niepełnosprawnych oczekują na „żywą „ gotówkę.
Temat jest złożony i wymaga poważnego potraktowania, bowiem sprawa dotyczy znaczącej liczby naszych obywateli, a środków finansowych, które odpowiadałyby protestującym brakuje.
Poniżej głos polityka w tej sprawie.


Ech, jak miło było oglądać i samego Prezydenta Andrzeja, i Premiera Mateusza i minister Rafalską jak się gimnastykują przed matkami dzieci niepełnosprawnych protestującymi w Sejmie! Nasi Umiłowani Przywódcy (cytat z Michalkiewicza) wili się jak piskorze nie wiedząc jak wytłumaczyć matkom, dlaczego one nie dostały od rządu Dobrej Zmiany jeszcze pieniędzy na utrzymanie dzieci niepełnosprawnych, które ukończyły 18 lat? Postulat ten jest zgłaszany przez rodziców dzieci chorych od lat i jakby nie krytykować różnych form socjalu, to trzeba przyznać że akurat jest to postulat słuszny. Gdyby bowiem to dziecko dać do jakiegoś zakładu opiekuńczego, to koszty jego utrzymania byłyby z dziesięć razy wyższe. A tu nie dość, że opiekują się nim bliscy, to jeszcze państwo, które wspiera wszystkich dookoła, o nich akurat zapomniało.

Po aferze z nagrodami dla ministrów PiS w panice rzucił różnym grupom społecznym pieniądze. A to przedsiębiorcy (ale ci najmniejsi) maja mieć obniżkę składek ZUS, a to „babcia pani Ani” ma mieć windę na czwarte piętro, a wszystkie dzieci mają dostać po trzy stówy na tornistry. Te podarki miały wyraźny związek z paniką i lecącymi w dół sondażami PiS, ale żeby zatrzeć ślady (tylko Indianie chodzą bez śladów) Premier opowiadał o tym, że budżet jest w znakomitej formie, że uszczelniliśmy dziurę watowską, że gospodarka kwitnie. Do tego minister Brudziński daje podwyżki policjantom, a minister Zalewska nauczycielom. Członkom rad nadzorczych spółek skarbu państwa wydelegowanych na te stanowiska przez partię podwyżek nie trzeba dawać bo oni się z tych ubożuchnych setek tysięcy na miesiąc jakoś wyżywią. Podobnie jak rząd, który – choć odda nagrody na Caritas – też jakoś tę dziurę wypełni, niewykluczone że z milionowych funduszy jakie partia dostaje z budżetu.

W tej optymistycznej atmosferze trudno się dziwić matkom niepełnosprawnych dzieci, że wdarły się do Sejmu i zrobiły rządzącym siurpryzę. I – jak obserwowałem transmisje w TVP Info - rozmowa matek z Umiłowanymi Przywódcami wcale nie przebiegała w atmosferze wzajemnego zrozumienia. Prawdę powiedziawszy ani premier, ani minister Rafalska, ani pan Adrian niewiele mieli do powiedzenia. Zacukali się, coś tam mamrotali, coś wymyślali na poczekaniu ale matki były nieugięte. I – wyznam to z pewnym wstydem – wcale nie było mi żal naszych Umiłowanych Przywódców. Od dwu lat walą w Polaków propagandą sukcesu – jak to budżet dobrze stoi, jak vat wpływa itd. itp. A z drugiej strony – niestety trzeba to powiedzieć – po prostu kupują głosy wyborców za kolejne ochłapy rzucane tym grupom społecznym, które uznają za istotne z punktu widzenia strategii wyborczej. Jest to oczywiście polityka zgubna bo po pierwsze stanowi antytezę normalnego rozwoju i normalnego społeczeństwa. Państwo nie jest od tego, żeby utrzymywać obywateli. Bo państwo niczego nie wytwarza. Musi zabrać jednym obywatelom, żeby dać innym. Jest jasne, że pewne osoby czy grupy muszą być objęte opieką publiczną, ale zgodnie z zasadą pomocniczości opieka ta powinna być ulokowana jak najniżej w strukturze publicznej. Najpierw powinna radzić sobie rodzina, potem – jeśli jest taka potrzeba – powinna pomagać gmina, powiat w rzadkich tylko wypadkach samorząd wojewódzki. A państwo dopiero w jakiejś ostatecznej ostateczności. PiS we własnym politycznym interesie odwrócił tę kolejność i rzuca pieniądze jednocześnie trąbiąc: „Widzicie! To my wam dajemy lizaki!”

I wszystko szło jak w najlepsze, a tu w Sejmie pojawiły się matki niepełnosprawnych dzieci i sprawa się rypła. Okazało się, ze żadnej spójnej polityki społecznej nie ma. Ba i „piniendzy” nie ma jak za Jacka Vincenta.

Jak zwykle bywa liderzy PiS rzucili na prędce, w panice kilka propozycji. Premier zapowiedział wprowadzenie specjalnego podatku który płacić mieliby najbogatsi, a także wpisanie praw tej grupy niepełnosprawnych do nowej konstytucji.

Kiedy słucham tego rodzaju propozycji zastanawiam się – po co ja z tą komuną walczyłem? Po co?

Janusz Sanocki
Poseł na Sejm RP.
Dziennikarz, polityk, były burmistrz Nysy, jeden z liderów Obywatelskiego Ruchu JOW, inicjator Kongresu Protestu.
Autor Miesiąca Prawicy.net w lipcu 2013


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:36, 16 Maj 2018    Temat postu: Izrael świętuje masakrę Palesteńczykow.

Wyobraźmy sobie, że w jakimś kraju wojsko i policja krwawo rozprawia się ze swoim sąsiadem i posiadając przewagę w silach i środkach doprowadza do znaczących strat w ludziach, a wszystko dlatego, że wbrew stanowisku wszystkich państw świata doprowadza do przeniesienia swojej stolicy do miasta , do którego interesy zgłasza świat islamski. dlaczego Amerykanie do tej masakry przyłożyli swoją rękę?

To są NASI NAJLEPSI SOJUSZNICY, AMERYKANIE I (ŻYDO)ANGLICY…
markglogg / 15 godzin temu
Rate This
W PRACOWITYCH dniach 9 i 14 maja br. prezydent USA Donald Trump podpisał dwie decyzje o znaczeniu geopolitycznym.

Pierwsza z nich, to zgoda na pobieranie „haraczu” od Wolnej Polski przez Państwo Izrael, uzurpujące sobie bycie reprezentantem zaginionych w trakcie II WŚ obywateli polskich – formalnie pochodzenia MOJŻESZOWEGO i tyle. (Bo z początkiem XX wieku, spora część burżuazji żydowskiej przeszła na katolicyzm, np. dobrze znana mi rodzina Szarskich w Krakowie).

Drugie, to otwarcie 14 maja ambasady USA w Jerozolimie, która zgodnie z ustaleniami ONZ w roku 1947 miała pozostawać MIASTEM MIĘDZYNARODOWYM.

W ten sposób STANY ZJEDNOCZONE oficjalnie zadeklarowały się jako państwo SYJONISTYCZNE, a zatem rasistowskie, realizując polecenia PISMA ŚWIĘTEGO Oby Testamentów (patrz św. Paweł w Liście do Rzymian rozdz. 9-11).

A zatem nie tylko Palestyńczycy, ale także i wszystkie nie żydowskie narody świata, w sensie religijnym zostały zepchnięte do roli hinduskich „nietykalnych” przeznaczonych do sprzątaniu ekskrementów wydzielanych przez (A)Brahmanów samo-wybranych do panowania nad Ziemią (patrz encyklika Laborem execens z r. 1981).

Przypominam REWOLUCYJNE odkrycie mego korespondenta „herboris” sprzed pół roku, który podzielił się z nami bardzo interesującą hipotezą, bazującą na fakcie, że nie tylko imię ‘Abraham’ sugeruje jego pochodzenie od hinduskiego ‘Brahma’, ale także imię żony-siostry Abrahama Sara, jest skróceniem imienia głównej hinduskiej bogini Saraswati, żony Brahma, która w pewnych opowiadaniach też udaje jego siostrę.W swej „hipotezie roboczej” Herboris zauważył:

„Określenie ‘Naród Wybrany’ zostało po prostu wyprowadzone z hinduskiego społeczno-boskiego systemu kastowego. I Hebrajczycy, zamieszkujący przed ich migracją, na północny-wschód od Eufratu, z pewnością mieli szerokie kontakty ze światem hinduskim. I wtedy zadecydowali, że to oni będą „czystymi braminami”, którzy będą panować nad poganami pochodzącymi z innych narodów. (Brahma stał się Jahwe i Abraham zadecydował to samo.) Inne narody otrzymały status niedotykalnych (…) Żydzi będą Kastą Najwyższą, narodem wybranym przez boga by przywodzić ludzkości. (…) I co istotniejsze, credo hinduizmu: “Aham-Brahmasmi” (Ja Jestem Brahmanem) pokrywa się z głosem « Ja Jestem », który usłyszał Mojżesz zza Gorejącego Krzaka. ”

Proste? Czyż nie tak?

Ja dodałem do tej hipotezy, że [[ zgodnie z praktykowaną współcześnie zarówno przez Mossad jaki CIA zasadą „by a deception we make war” ]] żydowska Elita już od tysiącleci ma zwyczaj „ubierać się” w szaty oraz „skóry” wypożyczone od kultur, które Żydzi, w trakcie ich historii, zamierzali opanować (czytać więcej: [link widoczny dla zalogowanych])


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:51, 30 Maj 2018    Temat postu: CZY TO JESZCZE JEST WOLNOŚĆ?

Zawsze oczekiwaliśmy od sprawujących władze możliwości swobodnego wypowiadania się. Interweniowaliśmy za granicą w sytuacji, gdy uniemożliwiano naszym rodakom swobodne zabieranie głosu.Kłamstwo zawsze napiętnowaliśmy. Trudno pogodzić się z kłamstwem o zabójstwie dziennikarza w Kijowie.
Teraz dotyczy to naszego kraju.
Jeżeli poseł na polski sejm podejmuje temat, to oznacza, że są sprawy do przemyslenia

x x x
Zaprotestowałem przeciwko powodom jakie podano nam obywatelom, wydalając z Polski Rosjankę, która wg ABW miała "uczestniczyć w wojnie hybrydowej" i promować "rosyjską narrację historyczną".
Zaprotestowałem, bo nie lubię, kiedy mnie i moich rodaków traktuje się jak głupie bydło, a tak nas zaczynają traktować obecne władze. Słyszę bowiem, że ową Rosjankę wydalono, bo zajmowała się szpiegostwem, czyli próbowała promować "rosyjską narrację historyczną". Na litość Boską! A od kiedy to szpiegostwo polega na szerzeniu jakiejś narracji?
Szpiegostwo ma bardzo określoną definicję w art. 130 kodeksu karnego i polega na przekazywaniu obcemu wywiadowi wiadomości, które mogą wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej, wiadomości - jasno wynika to z definicji - zdobywanych nielegalnie.
Nie ma mowy o jakiejkolwiek "narracji", która polega wręcz na odwrotnym działaniu - tj. przekazywaniu wiadomości społeczeństwu polskiemu.
Z kolei Konstytucja Rzeczypospolitej zapewnia każdemu - nie tylko obywatelowi polskiemu - wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji.
Jeśli więc owa Rosjanka została wydalona pod zarzutem rozpowszechniania rosyjskiej narracji historycznej, to po pierwsze nie jest to przestępstwo, po drugie nie jest to szpiegostwo, a po trzecie - jeśli tak jest jak podała ABW - że chodziło o "narrację", to wydalając ją nasze władze naruszyły Konstytucję.
Katarzyna C. miała prawo pobytu na terytorium Polski, polskie władze przyznały jej kartę stałego pobytu, obowiązywały ją więc te same prawa co nas - obywateli. A więc miała prawo rozpowszechniać swoją narrację, tak samo jak np. Johnny Daniels rozpowszechniający "narrację żydowską", czy redaktor Klaus Bachmann starający się o dotarcie do Polaków z narracją niemiecką. Żadna bowiem "narracja" nie jest w Polsce zabroniona i słusznie, bo my Polacy, mamy prawo wiedzieć, mamy prawo uzyskiwać informację i wszelka cenzura prewencyjna jest konstytucyjnie zabroniona przez ten sam art. 54 Konstytucji, który zapewnia nam wolność wypowiedzi.
Wystąpiłem w tej sprawie o wyjaśnienie do ministra spraw wewnętrznych, żeby mnie i moim rodakom zdefiniował, i ową "narrację" i "wojnę hybrydową", która też jako żywo nie istnieje w żadnym kodeksie, ustawie, ani umowie. Po prostu jakiś publicysta tak sobie coś tam nazwał.
I tu nie idzie o interesy owej Rosjanki, ale o bezpieczeństwo nas Polaków. Bo - zauważcie Państwo - ABW zapowiada ściganie Polaków, którzy biorą udział w "wojnie hybrydowej". I nie myślcie, że to głupi żart.
Oto dowiaduję się, że ABW i prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego zażądało, żeby na naukową konferencję poświęconą geopolityce, jaka ma się odbyć w Rzeszowie, nie wpuścić pięciu polskich naukowców zajmujących się tą tematyką. Wśród nich prof. Andrzeja Zapałowskiego - wybitnego znawcę zagadnień geopolitycznych. Powodów możemy się domyślać. Prof. Zapałowski bada od lat zbrodnie ukraińskich nacjonalistów dokonane na polskiej ludności Kresów, ale także analizuje sytuację na Ukrainie. Jego wnioski nie są w smak obecnej władzy i ta za pomocą bezpieki zabrania naukowcom informowania opinii publicznej podczas konferencji naukowej, o wnioskach z ich badań. A to wszystko w "demokratycznym państwie prawnym".
Jest to oczywisty skandal i naruszenie Konstytucji, i jako żywo przypomina działania komunistycznej władzy, która cenzurowała i badania naukowe, i obieg informacji społecznej. Wtedy walono nas po głowach zarzutami o "próbę obalenia ustroju" co jest tak samo "precyzyjne" jak dzisiejsza "wojna hybrydowa" i "rosyjska narracja historyczna".
Wszystkie te pojęcia - i tamte używane przez reżim PRL, i te którymi posługuje się obecna władza - mają to do siebie, że nikt nie wie o co w nich chodzi, a więc "towarzysze z bezpieczeństwa" mogą je sobie interpretować dowolnie, ścigając tych, którzy są politycznie niewygodni.
A ja Janusz Sanocki - poseł i obywatel na takie ściganie się nie zgadzam. Bo to już nie jest wolność.

Janusz Sanocki


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mryski




Dołączył: 13 Cze 2009
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 16 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:36, 03 Cze 2018    Temat postu:



To książka o nas

Porządkując stare listy, Małgorzata Szejnert trafia na rodzinną zagadkę. W maju 1943 roku wuj Ignacy Raczkowski został pochowany na cmentarzu w Rothesay na wyspie Bute. Dlaczego w domu o tym nie mówiono? Czy jego obecność na wyspie mogła być czymś wstydliwym?

Szukając odpowiedzi, reporterka rusza w podróż śladami wuja – do londyńskich archiwów i do Szkocji. Stopniowo odkrywa kłopotliwy epizod II wojny światowej: obóz odosobnienia dla polskich oficerów prowadzony przez polskie władze wojskowe.
Oficerowie mogli grać w brydża, chodzić na potańcówki i uczyć się angielskiego. Bomby nie spadały na Bute. Czasami widmowe wraki storpedowanych okrętów wpływające do zatoki przypominały, że nie tak daleko świat płonie. Ale przymusowy pobyt na wyspie Polacy przeżywali jako okrutną karę.

Wyspa Węży to przełamująca schematy opowieść o wojnie, która częściej niż walką bywa wyczekiwaniem. Skrupulatnie odtwarzając wydarzenia sprzed ponad siedemdziesięciu lat, Małgorzata Szejnert opowiada o naszej sile i bezsilności, o honorze i skazach na nim. A także o pamięci i niepamięci: osobistej, rodzinnej, zbiorowej. Przede wszystkim jednak kreśli nasz poruszająco aktualny, niepokojący portret własny.

Małgorzata Szejnert – dziennikarka, przez prawie piętnaście lat szefowa działu reportażu w „Gazecie Wyborczej”. Autorka wielu książek, jest laureatką Nagrody Mediów Publicznych COGITO, dwukrotną finalistką Nagrody Literackiej Nike, była nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia, Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus i Nagrody im. Ryszarda Kapuścińskiego za Reportaż Literacki. W Znaku ukazały się: Czarny ogród (2007), Wyspa klucz (2009), Dom żółwia. Zanzibar (2011), Śród żywych duchów (2012), My, właściciele Teksasu. Reportaże z PRL-u (2013) oraz Usypać góry. Historie z Polesia (2015).


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:54, 06 Lip 2018    Temat postu: Obrona terytorialna dopiero w 2025 roku

v

To jest typowy przykład na funkcjonowanie polskich sił zbrojnych. Jeden minister planuje, rozpoczyna temat, a jego następca lub wygrywający wybory, wyrzuca problem do kosza. Minister Błaszczak swobodnie i bez zobowiązań ustalił gotowość OT na rok 2025. A kto powiedział, że w tym czasie nie nastąpią zmiany na stanowisku szefa MON, a nawet zmiany rządu. Widać, ze decyzja nie była przemyślana nawet na szczeblu obecnej ekipy rządowej, więc polski podatnik będzie opłacał utrzymanie kilkanaście tysięcy ludzi, którzy do niczego nie będą się nadawali. To jest przykład karygodnego zachowania polskich polityków. Straty, jakie poniesiemy nie obarczają żadnej kieszeni. Trudno znaleźć inny kraj, który w tak bezmyślny sposób trwoni pieniądze. To przypomina niedokończone budowle z okresu PRL i budowane mosty bez rzeki. Niestety również opozycja nie interesuje się tą niegospodarnością.


Czytaj dalej:
RP.PL
Obrona terytorialna będzie gotowa do walki dopiero w 2025 roku.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez julevin dnia Pią 16:55, 06 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:06, 11 Sie 2018    Temat postu: Stefan Kisielewski o powstaniu warszawskim

Przedruk z "Tygodnika Warszawskiego" z 1946 r.
Stefan Kisielewski
Niedawno rozmawiałem z pewnym moim przyjacielem o Powstaniu Warszawskim. „Z jednym nie mogę się pogodzić – powiedziałem mu. – Pomyśl że to miasto istniało 600 lat – a my właśnie musieliśmy trafić na ten jeden jedyny rok, kiedy ono zostało zburzone. Czyż to nie straszliwy ‘pech’?” „Tak – odpowiedział przyjaciel – ale to nie miało cech przypadku. W Warszawie było coś, co warunkowało już wiele dziesiątków lat temu jej klęskę. Odczuł to przecież Słowacki, który mieszkał w stolicy bardzo krótko – przeczytaj sobie jego wiersz Uspokojenie, wiersz ten jest fenomenalną wizją zburzenia Warszawy. To musiało się stać – Warszawa nosiła zaród nieszczęścia w sobie. I nie tylko Warszawa – była ona w tym wypadku po prostu symbolem Polski”.
To prawda Warszawa i jej powstanie jest sprawą całej Polski. Polska nosiła w sobie źródło tragedii – tragedii, jakiej nie przeżył żaden kraj. To się stać musiało. Dlaczego?
Dzieje Polski to dzieje wyjątkowe i niezwykłe wśród narodów Europy. Tylu zniszczeń, tylu cierpień, tylu zmarnowanych wysiłków nie przeżył z pewnością żaden naród – prócz Żydów. Ta wyjątkowość losów Polski kazała największym naszym patriotom szukać wytłumaczenia, uzasadnienia, genezy i – definicji. Jedni nazywali Polskę Mesjaszem, Chrystusem narodów, umęczonym na krzyżu, inni – pawiem i papugą, błaznem, żebrakiem Europy. Kompleks wyższości i kompleks niższości mieszają się tu z sobą – jak to zwykle bywa. Lecz komu naprawdę leży na sercu los Polski, ten wie, że jedno i drugie nie jest zdrowe, jest znamieniem choroby narodowej. O Polskę zwyczajną, taką jak inne narody, modlił się Wyspiański. I taka zwykła, zdrowa, normalna Polska – to ideał, jaki przyświecać winien naszej racji stanu.
Dlaczego Polska nie była krajem normalnym jak inne? Wielu historyków zastanawiało się nad tym problemem. Jedni upatrują przyczynę w jej położeniu geograficznym, na rozdrożu, bez granic naturalnych, między wielkimi imperialistycznymi mocarstwami, inni – w zapóźnieniu rozwoju społecznego i przestarzałej strukturze gospodarczej, która nie mogła dopędzić rozwoju i żywotności sąsiednich narodów, jeszcze inni – w przypadku, w złej taktyce, w niekorzystnej konstelacji politycznej. Mnie osobiście najbardziej interesują przyczyny psychologiczne, obojętne w tej chwili, czy powstały na tle takich czy siakich warunków gospodarczych, jak chcą materialiści, czy na tle przeznaczeń i dyspozycji duchowych – jak spirytualiści. Powstały i są faktem. Psychologia Polaków jest faktem, chociaż dzielą się oni na chłopów, robotników, inteligentów, burżujów itp. Tak, jak faktem jest istnienie rozmaitych narodów.
Psychologicznych przyczyn nieszczęść Polski dopatruję się właśnie w konflikcie psychologii Polaków z konkretnymi dyspozycjami warunków zewnętrznych, Polskę otaczających. Nie da się zaprzeczyć, że najdalszym dla nas psychicznie narodem są Czesi: nie da się również zaprzeczyć, że walory polityczne, zdolności taktyczne, temperament Czechów, to są właśnie cechy, które w naszych warunkach, w naszym położeniu byłyby najbardziej przydatne. I oto źródło konfliktu: mamy psychikę nie odpowiednią do warunków, w jakich żyć musimy, psychikę nad stan, na wyrost, psychikę nastawioną na warunki idealne, podczas gdy otaczają nas warunki konkretne, trudne, ciężkie, tak ciężkie, że wątpić można, czy wytrzymałby je któryś z głośnych w świecie narodów.
Pewien mój znajomy językoznawca twierdził, że charakter narodu odcyfrowuje się najlepiej z właściwości jego języka. Język polski jest wyjątkowym językiem, kojarzącym w sobie cechy fonetyczne języków słowiańskich z zachodnimi, językiem niesłychanie chwytliwym, z łatwością asymilującym wszelkie obce brzmienia i przystosowującym, „spolszczającym” je na wielką skalę. Stąd mamy masę słów, w istocie cudzoziemskich, które przybrały brzmienie czysto polskie (dach, fryzjer, oberża, park, kartofel, fortepian itp.), podczas gdy języki zachodnie np. tej zdolności nie posiadają – dlatego też słowa obce nie zostają w nich zasymilowane, zachowują brzmienie obce, podane są on extense nie tworzą przymiotników (np. słowa francuskie w języku niemieckim: friseur, lavabo etc). Z tej wyjątkowej cechy polskiego języka oraz z położenia Polski w środku Europy, na równinie, pomiędzy wielkimi mocarstwami wschodu i zachodu wyprowadzał ów językoznawca pewne wskazania polityczno-kulturalne dla Polaków. Oto – twierdził – Polacy winni być narodem rozbrojonym, narodem handlowym, narodem pośredniczącym między wschodem a zachodem, między różnymi imperializmami, kulturami, temperamentami. Przy swoim położeniu nie ostają się jako mocarstwo, zaś jako chytry pośrednik mają wszelkie dane, aby nie tylko przetrwać, ale zawładnąć innymi. Z łatwością wczuwają się w obcą kulturę, w obcą psychikę – sami pozostając nieodgadnieni. Przykład polskich emigracji Starego i Nowego Świata pokazuje to: Polacy, pomieszani z innymi narodami, wmontowani w ich organizację są elementem niesłychanie cennym, giętkim, dynamicznym, zdolnym. Polacy w ogóle wyróżniają się zdolnościami – każdy Polak z łatwością uczy się obcych języków, któryż Anglik czy Francuz nauczył się łatwo polskiego? Niewątpliwie zdolnościami i talentem nie ustępujemy innym – nawet ich przewyższamy.
Pracować umiemy również. A jednak Polacy „w kupie” na swojej ziemi, są zawsze słabi. Co więcej, koncepcja przetrwania chytrością czy kompromisem jest im wstrętna – jakby nie posiadali instynktu samozachowawczego. To dobre dla Czechów – mówią – my chcemy wszystko – albo nic! Precz z kompromisem! Podkreślam z naciskiem – nie jest to jedynie postawa szlachecka, inteligencka. Może od szlachty, od inteligencji się zaczęła. Lecz właściwości psychiczne tego typu są dziś właściwościami całego polskiego ludu. Powstanie warszawskie było w równej mierze dziełem ludu co inteligencji. Lud przejął wszystkie szlacheckie ambicje, uprzedzenia, urazy, nawet snobizmy. Cham nie chciał rzekomo pójść za Kordianem – dziś nie ma już między nimi przedziału. Chłop polski był anty-niemiecki, choć za Niemców gospodarczo miał się lepiej niż za Polski sanacyjnej (por. Kazimierz Wyka Gospodarka wyłączona. „Twórczość”, nr 1). Zwyciężyła psychologia narodowa – nie klasowa.
Lecz ta psychologia narodowa ma na sumieniu różne, rozliczne błędy i ryzyka polityczne. Naród polski nie chciał chytrości, maskowania się, kompromisu. I oto Polska, położona na równinie, pozbawione granic naturalnych, słaba gospodarczo i militarnie, przemieszana narodowościowo na Wschodzie i Zachodzie, daleka była od swej organicznej, jak sądził ów językoznawca, roli – pośrednika i arbitra. Chciała być wojownikiem, państwem, nacjonalistycznym mocarstwem – nie umiejąc jednocześnie czy nie mogąc pomimo wyskoków bezprzykładnego bohaterstwa zmontować trwalej i skutecznej siły militarnej. I oto – w istocie do tego nieprzygotowana – popadła w konflikt ze wszystkimi sąsiadami – nie mając niemal wcale przyjaciół. Czechami pogardziliśmy, do Rumunów mieliśmy wstręt, Ukraina i Litwa nienawidziły nas jak zarazy, Rosję carską uważaliśmy za najgroźniejszego wroga, Niemcy były naszym odwiecznym wrogiem. Od czasu wielkiej epoki Jagiellonów i ich federacyjnych koncepcji straciliśmy wśród sąsiadów wszelkich sojuszników. Jedyny „przyjaciel” to Węgry – przyjaźń irracjonalna, nonsensowna, bez podstaw ani szans politycznych, bez wspólności interesów. Rozpętały się więc nad Polską wichry nienawiści narodowych, straszliwe wichry ze wschodu i zachodu, które pustoszyły kraj, wypędzały Polaków na różne emigracje, zostawiały ruiny i zgliszcza.
Polak rodził się na „ziemi mogił i krzyżów”, z wszczepioną już od dzieciństwa ideą walki, zemsty, nienawiści, z poczuciem krzywdy i pragnieniem wolności. Pragnienie to najszczytniejsze ze wszystkich, lecz konsekwencje jego w naszych warunkach i na naszym terenie – często doprowadzały do samobójczego błędnego koła. Znowu byliśmy w walce ze wszystkimi, opętani mitem nacjonalizmu i mocarstwowości, a w rzeczywistości będąc krzywdzonym, pozbawionym państwa pariasem narodów; tragiczna dysproporcja mitu i realności – tragedia, na którą byliśmy skazani bez własnej winy. Tragedia absurdalna, wynikła ze splotu wielu okoliczności, wbrew naszemu typowi intelektualnemu, wbrew naszym dyspozycjom, wbrew naturze naszych uzdolnień i talentów. W istocie przecież Polak nadaje się do współżycia z obcymi, najlepszy wskaźnik – kultura – zaświadcza, że jesteśmy narodem, którego twórczość rozwija się zawsze w bezpośrednim związku z ogólnym życiem kulturalnym Europy, nawet w zależności od niego, pomimo niewątpliwego piętna polskiego temperamentu narodowego, jakie naszą sztukę ptaszek. Mimo tych dyspozycji i uzdolnienia, nasza sytuacja polityczna kształtowała się zawsze według wskazań patriotyzmu maksymalistycznego, którego stopień żarliwości czynił zeń niemal narodową religię. Ten przerost żarliwości, zaciemniającej realne i chłodne na świat spojrzenie był a rebours rezultatem wielowiekowych klęsk, nieszczęść, upokorzeń, zmarnowanych wysiłków i kataklizmów – lecz tenże przerost uniemożliwiając trzeźwą ocenę sytuacji – powodował nowe klęski, których jakże tragicznym przykładem było Powstanie Warszawskie.
Konflikt polski – to konflikt zamierzeń i uczuć z otaczającą, konkretną rzeczywistością. „Mierz siły na zamiary” – niebezpieczne to hasło. Niebezpieczeństwo rozumieli wielcy nasi realiści polityczni, nawołujący do rozsądku, do obniżenia lotu – w imię życia. Bowiem idealizm Polski stawał się często – apologią narodowego samobójstwa. Bezwzględna prawda zwycięży na Sądzie Ostatecznym – na ziemi może zwyciężyć fałsz i siła zła – z tym się trzeba liczyć. Z tym liczyli się polscy realiści, których linia ideowa biegnie również nieprzerwanie przez dzieje polskiej myśli politycznej. Lecz – oto paradoks – ci myśliciele i politycy działali zwykle wbrew przekonaniu i uczuciom dynamicznej większości narodu – byli odosobnieni, bo choć realiści, na naszym terenie stawali się utopistami, nie mogąc nic zdziałać, nie mogąc owładnąć psychiką mas.
Utopistą był ten, co chciał działać wbrew masie i jej uczuciowym nawykom; popełniał błąd każdego wynalazcy, który się dziwi, że ogół nie uznaje jego wynalazku, choć on sam nic nie zrobił, aby ten wynalazek spopularyzować. Prawdziwy realista racjonalista musi wsiąść pod uwagę jako realny czynnik arealizm i aracjonalizm masy wśród której działa – inaczej jest tylko pseudorealistą. Realiści nasi, zapatrzeni w nowe i na naszym terenie rewelacyjne prawdy, nie widzieli nastawienia otaczającego ich ogółu, nie liczyli się z nim, nie umieli go zmienić, nie umieli pozyskać sobie zaufania i popularności. I dlatego stawali się – w rzeczywistości – odosobnionymi, niepopularnymi maniakami czy fantastami; zaś istotni utopiści, uczuciowcy i nastrojowcy, zyskując poparcie masy – stawali się chwilowo realistami, dostawali w ręce siłę. Irracjonalizm triumfował, rozsądek stawał się fikcją. I tak trwała polska tragedia polityczna, tragedia konfliktów i antynomii konfederacji targowickiej i barskiej, Wielopolskiego i Traugutta, Dmowskiego i Piłsudskiego. Ostatnim aktem tej tragedii dwóch koncepcji, które zamieniły się rolami, było – Powstanie Warszawskie.
Dziś, w nowej Polsce, dziś – na gruzach Warszawy, zadajemy sobie pytanie, czy uda się w twardych, ciężkich i skomplikowanych czasach – zniweczyć ten odwieczny konflikt, stworzyć nową politykę, stworzyć syntezę. Syntezę zamiarów i sił, uczuć i rozsądku, temperamentu narodowego z realizmem narzuconym przez warunki, chęci i możliwości. Dziś, jak nigdy, potrzebujemy politycznego realizmu, ale zharmonizowanego z dążeniami społeczeństwa, z tego społeczeństwa bezpośrednio wyrastającego. Realizmu, który chcąc dobra dla narodu, nie byłby przez naród dezawuowany, nie musiałby z nim walczyć. Problem trudny, po trzykroć trudny, bo realizm dziś, łatwiejszy pozornie niż kiedykolwiek, w istocie jeszcze jest trudniejszy. Lecz doświadczenia i klęski nasze są ogromne, zaś wola do życia – tym większa. Z nadzieją czekamy więc na nową syntezę. Synteza ta – jak sądzę – winna wyjść właśnie z łona obozu katolickiego, cechą bowiem katolicyzmu była zawsze umiejętność łączenia wiary w prawdy niezłomne i absolutne, żarliwości uczuć i bezkompromisowości, z powściągliwością, rozsądkiem, harmonijnością i powagą działania. Nie mierzmy zamiarów według sił, lecz nie sądźmy, że na pewno uda nam się mierzyć siły na zamiary. Niech Polska z wielkiej idei stanie się nareszcie – wielką siłą w świecie realiów. Wierzymy w to – bo przecież wierzymy w Polskę. Chcemy nie tylko Polski żyjącej w sercach – chcemy Polski, żyjącej na ziemi!

Źródło: Stefan Kisielewski, O odwiecznym konflikcie polskim (w 2. rocznicę powstania narodowego), „Tygodnik Warszawski”, 4 sierpnia 1946, nr 31 (3Cool.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:16, 04 Paź 2019    Temat postu:

Modernizacja, przemysł zbrojeniowy i sojusze. Priorytety bezpieczeństwa według polityków
polityka, Aleksandra Redzisz, 3.10.2019

O tym, jak w kontekście nowych zagrożeń dbać o bezpieczeństwo Polski, mówili w debacie Polityki Insight Michał Jach z PiS, Czesław Mroczek z KO, Paweł Bejda z PSL oraz Krzysztof Liedel z Lewicy.

Jesienna kampania jest pierwszą od czasu podjęcia przez NATO najważniejszych decyzji w reakcji na rosyjską agresję na Ukrainę w 2014 r. Po szczycie w Warszawie w Polsce i trzech krajach bałtyckich pojawiły się wielonarodowe bataliony sojuszu oraz amerykańska rotacyjna brygada pancerna wraz z lotnictwem sił lądowych. W tym samym czasie Unia Europejska podejmowała wysiłki na rzecz ożywienia własnej polityki obronnej i bezpieczeństwa. Zagrożenie dla wschodniej flanki NATO nie ustaje, a między światowymi mocarstwami trwa rywalizacja, do której poza Rosją weszły Chiny.
O tym, jak w kontekście nowych zagrożeń dbać o bezpieczeństwo Polski, mówili w debacie Polityki Insight Michał Jach z PiS, Czesław Mroczek z KO, Paweł Bejda z PSL oraz Krzysztof Liedel z Lewicy.

Po pierwsze – modernizacja armii
Wybory do Sejmu wypadają siedem lat po ogłoszeniu przez rząd PO-PSL ambitnego programu modernizacji sił zbrojnych oraz trzy lata po wprowadzeniu przez PiS zmian w priorytetach zakupów dla wojska.
Uczestnicy debaty zgodzili się, że niezbędne są dalsze inwestycje. Michał Jach zapowiedział, że PiS będzie wspierać przemysł zbrojeniowy i nowe technologie. Czesław Mroczek podkreślił, że konieczne jest stworzenie planów krótkofalowych i konsekwentne ich realizowanie. Niezbędny jego zdaniem jest też program ratunkowy dla sił powietrznych i marynarki wojennej. Według Koalicji Obywatelskiej struktura wojska powinna być dostosowana do zadań sojuszniczych. Paweł Bejda uznał zaś za niedopuszczalne, że większość budżetu modernizacyjnego trafia do zagranicznych dostawców uzbrojenia.
Lewica, KO i PSL jednomyślnie zaznaczyły, że nadzór sił zbrojnych należy odpolitycznić. Z kolei Wojska Obronny Terytorialnej powinny stanowić część struktur wojsk operacyjnych jako element systemu rezerw. Krzysztof Liedel uważa, że WOT nie można jednak finansować kosztem sił operacyjnych. Za skandaliczne Mroczek uznał przeznaczenie środków, z których miały zostać kupione śmigłowce, na rządowe limuzyny.

Kluczowe jest budowanie sojuszy
Poza dyskusją są filary bezpieczeństwa NATO, Unia Europejska i relacje z USA – choć różnie rozkłada się akcenty. Dla Polski najważniejszym sojuszem jest NATO – uznali wszyscy uczestnicy debaty. Jach zapowiedział, że nasz udział w strukturach międzynarodowych będzie wzmacniany. Równie ważne są umowy bilateralne oraz współpraca w regionie, m.in. w ramach Trójmorza. Według Bejdy należy wrócić do koncepcji Europejskich Sił Szybkiego Reagowania, a zdaniem Liedla – włączyć się w europejskie projekty dotyczące bezpieczeństwa, jeśli takie powstaną.
Mroczek atakował PiS za pogorszenie stosunków z UE. Dodał, że powinniśmy korzystać ze środków Europejskiego Funduszu Obronnego. Według Jacha odstąpienie od budowania wspólnej armii na poziomie kontynentu było dobrą decyzją, a wspólnota znajduje się obecnie w kryzysie. Bejda przypomniał, że przed zerwaniem kontraktu na caracale bardzo dobrze układała się współpraca Polski z Francją i należałoby te relacje naprawić.

Trzeba zwiększać wydatki na wojsko
Polska od 2018 r. podniosła wydatki obronne do 2 proc. PKB, ustawowo określiła też dalszy ich wzrost do 2,5 proc. w 2030 r. Andrzej Duda zgłosił postulat, by poziom 2,5 proc. osiągnąć do 2024 r., a najważniejsze programy finansować spoza budżetu MON. Rząd nie podjął tego wyzwania.
Zdaniem Jacha cel 2,5 proc. PKB może być jeszcze podwyższony, ale wszystko zależy od wzrostu gospodarczego. Zgodził się z prezydentem Dudą, że należy przyspieszyć, ale zaznaczył, że w mijającej kadencji PiS skupiał się na wydatkach socjalnych. Nie wykluczył, że pieniądze na zbrojeniowa będą pochodzić z innych źródeł niż MON. Bejda wskazał, że środkami, które rządzący przeznaczają na budowę dróg, powinna być dofinansowywana armia. PSL zgłosił zaś pomysł weryfikacji wydatków związanych z Polską Grupą Zbrojeniową.
Lewica chciałaby, aby 25 proc. środków przeznaczanych na armię było wydawanych na modernizację, a 50 proc. zostawało w polskich firmach. Liedel zasygnalizował, że zbliżający się światowy kryzys może uszczuplić fundusze na obronność. Mroczek dał do zrozumienia, że przyjęty w minionej kadencji docelowy poziom wydatków jest optymalny i nie trzeba go podwyższać. Dla KO kluczowe jest rozsądne gospodarowanie pieniędzmi. „Pieniądze na armię nie mogą być wyprowadzane poza resort” – uważa Mroczek. Przedstawiciele opozycji twierdzą, że kluczowa w armii jest jakość, a nie ilość, podczas gdy reprezentant PiS akcentował coś odwrotnego.

Konsensus obronny na ogólnym poziomie
W sumie panuje więc zgoda co do filarów polityki bezpieczeństwa RP: aktywne członkostwo w NATO i UE, ścisłe więzy z USA i budowanie regionalnych inicjatyw obronnych w Europie Środkowo-Wschodniej. Na poziomie szczegółów zauważalne są jednak różnice – w podejściu do modernizacji czy struktury wojska (np. WOT). Ale nawet partyjni eksperci mają trudności z formułowaniem konkretnych postulatów i posługują się hasłami, co świadczy o niskim poziomie świadomości obronnej i relatywnie niskim priorytecie tych kwestii.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> PRZECZYTANE W PRASIE I W INTRNECIE
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 5 z 6

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin