Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna Nasze Forum "VOX MILITARIS"

 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Listy do VOX MILITARIS.
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> "VOX MILITARIS", OBRONNOŚĆ, POLITYKA, WOJSKO W KRAJU I NA ŚWIECIE
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
julevin




Dołączył: 15 Sty 2008
Posty: 790
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 108 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:36, 04 Paź 2011    Temat postu:

[b]Redakcja

Zwracamy się do Państwa z listem otwartym do środowisk patriotycznych. Witryna do której się zwracamy cały czas podkreśla swoje patriotyczne i obywatelskie poczucie odpowiedzialności za kraj.
Szukamy dróg doprowadzenia do świadomości naszych rodaków wagi i znaczenia zbliżających się wybo-rów.
Załączamy pozdrowienia.


LIST OTWARTY
Szanowne Panie,
Szanowni Panowie!

Dot. sytuacji środowisk patriotycznych przed wyborami.

Ukształtowany przy okrągłym stole układ funkcjonuje nadal skutecznie niszcząc planowo i systematycznie państwo polskie. Zlikwidowanie lub oddanie w obce ręce polskiej gospodarki, zniszczenie naszego przemysłu, dławienie zdolności narodu do obrony swojej niepodległości, podpisanie antypolskich traktatów z Unią Europejską, poparcie przez parlament, wbrew wszelkim merytorycznym racjom, budowy elektrow-ni atomowych, wyprzedaży polskiej ziemi, wprowadzanie roślin genetycznie zmodyfiko-wanych, ogromne zadłużenie państwa - to owoce działania rządzącego Polską od ponad 20 lat układu. Odsunąć go od władzy może tylko silny, dobrze zorganizowany blok patriotyczno-narodowy.
Wychodząc naprzeciw temu wyzwaniu, inspirowani przez środowisko patriotyczne Rzeszowa i innych miast, Stowarzyszenie Obrony i Rozwoju Polski (SOiRP) zorganizowało w Rzeszowie dwa spotkania zapraszając do udziału w nich liderów licznych organizacji mieniących się patriotycznymi. Celem tych spotkań było przede wszystkim wypracowanie porozumienia organizacji w przedmiocie utworzenia jednego, wspólnego komitetu wyborczego, wspólnej listy kandydatów i połączenia wysiłku w pracy w kampanii wyborczej w nadchodzących wyborach parlamen-tarnych. Zapoznaliśmy wszystkich z nową inicjatywą podjętą przez portal internetowy Nowy Ekran. Tylko taka postawa dawała szansę na realne włączenie się do walki poli-tycznej o Polskę.
Z zaproszenia do udziału w rozmowach nie skorzystali jednak wszyscy. Z takiej szansy łączenia naszych środowisk, budowania siły politycznej, nie skorzystali i odmówili udziału w rozmowach liderzy: Porozumienia Organizacji Niepodległościowych i Patriotycznych z panem Witoldem Koralewskim na czele, Stronnictwa Ludowego „Oj-cowizna” z prezesem Kazimierzem Chorzępą, Przymierza Narodu Polskiego z przewod-niczącym prof. Ryszardem H. Kozłowskim, Przymierza Ludowo-Narodowego z prezesem Andrzejem Turkiem, Prawicy Rzeczypospolitej Polskiej z panem Markiem Jurkiem.
Na tworzenie szerokiej koalicji nie wyrazili zgody obecni na spotkaniu w dniu 28 maja 2011 roku pan Gabriel Janowski, prezes Przymierza dla Polski oraz pan Witold Bałażak prezes Ligi Polskich Rodzin. Pan W. Bałażak swoje stanowisko tłumaczy-ł decyzją władz partii o samodzielnym starcie LPR w wyborach. Pan Ryszard Jarznicki prezes Polski Patriotycznej wyraził zainteresowanie przystąpieniem jego organizacji do szerokiej koalicji. Zmienił jednak swoje zdanie i odmówił dalszego udziału w pracy.
Obecni na spotkaniach przedstawiciele zaproszonych organizacji społeczno-politycznych, wyrażali konstruktywne stanowiska swoich organizacji, w tym gotowość do daleko idących kompromisów w imię wartości najwyższych. W odpowiedzi, jedynie pan śp. Andrzej Lepper przewodniczący Partii Samoobrona czynił starania na rzecz utworzenia bloku patriotycznego, co z szacunkiem i uznaniem pragniemy podkreślić. Podobne działania podejmował pan prof. Andrzej Flaga. Jednak starania te nie spotkały się z poparciem innych partii.
Na spotkaniu dnia 28 maja 2011 roku uzgodniono listę priorytetów oczekujących na realizację dla ratowania Pol-ski. (załącznikNr1)
Pragnąc podkreślić znaczenie podjętej misji połączenia organizacji patriotycznych przed wyborami parlamentarnymi Zespół Organizacyjny spotkania w Rzeszowie zwrócił się do wielu organizacji z apelem o szerokie poparcie tej idei. Wskazywano na konse-kwencje braku takiego porozumienia i skutki rozproszenia głosów elektoratu katolicko- narodowego (załącznik Nr 2). Uczestniczący w spotkaniu przedstawiciele zaproszonych organizacji apelowali w dramatycznych słowach o wspólne działanie w obronie upadającego państwa polskiego.
Niestety te liczne wystąpienia i apele nie spowodowały zmiany egoistycznych, wręcz partyjniackich zachowań liderów największych organiza-cji, preferujących własne interesy partyjne a nie dobro Narodu i państwa polskie-go. Pierwsze „sukcesy” ich krótkowzrocznych działań okazała Państwowa Komisja Wyborcza ogłaszając wyniki rejestracji komitetów wyborczych. Wyjawiło się też kłamstwo Zarządu LPR kiedy okazało się, że Liga Polskich Rodzin nie wystawiła swoich list kandydatów do Sejmu RP.
Żaden z komitetów wyborczych partii patriotycznych nie zarejestrował list kandy-datów w ponad połowie okręgów wyborczych, tracąc realistyczne szanse na wprowa-dzenie swoich kandydatów do parlamentu. Powtórzyła się więc sytuacja z wyborów parlamentarnych w roku 1993. (załącznik nr 3 – wykaz zarejestrowanych list kandyda-tów przez PKW).
Od ponad 20-tu lat realizowane są błędne i szkodliwe dla Polski decyzje politycznych „wodzów”. Ich brak wyobraźni, nieuczciwe intencje, prywata, czy może agentural-ne inspiracje utorowały drogę do wdrożenia niszczących państwo polskie procesów ekonomicznych i społecznych. Niestety nadal nie wyciągnięto z tamtych wydarzeń właściwych wniosków. Podobny scenariusz „przygotowania” naszego środowiska do wyborów powtórzył się także w roku 2011. Ci sami ludzie od wielu lat, pod najszczyt-niejszymi hasłami skłócają i rozbijają polskie środowisko, rujnując i paraliżując roz-wój życia politycznego.
Na scenie politycznej z marnym skutkiem od lat funkcjonuje co najmniej kilka par-tii z tzw. opcji narodowej. Zamiast tworzyć siłę do walki o odzyskanie Polski, od lat zadawalają się bratobójczymi wojenkami. Wypada więc zapytać o faktyczne motywy takiego postępowania. Komu to służy? Bo na pewno nie Polakom. Pytamy więc wszyst-kich partyjnych liderów i zarządy partii mieniące się rodowodem patriotycznym, lu-dowym, narodowym, katolickim, ..., polskim – DLACZEGO?
Uważamy, że czas najwyższy wyciągnąć wnioski z takiej „polityki” i wyeliminować z życia publicznego szkodzących Polsce i Polakom ludzi. Dzięki nim i ich politycznym gierkom środowiska organizacji patriotyczno-narodowych zostały wyeliminowane z parlamentu i wszystko wskazuje, że nic się tu nadal nie zmieni. Na kogo mamy iść głosować? Czy w ogóle mamy uczestniczyć w tej farsie i manipulacjach PKW?
Zwracamy się z pytaniem do członków partii:
Porozumienie Organizacji Niepodległościowych i Patriotycznych;
Stronnictwo Ludowe Ojcowizna;
Liga Polskich Rodzin;
Polska Patriotyczna;
Przymierze dla Polski;
Prawica Rzeczypospolitej;
Przymierze Narodu Polskiego;
Przymierze Ludowo-Narodowe;
Nowa Prawica;
Liga Obrony Suwerenności,
co osiągnęliście jako Polacy, przyjmując taką postawę? Czy akceptujecie nadal takie działania swych liderów? Czy macie świadomość, że takim działaniem zarządy Waszej partii włączyły Was do grona tych, co przyczyniają się do likwidacji Państwa polskie-go? Czy macie świadomość i akceptujecie fakt braku w polskim parlamencie auten-tycznych przedstawicieli narodu polskiego?
Czas chyba najwyższy odpowiedzieć sobie na te pytania i podjąć niezwłocznie wysiłek wprowadzenia do działalności politycznej ludzi kompetentnych,
wiernych Bogu i Ojczyźnie.
Rzeszów, dnia 24 września 2011 r.
Z upoważnienia przedstawicieli organizacji zebranych dnia 24 września 2011r podpisali:
Jan Krzanowski i Andrzej Klimek

Od Redakcji: Spełniamy sugestię i zamieszczamy list do wiadomości naszych użytkowników.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Podobin




Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 432
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 66 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Czw 16:24, 06 Paź 2011    Temat postu:

Przesyłam materiał do wykorzystania.[/b]
M
Od Redakcji:

Obserwując bezpardonową bijatykę na łamach mediów i widząc stronniczość wielu dziennikarzy, którzy pozamieniali się miejscami z politykami i bez oporów urządzają połajanki swoim adwersarzom. Zamiast zadawać pytania i powodować, by zaproszeni przez nich goście / kandydaci do sejmu lub senatu / przedstawiali swój / swojej partii/ punkt widzenia na nurtujące nas problemy, wcielają się w niskiej klasy propagandzistów, usiłując działaczom partii opozycyjnych uzmysłowić, że jedynym rozwiązaniem dla Polski jest głosowanie na Platformę. Tworzy się żenujące widowisko, bowiem zacietrzewieni dziennikarze nie dopuszczając do głosu zaproszonych gości, besztają ich przykładnie jedynie za to, że ci ośmielają się mieć swoje krytyczne zdanie wobec rządzących.
Szczyt zakłamania i hipokryzji pojawia się w telewizji, gdy z racji prawa przed kamery musi zostać zaproszony przedstawiciel PiS. Dziennikarze dwoją się i troją, by wdeptać w ziemię swego gościa, ale rezultat jest odwrotny. Ostatnio jak wyraziła się jedna z gazet Kaczyński Lisem / Redaktorem TVP II/ wyfroterował podłogę, a Hoffman Gugałę uczył dobrych obyczajów. Dziennikarze niestety dali plamę, a politycy na ich tle wypadli lepiej, niż można było tego oczekiwać.

Jednak przed wyborami należy zastanowić się też, czy cała ta kampania i oczekiwania, są i będą zgodne z prawem. Coraz więcej jest oznak i sygnałów, że wybory zaczynają przypominać coś, co kibice nazywają „ ustawką”. W tej grze my mamy być tymi przegranymi. Miała być równość, jawność i sprawiedliwość, ale niestety zapach koryta poprzewracał w głowach odpowiedzialnym i obecnie stoimy przed poważnym problemem. Jedni wzywają do bojkotu, a inni szykują kolejne protesty wyborcze. Jednym słowem obecna władza nie zapewnia nam demokratycznych warunków głosowania. Mamy kolejny sygnał z którym chcemy podzielić się z kolegami. Oto on:
Młodzież robiona w trąbę po raz kolejny

Mariovan
Cytat:
Czy tylko młodzież? Nie moi drodzy My wszyscy. Czy jesteśmy robieni w trąbę, od lat w prymitywny stalinowski sposób? "Nie ważne kto, jak głosuje ważne kto liczy głosy"? Kto znowu robi w konia młodzież już raz "zrobioną" przez PO?

Na trop "odrobinę" szokujących wniosków dotyczących PKW i ogólnie procesu wyborczego i politycznego w Polsce doprowadziła mnie praca nad "programem" i działalnością tworu o nazwie Ruch Palikota. Ale po kolei.

Jakiś czas temu jeszcze jak Palikot "raczkował" wysłałem do wszystkich większych partii politycznych maila z prośbą o program gospodarczy i wyliczenia dotyczące tego programu - studium wykonalności, czyli wyliczenia czy propozycje się bilansują. Z żadnej partii nie dostałem odpowiedzi, po prostu tego nie mają, ale im bliżej wyborów rozpoczął się wysyp "programów" partii i zacząłem się im przyglądać. Wpadł mi w ręce program Ruchu Palikota, który jest idiotycznym zbitkiem hasełek, nie podpartych żadnymi wyliczeniami i żadnymi sensownymi argumentami one się po prostu nie składają logicznie. Ale o tym będzie osobny wpis, tak więc zostawmy to.

Im bardziej jest nadmuchiwany balon o nazwie Palikot tym bardziej przyglądam się temu co robi i jak robi i co najważniejsze KTO robi mu dobrze. O tym, że to pomysł PO napisano już wiele tekstów, że to twór służb też, tak więc i to ... zostawmy. Ja chciałbym się skupić na tym jak to się stało, że nadmuchano tak balon Palikota w jaki sposób. Jakich użyto narzędzi, kto to zrobił i w jaki sposób? Jak to się stało, że można dmuchać balonik Palikota? Jakie okoliczności temu sprzyjają? Spróbujmy przeanalizować fakty ich konsekwencje. Każde wydarzenie jak w "efekcie motyla" powoduje zmiany na "wielką" skalę. W przypadku TEJ KAMPANII ZMIAN JEST ZBYT DUŻO I ZBYT DUŻO KORELACJI, trudno wierzyć w przypadki. Popatrzmy na kilka wydarzeń z tej kampanii i z czym one się wiążą.

Szanowni Państwo piszę to żeby uzmysłowić Państwu, że w naszym procesie wyborczym w tych wyborach dzieją się rzeczy przedziwne i zdumiewające. Jak się Państwo zastanowią, to PKW i OKW mogą zrobić z każdej partii wiatrak. Mało tego, kto mi zagwarantuje, że z PKW do OKW nie poszedł podobny do wzmiankowanego okólnika o treści następującej:
Nie ważne kto jak głosuje ważne kto liczy głosy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Obserwator




Dołączył: 08 Lip 2008
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 28 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Polska
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:16, 07 Paź 2011    Temat postu:

Zgadzam się. Jednak zmiana tego stanu rzeczy, to odrzucenie obecnych elit. Jeżeli chcemy zmian, to musimy sami zmienić swoje upodobania. Gdy słyszę obiecanki obecnego premiera, to wiem, że bez jego wyeliminowania nie czeka mnie lepsza przyszłość.
Jego kłamstwa i wizje zaczyną zalegać w żołądku. Kibice poznali się na tym.
Czy nasze środowisko to zrozumiało?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 2:47, 13 Lis 2011    Temat postu:

Szanowna Redakcjo, kontynuując moje oświadczenie, zamieszczam "Notatkę z wydarzenia", którą przekazałam Szefowi SKW oraz Ministrowi Obrony Narodowej. Notatka, podobnie jak wszystkie kierowane do tych instytucji pisma w sprawie, nie spotkała się z żadną reakcją w/w organów.

NOTATKA Z WYDARZENIA

W dniu dzisiejszym pozyskałam informację, że numer operacyjny 506 352 404, widniejący w wykazach połączeń, znajdujących się w aktach sprawy II W 634/08, Sąd Rejonowy w Legionowie (w której jestem stroną), należał do płk. Krzysztofa Badei, oficera SKW, w trakcie ujawnionego w tych wykazach włamania się w dniu 22.08.2008 r. w zasoby mojego telefonu komórkowego i mojej karty SIM o numerze 517 432 515, tj. w trakcie dokonywania czynu zabronionego, ściganego karnie z art. 267 kk.
W związku z nabytą wiedzą, zadzwoniłam w dniu dzisiejszym do Krzysztofa Badei, na numer, który widnieje w aktach przedmiotowej sprawy. Chciałam wiedzieć, jak płk. Krzysztof Badeja, oficer SKW, wytłumaczy się z tego procederu.
Po cichu liczyłam na to, że Krzysztof Badeja mnie przeprosi, wykaże skruchę, zawstydzi się.
Połączenie wykonałam o godz. 20.31 z numeru 535 019 353. Zapytałam K. Badeję, dlaczego wpisywał mi i moim znajomym sms-y za pomocą numeru i sprzętu operacyjnego i dlaczego wkraczał w moje i moich znajomych prywatne rozmowy, skoro nie zagrażamy bezpieczeństwu naszego Państwa.
Krzysztof Badeja odpowiedział cyt; „Kobito, ty jesteś przegrana. Prokurator na tobie siedzi. Odwal się ode mnie”. Odpowiedź Krzysztofa Badei nagrałam na dyktafon.

O godz. 21:07 wykonałam połączenie na numer 22 684 61 19, należący do Szefa SKW. Odebrał oficer operacyjny. Przekazałam mu treść wypowiedzi płk. Krzysztofa Badei.
Zażądałam przekazania treści wypowiedzi generałowi Januszowi Noskowi, Szefowi SKW.
Prosiłam też przekazać Szefowi SKW prośbę o sprawdzenie, czy płk. Krzysztof Badeja w istocie posługiwał się w krytycznym czasie numerem operacyjnym 506 352 404, widniejącym w wykazach połączeń, znajdujących się w aktach sprawy II W 634/08, Sąd Rejonowy w Legionowie (w której jestem stroną) i czy ten numer znajduje się w zasobach Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Zasugerowałam sporządzenie przez Szefa SKW zawiadomienia do Prokuratury w związku z pozaustawową działalnością płk. SKW Krzysztofa Badei na moją i mojego syna szkodę.

c.d.n.


Grażyna Niegowska
.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 10:59, 13 Lis 2011    Temat postu:

UDZIAŁ WOJSKOWEJ PROKURATURY GARNIZONOWEJ W WARSZAWIE W PROCEDERZE NARUSZANIA MOICH PRAW/WOLNOŚCI OBYWATELSKICH

Dla zrozumienia haniebnego udziału Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie w kanalizowaniu bezprawia warto uchwycić perspektywę czasową z 2005 r. Wówczas dysponowałam informacjami i dowodami uzasadniającymi podejrzenie Krzysztofa Badei m.in. o czyny ścigane karnie z art. 231 i 267 kk. Złożyłam więc stosowne zawiadomienia do Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie i byłam stroną (pokrzywdzoną) w sprawach o sygn. akt: PG. Śl. PG.Śl.195/05, 63/05, PG.Śl.136/05, PG.Śl.55/08.
Od chwili zgłoszenia do WPG w Warszawie moich podejrzeń, wokół postępowań sygn. akt: PG.Śl. 63/05, PG.Śl.136/05 panowała atmosfera permisywności dla utrącania mojej wiarygodności, przerzucania na mnie odpowiedzialności za czyny podejrzewanych funkcjonariuszy (K. Badeja i A. Polak) i usprawiedliwiania sytuacji tradycją, kulturą i stereotypami. U podłoża fundamentalnego wręcz podejścia do spraw leżała m.in. zgoda WPG w Warszawie na pastwienie się nade mną - przy użyciu prawa karnego ! - z takiego powodu, że zamierzałam ułożyć sobie życie bez mojego męża, czyli zgodnie z moją wolą, uznając, że mam prawo decydować o własnym życiu w sposób wolny od przymusu i oporu. Tak samo zresztą uważał mój mąż - człowiek światły i tolerancyjny. Tymczasem funkcjonariusze b. WSI uporczywie nakazywali mi, abym cyt. „była z mężem” i grozili konsekwencjami, jeśli się temu nie podporządkuję (należy tu wymienić nazwisko płk. Waldemara Pabisa, oficera WSI, który właśnie w 2005 r. zostawił swoją żonę dla dwudziestoparolatki, z którą obecnie jest w drugim związku małżeńskim).
Dyskryminacja mnie, jako kobiety, wyraźnie przenika z akt sprawy PG.Śl.195/05, która z jednej strony ukazuje brak profesjonalizmu żandarma prowadzącego czynności dochodzeniowo-śledcze, a z drugiej obnaża prywatne, anachroniczne wręcz, społeczno-kulturowe zapatrywania st. chor. sztab. Jana Tureckiego. Istotne jest, że imputowane temu żandarmowi, prokuratorom, a nawet sądowi zapatrywania (światopogląd) Krzysztofa Badei (por. sentencja wyroku sądu I instancji, akta sygn. IIW 11/09 Sąd Rejonowy w Legionowie) zdeterminowały styl i sposób procedowania w związku z prowadzonymi w WPG w Warszawie sprawami karnymi, co miało absolutnie kluczowy wpływ na rozwój sytuacji, tj. na dalsze naruszanie prawa przez aparat bezpieczeństwa państwa za zgodą Prokuratury. Zapatrywania Krzysztofa Badei, lansowane później nieustannie przez innych oficerów i funkcjonariuszy związanych z K. Badeją lub otrzymujących „informacje” z jego źródeł, umożliwiły ustawiczne trywializowanie mojej sytuacji przez władze publiczne, które nie miały determinacji, żeby rozpoznać sprawę obiektywnie, które za informacje przyjmowały krzywdzące i ośmieszające mnie wirusy informacyjne (intencjonalnie rozsiewane plotki).
Wirusy informacyjne były oczywiście zgodne z tym, co Krzysztof Badeja zeznał na okoliczność podejrzeń z art. 231 i 267 kk. W najbliższym czasie opublikuję je na forum „Promilito”. Obecnie można je przeczytać w książce Evy Cotnari „Spirala zła”. Stygmatyzujące zeznania K. Badei (zob. akta sygn. akt PG.Sl.136/05), przetwarzane potem przez funkcjonariuszy służb na użytek preparowania papierów z czynności operacyjnych wymierzonych we mnie, naraziły mnie na utratę dobrego imienia i trwale podważyły zaufanie do mnie jako nauczyciela akademickiego. Ponieważ do 25 kwietnia 2005 r. (dzień, w którym Krzysztof Badeja złożył oszczercze zeznania) żaden z moich szefów nie miał w stosunku do mnie najmniejszych nawet zastrzeżeń dotyczących spełniania przeze mnie standardów przewidzianych dla nauczycieli akademickich uznaję, że to właśnie pozbawiona racjonalności wrogość K. Badei, skrywana od 2002 r., a ujawniona w 2005 r. w postaci zeznań, wywoływała łańcuch niekorzystnych wydarzeń, prowadzący do trwałej utraty pracy. Dodam, że Wojskowy Prokurator Garnizonowy usunął zeznania Krzysztofa Badei z akt sprawy PG.Śl.63/05 – pomimo, że znajduje się tam wniosek o ściganie karne tego funkcjonariusza. Nota bene, przedmiotowe akta bardziej przypominają mi teczki spraw operacyjnych, znane z przekazów medialnych, niż akta prokuratury. W aktach sprawy PG.Śl. 63/05 można zauważyć liczne przykłady metod pracy typowych dla służb specjalnych. Metody te sprowadzają się m.in. do: lekceważenia niewygodnych dowodów rzeczowych, tuszowania najbardziej istotnych dla jednoznacznych rozstrzygnięć wątków, „odwracania kota ogonem” na skutek intencjonalnego gromadzenia złowrogo przetworzonych danych z innych postępowań, a nawet ośmieszania mnie.

Pomimo, że opisane w moich zawiadomieniach do WPG w Warszawie okoliczności wskazują na wysoki stopień szkodliwości społecznej czynów Krzysztof Badei, za którym idą także skutki w postaci bardzo istotnego uszczerbku materialnego, nie wystąpiłam z prywatnym aktem oskarżenia przeciwko K. Badei, ponieważ, po pierwsze, nie było mnie na to stać, po drugie, dowody nie były odpowiednio mocne dla zasadności postępowania cywilnego z art. 23 Kodeksu cywilnego, po trzecie, sądząc po stylu i sposobie prowadzenia przez Garnizonowego Prokuratora Wojskowego postępowań, połączonych z agresywną kampanią dezinformacyjną, miałam przeświadczenie, że wszelkie moje zabiegi prawne mogą być bezskuteczne (lub nawet odwrócić się przeciwko mnie). Mogłam się jedynie bronić, pokazując różnice w ocenie mojej osoby przez Krzysztofa Badeję oraz przez moich przełożonych i studentów, co nieustannie czyniłam, załączając do akt spraw opinie moich przełożonych. Wymowne jest, że dla wojskowych organów ścigania bez znaczenia pozostawały b. dobre opinie służbowe o mnie, podpisywane przecież przez autorytety naukowe. Podczas, gdy Krzysztof Badeja bezkarnie czynił mnie osobą wiarołomną, frywolną, pozbawioną hamulców moralnych, a nawet nieświadomą skutków swoich zachowań, moi przełożeni oraz studenci podkreślali m.in. mój profesjonalizm, rzetelność, odpowiedzialność, otwartość, ambicję, umiejętność przedkładania interesu publicznego nad prywatny, a także umiejętność współpracy z ludźmi.
W tym kontekście przypomnę, że prokurator wojskowy Jacek Kudliński odradzał mi w 2005 r. ściganie karne Krzysztofa Badei z uwagi na grożące mi konsekwencje, które określił mianem „procesu Kafki” (por. sygn. akt PG.Śl 136/05). Dlatego, po konfrontacji z Krzysztofem Badeją w obecności tegoż prokuratora (na której nie wolno mi było nic notować), zgodziłam się na wycofanie wniosku o ściganie karne tego oficera, ufając, że zakończy on swoje działania. Konfrontacja odbyła się dn. 16 czerwca 2005 r. Zaznaczam, że w chwili podejmowania decyzji nie czytałam obrzydliwych zeznań K. Badei, ponieważ w placówce ŻW w Zegrzu st. chor. szt. Jan Turecki nie udostępnił mi do wglądu akt sprawy. Poza tym, nie przyszło mi do głowy, że K. Badeja mógł złożyć fałszywe zeznania przeciwko mojej czci i autorytetowi.
20 czerwca 2005 r. Rektor WSPiZ im. Leona Koźmińskiego (obecnie Akademia Koźmińskiego) jednostronnie rozwiązał ze mną umowę o pracę, uzasadniając ją – w jednym zdaniu – brakiem właściwego porozumienia z moim szefem, prof. L. Garbarskim.
Gdy stało się dla mnie oczywiste, że zostałam oszukana przez wojskowe organy ścigania, co jest równoznaczne z tym, że moje oświadczenie woli w postaci zgody na wycofanie wniosku o ściganie karne Krzysztofa Badei jest nieważne !, wniosłam o podjęcie na nowo postępowania sygn. akt PG.Śl. 63/05, podając nowe okoliczności faktyczne. Lecz 31 sierpnia 2006 r. Kierownik Działu Postępowania Karnego Prokurator WPG w Warszawie wydał postanowienie o nie podjęciu na nowo postępowania sprawdzającego.
Krzysztof Badeja powinien ponieść konsekwencje prawne i dyscyplinarne swoich czynów, ponieważ zainicjował represje Państwa w stosunku do mnie i mojego syna. Od czerwca 2005 r. nie znalazłam w kraju pracy, jestem podejrzliwie traktowana, ciągle muszę udowadniać nieprawdziwość zarzutów nieustannie i do tej pory kierowanych pod moim adresem, żyję pod presją, w stanie strachu i stresu, co z pewnością należy zaliczyć do wyrządzonych mi krzywd, za które do dnia dzisiejszego nikt nie został pociągnięty do odpowiedzialności prawnej, za które nikt w moim państwie nie czuje winy !
Przyczyna takiego stanu rzeczy wywodzi się stąd, że Państwo woli chronić Krzysztofa Badeję i jego popleczników – wysoko postawionych decydentów - nawet wbrew prawu. Dotychczas Państwo nie było gotowe przyznać, że nie upilnowało Krzysztofa Badei i że nie rozpoznało zagrożeń płynących ze stanu psychicznego tego oficera. Państwo nie chciało – jak do tej pory - przyznać, że pozwoliło chwiejnemu umysłowo człowiekowi dysponować technicznymi środkami operacyjnymi, przy użyciu których przez wiele lat mógł prowadzić działania operacyjne wobec mnie i wobec mojego syna, chociaż żadne z nas nie zagrażało bezpieczeństwu Państwa.
Gdyby Krzysztof Badeja lub inni oficerowie/funkcjonariusze, wmieszani w nielegalny proceder, ponieśli z tytułu przekraczania uprawnień karę, równałoby się to z dyscyplinarnym zwolnieniem ich ze służby, a Państwo musiałoby się tłumaczyć, jak w ogóle mogło do tego dojść. Zatem, aby zatuszować sprawę, uwiarygodnić zeznania Krzysztofa Badei, tj. znaleźć usprawiedliwienie dla jego czynów, czyli przykryć te haniebne czyny, wszczęto wobec mnie represje przy zastosowaniu prawa karnego – jak to było w poprzednim systemie, uderzając w bardzo osobiste sfery, czyniąc ze mnie osobę niemoralną i niewłasnowolną (zob. akta spraw PG.Śl.63/05 i PG.Śl.136/05). To przyczyniło się do pozbawienia mnie pracy i podstawowych praw obywatelskich.
Aby zrozumieć, w jakiej atmosferze WPG w Warszawie podejmowała śledztwa w związku z moimi zgłoszeniami powiem tu jedynie, że zanim zaczęły się one toczyć, do Żandarmerii Wojskowej przyjechali oficerowie WSI (m.in. płk. Jacek Popławski) i nakazali żandarmom, aby kontynuowali tylko wątek naruszeń prawa przez drugiego z podejrzewanych oficerów, który – jak się potem dowiedziałam – nie był zamieszany w proceder. Zaś przekraczający swoje uprawnienia Krzysztof Badeja miał pozostać poza wszelkimi podejrzeniami Prokuratury.
Dlatego drugie z wymienionych p/w postępowań, o sygn. akt PG.Śl.136/05, mogło posłużyć do działań zastępczych w postaci szykanowania mnie - ofiary brutalnej przemocy ze strony Krzysztofa Badei. Postępowanie nadzorował asesor prokuratora wojskowego Radosław Wiszenko, wówczas młody podporucznik. Asesor wyraźnie czuł swoją bezkarność. Z tego właśnie powodu pastwił się nade mną i mataczył w śledztwie, sprowadzając je na poboczne i fałszywe tory, co znajduje pełne odzwierciedlenie w aktach sprawy i w moich skargach, znajdujących się w WPG w Warszawie. Nieprawidłowości tego organu zostały wskazane w Postanowieniu Wojskowego Sądu Okręgowego z dn. 13 lutego 2006 r.
Skutki niewłaściwych metod pracy prokuratora przejawiają tu się m.in. w postaci: wykorzystywania naruszonej tajemnicy śledztwa do przygotowywania świadków do zeznań po - uprzednim wprowadzaniu ich w błąd, umyślnego niedbalstwa i stronniczości w przesłuchiwaniu świadków, umniejszania, a wręcz niwelowania wagi najważniejszych, acz niewygodnych, dowodów (np. należącego do WSI numeru 840-829), lekceważenia dowodów przemawiających na moją korzyść oraz tuszowania najbardziej istotnych wątków – bez specjalnej nawet dbałości o zachowanie pozorów.
Asesor ppor. R. Wiszenko, który od początku postępowania nie był w stanie prawidłowo ocenić sytuacji z uwagi na brak doświadczenia prawniczego, zniwelował wagę kluczowego dowodu - numeru 840-829 - i nie pozyskał bilingu połączeń przychodzących na numer komórkowy mojej karty SIM: 606 303 633 (operator Era GSM) - pomimo, że wydał na tę okoliczność stosowne postanowienie w dn. 24 lutego 2006 r. Zamówionego przez prokuratora wykazu nie było jeszcze 28 października 2006 r., choć inne z tego okresu, o które prokurator wystąpił w tym samym czasie, znalazły się oczywiście w aktach sprawy. Na moje żądania zarządzenia ujawnienia przez operatora sieci Era GSM bilingów połączeń na numer karty SIM 606 303 633, Wojskowy Prokurator Garnizonowy nie odniósł się ani pisemnie, ani w żaden inny sposób. Nie wiadomo, co się stało z bilingiem połączeń na numer karty SIM 0 606 303 633. Można jedynie się domyślać, że biling został sporządzony, lecz z bardzo ważnego powodu nie został załączony do akt sprawy. Tym brutalnym aktem, który należy zaliczyć do aktu przemocy prawnej, pozbawiono mnie prawa do dowodzenia moich racji.
Prokurator Wojskowy pozostawiał także bez rozpoznania moje wnioski, które dotyczyły przesłuchania świadków w mojej obecności. Zamiast odnieść się do tych wniosków i przeprowadzić czynności procesowe, WPG w Warszawie wydał 15 marca 2007 r. Postanowienie o umorzeniu śledztwa.
W Postanowieniu tym zawartych jest wiele umyślnych kłamstw, wynikających m.in. z zeznań fałszywych świadków. Jedno z nich świadczy o zamiarze wprowadzenia w błąd organów nadrzędnych (str. 11 Postanowienia o umorzeniu śledztwa). Ewidentne matactwo asesora R. Wiszenki dotyczyło podciągnięcia przepisów regulujących okres przechowywania połączeń przez operatorów sieci stacjonarnej (12 miesięcy) dla wytłumaczenia braku istnienia w aktach sprawy „zamówionych” w dniu 24 lutego 2006 bilingów dla numeru 606 303 633, przyporządkowanego przecież telefonii komórkowej ! Stało się to w sytuacji, gdy obowiązujące wówczas przepisy obligowały operatorów telefonii komórkowej do przechowywania danych retencyjnych przez okres bodaj 60 miesięcy (5 lat). Takiego zabiegu nie można nazwać zwykłym niedbalstwem. Pomimo tego, sformułowane w moim wniosku z dn. 29 września 2008 r. zarzuty karne pod adresem Radosława Wiszenki nie przyniosły ani konsekwencji prawnych, ani dyscyplinarnych dla tego prokuratora, co oznacza pełną akceptację przełożonych z Okręgowej Prokuratury Wojskowej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej dla metod pracy Prokuratora.
Kolejnym umyślnym niedbalstwem prawnym, a nawet celowym i niehumanitarnym zabiegiem, było odsunięcie Żandarmerii Wojskowej od wykonywania czynności dochodzeniowo-śledczych. Prokurator Garnizonowy miał przecież świadomość, że Żandarmeria Wojskowa dysponuje wszelkimi nowoczesnymi środkami rozpoznawczo-operacyjnymi, pozwalającymi skuteczniej niż prokuratura prowadzić czynności dochodzeniowo-śledcze. Pomimo tego, Prokurator Ireneusz Szeląg (obecnie prokurator Wojskowej Prokuratury Okręgowej) zakazał udziału w śledztwie fachowców z KG ŻW, co przekonuje, że wojskowe organy ścigania nie miały dobrej woli i nie były zainteresowane rozpoznaniem wszystkich okoliczności sprawy, a jedynie realizowały z góry przyjęte cele, mające doprowadzić do z góry założonego wyniku. Do tego potrzebni byli fałszywi świadkowie, których zeznaniom (słowom) Prokurator zawsze dawał wiarę i które nie były weryfikowane adekwatnym, obiektywnym materiałem dowodowym, choć istniała taka możliwość !
I tak, Prokurator zniwelował wagę najważniejszego dowodu w postaci numeru 840-829, należącego do b. WSI - J.W. 3362 w Warszawie. Numer ten znalazł się w notesie żony mojego kolegi z czasów studenckich, szkolnej pielęgniarki z Łodzi, której sugerowano – wbrew prawdzie - że ten człowiek jest moim kochankiem. W warunkach kontrolowanego przez Krzysztofa Badeję konfliktu między małżonkami doszło do rozpadu tego małżeństwa. Winą za taki stan rzeczy obarczono oczywiście mnie. Kość niezgody okazywała się najlepszym kawałkiem mięsa dla zdziczałego, pozbawionego szeregu ludzkich cech Krzysztofa Badei.
Wobec mataczenia WPG w Warszawie i podważania mojej wiarygodności, sama zdobyłam historię numeru 840-829 i poinformowałam prokuratora, że należał on do grupy PBX z innym numerem prowadzącym (840-860), należącej do WSI, co oznaczało, że wykazy połączeń związanych jedynie z numerem 840-829 nie mają wiarygodnej wartości dowodowej. W odwecie prokurator poddał moją wiarygodność ocenie biegłego psychologa !
Takimi zastępczymi metodami, które wykraczają poza uchybienia stricte etyczne, asesor prokuratury wojskowej R. Wiszenko tuszował najbardziej istotne wątki i dobrze bawił się tym śledztwem (gdy nie chciałam podpisać jednego z protokołów z przesłuchania, asesor powiedział do mnie: „pogram sobie z panią inaczej”). Moje pogarszające się położenie, spowodowane umyślnymi błędami w prowadzonym śledztwie, nie robiło na prokuratorze R. Wiszenko żadnego wrażenia. WSI dbały o to, żeby wokół sprawy panował siermiężny rechot. Organy te nie omieszkały wykorzystać do ośmieszenia mnie innego jeszcze wątku śledztwa, związanego z umyślnym wysłaniem do mnie z numeru funkcjonariusza ŻW Ryszarda Jaskulskiego wiadomości na tyle znamiennej w treści i czasie, że potwierdzającej prowadzenie wobec mnie - osoby pokrzywdzonej ! - kontroli operacyjnej w trakcie trwania czynności dochodzeniowo-śledczych w placówce ŻW w Zegrzu w 2005 r.
Mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że postępowania w WPG w Warszawie były prowadzone w warunkach zewnętrznej presji na wynik i w warunkach agresywnego zaburzania mojego funkcjonowania (straszenie procesem Kafki, oszukiwanie, pozbawienie pracy, ośmieszanie i pozbawianie ochrony prawnej), przy jednoczesnym przerzucaniu winy Krzysztofa Badei na mnie i usprawiedliwianiu czynów karnie zabronionych zeznaniami świadków; zeznania te poniżały mnie i utrącały moją wiarygodność. To sprawiło, że decyzje prokuratorskie były wydawane z naruszeniem prawa, a uchybienie wymienionym przepisom miało istotny wpływ na ostateczny wynik spraw.
Wymowne jest, że Naczelny Prokurator Wojskowy, który był do niedawna w Polsce Zastępcą Prokuratora Generalnego - Ministra Sprawiedliwości, nigdy nie odniósł się merytorycznie do moich zarzutów pod adresem Wojskowej Prokuratury Garnizonowej w Warszawie.
Moja aktywna postawa nie podobała się WSI i wojskowym organom ścigania; wyzwoliła samosterujący mechanizm, polegający na nieustannym karaniu mnie za to, że pomimo ostrzeżeń i opresji domagałam się egzekucji należnych mi praw, wyrażając zrozumiały brak akceptacji dla narzucanego mi siłą i groźbą status quo, wynikającego ze stanu psychicznego Krzysztofa Badei, który to stan powinien stać się przedmiotem zaawansowanych badań. Zaburzenia w psychice tego funkcjonariusza są widoczne gołym okiem, a krzywdy, jakie wyrządza nie tylko mi, są brzemienne w skutkach. Ufam, że skrzywdzeni przez Krzysztofa Badeję zajmą stanowisko w sprawie.

Ujawnione okoliczności wskazują, że przeciwko mnie prowadzono zaprogramowane działania - z wyraźnym ukierunkowaniem na wytworzenie fałszywych wirusów informacyjnych, idących kierunku uczynienia ze mnie osoby na tyle niemoralnej, że umożliwiających działanie oficjalnym strukturom państwa. Działania te realizowano w ściśle nieprzypadkowym czasie, co przekonuje, że miały one związek skutkowo-przyczynowy z wcześniejszą (w l. 2002-2005), bezprawną i nie rozpoznaną przez cywile organy ścigania w Legionowie aktywnością Krzysztofa Badei oraz osób z nim współpracujących. Można też z wysokim stopniem prawdopodobieństwa graniczącym z pewnością uznać, że były to działania osłonowe, związane z maskowaniem czynów przestępczych. Działania te, w przypadku wszczęcia jakichkolwiek postępowań karnych, miały skierować podejrzenia jedynie na mnie i dyskredytować mnie w oczach opinii publicznej (rodziny, znajomych, ew. przyszłych pracodawców i dziennikarzy, do których również zwracałam się o pomoc) oraz – co nie mniej krzywdzące i opresyjne – nieustannie trywializować moje położenie, aby żadna instytucja nie chciała się zająć sprawą.
Mojej sytuacji nie zmieniły liczne roszady na kluczowych stanowiskach w resortach siłowych, w Ministerstwie Sprawiedliwości i w administracji rządowej. Wzmacnia to argumentację uzasadniającą tezę, że szykany były/są odwetem osób ze służb specjalnych, stojących niestety ponad prawem, za zgłoszenie organom ścigania podejrzeń o popełnieniu przestępstw. Odwet ten w sensie wykonawczym realizowały polskie organy ścigania oraz polski wymiar sprawiedliwości karnej, bezdusznie doprowadzając do wtórnej wiktymizacji mojej osoby! Potwierdzają to kolejne, istotne okoliczności faktyczne.
W 2008 r. istniały uzasadnione przesłanki, mogące się przerodzić w przełomowy materiał dowodowy dokumentujący, że byłam pozbawiana pracy na skutek celowego zniechęcania do mnie przyszłych pracodawców przez osoby prowadzące wobec mnie złowrogie działania operacyjne. W związku z tym, po raz kolejny złożyłam do Prokuratury Wojskowej w Warszawie wniosek o ściganie karne płk. Krzysztofa Badei, oficera utworzonej w 2006 r. Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Niestety, postępowanie sygn. akt PG.ŚL.55/08 także było prowadzone z intencją, aby trwale zatrzeć ślady kolejnych przestępstw. Wszystkie złożone przeze mnie w trybie art. 308 k.p.k., 315 k.p.k. wnioski dowodowe pozostały bez rozpoznania. Prokurator wojskowy nawet nie przesłuchał Krzysztofa Badei na protokół ! Odmówił zabezpieczenia najistotniejszego dowodu - w postaci obrazu z kamer monitoringu miejskiego z Pl. Wilsona w Warszawie - na którym powinna być zarejestrowana kobieta odstręczająca detektywa Andrzeja Dolegę od zajmowania się moją sprawą.
Tak jak w przypadku sprawy PG.Śl.136/05, tak i w tej sprawie Wojskowy Prokurator Garnizonowy nie odniósł się do mojego wniosku o przesłuchanie świadków oraz Krzysztofa Badei w mojej obecności. Nie dopuścił również dowodu z opinii biegłego sądowego na okoliczność stanu zdrowia psychicznego Krzysztofa Badei. Zamiast wykonywać czynności procesowe, Prokurator wojskowy traktował mnie jak osobę „postawioną w stan oskarżenia”. Ujawnione okoliczności niechybnie przywodzą na myśl sytuację Józefa, głównego bohatera „Procesu” Franza Kafki. Procesu, do którego w 2005 r. nawiązywał prokurator Jacek Kudliński.
Takie traktowanie odbierało mi prawo do skutecznego środka odwoławczego w postaci zażalenia na odmowę wszczęcia śledztwa sygn. akt PG.ŚL.55/08. Znamienne jest, że Wojskowy Prokurator Garnizonowy w Warszawie nie przesłał akt sprawy PG.ŚL.55/08 wraz z napisanym przeze mnie zażaleniem do Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, lecz do sądu w Legionowie – w miejscowości, w której Krzysztof Badeja był przez wiele lat Szefem Wydziału WSI i który to sąd wydał orzeczenia we wszystkich sprawach dotyczących Krzysztofa Badei !
Sąd Rejonowy w Legionowie przychylił się, oczywiście, do postanowienia Wojskowej Prokuratury Garnizonowej o odmowie wszczęcia postępowania sygn. akt PG.ŚL.55/08 w sprawie o czyn z art. 267 kk.
Nie wiem zatem, czy jest jeszcze jakaś granica, która oddziela przestępców od niektórych oficerów WSI oraz od wojskowych organów ścigania (WPG w Warszawie).
Grażyna Niegowska
C.D.N.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 3:45, 14 Lis 2011    Temat postu:

Szanowni Państwo, jeśli zapytacie: "co na to Minister Obrony Narodowej?", powiem krótko, że do 2011 r. MON zbywał mnie w niewybredny sposób i odsyłał do niezależnej Prokuratury. Pewien przełom nastąpił w 2011 r., po moim wystąpieniu do Ministra Bogdana Klicha. Treść tego wystąpienia zamieszczam poniżej.

Warszawa, dn. 21.04.2011 r.


Sz. P. Bogdan Klich
Minister Obrony Narodowej
ul. Klonowa 1
00-909 Warszawa


Szanowny Panie Ministrze,

Amerykańskie służby wojskowe natknęły się w 2005 r. w czasie pełnienia misji w Iraku na oficera WP, który z powodu zażycia śmiertelnej dawki alkoholu (powyżej 4 promili) był w stanie agonalnym. Jak zapewne Panu Ministrowi wiadomo z racji wykształcenia, przy upiciu organizmu dawką alkoholu przekraczającą stężenie 4 promili, człowiek zapada w głęboką śpiączkę, ma zaburzenia czynności ośrodka oddechowego i naczyniowo-ruchowego, istnieje możliwość trwałego porażenia tych ośrodków przez alkohol.
Polskiego oficera z trudem udało się uratować. Jednak potem powołano zespół badawczy, który miał odpowiedzieć na pytanie: jak to możliwe, żeby organizm człowieka przewalczył śmiertelną dawkę alkoholu i czy jest on być może obdarzony jakimiś szczególnymi cechami. Pytanie było zasadne, ponieważ chodziło o oficera wojskowych służb specjalnych, płk. Krzysztofa Badeję, znanego mi osobiście, a także z artykułu „Czy SKW tropi Sowę?”, zamieszczonej w dn. 6 września 2010 r. w Gazecie Wyborczej.
Wnioski, do jakich lekarze doszli, są najprawdopodobniej objęte tajemnicą. Mogę jedynie przypuszczać, że koalicjant dokładnie rozpoznał mocne i słabe strony funkcjonariusza, skoro zalecił natychmiastowe relegowanie płk. Krzysztofa Badei do kraju.
Zagrożenie, jakie niesie ze sobą płk. Krzysztofa Badei - alkoholik i jednocześnie funkcjonariusz służb specjalnych – już dawno powinno być przedmiotem zainteresowania Ministra Obrony Narodowej. Jednak nie jest. Dlaczego? Tego nie wiem. Wiem jedynie, że płk. Krzysztof Badeja nieustannie tłumaczy, że upija się służbowo, dla dobra Rzeczypospolitej. Trzeba wiedzieć, że Krzysztof Badeja kreuje swój wizerunek osoby niemal idealnej. Na podstawie tego, co o sobie mówi stwierdzam, że jest tak dobry, ze aż taki dobry być nie może.
Każdy zna takich, którzy swój nałóg gotowi są złożyć na karb samego Stwórcy. Jednak nie każdy jest depozytariuszem specjalnej wiedzy i tajemnicy państwowej, funkcjonariuszem szczególnie narażonym na pokusę zdrady tej tajemnicy; nie każdy posiada swobodny dostęp do technik i metod pracy operacyjnej oraz do zasobów ludzkich, umożliwiających nawet pozaustawowe wykorzystywanie tych technik i metod.
Wiadomo, że alkoholik doświadcza, na skutek licznych zmian w mózgu, różnych stanów świadomości: bywa, że ma urojenia, majaczenia, lęki, omamy, fobie, natręctwa; że wpada np. w szał, tudzież w panikę; że ma zaburzenia nastroju i zaburzenia kontaktu z rzeczywistością etc. W myśl tych objawów, długoletni alkoholik może być obarczony m.in. schizofrenią, manią, depresją, paranoją lub halucynozą alkoholową lub innymi, acz równie niebezpiecznymi dla każdego człowieka, w tym szczególnie dla funkcjonariusza służb specjalnych, zaburzeniami, jak: zaburzenia adaptacyjne, zaburzenia psychosomatyczne, czasowe lub trwałe upośledzenie umysłowe, zespół zależności alkoholowej, nerwice etc.
„U co najmniej połowy pijących długo i dużo tomografia komputerowa pokazuje poszerzenie układu korowego oraz zaniki korowe, głównie w okolicach skroniowych i czołowych”. (…) Toksyczne działanie substancji psychoaktywnych może zmienić niektóre cechy osobowości” (z rozmowy z dr n. med. Bohdanem Woronowiczem: „Rozpuszczalnik”, Poradnik psychologiczny Polityki, Tom 7, str. 97). Bohdan Woronowicz zauważa, że z osoby uzależnionej wykształca się zespół nabytych zaburzeń osobowości. Proces ten traktowany jest jako nieodwracalny, co oznacza, że zaprzestanie picia alkoholu nie zmienia wcześniej zaburzonej osobowości. Dlatego psychodegeneraci zachowują się zwykle w sposób społecznie nieakceptowany, często łamią prawo lub znęcają się nad innymi,
Moje długoletnie obserwacje płk. Krzysztofa Badei (ur. w 1960 r.) prowadzą wprost do wniosku, że jest on typem psychopatycznym, mającym cechy psychodegeneracji już w wyglądzie zewnętrznym (zniszczona twarz starszego, niż wiek biologiczny, człowieka). Krzysztof Badeja w dłuższym kontakcie przejawia wszystkie kliniczne objawy typowe dla psychopaty (opisane m.in. w: Martin E.P. Seligman, Elaine F. Walker, David L. Rosenhan: „Psychopatologia”, wyd. Amerykańskie Stowarzyszenie Psychiatryczne). Są to m.in.: skłonność do kłamania, nadmierna impulsywność, zachowania antyspołeczne, emocjonalna pustka, skrajny egocentryzm, brak hamulców w postaci sumienia, brak skrupułów i oporów przed krzywdzeniem innych, wykorzystywanie słabości innych, niezdolność do troski o losy innych, brutalne torowanie sobie drogi przez życie poprzez niszczenie osób stojących na drodze, koncentracja na osiąganiu za wszelką cenę tego, czego chce, szkodzenie nawet tym, którzy chcą pomóc, a przy tym stwarzanie pozorów normalności - poprzez wywodzenie ludzi w pole.
Jak napisał Robert D. Hare, badacz psychopatii oraz autor światowego bestselleru na ten temat („Without Conscience, the Disturbing World of the Psychopaths Among Us”, w polskim tłum. „Psychopaci są wśród nas”, Wyd. Znak, 2006) – „zwykła, opierająca się na zaufaniu i empatii postawa terapeuty wobec pacjenta w stosunku do osób z tym zaburzeniem zawsze kończy się tym, że terapeuta daje się oszukać i wywieść w pole”. Tak właśnie postępuje i taki jest płk. Krzysztof Badeja, funkcjonariusz SKW, mój sąsiad, a jednocześnie mój oprawca (stąd zrozumiałe poszukiwanie wiedzy na temat tego funkcjonariusza).
Krzysztof Badeja, jako typ psychopatyczny, wyrządza wiele szkód także innym ludziom, o czym piszą byli funkcjonariusze wojskowych służb specjalnych na forach internetowych, nazywając Krzysztofa Badeję, według zauważonych cech i zachowań, „Judaszem”, „Notorycznym pijakiem” lub takim, który wiele razy łamał prawo (cyt. z Internetu: „Tak awansowano takich ludzi jak np. Badeja - notoryczny pijak, człowiek tak wiele razy naruszał prawo, że szkoda mówić”, w: Łukasz Medeksa, Pardon, „Polska jest dziś bardziej bezbronna niż w 1939 r.”).
Ja i mój syn jesteśmy ofiarą wieloletnich szykan i prześladowań, inicjowanych przez płk. Krzysztofa Badeję. Dlatego – być może jako jedyna – podpisuję się pod tym, co w związku z tym zauważam, a co ma szczególne przełożenie na jakość funkcjonowania naszego państwa. Pozwolę sobie odesłać Pana Ministra do mojego artykułu pt. „Ojciec chrzestny, dobry wujek”. Artykuł znajduje się na forum internetowym Stowarzyszenia „Pro Milito” (listy do Stowarzyszenia „Promilito”).
Jako ofiara prześladowań i dość wnikliwy obserwator uważam – a nie jestem w tym odosobniona - że Krzysztof Badeja od wielu lat wykorzystuje stanowisko służbowe do celów pozaustawowych i nie boi się tego robić, ponieważ jest całkowicie bezkarny. Nie rozumiem, dlaczego tak jest, lecz stan bezkarności dodaje Krzysztofowi Badei hucpiarskiej bezczelności i aroganckiej pewności siebie. Nie warto wymieniać wszystkich przyczyn tego stanu rzeczy, ponieważ żyjąc w Polsce dobrze te przyczyny znamy (chociażby ze sprawy Krzysztofa Olewnika); lista przyczyn jest zbyt długa i zbyt oczywista, aby w niniejszym wniosku ją zamieszczać. Podkreślę jedynie, że Krzysztof Badeja potrafi się bronić przed zarzutami siejąc przede wszystkim strach i dając do zrozumienia, że każdego, kto mu wejdzie w drogę, jest w stanie zniszczyć. Podam tylko jeden przykład; w Sądzie Rejonowym w Legionowie Krzysztof Badeja nazwał Sędziego Przewodniczącego cyt. „ciotą” w sytuacji, kiedy Sędzia nie zachował się zgodnie z oczekiwaniem Krzysztofa Badei (sygn. akt IIK 453/0Cool. Zapyta Pan, Panie Ministrze, co zrobił Sędzia? Otóż Sędzia udał, że nie było inwektyw pod jego adresem.
Moje obserwacje pokazują, ze wchodząc w nowe środowisko (Krzysztof Badeja przeflancował się do SKW), zjednał sobie przede wszystkim swoich szefów, głównie jako współautor tzw. „Raportu Macierewicza”. Potem szybko wytypował w nowej służbie młodych, mało doświadczonych funkcjonariuszy, którzy byli i nadal są mu potrzebni do realizacji jego prywatnych celów. Przy pomocy tego typu osób Krzysztof Badeja zawsze potrafił subtelnie podkopywać pozycje swoich kolegów (o czym koledzy dowiedzieli się zbyt późno, vide: wpisy w internecie). Podgryza(ł) kolegów, puszczając w obieg dyskredytujące ich opinie. Tak samo zresztą postępował/ postępuje ze mną, czyniąc mnie, przy wykorzystaniu technik i metod operacyjnych, „mitomanką”, „nimfomanką”, „zboczoną seksualnie ladacznicą”, „kłamczuchą”, „wariatką” itp. Najbardziej szokujące jest to, że Państwo mu na to pozwala, skupiając w dodatku swą niechęć na mnie, a nie na inicjatorze prześladowań.
Już w 2002 r. przekonałam się, że Krzysztof Badeja kłamie nałogowo i bez żadnych skrupułów; że chorobliwie kręci ludźmi i ich zwodzi. Jednocześnie jednak umiejętnie podlizuje się do tych, od których w danym czasie zależy jego byt. Biorąc udział w trzech procesach sądowych, które wytoczył mi Krzysztof Badeja, z łatwością zauważyłam, że w pełniąc Legionowie synekurę jako szef O/ WSI, stworzył sobie sieć wygodnych dla niego powiązań z policją, prokuraturą i sądem (był m.in. w bardzo dobrych relacjach z byłym Zastępcą Komendanta Policji w Legionowie Mariuszem Wójcikiem, oskarżonym obecnie o morderstwo). Obaj Panowie byli nienaruszalni.
Mam też wiedzę, że Krzysztof Badeja korzysta z pracy innych, czyniąc to tak, że przypisywanie sobie przez niego cudzych osiągnięć w ogóle nie jest kwestionowane; przecież to on potrafił krzyczeć o swoim sukcesie przy okazji wykrycia afery bakszyszowej. Trzeba przyznać, że Krzysztof Badeja ma, jak każdy psychopata, duży dar przekonywania. Słuchający go raczej przestaną wierzyć samym sobie, niż przyjmą interpretację Krzysztofa Badei za nieprawdziwą. Za to właśnie Krzysztof Badeja traktuje ludzi jak głupków - instrumentalnie i ze znanych tylko sobie pobudek.
W latach 2002-2005 Krzysztof Badeja trzepał mi jak z rękawa „prawdę” o różnych osobach publicznych i o ich życiu prywatnym, a nawet intymnym (Monika Olejnik, Bracia Kaczyńscy, Józef Oleksy, Komendant Policji w Legionowie); zawsze czynił to tak, abym zauważyła jego profesjonalizm, żebym go broń boże nie zdemaskowała za brak rzetelnej informacji; podkreślał, że przeżył wiele, że wiele wie, że napatrzył się w życiu, nasłuchał, nadoświadczał (od wczesnej młodości był związany najpierw z SB, potem z WSW, z WSI, a teraz z SKW). Jest więc starym wygą, potrafiącym – jak sam powiedział – zabić jednym słowem.
Gdy Krzysztof Badeja był w WSI, niektórzy (np. wojskowi prokuratorzy) zaczynali się już na dobre orientować się w naturze tego żołnierza; lecz on był już silnie umiejscowiony w wiadomej sieci powiązań: dlatego w 2005 r., gdy zgłosiłam wniosek o ściganie karne Krzysztofa Badei powiedziano mi, że cyt. „to sztywny facet”. Czy był sens, aby Prokuratura wojskowa z nim zadzierała? Oczywiście, że tego nie zrobiła. Krzysztof Badeja nie miał więc sprawiedliwego procesu karnego, na jaki w pełni zasłużył, łamiąc prawo i czyniąc mi krzywdę. Z tego powodu jestem już tylko byłym pracownikiem naukowym Uniwersytetu Jagiellońskiego (Wydziału Ekonomii i Zarządzania) i pozostaję bez pracy przez niemal sześć lat. Fakt ten oznacza, że nadal, pomimo zmiany systemu, jest w Polsce grupa sędziów bez togi, która uzurpuje sobie prawo do pozbawiania ludzi pracy bez udziału sądów powszechnych - z powodów tylko jej wiadomych.
Być może ktoś też nadal hołduje zasadzie, że tacy żołnierze, jak Krzysztof Badeja, są w wojskowej służbie specjalnej potrzebni, bo zrobią każdą niewygodną robotę. A moje kwalifikacje nie przydadzą się w kraju, jakim nadal jest Polska.
Lecz kij ma zawsze dwa końce; akurat Pana Ministra nie muszę uświadamiać, jak – używając psychologicznej metafory - taran wydostaje się z wędzidła i jak rozgniata – przy sprzyjających okolicznościach – wszystko ze szczętem. Nie wykluczam, że Krzysztof Badeja, chcąc utrzymać się przy pracy, oszuka za chwilę nie tylko obecnego szefa, lecz być może firmę, do której wdarł się gwiazdorsko, współtworząc medialny „Raport Macierewicza”. Splątane szlaki w głowie tego żołnierza mogą go prowadzić do najbardziej ekstremalnych rozwiązań.
Zdarzały się przypadki, że ktoś oprócz mnie czarno na białym wywleka(ł) ewidentne przekręty Krzysztof Badei (np. płk. dr Edward J. z Żandarmerii Wojskowej). Jednak wtedy Krzysztof Badeja natychmiast uruchamiał swoją sieć powiązań i przystępował do ataku: na swoje miejsce znalazł innych winowajców i skierował na nich dowody winy (np. płk. E. J. został oskarżony o nielegalny handel telewizorami). „To żmija” – niosło się wówczas o płk. K. Badei po korytarzach, na osiedlach, w sądach i w prokuraturach. I co z tego?! Kto miałby ochotę wystawiać się na ugryzienie takiej żmii? Zwłaszcza, że po mnie, po J. i kilku innych osobach już wiadomo, iż Krzysztof Badeja nie przepuści żadnemu, który nie okazał szacunku i zrozumienia dla jego wyjątkowości.
Zauważyłam, że nawet jeśli Krzysztof Badeja gwałtownie wybuchnie, że jako posiadacz syndromu ADHD chwilowo się zapomni, szybko wraca do pionu – szybko robi się miły i jakby pomocny. Swym osobistym czarem i krasomówstwem zwiódł przecież nie tylko mnie (próbując zrzucić z siebie winę), czy swoich dobrych kolegów (np. mjra Andrzeja M., płk. Kazimierza Kolasę), lecz samego generała Marka Dukaczewskiego, będącego swego czasu jego poplecznikiem !!! Lecz za to Panowie ci, gdy nie byli już potrzebni Krzysztofowi Badei, gdy nie mieli mu już niczego do zaoferowania, gdy wręcz stanęli mu na drodze do kariery (!), zostali wygryzieni, potraktowani bezlitośnie i aż do bólu bezwzględnie. Krzysztof Badeja gardzi teraz nimi – tj. byłymi kolegami, zaś na mojego syna Łukasza pluje, gdy ten przechodził obok niego (vide: pismo Łukasza M. do A. Macierewicza z 2007 r., znajdujące się w zasobach SKW). Jak wiadomo, to trwoga kreuje wroga.
Krzysztof Badeja wie, że istnieje coś takiego jak krzywda tylko wtedy, gdy odnosi ją do jego własnej osoby. Z tego powodu Krzysztof Badeja czuje się przeze mnie i przez swoich byłych kolegów skrzywdzony - za to, że głośno i coraz głośniej mówimy, kim naprawdę jest płk. Krzysztof Badeja. Na szczęście, lista „winowajców”, chcących dać temu oficerowi odpór, powiększa się.

Panie Ministrze, z racji swojego wykształcenia ma Pan wiedzę o tym, jaki psychopaci mają głód wrażeń i jaką potrzebę wzmożonej stymulacji. Otóż informuję Pana, że doświadczam na własnej skórze skutków stymulacji, wzmaganej chorobą Krzysztofa Badei, od ośmiu lat. Jak to się może dziać? Może, bo Państwo jest wobec mojej sytuacji całkowicie bezradne. Dlatego przy łamaniu prawa i przy przekraczaniu ustawy Krzysztof Badeja nie musi być nawet ryzykantem, że albo mu się uda, albo nie - bo słabe państwo gwarantuje, że zawsze się uda !!! Przy czym w pojęciu Krzysztofa Badei uda się wtedy, kiedy przyniesie korzyść wyłącznie jemu, albo… on tej korzyści w ogóle nie musi mieć – wystarczy, że celnie zada ból swojej ofierze.
Panie Ministrze, Krzysztof Badeja jest klinicznym typem dręczyciela; dręcząc naszą rodzinę zachowuje się tak, jakby wypreparowano z niego duszę. Jeśli Pan zapyta Krzysztofa Badeję, czy kiedykolwiek nam szkodził, ten odpowie, że jestem wariatką i zacznie Pana przekonywać, że jest to jedyne logiczne wytłumaczenie nieszczęść, które spotykają mnie, mojego syna i resztę mojej rodziny (moja 86 – letnia mama miała niedawno zawał serca, bo nie mogła zrozumieć, że tyle lat się uczyłam, a nawet emerytury nie mogę sobie wypracować). Gdyby Pan jednak był zbyt dociekliwy, ten utnie rozmowę pod jakimś pretekstem, a jej dalszego ciągu raczej nigdy nie będzie.
Jak Pan zapewne wie, łatwo, niestety, pomylić psychopatę z utalentowanym przywódcą, zwłaszcza wtedy, gdy takie zachowania i cechy, jakie powyżej opisałam, odpowiadają oczekiwaniom kolejnych pracodawców. Z historii przecież wiemy, że psychopaci, ci najzdolniejsi, często oszukują nasze wewnętrzne radary i dzięki naszej naiwności robią spektakularne kariery: okrutni, bezwzględni, pewni siebie, nie znający skrupułów, ani litości. Wielu z nich oszukało, oszukuje i pewnie oszuka jeszcze swoich najbliższych, swoje firmy, tudzież narody, ponieważ dla nich najważniejsze są i będą taktyczne rozgrywki, a nie czyjekolwiek dobro. Psychopaci są bowiem wolni od myślenia o takich wartościach, jak czyjeś dobro, sprawiedliwość, honor, godność.
Biorąc powyższe pod uwagę, uważam za swój moralny i prawny obowiązek przekazać Panu, jako Ministrowi Obrony Narodowej, moją wiedzę o płk. Krzysztofie Badeja.
Podpisuję się obiema rękoma pod stwierdzeniem, że Krzysztof Badeja w ogóle nie powinien nosić munduru żołnierza Rzeczypospolitej Polskiej. Ponieważ jednak jakimś trafem ten mundur nosi, uprzejmie proszę Pana Ministra o rozważenie przeprowadzenia kompleksowej obserwacji funkcjonowania zawodowego, społecznego i psychicznego płk. Krzysztofa Badei – aby potwierdzić lub wykluczyć moją wiedzę i zarzuty. Proszę jednak mieć na względzie, że żołnierz ten jest – jak opowiadał sąsiadom - głównym specjalistą w Biurze Bezpieczeństwa Wewnętrznego SKW, co oznacza, że obiektywna kontrola nie będzie łatwa.


Z poważaniem

dr Grażyna Niegowska


c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 9:51, 14 Lis 2011    Temat postu:

Z pewnością też zapytacie Państwo, czy zawiadomiłam Sejmową Komisję do Spraw Służb Specjalnych. Owszem, zawiadomiłam, lecz Komisja wydaje się być bezradna.
Na pismo z maja 2011 r. do tej pory nie uzyskałam od Komisji odpowiedzi. Poniżej przytaczam treść tego pisma. Poruszone w piśmie problemy mogą dotyczyć potencjalnie każdego z nas. Biorąc pod uwagę ważny interes państwowy i społeczny, przytoczyłam w moim wystąpieniu regulacje prawne, pozwalające na domaganie się - przez osoby bezpośrednio zainteresowane - wglądu w dokumenty i materiały ich dotyczące, zgromadzone w trakcie zakończonych już czynności operacyjnych, po ustaniu celu tych czynności. Sejmowa Komisja ma problem z odniesieniem się do treści mojego pisma. Brak odpowiedzi w terminie przewidzianym w k.p.a. uznaję za naruszenie prawa.

Warszawa, dn. 22.05.2011 r.


Grażyna Niegowska


PRZEWODNICZĄCY SEJMOWEJ KOMISJI DO SPRAW SŁUŻB SPECJALNYCH
Kancelaria Sejmu
ul. Wiejska 4/6/8
00-902 Warszawa


WNIOSEK

W związku z treścią pisma z dn. 13 maja 2011 r. (znak: KSS-142-117(12)/2011), podpisanego przez Przewodniczącego Komisji do Spraw Służb Specjalnych, p. Włodzimierza Karpińskiego, oraz z treścią poprzednich pism, kierowanych do mnie, podpisanych przez p. Janusza Krasonia,
wnoszę, na podstawie art. 51 ust. 3 Konstytucji RP, o udostępnienie mi wszystkich dokumentów i zbiorów danych, zgromadzonych przez Komisję do Spraw Służb Specjalnych, dotyczących mojej osoby, gdyż zamierzam:
- skorzystać z prawa zapisanego w art. 51 ust. 4 ustawy zasadniczej, tj. prawa do żądania sprostowania i usunięcia informacji nieprawdziwych, zgromadzonych w sposób sprzeczny z ustawą,
- skorzystać, w uzasadnionych przypadkach, z sądowej drogi dochodzenia naruszonych praw i wolności obywatelskich,
- skorzystać, w uzasadnionych przypadkach, z prawa do wynagrodzenia szkody, jaka została mi wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej,
- zrealizować bezwzględne (bezwarunkowe) prawo, wynikające z art. 32 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych, gwarantujące każdej osobie, której dane dotyczą, prawo do kontroli przetwarzania tych danych w zbiorach danych,
- sprawdzić, czy przekazane Komisji do Spraw Służb Specjalnych informacje niejawne mnie dotyczące spełniają konstytucyjne, a nie tylko ustawowe przesłanki ochrony.
Jednocześnie wnoszę o wyznaczenie mi miejsca i terminu, w którym będę mogła się zapoznać i powielić (lub sfotografować) wszystkie dane odnoszące się do mojej osoby, zgromadzone przez Komisję do Spraw Służb Specjalnych na okoliczność mojej korespondencji.

UZASADNIENIE

Dotychczasowe odpowiedzi organu uznaję za niezadowalające oraz sprzeczna z prawem.
W treści pisma z dn. 13 maja 2011 r. (znak: KSS-142-117(12)/2011) Przewodniczący Komisji do Spraw Służb Specjalnych napisał o poddaniu analizie materiałów, którymi dysponuje Komisja na okoliczność mojej korespondencji i o braku możliwości zadośćuczynienia moim wnioskom/propozycjom/żądaniom.
Ponieważ korespondencja dotyczy naruszania, na moją szkodę, konstytucyjnych gwarancji m.in. przez funkcjonariuszy Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Policji, mam prawo domniemywać, że Komisja zebrała dokumenty i zbiory danych mnie dotyczące, wytworzone przez te właśnie instytucje. Podkreślam, że Komisja nie otrzymała ode mnie żadnych dokumentów, ponieważ nie prosiła o takie. Jednocześnie Komisja nie zdecydowała się wysłuchać mnie, abym mogła skorzystać z prawa do dowodzenia swoich racji, tudzież podjąć próbę ochrony swojego wizerunku w taki sposób, aby Komisja była w zgodzie z Art. 40 Konstytucji RP i z Art. 8 Konwencji Europejskiej.
Należy zatem przyjąć, że Komisja rozpoznała sprawę li tylko w oparciu o analizę informacji /materiałów wytworzonych i przekazanych Komisji przez: MSWiA, Policję i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego.
Takie potraktowanie problemu zaprzecza wszelkim zasadom rzetelności postępowania, a w szczególności zasadzie obiektywizmu; zasady te obowiązują każdy organ administracji państwowej/rządowej. Komisja do Spraw Służb Specjalnych reprezentuje Sejm RP, sprawujący, wraz z Senatem RP, władzę ustawodawczą w RP (art. 95 ust.1 Konstytucji RP) oraz sprawujący kontrolę nad działalnością Rady Ministrów w zakresie określonym przepisami Konstytucji i ustaw (art. 95 ust.2 Konstytucji RP). Sejmowa Komisja do Spraw Służb Specjalnych sprawuje, w imieniu suwerena, kontrolę nad działalnością służb specjalnych w Polsce. Załącznik do uchwały Sejmu RP z dnia 30 lipca1992 r. - Regulamin Sejmu RP (tj MP 1998 Nr 44, poz. 618 z późń. zm.) podaje, że do zakresu działania Komisji należy m.in. zapoznawanie się z informacjami dotyczącymi podejrzeń występowania nieprawidłowości w działalności służb specjalnych oraz podejrzeń naruszenia prawa przez te służby.
W związku z powyższym korespondencja, którą otrzymałam od przewodniczących: Włodzimierza Karpińskiego oraz Janusza Krasonia, rodzi istotne wątpliwości prawne. Dotyczą one, po pierwsze, sprawowania realnej kontroli Sejmu nad działalnością służb specjalnych w Polsce (w piśmie z dn. 13 stycznia 2011 r. (znak: KSS-142-117(10)/2011) p. Janusz Krasoń, przyznaje, że nie posiada narzędzi prawnych do sprawowania takiej kontroli !). Po drugie, wątpliwości skupiają się wokół pytania, czy Komisja była w stanie właściwie rozpoznać zasygnalizowaną przeze mnie sytuację na podstawie li tylko materiałów przekazanych przez p/w instytucje - bez wysłuchania mnie oraz bez przedłożenia mi ich do wglądu - abym miała szansę odniesienia się do treści zawartych w materiałach. Komisja ma przecież świadomość, że służby specjalne/Policja mogły dostarczyć jedynie wybrane, a nie można wykluczyć, że fałszywie legendowane materiały z czynności niejawnych, celem zmiany rzeczywistego obrazu sytuacji, co miałoby postawić mnie w niekorzystnym świetle i tym samym uniemożliwić Komisji rzetelne rozpoznanie sprawy.
W Komisji zasiadają wysoce szacowne osoby, w tym poseł Marek Biernacki, współautor Raportu w sprawie śmierci Krzysztofa Olewnika. W tym kontekście pragnę zaznaczyć, że gdyby organy administracji państwowej, a w szczególności organy ścigania rzetelnie rozpoznawały sprawę uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, nie doszłoby do tragedii. Tymczasem państwo wolało przez długi czas wierzyć fałszywym i uparcie lansowanym tezom, z których wynikał całkowicie odmienny od stanu faktycznego obraz. Wedle tego obrazu o mało nie doszło do ścigania karnego - zamiast przestępców – członków rodziny Krzysztofa Olewnika, która była oskarżana i poniżana przez funkcjonariuszy publicznych.
Identyczny mechanizm od kilku lat działa w mojej sprawie. Jednak ja nie posiadam żadnych pieniędzy, by bronić, przy pomocy prawników, swoich racji. Dowiaduję się jedynie, że każdy organ, do którego się zwracam, otrzymuje jakieś okropne informacje na mój temat; informacje, których prawdziwości nie mogę zweryfikować, ponieważ są one objęte klauzulą niejawności. Informacje te są na tyle dla mnie niekorzystne, że wszelkie moje zabiegi prawne są całkowicie nieskuteczne; od sześciu lat odbijam się od muru milczenia i bezsilności wszystkich instytucji państwa odpowiedzialnych za zapewnienie mi bezpieczeństwa od szykan i represji. Od sześciu lat pozostaję na wymuszonym przez funkcjonariuszy służb specjalnych bezrobociu. Co do udziału tych funkcjonariuszy nie mam najmniejszych nawet wątpliwości.
Celem wprowadzenia w okoliczności sprawy, której nie miałam okazji przedłożyć Komisji, konieczne wydaję przypomnienie, że w poprzednich latach (szczególnie w l. 2006-2010) prosiłam Ministra SWiA, KG Policji oraz Szefa SKW o pomoc w zatrzymaniu aktywnych ekscesów przemocowych, które bardzo mnie i mojego syna skrzywdziły. Zaznaczam, że nie należę do kategorii osób niebezpiecznych dla praworządnych interesów Państwa lub praworządnych interesów innych osób. Dostarczony w licznej korespondencji do Ministra SWiA, KG Policji i Szefa SKW materiał dowodowy pokazuje, że jako osoba nigdy nie karana, otrzymująca nieposzlakowane opinie od byłych pracodawców i od studentów, których do 2005 r. (tj. do chwili utraty pracy) uczyłam, stałam się nagle - po złożeniu zawiadomienia do Prokuratury Wojskowej na funkcjonariusza WSI Krzysztofa Badeję - obiektem i ofiarą wyrafinowanych szykan/represji, określanych przez funkcjonariuszy b. WSI (mjr Andrzej M.) mianem cyt. „maltretowania”.
Stan ten jest o tyle niezrozumiały, że całym swoim życiem udowodniłam, iż nie powinnam pozostawać w sferze naruszycielskich zainteresowań aparatu bezpieczeństwa państwa. W związku z trudnym do zaakceptowania, wyjątkowo pasywnym traktowaniem naruszeń praw oraz wolności, wskazywanych z moich pismach i wnioskach, a także wobec co najmniej bezsilności w zapewnianiu mi przez państwo bezpieczeństwa i wolności od szykan / prześladowań, sprawą zainteresowałam także Sejmową Komisję do Spraw Służb Specjalnych. Nie ukrywam, że stało się to po rozmowie z gen. Markiem Dukaczewskim.
Jak się dowiedziałam z pisma z dn. 13 maja 2011 r., Komisja otrzymała jakieś materiały i mam prawo domniemać, że są to również materiały mnie dotyczące. Ich analiza nie pozwoliła, podobnie jak w przypadku wszystkich innych instytucji państwa, zająć się poważnym, zagrażającym mojemu bezpieczeństwu, życiu, zdrowiu i mieniu, problemem. Dzieje się tak w związku z krążącą nieoficjalnie, lecz powszechnie po wielu instytucjach, fałszywą i bardzo upokarzającą charakterystyką mojej osoby. To z powodu zafałszowania rzeczywistości przez funkcjonariuszy służb specjalnych zauważalny jest całkowity bezwład organów państwa w kwestii wyjaśniania kulis szykan i prześladowań mnie przez aparat bezpieczeństwa polskiego państwa. To z kolei czyni bezskutecznymi wszelkie, podejmowane także w krajach UE (Holandia, Niemcy, Wlk. Brytania), próby pozyskiwania pomocy dla poszanowania moich praw podstawowych (w tym odebranego mi bez jakichkolwiek wyroków sądowych prawa do pracy !).
W bogatym materiale dowodowym, który sukcesywnie kierowałam do w/w instytucji, daje się zauważyć logiczny, przyczynowo-skutkowy ciąg drastycznych zdarzeń i skutków, obrazujący niehumanitarne metody pracy policji i służby KW; najdrastyczniejszym skutkiem jest utrzymywanie mnie - przy nielegalnym zastosowaniu metod i technik pracy operacyjnej - w stanie przymusowego bezrobocia od 2005 r. i pozbawianie w ten sposób środków do samodzielnego życia, co automatycznie prowadzi do niemożności wypracowania jakichkolwiek uprawnień emerytalnych. Taki stan faktyczny stawia pod znakiem zapytania wypełnianie przez Rzeczpospolitą Polską zasady humanitarnego traktowania. Tymczasem Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dn. 26 maja 2008 r. w sprawie sygn. akt SK 25/07 orzekł, że „prawo do traktowania humanitarnego (….), jako jedno z niewielu praw obywatelskich ma charakter absolutny i nie może być w żadnych warunkach ograniczane. Z tego względu wzorce kontroli wyrażone w art. 40 (…) nie mogą być łączone z wzorcem art. 31 ust. 3 Konstytucji, który określa warunki i granice ograniczania konstytucyjnych praw i wolności” (…) „Traktowanie humanitarne musi uwzględniać minimalne potrzeby każdego człowieka, z uwzględnieniem przeciętnego poziomu życia w danym społeczeństwie i wymaga od władzy publicznej pozytywnych działań w celu zaspokojenia tych potrzeb” (…).
Pomimo wymownego wyroku TK, w mojej sprawie władza publiczna nie wszczęła, choć przecież mogła, żadnych pozytywnych działań, a w szczególności tych, które miałyby na celu zidentyfikowanie osób naruszających – i to w sposób niehumanitarny - konstytucyjnie gwarantowane mi prawa i wolności. Jest tak mimo tego, że zdarzenia objęte postępowaniami „prowadzonymi” na mój wniosek przez organy ścigania i organy administracji rządowej wiążą się ze sobą bezpośrednio w jeden ciąg przyczynowo-skutkowy. Układają się w jedną klarowną całość i pozwalają na stworzenie swego rodzaju modelu (systemu) zachowania Policji, MSWiA i SKW w stosunku do mnie. Zachowania te należy zaklasyfikować do rodzaju długotrwałych, bezprawnych i wyjątkowo uciążliwych naruszeń moich praw/wolności, wynikających wprost z zapisów Konstytucji RP, a także z Europejskiej Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (Dz. U. 1993, Nr 61, poz. 284). ETPC wypowiedział się na okoliczność tego typu zachowań w wyroku z dn.18.01.1978 r. sygn. akt 5310/71, stwierdzając: „nie do pogodzenia z postanowieniami Konwencji jest praktyka składająca się z nagromadzenia identycznych bądź analogicznych naruszeń, które to naruszenia są wystarczająco częste i połączone ze sobą w liczbie pozwalającej stwierdzić, że stanowią nie tylko oddzielne incydenty lub wyjątki, ale wzór lub system”. Podkreślam, że bezczynność administracji rządu RP jest naruszeniem polskiego prawa i Konwencji Europejskiej.
Przyczynowo-skutkowa systemowość zdarzeń, objętych okresem l. 2002 - 2011, znamionuje stan trwałości naruszania przepisów prawa. Stan jest na tyle poważny, że nie pozwala urzeczywistniać / egzekwować żadnego z naruszonych na moją szkodę praw, ponieważ aparat bezpieczeństwa państwa oraz Sejmowa Komisja do Spraw Służb Specjalnych chroni potencjalnych przestępców, poprzez odmawianie mi prawa do dowodzenia oraz poprzez zatajanie materiałów i informacji, z których wynikałoby, kto naruszał te prawa/wolności. Ma to miejsce w sytuacji, gdy w przedwcześnie zakończonych postępowaniach sądowych znajdują się dowody procesowe - w postaci wykazów połączeń - na ekscesywne wkroczenia w moje rozmowy telefoniczne (m.in. akta spraw IIW 634/08 Sąd Rejonowy w Legionowie, 1Ds. 1003/08 Prokurator Rejonowy w Legionowie).
To skłania do domagania się wglądu we wszystkie dane i materiały zgromadzone na mój temat, zarówno jawne, jak i niejawne, z prowadzonych wobec mnie i zakończonych już czynności operacyjnych lub operacyjno-rozpoznawczych, celem porównania ich z wydarzeniami, które zgłaszałam do organów ścigania. Na podstawie bezpośrednio stosowanych przepisów Konstytucji RP, dostęp taki powinien być udzielony każdej osobie poddanej zakończonym czynnościom niejawnym, w związku z odpadnięciem celu tych czynności. Stosownie do postanowień art. 51 ust. 3 Konstytucji RP, każdy ma prawo dostępu do dotyczących go urzędowych dokumentów i zbiorów danych, a ograniczenie tego prawa może wynikać tylko z ustawy. W świetle art. 5 ustawy z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej (Dz. U. Nr 112, poz. 1198 ze zm.), prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu w zakresie i na zasadach określonych w przepisach o ochronie informacji niejawnych. Przepis art. 3 ustawy o ochronie informacji niejawnych z dnia 22 stycznia 1999 r. (Dz. z 2005 r. Nr 196, poz. 1631 ze zm.) ustanawia zasadę ograniczonego dostępu (zarówno ze względów podmiotowych jak i przedmiotowych) do informacji niejawnej, jaką są materiały wytworzone przez służby specjalne w trakcie czynności niejawnych. To z kolei wyłącza osoby zainteresowane z kręgu uprawnionych do zapoznania się z interesującymi go aktami postępowania, ale tylko w trakcie prowadzenia czynności niejawnych. Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, gdy czynność niejawne, podjęte w określonym celu, zostały zakończone. W takim wypadku Trybunał Konstytucyjny w wyroku z dnia 12 grudnia 2005 r., sygn. akt K 32/04, wskazał na brak jakiejkolwiek przeszkody w udostępnianiu materiałów na żądanie osoby zainteresowanej. W p-kcie 5.5. uzasadnienia przywołanego wyroku Trybunał Konstytucyjny orzekł: „Brzmienie zaskarżonego przepisu bynajmniej nie wyklucza trafnego wniosku, że po odpadnięciu celu kontroli operacyjnej otwiera się dla inwigilowanego, zgodnie z art. 51 ust. 3 Konstytucji, możliwość wglądu w zebrane o nim materiały. Taka właśnie możliwość stanowi logiczną operacjonalizację art. 51 ust. 4 Konstytucji. Nic też nie wskazuje – w wypadku takiej hipotezy interpretacyjnej, jaką w tym miejscu przedstawiono – aby zawierała ona w rozważonym zakresie – ograniczenie prawa do sądu”. Zaznaczam, że ani ustawa o Policji, ani ustawa o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego nie zawierają żadnych regulacji w zakresie nieudostępniania osobom zainteresowanym dokumentów i zbiorów danych z przeprowadzonych i zakończonych czynności. Tym samym prawo nie ogranicza możliwości dostępu do dokumentów i zbiorów danych, pozyskanych w wyniku zakończonych czynności operacyjno-kontrolnych i operacyjno-rozpoznawczych, prowadzonych wobec osób zainteresowanych, po ustaniu celu tych czynności. Brak jest więc powodów, dla których Komisja do Spraw Służb Specjalnych, do której dotarły wytworzone przez służby materiały na mój temat, mogłaby odmówić mi wglądu w te zbiory. Odmowa realizacji przedmiotowego wniosku stworzyłaby niedopuszczalną niepewność prawną co do możliwości skutecznej realizacji gwarancji unormowanych art. 51 ust. 3 i 4 Konstytucji RP;
Podnieść należy, że dostęp do materiałów zgromadzonych podczas trwania czynności jawnych i niejawnych, po ustaniu celu tychże czynności, oraz prawo żądania sprostowania lub usunięcia informacji nieprawdziwych, niepełnych lub zebranych w sposób sprzeczny z ustawą, jest jednym ze standardów sprawiedliwego postępowania administracyjnego, stanowiąc jeden z istotnych elementów zasady państwa prawnego, wyrażonej w art. 2 Konstytucji RP. Jak orzekł TK w wyroku z dn. 27 czerwca 2008 r., sygn. akt K 51/07, w tym zakresie dochodzi do zbiegu ochrony wynikającej z art. 51 ust. 3 i 4 oraz art. 2 Konstytucji, przy czym oba te przepisy powinny być odczytywane łącznie. Prawo dostępu do dokumentów w postępowaniu przed organami władzy publicznej wynika z art. 2 i art. 51 ust. 3 Konstytucji, z kolei prawo strony do odniesienia się do informacji zebranych przez organ prowadzący czynności jawne i niejawne w sprawie indywidualnej - z art. 2 i art. 51 ust. 4 Konstytucji.

Biorąc pod uwagę zasygnalizowany powyżej i obowiązujący stan prawny wnoszę, jak w petitum.




dr Grażyna Niegowska


c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 22:52, 11 Lis 2011
PRZENIESIONY
Pon 15:16, 14 Lis 2011    Temat postu:

Grażyna Niegowska: Kontra

Od pierwszych miesięcy 2002 r. żyłam pod kontrolą oficera WSI, którą sprawował z powodów tylko jemu znanych. Maniak kontroli? Zboczeniec? Wariat? A może patologicznie wyrachowany karierowicz, szukający okazji do awansu? Oceńcie sami.
W grudniu 2001 roku przeprowadziłam się do miejscowości, w której mieszkał Krzysztof B., szef miejscowego wydziału WSI. Niemal natychmiast zauważalne było operacyjne zainteresowanie tego oficera moją osobą. Zainteresowanie to przekładało się na liczne prowokacje, nakierowane – najogólniej rzecz ujmując - na poznanie moich silnych i słabych stron
W 2002 roku zdecydowałam się rozstać z moim mężem, oficerem Wojska Polskiego i kolegą tego pułkownika. Decyzja moja wysprzęgliła szereg bezprawnych, okrutnych działań ze strony K.B. oraz osób, które - w miarę rozwoju konfliktu – angażował do realizacji swoich celów. Cele te wykraczały oczywiście poza ustawowe uprawnienia oficera wojskowych służb informacyjnych. Zarówno one same, jak i sposób ich realizacji, świadczą o istotnych nieprawidłowościach w b. WSI – lecz także o zaburzeniu funkcjonowania Krzysztofa B; powszechnie bowiem wiadomo, że Krzysztof B. jest alkoholikiem (warto wpisać w google: „Badeja pijak”).
Stan zdrowia oficera nie został do dziś rozpoznany – pomimo poważnych sygnałów, pochodzących także od oficerów NATO ! (o czym pismem z dn. 21.04.2011 r. poinformowałam Ministra Obrony Narodowej). Lekceważenie dysfunkcyjnych zachowań Krzysztofa B. przyniosło nie tylko mi, ale i polskiej armii wiele szkód, z czego dopiero teraz zdał sobie sprawę Minister ON. Niekontrolowane fanaberie Krzysztofa B. doprowadziły do mojego konfliktu z polskim aparatem bezpieczeństwa państwa, w którym to konflikcie Krzysztof B. wyznaczył sobie rolę podżegacza, kłamcy, manipulatora i zastraszacza.
Do umyślnego pompowania sytuacji dotyczącej bardzo prywatnych moich spraw, Krzysztof B. wykorzystywał wszystkie środki i metody pracy służb specjalnych. Posłużyły one do poniżania i szykanowania mnie, rujnowania mojego życia, a z czasem także życia mojego syna. Wszystko to działo się przy braku efektywnej kontroli ze strony Państwa, choć o taką kontrolę prosiłam od 2004 r. – najpierw Szefa b. WSI, a potem m.in. Warszawską Prokuraturę Garnizonową w Warszawie i Ministra Obrony Narodowej. Państwo odpowiedziało machiną szykan i represji. Skutki działań Państwa były bardzo dotkliwe i pozostawiły trwałe, nieodwracalne już stygmaty, każdorazowo przekazywane do osób i instytucji, które próbowałam zainteresować sprawą.
Pomimo szykan, od 2004 r. zgłaszałam organom ścigania (Komenda Policji w Legionowie, Prokuratura Rejonowa w Legionowie, Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów, Prokuratura Okręgowa dla Warszawy Pragi Północ, Prokuratura Apelacyjna w Warszawie) wszelkie przejawy łamania prawa na moją szkodę – nawet jeśli miałam przeświadczenie, że zgłoszenia nie zostaną odebrane z należytym zrozumieniem (głównie z powodu dezinformacji) i w efekcie mogą być wykorzystane przeciwko mnie. Prosiłam organy ścigania o wykonanie czynności zmierzających do zaprzestania niszczących mnie działań. W wyniku tych zgłoszeń, w latach 2004-2011 „toczyły się” liczne postępowania karne, w których uzyskałam status pokrzywdzonej, a co za tym idzie - dostęp do akt spraw. Jedna ze spraw, o sygn. akt 7Ds. 649/10/III, jest jeszcze w toku.
W listopadzie 2004 r. powiadomiłam przełożonych Krzysztofa B. o podejrzeniach w stosunku do niego i innego jeszcze oficera WSI, prosząc o pomoc w zakończeniu pojawiającego się konfliktu. W rozmowach z oficerami WSI: płk. Jackiem P. i majorem Andrzejem B. stanowczo nie wyrażałam zgody na deprecjonowanie mojego nazwiska, mojej osoby, rodziny, bliskich mi osób oraz mojej działalności naukowo-dydaktycznej w jakimkolwiek kontekście niezgodnym z prawdą i stanem faktycznym.
Ponieważ jednak – jak już dziś potwierdzają oficerowie b. WSI zrzeszeni w Stowarzyszeniu „Sowa” - zamiast udzielenia mi wsparcia i zakończenia konfliktu na drodze mediacji lub rzetelnego postępowania karno-skargowego rozpoczęto działania operacyjno-rozpoznawcze, w marcu 2005 r. powiadomiłam Wojskową Prokuraturę Garnizonową w Warszawie o naruszaniu moich praw wynikających m.in. z art. 231 i 267 k.k. przez Krzysztofa B. oraz innego jeszcze oficera WSI. W latach 2005-2008 toczyły się w Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej postępowania przygotowawcze, w których formalnie byłam osobą pokrzywdzoną, lecz w praktyce postępowania posłużyły do inwigilacji mojej osoby, do brutalnego szykanowania i zaburzania mojego życia. Jak już dziś wiem od członków Zarządu Stowarzyszenia „Sowa”, Krzysztof B. przedstawił mnie Szefom WSI w bardzo niekorzystnym świetle. Na tyle niekorzystnym, że Szef WSI podpisał podsunięty mu przez płk. Kazimierza K. dokument, uruchamiający machinę represji. Rozpoczęte działania przykrywkowe wykraczały oczywiście poza ustawę, gdyż nigdy nie zagrażałam bezpieczeństwu Państwa, tudzież innym wartościom objętym Art. 31 Konstytucji RP. Okrutna machina złamała moją karierę zawodową, przysporzyła mi i moim bliskim wielu przykrości, a nawet nieszczęść.
Sytuacja od początku przypominała wytaczanie armat na wróbla. Krzysztof B. wypowiedział ją słowami: „plotka jest potężną bronią i za jej pomocą można zniszczyć człowieka”. Niezwłocznie poinformowałam o tym ówczesnego przełożonego Krzysztofa B. Lecz armaty były już w ruchu. Moje interwencje na nic się zdały.
W maju 2005 r. oficerowie WSI przybyli do Komendy Policji w Legionowie. Wizyta ta poskutkowała apriorycznymi odmowami wszczęcia przez Prokuratora postępowań w sprawach, które zgłaszałam jako pokrzywdzona w latach 2005-2011. Chociażby nie wiem co złego mi się przydarzało, policja nie reagowała. Taki dostała nakaz od swoich przełożonych.
W czerwcu 2005 r. straciłam w kraju wszystkie miejsca pracy (wcześniej byłam adiunktem na wydziale zarządzania U J w Krakowie oraz w Akademii Koźmińskiego w Warszawie). Trudny do zniesienia stan bez zatrudnienia utrzymuje się do dnia dzisiejszego, co skutkuje głodem, upokorzeniem, utratą praw emerytalnych, pozostawieniem mnie przez Państwo bez środków do życia !
Takie zachowanie Państwa wyczerpuje znamiona naruszenia zasady humanitaryzmu. Ale Państwo się tym wcale nie przejmuje. Powiem nawet więcej: Państwo sobie z tego żartuje.
Dalsza chronologia jest taka, że w październiku 2006 r. dotkliwie pobili mojego syna. Informowała o tym miejscowa prasa: „To i Owo Legionowo” w artykule pt. „Samotni wobec przemocy”. Postępowanie w sprawie pobicia przez nieznanych sprawców zostało szybko umorzone: w grudniu 2006 r. (sygn. akt 1Ds.1895/06).
Pod koniec września 2007 r. wyjechałam zagranicę, gdzie znalazłam pracę jako nauczyciel akademicki. Wykłady z przedmiotów ekonomicznych (mikroekonomia, zarządzanie, marketing) prowadziłam z dużym powodzeniem na uczelniach w Londynie i w Paryżu (kontrakt na pracę oraz opinie z wykładów zob. sygn. akt IIK 453/08, IIK 422/07 Sąd Rejonowy w Legionowie). W tym czasie Sąd Okręgowy Warszawa-Praga w Warszawie, rozpoznając moją apelację w sprawie IIK 422/07 (w której pracownik Wojskowej Agencji Mieszkaniowej oskarżył mnie o czyn z art. 212 k.k.: zniesławienie) wystosował zapytanie do polskiej służby więziennej, czy jestem osadzona w jakimś areszcie na terenie Polski. Niedługo po wystosowaniu zapytania straciłam pracę w Londynie i w Paryżu (styczeń 2008 r.) .
Po powrocie do kraju, w dn. 10 października 2008 r. odbyłam rozmowę z Wiceministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji gen. Adamem Rapackim, którego ze łzami w oczach prosiłam o przeprowadzenie kontroli funkcjonowania policji w związku z szykanowaniem mnie i mojego syna. Miałam świadomość, że skala dotykających mnie represji nie może pozostawać bez związku z aktywnością policji. Zamiast podjęcia bezstronnej kontroli, generał Adam Rapacki użył zabiegu słownego, aby nakazać mi pozostanie w związku małżeńskim z moim mężem (!) - oficerem WP i zasugerował, że póki nie zaakceptuję tego dictum, dopóty działania policji się nie zakończą. Rozumiem, że napuścili na mnie policję obyczajową, co oznacza, że musieli to legendować zagrożeniem dla moralności publicznej. Inaczej nie uzyskaliby zgody sądu na działania operacyjne.
Mój płacz i moje prośby nie zrobiły na Rapackim dobrego wrażenia. W notatce z półgodzinnej rozmowy minister zdiagnozował u mnie „schizofrenię z manią prześladowczą” ( K. 12, sygn. akt II SAB/WA 209/11, WSA W WARSZAWIE). Adam Rapacki nie był zainteresowany skontrolowaniem działań policji na okoliczność nieprawidłowości przeprowadzania czynności związanych z inwigilacją w moje życie, czy też poszukiwaniem sprawców brutalnego pobicia mojego syna , chociaż bardzo o to prosiłam - argumentując, że pobicie zlecili funkcjonariusze reprezentujący polski aparat bezpieczeństwa państwa (podstawą do takich podejrzeń były okoliczności zasadniczo tożsame z okolicznościami pobicia Stanisława Pyjasa).
W latach 2006-2011 prosiłam o pomoc w prawidłowym rozpoznaniu mojej sprawy wszystkie właściwe instytucje kraju. Prosiłam też o interwencję dziennikarzy śledczych (radiowych, prasowych i telewizyjnych: Rzeczpospolita, Newsweek, Gazeta Wyborcza, Nie, Polityka, TVN 24, Polskie Radio) oraz Posłów RP (A. Tyszkiewicz, Z. Durka, A. Czuma). Od nikogo nie uzyskałam żadnej pomocy. Poseł Andrzej Czuma odmówił zajęcia się moją sprawą na niedługo przed objęciem funkcji Ministra Sprawiedliwości, tłumacząc swoją decyzję „pewnymi uwarunkowaniami”. Odmówiła mi jej także Helsińska Fundacja Praw Człowieka, tłumacząc się brakiem funduszy (pismo z dn. 08 sierpnia z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, nr 2931/2008/30035/DS/ASI).
A Rzecznik Praw Obywatelskich? Ten niczego nie zdiagnozował; jedynie zajął pasywną postawę (akta sygn. RPO-591286-II/08/SK). W Skardze do Rzecznika Praw Obywatelskich (07.10.2009 r.) przedstawiłam niedemokratyczne metody pracy polskich organów ścigania oraz wymiaru sprawiedliwości karnej – metody niezgodne z zapisami Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Konwencji o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności oraz Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych (otwartego do podpisu w Nowym Jorku dnia 19 grudnia 1966 r., Dz.U. 1977 roku Nr 38, poz. 167). Ponieważ pisałam o tym, co RPO dobrze wie, reakcja organu nie mogła odbiegać od przyjętego standardu.
Napotykając na mur obojętności, a nawet niechęci wywołanej – jak sądzę – dezinformacją, pismem z dn. 2 grudnia 2008 r. złożyłam na ręce Prezesa Rady Ministrów „Wniosek o powołanie zespołu do walki z przestępczością zorganizowaną”. We „Wniosku…” przedstawiłam pogląd, iż jestem ofiarą złego traktowania, rozumianego wedle interpretacji Art. 3 Konwencji Europejskiej. Chodzi mi w szczególności o statuowany w przywołanym przepisie zakaz poniżającego traktowania. We „Wniosku…” opisałam przyczyny oraz skutki represyjnej inwigilacji mnie w latach 2002-2008; ponadto dokument ukazuje podskórne, wyrafinowane i z tego powodu wyjątkowo uciążliwe mechanizmy, podejmowane w celu głębokiej ingerencji w sferę konstytucyjnych swobód obywatelskich, bez podania racjonalnych przyczyn takiego stanu rzeczy. Wniosek nie został rozpoznany, a w rozmowie z urzędnikiem Kancelarii PRM (Radca Jerzy Izdebski) zostałam potraktowana według przyjętego schematu. Po tej rozmowie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów odesłała „Wniosek…” wraz ze wszystkimi załącznikami na mój adres zamieszkania. Niepotrzebnie zaśmiecałyby Kancelarię PRM.
Będąc w stanie wyższej konieczności, w dniu 15 kwietnia 2009 r. nagrałam interesującą rozprawę (sygn. akt IIK 422/07, Sąd Rejonowy w Legionowie). Tym samym potwierdziłam zarzut sterowania Sądem Rejonowym w Legionowie. Nagranie jest dowodem procesowym w ETPC w Strasburgu; natomiast w kraju stało się causa cogitationis w przebiegu spraw sądowych, w których byłam szargana przez Krzysztofa B. Po upublicznieniu nagrania (otrzymały je: Komenda Główna Policji, Ministerstwo Sprawiedliwości, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego) opresyjna atmosfera uległa pewnemu wygaszeniu. Państwo się nieco zreflektowało.

Na okoliczność ujawnienia nagrania z rozprawy z dn. 15 kwietnia 2009 r., w dniu 16 września 2009 r. Prokuratura Rejonowa w Legionowie zabezpieczyła w moim mieszkaniu wszystkie elektroniczne nośniki informacji . Na nośniku typu „pendrive” była treść przygotowywanej od dłuższego czasu skargi do ETPC w Strasburgu. Nośnik ten nie został mi zwrócony przez Prokuraturę Rejonową w Legionowie w terminie pozwalającym na złożenie Skargi w stosownym terminie, wynikającym z zapisów Art. 26 KE. Powyższe działanie Prokuratury Rejonowej w Legionowie uznałam więc za naruszenie Art. 34 KE w zw. z Art. 10 KE. Art. 34 KE gwarantuje, że: „Wysokie układające się strony zobowiązują się nie przeszkadzać w żaden sposób skutecznemu wykonywaniu prawa do wniesienia skargi do ETPC”. Art. 10 KE daje m.in. prawo do otrzymywania i przekazywania informacji bez ingerencji władz publicznych.
Zgodnie z orzeczeniem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu z dn. 23.04.1998 r., sygn. akt 32220/96 w sprawie Chojak v. Polska, termin sześciu miesięcy do wniesienia skargi biegnie od zdarzenia, które doprowadziło do naruszenia Konwencji, jednakże gdy dotyczy to trwałej sytuacji, termin ten biegnie od końca (ustania tej sytuacji). Jak podniosłam w formularzu mojej skargi z dn. 01.01.2010, w szczególnych okolicznościach za usprawiedliwione Trybunał uznaje także wystąpienie ze skargą do ETPC po upływie terminu, a nadto akceptowane bywają skargi odnoszące się do przypadków ciągle jeszcze trwających naruszeń. W dniu 09.02.2010 r. wysoki Trybunał przyjął moją skargę do rozpoznania, co oznacza, że podzielił pogląd dotyczący możliwości złożenia skargi w sytuacji ciągle jeszcze trwających naruszeń wyspecyfikowanych przepisów Konwencji.

Jednak zanim złożyłam skargę do ETPC w Strasburgu, 22 października 2009 r. Rektor Akademii Finansów w Warszawie poradził mi, abym tego nie robiła, ponieważ za to grozi mi cyt. „czapa” (zob. sygn. akt 1 Ds.83/10/IV PR Warszawa Praga Północ). Ponadto Rektor uznał za niemożliwe, abym znalazła pracę w kraju, w zawodzie nauczyciela akademickiego. Rozmowa z J.M. Rektorem AF odbyła się w Londynie, w Polskim Ośrodku Społeczno – Kulturalnym (POSK), przy okazji inauguracji roku akademickiego Polskiego Uniwersytetu na Obczyźnie (PUNO) - zob. sygn. akt 1Ds. 751/10/III Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów. Wypowiedź Rektora nagrałam.
30 października 2009 r. Prokurator Rejonowy w Legionowie wydał „Postanowienie w przedmiocie dowodów rzeczowych zbędnych dla postępowania” w sprawie 3Ds.99/09, w którym nie został wymieniony nośnik z treścią skargi do ETPC. Musiałam zatem napisać skargę do ETPC od nowa. Zachwiało to moimi planami i zmieniło termin jej przekazania do ETPC w Strasburgu (została wysłana 02.01.2010 z terenu Republiki Czeskiej). W dniu 09.02.2010 r. została zarejestrowana pod sygn. akt ECHR-LPo.11.1R; MZ/AMJ/ro, Akta nr 2424/10.

Podkreślam, że skarga do ETPC w Strasburgu została złożona w trakcie, a nie po ustaniu trwałej sytuacji. Okoliczność ta ma istotne znaczenie dla rozpoznawania mojej sprawy przez organy krajowe, które – niezależnie od etapu prac ETPC w Strasburgu – mają możliwość naprawienia sytuacji poprzez krajowy system prawny, zanim Rzeczpospolita Polska będzie musiała odpowiedzieć przed organem międzynarodowym za zaskarżone działania i zaniechania.

W wytoczonych mi przez Krzysztofa B. postępowaniach sądowych zapadły prawomocne wyroki, umarzające sprawy (z wyjątkiem jednej, o czym dalej). Przebieg postępowań naraził mnie na silną traumę i na poniżenie z powodu bezzasadnej opresji Sądu Rejonowego w Legionowie.
Myślicie, że to koniec? Otóż panowie nie dają za wygraną. W marcu 2010 podrzucili ostry nabój do skrzynki pocztowej mojego mieszkania (sygn. akt 7Ds.649/10/III). W związku z postępowaniem w tej sprawie, docierają do mnie (od policjantów !) sygnały świadczące o zastępowaniu pracy organów ścigania przez funkcjonariuszy służb specjalnych. Ponoć chodzi o kolejną prowokację, mającą na celu postawienie mi jakiegoś zarzutu karnego. Powiedziano mi nawet, że panowie spreparowali akt oskarżenia i dali go 3 sierpnia do komendy policji Warszawa Ursynów !
Być może dlatego 8 sierpnia Krzysztof B. poinformował mnie bardzo krótkiej w rozmowie telefonicznej, że jestem „przegrana” i że „siedzi na mnie prokurator” (sygn. akt 7Ds. 649/10/III). Wypowiedź tego oficera nagrałam i powiadomiłam o tym jego przełożonych. Przełożeni chyba nim tąpnęli, bo Krzysztof B. chodzi pod moimi oknami i sugestywnie wygraża mi pięścią.

Naświetlony powyżej, w sposób skondensowany, obraz długotrwałej, wyjątkowo złożonej i traumatycznej dla mnie sytuacji pokazuje, że lokalny akt samowoli z 2002 r., a ściślej – akt bezzasadnej przemocy, skutkujący przekroczeniem uprawnień przez oficera b. WSI, a obecnie SKW - stał się zaczynem sytuacji szykanowania mnie przez aparat bezpieczeństwa Państwa. Bezpośrednim powodem szykan były moje zgłoszenia do organów ścigania, dotyczące podejrzeń popełnienia czynów zabronionych na moją szkodę, w związku z zarzutami stosowania bezzasadnej przemocy przez funkcjonariuszy publicznych. Zawiadomienia do organów ścigania były oczywiście konieczne, ponieważ osoby, zajmujące w 2005 r. kierownicze stanowiska w WSI, nie zawiadomiły organów ścigania w chwili powzięcia wiadomości co do pozaustawowych (niezgodnych z prawem) działań Krzysztofa B. - choć w świetle kodeksu postępowania karnego miały taki obowiązek. Obecnie bardzo tego żałują, nie kryjąc w rozmowach ze mną, że Krzysztof B. zdołał ich omamić. Wygląda jednak na to, że panowie chętnie dali się omamić. Zawiodły zatem nie tylko mechanizmy kontrolne, lecz nade wszystko zawiódł zdrowy rozsądek oraz elementarna intuicja prawna.

c.d.n.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sarnak




Dołączył: 26 Sie 2011
Posty: 44
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 8 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:05, 14 Lis 2011    Temat postu:

Ostatnie wypowiedzi Pani GN pokazują w jakim państwie żyjemy. Prawo jest dla wybranych i ma osłonić stosowane przez nich bezprawie.

Sytuacja podobna do tej z ostatniego święta. Władza organizuje warunki do zadymy, zza granicy sprowadzeni zostają bandy chuliganów z zadaniem wykonania wielkiej zadymy, której głównym celem ma być zaostrzenie przepisów przeciwko zgromadzeniom i manifestacjom.

Pani prezydent Warszawy wykzuje własną nieporadność/ udawaną/jakoby nie była w stanie przewidzieć, że gdy stają naprzeciw siebie zwaśnione strony, to między nimi dojdzie do spięcia.

W swojej niewiedzy pozostawia się na Placu na Rozdrożu bezpański samochód TVN jeszcze przed przybyciem Marszu Niepodległości i w niekontrolowany sposób " ktoś" go bez świadków podpala.
To wszystko szyte grubymi nićmi.
Tak jak grubymi nićmi szyte są przedstawione historie. A może MON wróci do sprawy?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:53, 14 Lis 2011    Temat postu:

Szanowni Państwo, opisany stan faktyczny aprobuje, niestety, Prezes Rady Ministrów, odmawiając rozpoznania wniosku, jak niżej.

Warszawa, dn. 05.05.2011



Grażyna Niegowska Sz. P. Donald Tusk
Prezes Rady Ministrów RP
Al. Ujazdowskie 1/3
00-583 Warszawa


Wniosek

Na podstawie art.: 83; 146 pkt 2,3; 148 pkt 2, 4, 5, 7; 149 ust.1; 150; 156 ust. 1; 157 ust. 1 Konstytucji RP z dn. 2 kwietnia 1997 r., a także art.: 1; 2.2; 5 pkt 1,2,4,6; 12.1 pkt 2; 33 ustawy z dn. 8 sierpnia 1996 r. o Radzie Ministrów (Dz. U. z 2003 r. Nr 24, poz. 199 – z późn. zm.), oraz na zasadzie art.: 3.1; 3.2 ustawy z dn. 9 czerwca 2006 r. o Służbie Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służbie Wywiadu Wojskowego (Dz. U. z dn. 23 czerwca 2006 r.),
1. składam wniosek do Prezesa Rady Ministrów Rządu RP (zwanego dalej „PRM Rządu RP”), jako przewodniczącego Członków Rady Ministrów Rządu RP, służbowego zwierzchnika pracowników administracji rządowej oraz przełożonego służb specjalnych, w tym Służby Kontrwywiadu Wojskowego, o spowodowanie ujawnienia wszelkich informacji zgromadzonych na mój temat, które mogą się znaleźć w posiadaniu tych służb, nie wyłączając Policji, i spowodowanie niezwłocznego przekazania ich Prokuraturze na okoliczność postępowania sygn. akt 7Ds. 649/10/III, nadzorowanego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa – Mokotów w Warszawie.
2. Wnoszę także, aby po udostępnieniu Prokuraturze w/w informacji, Prezes Rady Ministrów RP zlecił Ministrowi Sprawiedliwości oraz/lub Prokuratorowi Generalnemu przeanalizowania akt wszystkich spraw, w których jestem stroną i przygotowanie rekomendacji co do ewentualnych działań, mających na celu wykrycie sprawców przestępstw na moją szkodę, aby zadośćuczynić normie Art. 8 Konstytucji RP: „Każdy ma obowiązek przestrzegania prawa Rzeczypospolitej Polskiej”.
3. Tym samym wnoszę o objęcie obszarem swojego zainteresowania bezczynności organów Państwa wobec krzywd wyrządzonych mi w latach 2002 - 2010 wskutek operacyjnego i niezgodnego z ustawą gromadzenia nieprawdziwych danych na mój temat, co wywołało i utrwaliło sytuację, w której absolutnie niemożliwe staje się urzeczywistnianie na gruncie prawa krajowego każdego z naruszonych na moją szkodę praw i każdej z naruszonych wolności, ponieważ do tego potrzebna jest m.in. znajomość danych osobowych sprawców, którzy dokonywali bezprawnej, operacyjnej ingerencji w moje życie, atakowali mnie ekscesami przemocowymi, poniżali w oczach osób postronnych, wywoływali strach, pozbawiali mnie pracy poza jurysdykcją sądów powszechnych (wbrew Art. 41 § 1 i Art. 41 § 1a k.k.), narażali na cierpienie i upokorzenie, a przede wszystkim wpływali na przebieg postępowań karnych i administracyjnych oraz na decyzje organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości. Sprawcy ci są chronieni przez aparat bezpieczeństwa Rzeczpospolitej Polskiej, która jednocześnie dysponuje wszelkimi danymi zgromadzonymi przez ten aparat na mój temat, uniemożliwiając mi skuteczną egzekucję naruszonych praw/wolności.
4. Jeśli Organ uzna, że nie jest właściwy, wedle normy Art. 223 § 1. k.p.a., do kompleksowego i rzetelnego załatwienia tej sprawy, wykraczającej poza właściwość jednego Ministra lub kierownika urzędu centralnego i jednocześnie znajdującej się w obszarze polityki państwa (wedle normy Art. 146 ust. 2 Konstytucji RP), proszę wskazać organ właściwy - co powinno nastąpić w postaci decyzji administracyjnej. Gdy zaś, wedle normy Art. 105 § 1 k.p.a., postępowanie z jakiejkolwiek przyczyny stało się bezprzedmiotowe, organ administracji publicznej, jakim jest Prezes Rady Ministrów, także zobligowany jest wydać stosowną decyzję administracyjną.

Uzasadnienie

W pierwszym zdaniu uzasadnienia przedmiotowego wniosku należy podkreślić, iż właściwe rozpoznanie sprawy nie jest możliwe bez udziału Prezesa Rady Ministrów RP i Członków Rady Ministrów, którzy, na zasadzie Art. 157.1 Konstytucji RP ponoszą przed Sejmem solidarną odpowiedzialność za działalność Rady Ministrów. W sprawie znajduje bowiem zastosowanie nie tylko Konstytucja RP i Europejska Konwencja o Ochronie Praw Człowieka i Podstawowych Wolności (Dz. U. 1993, Nr 61, poz. 284), zwana w dalszej części pisma „Konwencją Europejską”). lecz także Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych (Dz. U. z 1977 r. nr 38, poz.167). Sprawa nie jest politycznie neutralna i – jak wyżej napisałam - należy do właściwości więcej niż jednego ministra lub kierownika urzędu centralnego.
Poniżej zostaną przedstawione najistotniejsze, z proceduralnego punktu widzenia, przesłanki zasadności wniosku.
I. W latach 2002-2010 funkcjonariusze aparatu bezpieczeństwa państwa całkowicie i arbitralnie przejęli, z inicjatywy płk. Krzysztofa Badei (WSI, obecnie SKW), kontrolę nad moim życiem. Bezkarnie łamali moje prawa i wolności, gdy nieustannie pozostawałam pod ich złowrogą, tj. bezprawną (fałszywie legitymizowaną) kontrolą. Z tego powodu notyfikowane organom administracji państwowej (MSWiA, KG Policji, SKW) naruszenia prawa, w których domagam się m.in. wglądu w dane i materiały zebrane na mój temat w czasie czynności operacyjnych lub operacyjno-rozpoznawczych – z intencją usunięcia informacji zgromadzonych w sposób sprzeczny z ustawą lub na okoliczność sądowego dochodzenia naruszonych praw i wolności obywatelskich, od wielu miesięcy spotykają się z odmownym traktowaniem przez MSWiA, KG Policji i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Pomimo gwarancji zapisanych w Art. 51 ust. 4 Konstytucji RP i w wyroku TK sygn. akt K 32/04 mówiących, że istniejące w polskim systemie prawnym przepisy gwarantują osobom zainteresowanym prawo dostępu do zgromadzonych danych – na ich żądanie - oraz prawo składania wyjaśnień / sprostowań i żądania usunięcia informacji zebranych niezgodnie z ustawą, w/w instytucje uporczywie odmawiają realizacji moich wniosków.
Taki wzorzec zachowania organów państwa jest typowy dla systemu totalitarnego, nie szanującego obowiązującego prawa i wyroków sądów powszechnych. Tymczasem Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej uznaje mój kraj za demokratyczne państwo prawa. Jednak w opisanej rzeczywistości, która na razie uniemożliwia mi dokonanie wglądu w dane i materiały zgromadzone na mój temat w związku z prowadzonymi i zakończonymi czynnościami operacyjnymi (w drodze jest skarga do WSA na instytucje blokujące mi ten dostęp), zasadny jest wniosek o spowodowanie ujawnienia wszelkich informacji zgromadzonych na mój temat, które mogą się znaleźć w posiadaniu tych służb, nie wyłączając Policji, i spowodowanie niezwłocznego przekazania ich Prokuraturze na okoliczność toczącego się postępowania sygn. akt 7Ds. 649/10/III, nadzorowanego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa – Mokotów w Warszawie. Dla wzmocnienia argumentacji podkreślę, że w sprawie sygn. akt 7Ds. 649/10/III złożyłam wniosek o zabezpieczenie dowodu w postaci materiałów operacyjnych lub operacyjno-rozpoznawczych, które ułatwiłyby postawienie zarzutów karnych osobom odpowiedzialnym za czyn spenalizowany w treści Art. 191 § 1 k.k.(„Kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”).
Jednak Prokurator Katarzyna Lodowska ewidentnie boi się wykonać te czynności (vide: zał. 1,2 do niniejszego wniosku).

II. Przy całkowitej bezczynności organów państwa, powołanych do ochrony praw i wolności Obywatela RP, doszło do poniżającego i niehumanitarnego zróżnicowania przez służby specjalne RP mojej pozycji względem reszty społeczeństwa, skutkującego faktycznym (realnym) pozbawieniem mnie praw cywilnych bez udziału i bez wyroków sądów powszechnych. Nakierowane na mnie represje, stanowiące zemstę za złożenie wniosków o ściganie karne oficerów b. WSI (w tym płk. Krzysztofa Badei), miały zanegować moją prawdomówność, uderzyć w moją godność, pozbawić mnie poczucia bezpieczeństwa i wyrządzić inne jeszcze, z góry założone dolegliwości; np. upokorzyć mnie zarówno w moich oczach (obniżenie poczucia wartości), jak i w oczach osób postronnych (w 2005 r. mogli to być przede wszystkim moi pracodawcy, a potem potencjalni pracodawcy, oskarżyciel publiczny, a także środowisko sąsiedzkie oraz instytucje, do których interweniowałam, prosząc o pomoc). Takie działania stygmatyzowały mnie jako „kłamcę”, wariatkę” lub osobę, która „nie wie, czego chce”. Represje istotnie godziły w poczucie bezpieczeństwa, a nadto, odbierały mi co najmniej wiarygodność, stwarzając dogodną sytuację dla kontynuowania uciążliwych dla mnie praktyk i umorzenia postępowań, w których zarzuty skupiały się wokół nadużywania władzy przez funkcjonariuszy b. Wojskowych Służb Informacyjnych, obecnie Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Policji. Zabiegi powyższe miały także na celu zdezawuowanie mnie na przyszłość w każdej sprawie, w której byłabym stroną. Cel ten został zresztą osiągnięty, z nieodwracalnymi i bardzo tragicznymi skutkami dla mojej sytuacji prawnej, osobistej i zawodowej.
Takie działania aparatu bezpieczeństwa są właściwe dla praktyk państw totalitarnych, nie zaś dla demokratycznego państwa prawa, jakim jest Rzeczpospolita Polska. Jak orzekł TK w wyroku z dn. 26 maja 2008 r. w sprawie sygn. akt SK 25/07, „traktowanie humanitarne obejmuje coś więcej niż tylko (..) zakaz traktowania okrutnego, nieludzkiego i poniżającego, o którym mowa w art. 40 Konstytucji RP i Art. 3 KE. Traktowanie humanitarne musi uwzględniać minimalne potrzeby każdego człowieka, z uwzględnieniem przeciętnego poziomu życia w danym społeczeństwie i wymaga od władzy publicznej pozytywnych działań w celu zaspokojenia tych potrzeb” (…) ! „Zdaniem TK, prawo do traktowania humanitarnego (….), jako jedno z niewielu praw obywatelskich ma charakter absolutny i nie może być w żadnych warunkach ograniczane. Z tego względu wzorce kontroli wyrażone w art. 40 (…) nie mogą być łączone z wzorcem art. 31 ust. 3 Konstytucji, który określa warunki i granice ograniczania konstytucyjnych praw i wolności”.
Z zapisu Art. 3 Konwencji Europejskiej („nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu”), zgodnego z Art. 40 Konstytucji RP („nikt nie może być poddany torturom ani okrutnemu, nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu i karaniu. Zakazuje się stosowania kar cielesnych”) wynika, że państwo nie może tolerować sytuacji poniżania godności człowieka poprzez złe traktowanie i/lub karanie. W przypadku mojej sytuacji chodzi w szczególności o statuowany w przywołanym przepisie zakaz poniżającego traktowania. Orzecznictwo polskie i europejskie definiuje traktowanie jako „poniżające” w ten sposób, że jest to postępowanie, które „miało takie natężenie, że spowodowało u ofiar uczucie strachu, cierpienia i upokorzenia w stopniu będącym w stanie je poniżyć”. „Aby traktowanie czy karanie można było uznać za „nieludzkie” lub „poniżające”, cierpienie i upokorzenie z nimi związane musi w każdym wypadku przekroczyć stopień nieuniknionego cierpienia i upokorzenia, które pociąga za sobą stosowanie zgodnych z prawem form traktowania lub karania” – z wyroku ETPC z dn. 16 grudnia 1999 r., sygn. akt 24724/94. Przy czym dla „”uznania traktowania ze „poniżające” wystarczy subiektywne odczucie upokorzenia ofiary, że została ona poniżona według własnej oceny” – takie stanowisko zajął Trybunał w wyrokach z dn. 25.04.1978 w sprawie Tyrer v. Zjednoczone Królestwo oraz z dn. 16 grudnia 1997 r., sygn. akt 20972/92. Przy ocenie, czy taktowanie było poniżające, polskie i europejskie ustawodawstwo bierze pod uwagę, czy jego „celem było upokorzenie i poniżenie osoby, której dotyczy i – w zakresie rozważenia jego konsekwencji, czy niekorzystnie wpłynęło na osobowość w sposób niezgodny z art. 3 Konwencji” (z wyroku Peers v. Grecja, z dn. 19.04.2001 r, sygn. 28524/95).
W treści wniosku do Premiera RP z 2008 r. i w załączonym do tego wniosku bogatym materiale dowodowym podałam logiczny, przyczynowo-skutkowy ciąg drastycznych zdarzeń i skutków, który jednoznacznie potwierdza niehumanitarne metody zróżnicowania mojej pozycji względem reszty społeczeństwa: najdrastyczniejszą wśród metod jest utrzymywanie mnie w stanie przymusowego bezrobocia bez istnienia jakichkolwiek orzeczeń niezawisłych sądów powszechnych - i pozbawianie, wskutek tego, jakichkolwiek środków do życia oraz uprawnień emerytalnych na przyszłość.
Pozbawianie mnie praw podstawowych dzieje się poza praworządną sferą państwa, tj. poza jakąkolwiek działalnością władzy ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej. Wedle normy Art. 10. Konstytucji RP „Ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. Władzę ustawodawczą sprawują Sejm i Senat, władzę wykonawczą Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej i Rada Ministrów, a władzę sądowniczą sądy i trybunały”. Służby specjalne oraz Policja nie są ani źródłem prawa, ani nie mają uprawnień władzy wykonawczej. Nie wolno im też zastępować sądów powszechnych i trybunałów.
Zatem sytuacja pozbawienia mnie praw podstawowych, których skutki są Prezesowi Rady Ministrów znane z mojej korespondencji, powinna doczekać się w państwie demokratycznym rzetelnego wyjaśnienia. Przy czym sprawa daleko wykracza poza uprawnienia każdego z organów państwa z osobna i dlatego jej rozpoznawanie powinno być, zgodnie z obowiązującym prawem, koordynowane i nadzorowane przez Prezesa Rady Ministrów.

W licznych zawiadomieniach i pismach do stosownych instytucji podawałam potwierdzone materiałem dowodowym fakty, które przesądzały o naruszeniu przez organy administracji państwa w stosunku do mnie poszczególnych, wyspecyfikowanych przepisów polskiego i europejskiego prawa. Dowiodłam, a co najmniej starałam się wykazać, że na skutek zorganizowanych praktyk niszczycielskich, polegających na umyślnym doprowadzaniu mnie do krytycznego położenia poprzez psychiczne udręczanie, dewastację godności, nieludzkie i poniżające traktowanie przez funkcjonariuszy policji i wojskowych służb specjalnych, doszło do poniżającego traktowania mnie przez państwo; że naruszone zostało prawo do poszanowania życia rodzinnego i prywatnego; że doszło do ingerencji w prawo do sprawiedliwego i rzetelnego procesu oraz do skutecznego środka odwoławczego; że doszło do niehumanitarnej dyskryminacji mojej osoby ze względu na płeć, przekonania, tudzież jakikolwiek inny stan. W efekcie doszło do złamania zasad demokratycznego państwa prawa. Istotą ingerencji były opresywne postępowania karne, prowadzone z naruszeniem gwarantowanych Konstytucją i Konwencją Europejską praw i wolności, co było możliwe wskutek nadużycia władzy przez polski aparat represji i wskutek niedopełnienia pozytywnych obowiązków przez Państwo. Każdorazowa ingerencja Państwa była rażąco nieproporcjonalna do rzekomo chronionego celu (fałszywie legendowanego w materiałach operacyjnych z inicjatywy funkcjonariuszy WSI, potem SKW: płk. Krzysztofa Badei i innych) - z uwagi na to, że Państwo udzieliło swojego autorytetu ponadstandardowym interesom osób ze służb specjalnych/policji, uznając prymat tych interesów nad Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej i nad Konwencją Europejską.
Naruszenia związane z postępowaniami karnymi, prowadzonymi w Prokuraturze Rejonowej w Legionowie, Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów, Prokuraturze Rejonowej w Otwocku, Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej w Warszawie i związane z postępowaniami administracyjnymi, prowadzonymi przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, Komendę Główną Policji i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, spotykały się z co najmniej bezsilnością w zapewnianiu mi bezpieczeństwa i wolności od szykan i prześladowań ze strony funkcjonariuszy aparatu represji oraz wolności od bezprawnych działań ze strony organów ścigania i organów wymiaru sprawiedliwości Rzeczypospolitej Polskiej. Bezprawne działania przejawiały się m.in. aktywnymi ekscesami przemocowymi ze strony służb bezpieczeństwa (policja i wojskowe służby specjalne) i pasywną postawą oskarżyciela publicznego oraz sądów w ściganiu naruszeń prawa i osób za to odpowiedzialnych. Dodam, że kontroli postępowań karnych, prowadzonych na mój wniosek w Prokuraturach Rejonowych w Legionowie, w Warszawie Mokotów, w Otwocku, dokonywał i dokonuje nadal Prokurator Prokuratury Okręgowej Warszawa – Praga w Warszawie Józef Aleksander Dubleski. Prokurator ten, z racji piastowanego w przeszłości stanowiska, nadzorował w Prokuraturze w Płocku w krytycznym czasie śledztwo w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika, doprowadzając pośrednio, wskutek wiadomych już zaniechań, do śmierci tego człowieka. Dziś Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku i Sejmowa Komisja badająca m.in. błędy organów ścigania, opisują zaniedbania Prokuratury w Płocku, na czele której stał wówczas Józef Aleksander Dubleski.
Zawiadamiam o tym Prezesa Rady Ministrów i proszę, aby przedmiotową sprawę rozpoznawały osoby spoza obszaru wpływu funkcjonariuszy służb specjalnych/policji. Bezczynność i bezsilność organów państwa wobec krzywd wyrządzonych mi w latach 2002 – 2010 powinna być rzetelnie i niezależnie rozpoznana przez Prezesa Rady Ministrów, a winni powinni ponieść konsekwencje prawne, wszak wedle normy Art. 2 Konstytucji RP żyjemy w państwie prawa („Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej”), a „organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa” (Art. 7 Konstytucji RP).
III. Zdarzenia objęte postępowaniami w w/w Prokuraturach i innych instytucjach wiążą się ze sobą bezpośrednio w jeden ciąg przyczynowo-skutkowy. Układają się w jedną klarowną całość i pozwalają na stworzenie swego rodzaju modelu (systemu) zachowania polskich organów ścigania, organów wymiaru sprawiedliwości i innych organów administracji rządowej. Zachowania te należy zaklasyfikować do rodzaju długotrwałych, bezprawnych i wyjątkowo uciążliwych naruszeń moich uprawnień, wynikających z Konstytucji RP i z Konwencji Europejskiej, będącej częścią polskiego ustawodawstwa (Art. 9 Konstytucji RP: „Rzeczpospolita Polska przestrzega wiążącego ją prawa międzynarodowego”).
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu wypowiedział się na okoliczność tego typu naruszeń w wyroku z dn.18.01.1978 r., sygn. akt 5310/71 i stwierdził: „nie do pogodzenia z postanowieniami Konwencji jest praktyka składająca się z nagromadzenia identycznych bądź analogicznych naruszeń, które to naruszenia są wystarczająco częste i połączone ze sobą w liczbie pozwalającej stwierdzić, że stanowią nie tylko oddzielne incydenty lub wyjątki, ale wzór lub system”. Owa przyczynowo-skutkowa systemowość zdarzeń, będących przedmiotem licznych moich zawiadomień, wniosków i skarg z lat 2004-2010, ma istotne dla zasadności przedmiotowego wniosku znaczenie. Znamionuje bowiem stan trwałości naruszenia moich uprawnień przez różne instytucje, co jest ważkim argumentem przesądzającym o konieczności łącznego traktowania - przez PRM Rządu RP - poszczególnych zdarzeń (postępowań); ich zasięg tematyczny i proceduralny daleko wykracza poza właściwości jednego ministra /urzędnika organu centralnego. Podkreślę, że długotrwałe i złowrogie działania aparatu bezpieczeństwa państwa, naruszające Art. 40 Konstytucji RP i Art. 3 KE, stanowiły w istocie o trwałym pozbawieniu mnie prawa do wymiaru sprawiedliwości w ogóle, przez co niemożliwe było egzekwowanie naruszonych praw/wolności. Sytuację może zmienić zarządzenie/ spowodowanie ujawnienia wszelkich informacji zgromadzonych na mój temat, które mogą się znaleźć w posiadaniu SKW oraz Policji i przekazania ich Prokuraturze na okoliczność postępowania sygn. akt 7Ds. 649/10/III, nadzorowanego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa – Mokotów w Warszawie.
Powyższe ma doniosłe znaczenie dla możliwości i konieczności łącznego rozpoznawania spraw objętych moimi zawiadomieniami i wnioskami z lat 2004 - 2010 przez Ministrów wyznaczonych decyzją Prezesa Rady Ministrów.
Jak Premierowi RP wiadomo, w styczniu 2010 r. złożyłam do ETPC w Strasburgu skargę na naruszenia przez Rzeczpospolitą Polską wyspecyfikowanych w Konwencji naruszeń prawa europejskiego, które to prawo jest z mocy Konstytucji RP przestrzegane przez Polskę.
Zanim to uczyniłam, podjęłam w kraju wszelkie wystarczająco pewne (skuteczne) w praktyce środki odwoławcze, aby uczynić zadość wymogom Trybunału w Strasburgu (Art. 26 Konwencji). Jednocześnie trzeba podkreślić, że jako pewne (skuteczne) Trybunał uznaje tylko takie środki, które mogą doprowadzić do zmiany skarżonego orzeczenia. Trybunał orzekł nawet, że wyjątkowo można nie korzystać z drogi krajowej, jeżeli potrafi się udowodnić, iż środki prawne w danym państwie i tak nie będą skuteczne (wyroki w sprawach: Aksoy v. Turcja z dn. 18.12.1996 i Kaniewski v. Polska z dn. 8.11.2005 r., sygn. 38049/02; orzeczenie ETPC z dn. 16.10.2001 r., sygn. 37555/97 w sprawie O’Hara v Wlk. Brytania). Jeżeli więc krajowy środek zaskarżenia nie rokuje szans powodzenia, dochodzi do uchylenia zasady wyczerpania przez skarżącego drogi postępowania krajowego.
Z dzisiejszej perspektywy uważam, że gdybym w ogóle nie korzystała z jakiejkolwiek krajowej drogi odwoławczej, tylko od razu, w 2005 r., nawet w trakcie postępowań sygn. akt PG. Śl. 136/05 i PG. Śl. 65/05 (Wojskowa Prokuratura Garnizonowa w Warszawie), złożyła skargę do ETPC w Strasburgu, moja sytuacja i stan praworządności w obszarze objętym skargą byłyby dziś korzystniejsze dla mnie i dla Rzeczypospolitej Polskiej. Materiał dowodowy, zebrany na okoliczność postępowań prowadzonych w Wojskowej Prokuraturze Garnizonowej [o sygn. akt: PG.Śl.136/05, PG.ŚL.63/05 i PG.Śl.195/05] oraz w Prokuraturach powszechnych [o sygn. akt: 1Ds.894/04, 2Ds.1285/04, 1Ds.1188/04, 1Ds.1369/04, 1Ds.111/05, 1Ds.697/08, 2Ds.1393/08, 1Ds.412/09, 1Ds.1895/06, 1Ds.1617/08, 1Ds.1320/08, 1Ds.751/10/III, 3Ds.265/10, 3Ds.233/10 etc.], w ścisłym połączeniu ze stanem faktycznym, który przedstawiałam Premierowi RP oraz stosownym instytucjom RP, opisuje bowiem ów niekorzystny wzór zachowań władzy - w postaci powiązanych ze sobą, odpowiednio częstych, identycznych bądź analogicznych naruszeń prawa krajowego.
W dotychczasowej korespondencji do PRM nakreśliłam losy licznych postępowań przygotowawczych, w których domagałam się, jako zawiadamiająca, przeprowadzenia właściwego, rzetelnego śledztwa w konkretnej sprawie przez krajowe organy ścigania. Ze stanu ujawnionego w moich pismach jawi się następujący obraz: niemal wszystkie wnioski o przeprowadzenie postępowań zostały w latach 2004-2010 załatwione odmownie przez uprawnione do tego jednostki prokuratury wojskowej i powszechnej, tj. niemal każdorazowo odmawiano wszczęcia postępowań przygotowawczych w tych sprawach. Natomiast nieliczne postępowania (PG.Śl. 136/05, 1Ds.1003/0Cool, wszczęte przez właściwych prokuratorów, prowadzone były w kierunku doprowadzenia do ich umorzenia, z jednoczesnymi próbami dezawuowania mojej wiarygodności. W tym miejscu należy zwrócić uwagę na prawidłowość, która kształtuje się od roku 2004 – załatwiania odmownie przez organy ścigania moich wniosków bez wykonywania jakichkolwiek czynności procesowych (nawet bez przesłuchania mnie w charakterze świadka/pokrzywdzonej) i ograniczaniu się do załączania do założonych akt postanowień wydanych w poprzednich sprawach (o odmowie wszczęcia). Tego typu działania stanowiły w istocie o trwałym pozbawieniu mnie prawa do wymiaru sprawiedliwości w ogóle, gdyż niemożność doprowadzenia do rozpoznania sprawy przez niezawisły sąd w toku pełnej procedury sądowej skutkowała niezrealizowaniem celów postępowania – w tym zapewnienia ochrony moich praw, wynikających z przepisów prawa krajowego, jak i z Konwencji. Na możliwość naruszenia Konwencji w tym zakresie zwrócił uwagę ETPC w wyroku z 03 listopada 2009 r. sygn. akt 10049/04. W wyroku tym Wysoki Trybunał stwierdził, że w przypadkach, w których jednostka podnosi dającą się uzasadnić skargę na postawie Art. 3 Konwencji (w związku z Art. 40 Konstytucji RP), „podjęcie skutecznego środka odwoławczego obejmuje, po stronie Państwa, przeprowadzenie dokładnego i skutecznego dochodzenia, mogącego doprowadzić do identyfikacji i ukarania osób odpowiedzialnych”. Zatem złożenie skargi do ETPC w Strasburgu nie jest przeszkodą do rozpoznania sprawy także w kraju, z inicjatywy Prezesa Rady Ministrów RP, ponieważ mamy do czynienia z ewidentną sytuacją naruszenia przez organy administracji państwa gwarancji wynikających z Art. 40 Konstytucji RP i Art. 3 Konwencji Europejskiej. W takiej sytuacji Prezes Rady Ministrów jest z urzędu zobowiązany do zlecenia przeprowadzenia dokładnego i skutecznego postępowania administracyjnego, mogącego w efekcie działań poszczególnych Ministrów „doprowadzić do identyfikacji i ukarania osób odpowiedzialnych”.
IV. Na skutek bezprawnych i nie kontrolowanych przez państwo działań doszło do poniżającego i niehumanitarnego zróżnicowania przez służby specjalne RP mojej pozycji względem reszty społeczeństwa (wbrew Art. 14 Konwencji Europejskiej i Art. 26 Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych), skutkującego faktycznym pozbawieniem mnie praw cywilnych bez jakichkolwiek wyroków sądów powszechnych, tudzież wyroków Trybunału Konstytucyjnego. W tym właśnie tkwi istota pozbawienia mnie, w praktyce, prawa do wymiaru sprawiedliwości.
Dostarczony PRM Rządu RP materiał dowodowy, a także dowody, którymi dysponują inne organy administracji publicznej pokazują, że nie należę do kategorii osób niebezpiecznych dla praworządnych interesów Państwa lub praworządnych interesów innych osób. Byłam i jestem osobą niekaraną, otrzymującą od byłych pracodawców i studentów nieposzlakowane opinie. Jak zauważył Sąd Okręgowy w Warszawie przy rozpoznawaniu apelacji w sprawie sygn. akt II K 453/08 (Sąd Rejonowy w Legionowie), całym swoim życiem udowodniłam, iż nie powinnam pozostawać w sferze zainteresowań, czy naruszycielskich interesów służb specjalnych lub policji.

Nie do pogodzenia z obowiązującym w Polsce stanem prawnym jest sytuacja, że Premier Rządu RP daje milczące przyzwolenie na utrzymywanie mnie - od sześciu lat i wbrew zapisowi Art.: 67 i 24 Konstytucji RP - bez możliwości kontynuowania pracy w zawodzie nauczyciela akademickiego i bez możliwości wypracowania uprawnień emerytalnych, nie tłumacząc się w ogóle z powodów i motywów tak niehumanitarnego postępowania ! Przypomnę, że wedle Art. 67 Konstytucji RP,„Obywatel ma prawo do zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy zabezpieczenia społecznego określa ustawa. Obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli i nie mający innych środków utrzymania ma prawo do zabezpieczenia społecznego, którego zakres i formy określa ustawa”. Wedle normy Art. 24 Konstytucji RP, „Praca znajduje się pod ochroną Rzeczypospolitej Polskiej. Państwo sprawuje nadzór nad warunkami wykonywania pracy”.
Dzieje się tak w sytuacji, gdy normy prawne i cywilizacyjne systemów demokratycznych przewidują, że w przypadku zarzutu złego, poniżającego traktowania, jakie niewątpliwie ma miejsce w stosunku do mnie, „władze są zobowiązane do przeprowadzenia właściwego, rzetelnego śledztwa w konkretnej sprawie” – tak orzekł Trybunał w wyroku z dn. 20.07.2000 r. o sygn. 33951/96 (Caloc v. Francja) dodając, że „Prowadzone śledztwo musi być szczegółowe, bezstronne i staranne, a ponadto skuteczne, to znaczy ma doprowadzić do zidentyfikowania sprawców i ukarania ich”, a „przy prowadzeniu śledztwa w sprawie skargi w związku z zarzutem stosowania przemocy przez funkcjonariuszy publicznych wymagana jest szczególna pilność”. „W przeciwnym bowiem razie”, „ogólny zakaz torturowania oraz nieludzkiego, poniżającego traktowania albo karania, niezależnie od jego fundamentalnego znaczenia, byłby w praktyce nieskuteczny i w niektórych wypadkach funkcjonariusze państwa mogliby całkowicie bezkarnie łamać prawa osób pozostających pod ich kontrolą”.
Prezes Rady Ministrów RP, jak i podległe mu instytucje, zobligowane są do humanitarnego traktowania, które, jak orzekł TK w wyroku z dn. 26 maja 2008 r. w sprawie sygn. akt SK 25/07, „musi uwzględniać minimalne potrzeby każdego człowieka, z uwzględnieniem przeciętnego poziomu życia w danym społeczeństwie i które wymaga od władzy publicznej pozytywnych działań w celu zaspokojenia tych potrzeb” !
Sprawę należy zatem wyjaśnić z udziałem Prezesa Rady Ministrów - jako instytucji posiadającej zwierzchnictwo zarówno nad Ministrem Sprawiedliwości i nad Prokuratorem Generalnym (organami niezależnymi, lecz współpracującymi z Prezesem Rady Ministrów) oraz nad służbami specjalnymi i Ministrem Spraw Wewnętrznych i Administracji. Prezes Rady Ministrów jest odpowiedzialny za przestrzeganie bezwzględnego prawa do humanitarnego traktowania, tj. prawa mającego charakter absolutny, które nie może być w żadnych warunkach ograniczane. Stąd konieczność zapewnienia istotnego materiału dowodowego jak w p-cie 1 wniosku, na okoliczność postępowania sygn. akt 7Ds. 649/10/III, nadzorowanego przez Prokuraturę Rejonową Warszawa – Mokotów w Warszawie.

V. Przedmiotowy wniosek kieruję do Prezesa Rady Ministrów również z tego powodu, że przedstawiciele władz państwowych, reprezentujący Rząd RP, nie podjęli dotychczas żadnych czynności prawnych w celu doprowadzenia do zidentyfikowania sprawców (tj. funkcjonariuszy publicznych) i do ich ukarania, pomimo, że ja wywiązałam się z obowiązującego prawa, wnosząc do polskich władz o wszczęcie i skuteczne prowadzenie postępowań karnych i administracyjnych w zakresie zarzutów dotyczących stosowania wobec mnie niedopuszczalnego traktowania. W zawiadomieniach zwracałam uwagę na nieodwracalny charakter szkód wyrządzanych mi przez funkcjonariuszy publicznych. W tym kontekście ponownie przywołam orzecznictwo Trybunału Europejskiego: „gdyby domniemane ryzyko (..) złego traktowania zmaterializowało się oraz znaczenie gwarancji Art. 3, pojęcie skutecznego środka (…) wymaga niezależnej i rygorystycznej kontroli zarzutu istnienia obaw rzeczywistego ryzyka traktowania sprzecznego z Art. 3 (z wyroku Jabari v. Turcja, 11 lipca 2000 r., sygn. 400035/9Cool.
Powyższe nasuwa konieczność łącznego rozpoznawania przez Prezesa Rady Ministrów wszystkich zdarzeń objętych postępowaniami, w których występowałam jako strona w kierunku rzeczywistego ryzyka traktowania mnie sprzecznego z Art. 40 Konstytucji RP oraz Art. 3 Konwencji, i wszczęcia postępowania administracyjnego, stosując przy tym wysokie standardy opisane w art.: 6, 7, 8 w zw. z art. 12 § 1; 35 § 1, 2, 3; 36 § 1, 2; 38; 73 § 1; 75 § 1; 77 § 1, 2, 4; 80; 81; 104 § 1, 2, 107 § 1 Kodeksu postępowania administracyjnego,
poprzez:
- przeanalizowanie przez wyznaczonych do tego Ministrów wszystkich dowodów w postaci moich pism do Prezesa Rady Ministrów, MSWiA, MON, KG Policji i Służby Kontrwywiadu Wojskowego, na okoliczność niezgodnego z prawem traktowania mnie,
- przeanalizowanie akt wszelkich postępowań karnych z mojego powództwa przez Prokuratora Generalnego oraz/lub przez Ministra Sprawiedliwości, na okoliczność umyślnej bezczynności, względnie bezsilności organów ścigania,
- uwzględnienie regulacji prawnych, które powinny być z urzędu znane PRM Rządu RP,
- uwzględnienie obiektywnie i jawnie weryfikowalnych faktów i dowodów możliwych do ustalenia przez PRM, łącznie umożliwieniem mi swobodnej wypowiedzi w sprawie wedle normy Art. 81 k.p.a.,
oraz
- takie działanie, aby Organ nie pozostawał, jak do tej pory, w nieuzasadnionej bezczynności w przedmiocie załatwienia sprawy zgodnie z obowiązującym prawem, tj. bezczynności mającej wpływ na rozstrzygnięcie sprawy. Prezes Rady Ministrów pozostaje w związku ze sprawą w nieuzasadnionej bezczynności od 2008 r. - z powodu braku skutku w postaci załatwienia sprawy zgodnie z obowiązującym prawem. Tym samym Organ naruszył art. 35 § 1 k.p.a. [Organy administracji publicznej obowiązane są załatwiać sprawy bez zbędnej zwłoki] i art. 36 § 1 [O każdym przypadku niezałatwienia sprawy w terminie określonym w art. 35 organ administracji publicznej obowiązany jest zawiadomić strony, podając przyczyny zwłoki i wskazując nowy termin załatwienia sprawy]. Z ustawy Kodeks postępowania administracyjnego, a zwłaszcza z art. 35 § 3 k.p.a. wynika, iż załatwienie sprawy wymagającej postępowania wyjaśniającego powinno nastąpić nie później niż w ciągu miesiąca, a sprawę szczególnie skomplikowaną – nie później niż w ciągu dwóch miesięcy od dnia wszczęcia postępowania, zaś w postępowaniach odwoławczych nie później niż w ciągu miesiąca od dnia otrzymania odwołania. Dalej ustawa stanowi, że nowy termin załatwienia sprawy powinien być wyznaczony w dniach, tygodniach lub miesiącach z zachowaniem ogólnej zasady z szybkości postępowania, zawartej w art. 12 k.p.a. (Wyrok NSA z dn. 21 czerwca 1996 r., SAB 28/96 – ONSA 1997 r, nr 2 poz. 97). Art. 12. § 1 k.p.a. gwarantuje, że organy administracji publicznej powinny działać w sprawie wnikliwie i szybko, posługując się możliwie najprostszymi środkami prowadzącymi do jej załatwienia. W tym kontekście należy przypomnieć, że udzielenie odpowiedzi w przewidzianym terminie, lecz bez skutku w postaci załatwienia sprawy w zgodzie z obowiązującym prawem, jest pozostawaniem organu w bezczynności (wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Bydgoszczy z dn. 6 lutego 2008 r., sygn. akt II SAB/Bd 31/07).
Norma Art. 6 k.p.a. mówi, że organy administracji publicznej działają na podstawie przepisów prawa. Wedle wykładni art. 6 k.p.a, działanie organu administracji zostanie zakwalifikowane jako niezgodne z prawem zarówno wówczas, gdy zostało ono podjęte niezgodnie z obowiązującym prawem, jak i wówczas, gdy nie było podstawy prawnej do danego działania. W normie Art. 7 k.p.a. („w toku postępowania organy administracji publicznej stoją na straży praworządności i podejmują wszelkie kroki niezbędne do dokładnego wyjaśnienia stanu faktycznego oraz do załatwienia sprawy, mając na względzie interes społeczny i słuszny interes obywateli”) zostały zawarte zasady rzetelności procedury, które muszą być respektowane w państwie prawa (zob. teza wyroku NSA z 20 kwietnia 2000 r., V SA 1609/99 – ONSA 2001, nr 3, poz. 121), a przez to z konstytucyjną zasadą państwa prawa (Art. 2 Konstytucji RP). Natomiast Art. 8 k.p.a. [„organy administracji publicznej obowiązane są prowadzić postępowanie w taki sposób, aby pogłębiać zaufanie obywateli do organów Państwa oraz świadomość i kulturę prawną obywateli”] formułuje zasadę pogłębiania zaufania do organów państwa, która przez Trybunał Konstytucyjny jest traktowana jako oczywista cecha demokratycznego państwa prawa. Z kolei Art. 75 § 1 k.p.a. mówi, że jako dowód należy dopuścić wszystko, co może przyczynić się do wyjaśnienia sprawy, a nie jest sprzeczne z prawem. Zaś Art. 77 § 1 zapewnia, że organ administracji publicznej jest obowiązany w sposób wyczerpujący zebrać i rozpatrzyć cały materiał dowodowy. Art. 80 k.p.a. gwarantuje, iż organ administracji publicznej ocenia na podstawie całokształtu materiału dowodowego, czy okoliczność została udowodniona. Uznanie niektórych dowodów za niewygodne jest dopuszczalne jedynie pod warunkiem wskazania w uzasadnieniu decyzji powodów, dla których organ odmówił niektórym dowodom wiarygodności. Norma Art. 81 k.p.a. zapewnia, że „okoliczność faktyczna może być uznana za udowodnioną, jeżeli strona miała możność wypowiedzenia się co do przeprowadzonych dowodów, chyba że zachodzą okoliczności, o których mowa w Art. 10 § 2” (k.p.a).
W tym świetle należałoby przypomnieć ogólne reguły oceny materiału dowodowego w orzecznictwie NSA (zob. teza czwarta wyroku NSA OZ w Lublinie z 17 maja 1994 r., SA. Lu 1921/03- LexPolonica Nr 341604, wyrok NSA OZ w Poznaniu z 28 stycznia 1999 r., I SA/Po 1046/98 LexPolonica Nr 350475). Przepisy k.p.a. także mówią, że porozumienie, na podstawie którego organ ustala sporny stan faktyczny, powinno zawsze być zgodne ze współczesną wiedzą, prawidłami poprawnego myślenia i z doświadczeniem życiowym (por. Wyrok NSA OZ z Katowicach z 6 maja 1999 r., I SA/Kr 111/98 LexPolonica Nr 350319). Z doktryny i orzecznictwa sądowego wynika też, że organ administracji jest zobowiązany do załatwienia sprawy i wydania decyzji zgodnie z Art. 107 k.p.a. [Art. 104. § 1. k.p.a. stanowi, że organ administracji publicznej załatwia sprawę przez wydanie decyzji, chyba że przepisy kodeksu stanowią inaczej. § 2. Decyzje rozstrzygają sprawę co do jej istoty w całości lub w części albo w inny sposób kończą sprawę w danej instancji].
Podkreślić tu trzeba, że organ nie może poprzestać na udzieleniu stronie informacji co do braku możliwości pozytywnego załatwienia sprawy, gdy istnieją przesłanki do jej załatwienia i wydania w tej sprawie decyzji administracyjnej (postanowienie SN z 18 października 1995 r., II ARN 45/95 – OSNA PiUS 1996, nr. 10, poz. 138). Zgodnie z brzmieniem Art. 107 § 1 k.p.a., decyzja powinna zawierać: oznaczenie organu administracji publicznej, datę wydania, oznaczenie strony lub stron, powołanie podstawy prawnej, rozstrzygnięcie, uzasadnienie faktyczne i prawne, pouczenie, czy i w jakim trybie służy od niego odwołanie, podpis z podaniem imienia i nazwiska oraz stanowiska służbowego osoby upoważnionej do wydania decyzji. Decyzja, w stosunku do której może być wniesione powództwo do sądu powszechnego lub skarga do sądu administracyjnego, powinna zawierać ponadto pouczenie o dopuszczalności wniesienia powództwa lub skargi. Ponadto, jak wynika z Art. 107 § 3 k.p.a., uzasadnienie faktyczne decyzji powinno w szczególności zawierać wskazanie faktów, które organ uznał za udowodnione, dowodów, na których się oparł, oraz przyczyn, z powodu których innym dowodom odmówił wiarygodności i mocy dowodowej, zaś uzasadnienie prawne – wyjaśnienia podstawy prawnej decyzji z przytoczeniem przepisów prawa.
TK w wyroku dn. 20.10.2010 r. sygn. akt P 37/09 orzekł, że „uzasadnienie decyzji, tak faktyczne, jak i prawne, stanowi niezbędny element prawa jednostki do prawidłowego zaskarżenia decyzji administracyjnej. Brak uzasadnienia faktycznego, czy to w całości, czy w części, powoduje, że strona postępowania, która chce skorzystać z prawa do jej zaskarżenia pozbawiona zostaje rzeczywistej możliwości obrony swoich praw. Naruszenie tego prawa jest niezgodne z art. 78 Konstytucji”. Z twierdzenia o konieczności uzasadnienia decyzji administracyjnej wywodzi się teza o dopuszczalności zarówno wniesienia skargi na decyzję administracyjną, jak i jej uzasadnienia. Zadaniem uzasadnienia jest bowiem przekonanie strony o prawidłowości rozstrzygnięcia, a uzasadnienie decyzji powinno być skonstruowane w sposób umożliwiający realizację zasady ogólnej przekonania [tj. Art. 11 k.p.a.: Organy administracji publicznej powinny wyjaśniać stronom zasadność przesłanek, którymi kierują się przy załatwieniu sprawy, aby w ten sposób w miarę możności doprowadzić do wykonania przez strony decyzji bez potrzeby stosowania środków przymusu]. Równocześnie uzasadnienie powinno umożliwiać organowi nadzoru oraz sądowi administracyjnemu sprawdzenie prawidłowości toku rozumowania organu wydającego decyzję oraz motywów rozstrzygnięcia, co ma istotne znaczenie zwłaszcza przy ocenie prawidłowości decyzji (zob. wyrok NSA OZ z Katowicach z 23 października 1998 r. I SA/Ka 225/97 – Biul. Skarb, 1999, nr 1, poz. 20; wyrok NSA z dn. 8 września 1998 r., IV 893/97 – Lex nr 45905; wyrok NSA z 28 lipca 1995 r., II SA 1329/94 – „Wokanda” 1996, nr 3, str. 2Cool.
Jeśli zatem Organ, do którego się zwracam, nie wyda decyzji administracyjnej rozumianej jak w treści Art. 107 k.p.a., automatycznie spowoduje, że zostanę pozbawiona rzeczywistej możliwości obrony swoich praw. Naruszenie tego prawa nie będzie zgodne z Art. 78 Konstytucji RP. Tymczasem Członkowie Rady Ministrów ponoszą odpowiedzialność przed Trybunałem Stanu za naruszenie Konstytucji lub ustaw, a także za przestępstwa popełnione w związku z zajmowanym stanowiskiem.
W przedostatnim akapicie tego wniosku nadmienię, że jestem członkiem Stowarzyszenia „Sowa” (http://stowarzyszeniesowa.pl/). Stowarzyszenie to przyjęło mnie do swojego grona wyrażając tym symbolicznym gestem (wszak nie jestem osobą związaną ze służbami specjalnymi) nie tylko akceptację dla moich działań prawnych, lecz w szczególności dezaprobatę dla postępowania płk. Krzysztofa Badei oraz innych funkcjonariuszy z b. WSI, którzy łamali prawo, dopuszczając się czynów karnie zabronionych na moją szkodę i do tej pory pozostają bezkarni.
Pomimo dotychczas odmiennego, niż praworządne, potraktowania mojej sprawy, ufam, że przedmiotowy wniosek będą rozpoznawały osoby spoza obszaru wpływu funkcjonariuszy służb specjalnych i że nie dojdzie, po raz kolejny, do złamania zasad, odróżniających demokratyczne państwo prawa od państwa totalitarnego. W takim stanie rzeczy stwierdzam, że wniosek jest zasadny i winien być rozpoznany zgodnie z jego treścią, z wyłączeniem Jerzego Izdebskiego, Radcy w Kancelarii PRM Rządu RP.



Grażyna Niegowska

P.S. Wedle obowiązującego organy administracji publicznej prawa, przy rozpoznawaniu sprawy, prowadzący postępowanie Organ administracji opiera się na materiale dowodowym zebranym autonomicznie. To warunkuje, że odpowiedź powinna być oparta na wszechstronnej ocenie całokształtu materiału dowodowego. Mając zatem świadomość, że na Organie, który będzie rozpoznawał niniejszy wniosek, spoczywa obowiązek zebrania wszelkiego materiału dowodowego, mającego znaczenie dla sprawy, załączam jedynie:
1. kopię pisma do Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie z dn. 02.04.2011 r.
2. kopię pisma do Ministra Obrony Narodowej z dn. 21.04.2011 r.

c.d.n


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 8:25, 15 Lis 2011    Temat postu:

Szanowna Redakcjo, zakończyłam umieszczanie publikacji i dokumentów,
które powinny internautom dać obraz bezczelnego wręcz sankcjonowania
bezprawia przez instytucje, które zostały ustanowione, aby
współtworzyć prawo i przestrzegać prawa.
Gdyby osoby i instytucje, o których mowa, podważały opublikowane
treści, niezwłocznie prześlę Redakcji stosowny materiał dowodowy. Na
wszystko, co umieściłam na forum, mam pokrycie w postaci dokumentów
wytworzonych przez w/w osoby/instytucje.

Z poważaniem
Grażyna Niegowska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tajga




Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:32, 15 Lis 2011    Temat postu:

Proszę Pani.

Czy otrzymała Pani odpowiedzi na te wszystkie listy i pisma do MON, premiera i innych. W naszym kraju bowiem panuje dziwna moda lub zwyczaj, nieodpowiadania na listy, bądź czyni to jeden z małych urzedników, którego treść sprowadza się do powiedzenia-"spadaj na drzewo"
A jeżeli otrzymała Pani odpowiedź, to może warto zamieścić ją na tej witrynie.
Wytrwałości


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 21:04, 15 Lis 2011    Temat postu:

Odpowiadając na pytanie Pana "Tajgi" informuję, że nie otrzymałam odpowiedzi od Przewodniczącego Sejmowej Komisji do Spraw Służb Specjalnych. Zamierzam wezwać ten organ do usunięcia naruszenia prawa.
Z kolei Minister Obrony Narodowej spuszcza mnie w swych odpowiedziach na .... Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, a Służba KW spuszcza mnie na drzewo.
Prezes Rady Ministrów nie widzi w tej sprawie swojego udziału i poucza mnie, że Prokuratura i sądy są w Polsce niezależne. Cha, cha, cha.
W najbliższym czasie Prezes Rady Ministrów także otrzyma wezwanie do usunięcia naruszenia prawa. Zamierzam upublicznić wkrótce dokumenty z akt spraw, w których byłam stroną; to będzie szok dla niezależnej prokuratury wojskowej - zapewniam Pana.
Informuję internautów, że wczoraj mój pełnomocnik prawny złożył do NSA skargę kasacyjną na bezczynność MSWiA w sprawie odrzucenia przez WSA w Warszawie skargi w przedmiocie odmowy udostępnienia mi zbiorów danych zgromadzonych na mój temat przez MSWiA/lub KG Policji. Organy te działają w pewnych obszarach (czynności operacyjnych) nadal według algorytmu z PRL-u.
Zachęcam internautów do popularyzacji moich publikacji umieszczonych na forum Pro Milito.
Dziękuję za zainteresowanie tekstem i dziękuję Panu oraz Redakcji za dobre słowo.
Z uszanowaniem, Grażyna Niegowska


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
tajga




Dołączył: 23 Wrz 2011
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 4 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:38, 15 Lis 2011    Temat postu:

Można oczekiwać, że po zmianie rządu, nowe władze zmienia zasady postępowania.
Jednak w stosunku do panów w mundurach nie byłbym taki pewny. Muszą poczuć swoje osobiste zagrożenie.
Ponawiam propozycję zainteresowania się witryna Nowy Ekran, która po 11 listopada nabiera znaczenia i rozgłosu.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ProBono




Dołączył: 04 Paź 2010
Posty: 29
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 0:49, 16 Lis 2011    Temat postu:

Witryna Nowy Ekran posłuży mi do publikacji dotyczących blokowania przez Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji prac nad wykonaniem przez ustawodawcę Postanowienia sygnalizacyjnego Trybunału Konstytucyjnego sygn. akt S 2/06, do Wyroku TK sygn. akt K 32/04. To bardzo istotna - z punktu widzenia standardów państwa demokratycznego - sygnalizacja.
Co do zmiany rządu i zmian zasad postępowania, powiem jedno: tylko szanowane instytucje europejskie mogą wymusić na rządzących lepsze standardy. Dlatego w mojej sprawie coraz częściej zwracam się do organów zagranicznych.
Oto moje pismo do policji w Amsterdamie.

Warsaw, the 03th April 2011



From: Grazyna Niegowska To: Office of the Chief of Police
(adres podany) Politie Amsterdam - Amstelland
1000 CG Amsterdam
Netherlands



Dear Sir,

Some months ago, I came from Poland to present my affair and my request to the Police in Amsterdam. The problem is regarding the Polish Police’s violence. I was the victim of unforgiving violence so I needed your help.

I decided to inform Netherlands’ Police because of intentional and brutal crime incidents addressed against me and my son . These last occured on 19th March 2010 when somebody threw a weapon cartridge into my letter box. That incident happened after my visit in Amsterdam and was ignored by the Polish Police.

I reported that incident with my visit in Amsterdam and with my complaint to European Court of Human Rights (registered in Strasburg in February 2010). From that time I received differents threats. My son was brutally attacked and was assaulted by unknown people.

I’m not safe in Poland. I’m affraid for myself and for my son’s life. I couldn’t work in Poland because of repressions. I have no money, no work and no help. My son lives in Poland in a state of constant fear.

I have some valid documents that will confirm my situation.
My intention is to save my life, live normal (without any repressions), and work abroad.

It will be very kind of you to inform me about lawful possibilities (including EU regulations) to obtain protection from the Polish Police violence in Netherlands and help me to resolve my problem.


Yours Sincerelly

Grazyna Niegowska

Nawet, jak nie pomogą, to się dowiedzą, jak w Polsce traktuje się porządnych Obywateli tylko z tego powodu, że są bardziej wyczuleni na bezprawie i mają wyższą świadomość prawną.
Zachęcam więc do śledzenia moich publikacji także na witrynie Nowy Ekran.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Nasze Forum "VOX MILITARIS" Strona Główna -> "VOX MILITARIS", OBRONNOŚĆ, POLITYKA, WOJSKO W KRAJU I NA ŚWIECIE
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Strona 6 z 9

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Theme ACID v. 2.0.20 par HEDONISM
Regulamin